Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 30 grudnia 2018

[124] Wystarczy jeden Grinch ~ Cioteczka A-chan


Wystarczy jeden Grinch

Dzisiaj o Akatsuki, które w swojej dziwnej, powiększonej gromadce, już się na grupie pojawiło parę razy. Bodajże w tygodniu 87 i 92. Znowu uprzedzę, że do tekstów z tej historii, lepiej podejść ostrożnie i ze świadomością, że mogą pojawić się odstępstwa od znanych wam faktów i cech.
Powodzenia!

[124] Bzdury ~ Justyna


            Cześć Kotki :)
            Już dawno nie pisałam, a chcę znów zacząć. Wiem, że tekst jest niezbyt porywający, ale napisałam i trudno, że nie ma w tym tekście ani fabuły ani bohaterów. ;) Są za to literki i to nie za dużo, więc się nie zmęczycie. :) Justa

[124] Juan i Rebeca: Bombka niczym ość w gardle ~ Miachar


                Ta para powstała jakiś czas temu, dla nich również przydałaby się nazwa, którą mogli obrać sobie za miano cyklu. Jakieś propozycje?

[124] Pożegnaj jutro: Driving home for christmas ~ Laurie

Pożegnaj jutro: Driving home for christmas


Święta to taki fajny czas, bardzo rodzinny, a jak tekst, święta i rodzina, to musi być i mafia. Zresztą jak tylko zobaczyłam tę dialog, wiedziałam, że to Vivian i Squalo znów będą grali pierwsze skrzypce z czasów, kiedy ich współpraca jeszcze szła dość opornie. Osobiście za nich nie ręczę, bo pewnie straciłabym głowę, więc czytacie na własne ryzyko.

poniedziałek, 24 grudnia 2018

[123] Political animals ~ Cioteczka A-chan


Political animals
Dzisiaj znowu o Sarayi i Amadeusie. Dziwnie wyszło, mało świątecznie i krótko. Trochę creepy i chyba znowu powinnam dać drobne ostrzeżenie, z powodu nieco mocniejszej sceny.

So you wanna start a war
Zacisnęła pięści i powstrzymała się od wyrzucenia z siebie wszystkich obelg, jakie przyszły jej do głowy na widok niespodziewanych gości. Stała z dumnie uniesioną głową i wyprostowanymi plecami, chociaż wciąż próbowała ogarnąć myślami całą tę sytuację.

[123] Blind Faith: Pain is what you desire ~ Miachar


                Poprzednio: 62, 67, 69, 70, 73, 74, 78, 85, 89, 92.
                To się dzieje

[123] Pożegnaj jutro: Chmura i lis ~ Laurie


Pożegnaj jutro: Chmura i lis

Drugi tekst w tym tygodniu oznacza, że albo zwariowałam, albo zostałam skutecznie przekupiona albo mam za mało literek we krwi i za dużo czasu. Znowu męczę Was Pożegnaj jutro, choć sama główna historia wciąż leży w powijakach. Ale może już niedługo. Zresztą właśnie czegoś takiego potrzebowałam, niejednoznacznego, ale mówiącego wiele o przyszłości.

[123] Mangaka: A więc pragniesz wojny? ~ Laurie


Mangaka: A więc pragniesz wojny?

Tak, zapowiadałam, że raczej nie będę pisać do końca roku na grupę, ale w ramach urlopu postanowiłam jednak trochę się zrelaksować i skupić na innych sprawach. Przekupstwo Tris nie ma tu nic wspólnego, i tak bym wyegzekwowała prezent na święta. Na razie jednak zabieram Was znów do świata Mangaki, w którym wypowiedzenie wojny jest bardzo proste. W końcu rywalizacja artystów to też w pewnym sensie wojna.

[123] Tagged #Not really

Och, dawno już nic tu nie pisałam. Ale skoro piosenkę znam i lubię, obowiązkowo trzeba było pisać. I obowiązkowo Tagged, za którym tak bardzo się stęskniłam i za Hekate oraz Feniksem. 
Przyznaję, że na korektę tekstu pewnie nie znajdę czasu, więc cieplutki jak świeże bułeczki trafia tutaj. Enjoycie!
 
Klergy - Start a war

Tagged #Not really


niedziela, 16 grudnia 2018

[122] Niepowodzenie [Dziecina i opiekun] ~ Miachar



Dla Generała Onii-sana,
który nadal nie wierzy,
że Tarian nie jest nim.

[122] Wilczy śnieg ~ Yanginoku

Znamy się... jak stary nawyk 
Wiesz dobrze, że nie przepadam za agresją. 
Jednak wzbudzasz ją od niedawna. 
Dziś to ja siedzę na parapecie za otwartym oknem. 
A Ty? 
Mróz, śnieg i ostatnia taksówka. 
Idziesz szybkim krokiem, łapiąc płatki w usta. 
Pewnie nigdy nie zastanawiasz się, po co taksówka ma boczny numer. 
Kilka cyferek, prostych słów, nawet jedno zdanie. 
Odjechała? 
Zdziwiona, że to ja postawiłem kropkę?

[122] Na tym świecie nie ma już nic pewnego prócz karmy ~ Wiedźma ze Wschodu



Trochę zabawiłam się z tematem – mam nadzieję, że Wam się spodoba 😝 Z góry przepraszam, że dopiero po 2 miesiącach, ale nie będę się rozwodzić nad tym jakoś specjalnie, pokajałam się w komentarzach do mojego poprzedniego tekstu w tygodniu 112 😃

niedziela, 9 grudnia 2018

[121] Te elijo a ti ~ Miachar


                Od samego początku było wiadome, że tak to się skończy. Niewinny wieczór przy planszówkach brzmiał dla mnie coraz bardziej jak oksymoron, a kolejny wyjazd z kolegami z pracy umacniał mnie w przekonaniu, że tak długo nie pokazujemy swojej prawdziwej twarzy, jak długo nie zasiadamy do partyjki Eurobiznesu, kiedy wychodzą z nas diabły.
                Wiedziałam, że pierwsza bitwa zacznie się, nim kości zostaną rzucone. Oczywiście musiano kłócić się o to, kto będzie poruszał się pionkiem w kształcie berła, a kto tym przedstawiającym latarnię. Do tego kłócili się o to, kto będzie dbał o finanse i dzierżył dodatkową funkcję banku. Skoro już teraz tak to wyglądało, cała gra mogła wyglądać o wiele ostrzej. I w końcu udało się ją zacząć.

niedziela, 2 grudnia 2018

[120] Neon tożsamości ~ Yanginoku

"Neon tożsamości"



Przechodzę tędy codziennie. 
Przekraczam ten sam próg. 
Odpalam generator mojej wyobraźni. 
Ty zaś... 
Z zaciekawieniem gapisz się w neon przed drzwiami. 
Czytasz piercing, a na zdjęciu maluch z przekłutymi uszami. 
Za moją pracą kryją się inne pokusy. 
Chodź igła też w mej dłoni. 
Ja kreskuję wspomnienia. 
Przechowalnię magicznych mocy. 
I chociaż jak papuga powtarzam swe ruchy. 
Jesteś... 
Moim chodzącym dziełem sztuki.

[120] Nobody can take my place ~ Miachar


                Jak zwykle przy każdym wejściu rozległ się dźwięk dzwoneczków, które zawieszono nie tyle ze względów estetycznych, co po to, aby wiedzieć o kolejnym kliencie nawet wtedy, kiedy na chwilę zniknie się na zapleczu. Wyjrzała właśnie zza niego, by zobaczyć, kto to nawiedził jej salon, i westchnęła w duchu. Ze wszystkich osób, jakie kiedykolwiek dziarała, tej jednej nie chciała spotykać za często, a musiała, bo ta widziała swoją osobistą misję w tym, by mieć całe ciało w tatuażu.
                – Cześć, Murcié! – wykrzyknął przybysz i zbliżył się do kontuaru. Dzisiaj jego włosy przypominały ogon papugi, takie były długie i barwne, jakby niewiele dzieliło je od tego, by stały się tęczą przytwierdzoną do człowieka. – Też czekałaś na dzisiejszy dzień?

poniedziałek, 26 listopada 2018

[119] If I can't help [Dziecina i opiekun] ~ Miachar

    W minionym tygodniu Generał Onii-san świętował kolejne urodziny; ode mnie dostał brownie, ale że blacha z ciastem skończyła, jak skończyła, postanowiłam uczcić je dodatkowo, pisząc poniższy tekst. W końcu słowa-klucze dawały duże pole do popisu, a od kogo Tarian ma prawie wszystko, jak nie od Generała?
    W późniejszym czasie fragment ten pojawi się w którymś rozdziale [Dzieciny i opiekuna].
    Z dedykacją dla tego pana powyżej.

niedziela, 25 listopada 2018

[119] Say you want me back in your life [Cyrk Gniewu] ~ Miachar

    Dawno nie było tutaj Gniewnego, a od jakiegoś czasu zamierzałam wyjaśnić, co to Rosario wpadło do głowy. Oto trafił się temat, więc nie było rady po raz kolejny Cyrk Gniewu, choć występuje tu tylko jego dyrektor; cyrkowcy pewnie znowu mordują kogoś w jakiś wyszukany sposób. A niech mają.

[119] Spokój Burzy ~ Laurie

Spokój Burzy

Już nie pamiętam, o czym pomyślałam w pierwszej chwili, gdy zobaczyłam ten temat. Padło na uniwersum “Ósmej Woli”, do której wróciłam trochę z winy Tris, ale cieszę się, bo tęskniłam za tą historią. Tekst jest szkicem fragmentu rozdziału, który dopiero przede mną, a dziejącego się już po tragedii. Pisany na chwilę przed wyjściem do pracy, więc nie oczekujcie dopracowania.

niedziela, 18 listopada 2018

[118] Dom na klifie ~ Laurie

Dom na klifie

A-chan słusznie zauważyła, że ten temat będzie mi bliski. I to nie jest kwestia ostatniego święta, które spędziłam w pracy, w ostatniej chwili zastępując nocną kasjerkę, która się nie pojawiła. Cóż, to próba generalna przed jarmarkiem, który zazwyczaj jest ciężkim czasem dla restauracji. Nie jest to długi tekst, celowo też nie piszę, którzy bohaterowie tu występują, żeby nie powiedzieć za dużo. Ale tak, to do nich pasuje.

[118] I'm just a dead man walking tonight ~ Miachar


            Akurat w nasze narodowe i jakże piękne święto oglądałam "Przełęcz ocalonych", bo telewizja taka wspaniała mi to umożliwiła, więc na karb seansu spycham to, że poniższy tekst jest taki dekadencki i dobijający. Ale cóż, historia pokazuje, że nie wszystkie minione czasy były piękne.
            Krótko, z małym pomysłem, ale moja grafomania nie pozwoliła mi na odpuszczenie sobie. Pewnie sto moich tekstów już jest na Grupie, ale moje uzależnienie od pisania raczej tego nie pojmuje. Znowu stworzyłam zdania bardziej złożone niż u mojego pisarskiego Mistrza, ale tylko w nich potrafię zawrzeć gorycz, którą noszę i którą obdarzam swojego bohatera, musicie mi to wybaczyć.

poniedziałek, 12 listopada 2018

[117] Remember the words you told me ~ Miachar


            Mimo zabiegania nie umiem sobie odmówić tekstu dla GPK, nawet jeśli jest tylko ulotnym pomysłem soboty i myślą z piosenki, która po ostatnim tripie za bardzo siedzi mi w głowie.

niedziela, 4 listopada 2018

[116] Yana ~ Cioteczka A-chan


Yana
Dzisiaj ciężko. Mocno, krwawo, nieco psychologicznie. I dłużej niż zwykle. Przypuszczam, że powinnam dać ostrzeżenie +16 (przynajmniej). Co do uniwersum… niewiele się pojawia nawiązań do niego samego (są one bardzo delikatne i w sumie do skojarzenia tylko, jak się czytało samo moje – nieskończone wciąż – opowiadanie lub wie w jaki sposób ta postać jest powiązana z uniwersum), więc to nie jest bardzo ważne i lepiej skupić się na tekście niż tym, w jakim opowiadaniu występuje moja OC–ka. Nazywa się Yana i chyba nie pojawiła się tutaj wcześniej, ale kiedy tak będzie, dam znać (a na pewno będzie to wiadome, bo tylko jedna moja żeńska postać ma niebieskie włosy i złote oczy). Oprócz tematu „fabularnego” wplotłam też 3 z 4 słów kluczy, więc jest nieźle.

Ludzie to doprawdy niezrozumiałe istoty. Nawet dla mnie, chociaż sama jestem człowiekiem. A przynajmniej w połowie. Czasami jednak wydawało mi się, że zostało we mnie mniej z człowieka niż jest w moim towarzyszu, który człowiekiem nie jest nawet w małej części.
W inne dni jednak miałam wrażenie, że jestem bardziej ludzka niż zwykli ludzie, nie mający w sobie boskiej krwi ani klątwy ciągnącej się za nimi od wieków. Tak było, kiedy spotkałam Toma, a raczej gdy on wybrał mnie na jedną ze swoich ofiar. Nigdy nie rozumiałam dlaczego ludzie bywają tacy okrutni. Nie rozumiałam też, dlaczego tamtego chłodnego wieczora, w moim brzuchu znalazł się nóż. I chociaż nie mogłam umrzeć, wówczas ten fakt jakoś mi uciekł. Nieśmiertelność nie oznacza, że nie odczuwałam bólu. Nieśmiertelność nie oznaczała, że nie czułam przerażenia. Nieśmiertelność nie oznaczała, że nie mogłam stracić przytomność, kiedy ogromne ilości krwi opuszczały moje ciało.
Oznaczała jednak, że zawinięta w stary i pokrwawiony materiał, przysypana ziemią, cierpiałam nie mogąc oddychać. Panikowałam, nie mogą się wydostać. Dopiero po kilku minutach okropnych tortur, udało mi się użyć tej nadnaturalnej cząstki mnie, nad którą miałam kontrolę, by się wydostać. Nie pamiętałam dokładnie jak to zrobiłam, ale kiedy już znalazłam się na powierzchni, w środku ciemnego lasu i leżałam bez ruchu, mogąc w końcu oddychać, odpłynęłam w stan półsnu. I myśląc o człowieku, który mi to zrobił, nieświadomie znalazłam się przy nim.
Siedział za kierownicą starego audi, cuchnącego potem, papierosami i czymś metalicznym. Chichotał pod nosem, a na siedzeniu obok, leżał warkocz jasnych, niebieskich włosów. Moich włosów. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że zabrał sobie „trofeum”.
Siedziałam na tylnim siedzeniu, podczas gdy on jechał ciemną drogą leśną, zapewne oddalając się od miejsca, w którym mnie zakopał. Dopiero po pewnym czasie, kiedy minął nas jakiś inny samochód, zerknął w lusterko. Zobaczył mnie. Jakimś sposobem mnie zobaczył. Myślałam, że to będzie tak, jak zawsze – niczego nieświadoma osoba, obserwowana przez ludzki umysł, dzięki boskiej krwi. Ale on mnie zobaczył. Rozszerzył szeroko oczy, skręcił gwałtownie i wjechał prosto w drzewo. Czołem uderzył o kierownicę, rozcinając sobie brew, poduszka powietrzna nie zadziałała. Kiedy doszedł do siebie i odwrócił głowę w moją stronę, wciąż tam siedziałam, jak gdyby nigdy nic, niewzruszona wypadkiem, w zakrwawionej sukience i potarganych, krzywo uciętych niebieskich włosach. Przez chwilę, jakaś cząstka mnie miała ochotę śmiać się z jego miny. Z przerażenia i szoku, jakie widniały w jego oczach. Sprawiało mi to jakąś chorą satysfakcję.
Złapał za coś obok siedzenia i zamachnął się na mnie. Metalowa rurka przeleciał przez moją postać, nie napotykając żadnego oporu. Patrzyłam na niego spokojnie, ale kiedy wyciągnęłam pobrudzoną ziemią rękę w jego stronę, wyskoczył z samochodu jak oparzony, potykając się o własne nogi.
Przymknęłam na chwilę oczy i przez chwilę znowu byłam w lesie, zziębnięta i obolała. Zastanawiałam się, czy po zobaczeniu mnie, pojawiły się u niego wyrzuty sumienia. Zastanawiałam się, czy choć trochę żałował tego, co zrobił.
Miałam wrażenie, że moje ciało płonęło, a jednocześnie trzęsłam się z zimna. Gorączka. Może do rany dostało się zakażenie. Kiedy otworzyłam oczy i spojrzałam w bok, zobaczyłam ślady w ziemi, jakby ktoś kopał dziury w innych miejscach i dotarło do mnie, że nie byłam jedyna, że nie byłam pierwsza. Zrozumiałam wtedy jedno – nie byłam pierwsza, ale mogłam być ostatnia. Z tymi myślami straciłam przytomność.
Kiedy ponownie otworzyłam oczy, znowu go zobaczyłam. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że do czasu tego zdarzenia… tego morderstwa, nie mogłam wizualizować mojej duchowej postaci, kiedy moja świadomość oddzielała się od ciała. Większość półboskich dzieci miała przenosić w snach w inne miejsca, ale pokazać się komuś jak duch? To była zupełnie inna bajka. Sny, a jawa dzieliła cienka linia, ale jednak wyraźna linia. A kontrola czegoś takiego? Marzenie.
A jednak znalazłam się znowu przy swoim oprawcy, jedzącym obecnie burgera w jakiejś knajpce na uboczu drogi. Kiedy mnie zobaczył, zakrztusił się, a ja nie mogła tym razem powstrzymać drżenia ust. Jednak kiedy mrugnęłam otoczenie się zmieniło. Wszystko wskazywało na to, że zyskałam nową zdolność, ale najwyraźniej czas płynął w ten sposób nieco inaczej. A może to była wina gorączki…
Wróciłam do swojego ciała, kilka prawdziwych dni później, owinięta ogromnym, puszystym, śnieżnobiałym ogonem. Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc, że mój wilczy towarzysz w końcu mnie znalazł i najwyraźniej próbował doprowadzić do stanu używalności. Czułam się już lepiej, ale wciąż w głowie miałam obraz tego mężczyzny, stojącego nad ciałem kolejnej dziewczyny. Nie miałam zamiaru do tego dopuścić. Nie mogła do tego dopuścić.
Zajęło to trochę czasu, ale udało mi się znowu przenieść duchem do niego. Tylko tym razem zrobiłam to świadomie. Czułam dziwny ból rozdzierający ciało, gorycz w ustach przyprawiała o mdłości, ale nie miałam zamiaru odpuścić. A widok jego przerażonej twarzy, kiedy zobaczył mnie w odbiciu pobrudzonego lustra, wystarczył, żebym zapomniała częściowo o tym bólu. Nie mogłam być w tym stanie zbyt długo, ale każda kolejna próba była mniej bolesna i o kilka sekund dłuższa. Chociaż zawsze byłam potem zmęczona jak po wielokilometrowym biegu.
Zastanawiałam się, czy tylko on mnie widział? Czy byłabym w stanie ostrzec kolejną ofiarę? Czy może to była jakaś dziwna więź, która powstała kiedy pozbawił mnie życia. A raczej próbował pozbawić życia.
Przez kolejne miesiące pojawiałam się w jego życiu niemal na każdym kroku – w łazience, w samochodzie, w barze, w hotelu, na ulicy – doprowadzając go do szaleństwa. A może raczej sprawiając, że z szalonego psychopaty, zmienił się w przerażonego wariata z manią prześladowczą, widzącego już nie tylko jedną swoją ofiarę, ale i inne też. Tak przynajmniej wywnioskowałam, kiedy pewnego razu, gdy pojawiłam się obok niego, zaczął mówić do mnie i do kogoś jeszcze innego. Kogoś, kogo nie było.
Ale to nie wystarczyło, żeby go powstrzymać. Raz znalazłam się w dziwnej piwnicy i zobaczyłam jak stoi nad moimi uciętymi włosami, z zapałką w ręku, jakby się wahał, czy zniszczyć swoje trofeum. Jakby rozważał, czy spokój jaki może zyskać, jest warty pozbycia się jego „pamiątki”. I wtedy zobaczyłam w niewielkich, szklanych gablotach inne warkocze. Ponad tuzin. Zrobiło mi się niedobrze, oczu zaszły mgłą i na chwilę straciłam panowanie nad swoim duchem. Wróciłam do swojego ciała, zwymiotowałam i płakałam. Płakałam nad tymi wszystkimi dziewczynami, które zabił. Kilka godzin później, kiedy już się uspokoiłam, a mgła zniknęła sprzed oczu, wróciłam ponownie do niego. Czaił się za jakimś drzewem, na głowie miał kaptur, a w ręce nóż. Ten sam nóż, który kilka miesięcy wcześniej był wbity w mój brzuch.
Kilka metrów dalej zobaczyłam młodą dziewczynę o czarnych włosach, siedzącą na ławce z książką w ręku.
– Nie rób tego – wyszeptałam mimowolnie, a mężczyzna podskoczył z krzykiem, dopiero teraz zauważając moją obecność. Nigdy wcześniej się do niego nie odezwałam, nie wiedziałam nawet czy mnie usłyszy. Ale i tak nigdy nie chciałam tego zrobić. Teraz jednak, kiedy miał już wybraną kolejną ofiarę, a ja mogłam tylko patrzeć i co najwyżej rozpraszać go, nie potrafiłam się powstrzymać. I najwyraźniej dobrze zrobiłam, a on mnie usłyszał. – Jeśli to zrobisz, zabiję cię. – Mówiłam cicho, spokojnie. – Tak, jak ty to zrobiłeś mnie – dodałam, a mój głos brzmiał teraz jakby należał do kogoś innego. Kogoś bardzo złego.
Tym razem to wystarczyło. Może był w zbyt wielkim szoku, może był zbyt przerażony. Ale kiedy pojawiłam się przy nim następnym razem, krzyczał żebym odeszła, a potem kpił, że nic mu nie zrobię, albo że to wszystko mu się śni. Wściekał się i śmiał na zmianę. Czasami bredził coś pod nosem o grze, że wygra, że zawsze wygrywa. Innym razem mówił, że to wszystko jakaś sztuczka.
Jednak gdy przyszła pora kolejnej próby morderstwa, zwykłe „nie rób tego” nie wystarczyło. Nie wiedziałam, co go w końcu tak wystraszyło – czy był to gołąb, który upadł przed nim martwy, gdy rzucił się w stronę dziewczyny, czy może mój widok tuż za nią, a może pies który wybiegł z krzaków i padł martwy tuż przy nim. Dziewczyna uciekła, a on przewrócił się i odsuwał do tyłu z przerażeniem w oczach.
Nigdy już nie zabił, osobiście tego dopilnowałam. Upewniłam się też, że on nigdy nie zapomni co zrobił mi i innym – za każdym razem pojawiałam się w tej samej pokrwawionej sukience, w potarganych, krzywo przyciętych włosach. Nawet jeśli przez te lata, kiedy doprowadzałam go do szaleństwa oraz długo po tym, nie mogłam normalnie spać, nie mogłam zapomnieć o tym, jak leżałam pod ziemią, nie mogąc oddychać, jak krew wsiąkała w moją jasną sukienkę… sukienkę, którą zawsze zakładałam, gdy pojawiałam się przy nim.
Upewniłam się, że nigdy nie będę fizycznie zbyt blisko jego miejsca pobytu, ale mój towarzysz skutecznie uprzykrzał mu życie w nieco nadnaturalny sposób.
Byłam przy nim w chwili jego śmierci. Siedziałam na gablocie, w której leżał mój lekko nadpalony warkocz i patrzyłam jak strzela sobie w głowę w momencie, gdy drzwi wyważyła policja. Patrzyłam mu prosto w te przerażające przekrwione oczy, a on śmiejąc się obłąkańczo patrzył prosto na mnie. Patrzył w moje oczy, może zastanawiając się czy ich złoty kolor powinien był go powstrzymać. Nie mrugał. Nawet gdy kula przeszyła jego głowę, rozbrykując wszędzie krew.

[116] Epoka pary i magii 3 ~ Kamil


Kolejny tekst z uniwersum “epoki pary i magii”. Dwa poprzednie opowiadania są w tygodniu 103-108 oraz w tygodniu 112.

Gęsta węgielna mgła ograniczała bardzo widoczność. Nie można było dojrzeć nic, co znajdowało się dalej niż na odległość ręki. No dobra, sprawdźmy jak działa ten nowy wynalazek Liz. Dex poprawił swoje gogle i przepuścił odrobinę magii prądu przez ich tylną część, po czym wychylił się za krawędź dachu i spojrzał na ulicę. Zobaczył trzy niewyraźne, czerwone, przypominające ludzi kształty. Muszę pochwalić Liz i powiedzieć, że ta jej, no jak ona to nazwała, wizja termiczna działa. Ruszył ostrożnie po dachu, cały czas obserwując trzy kształty. Jednemu w ręce nagle rozbłysł jasny kształt, który przyłożył do ust.
Zatrzymali się przed wejściem do jednego z budynków. Ten z jasnym kształtem przy ustach zastukał w drzwi trzy razy szybko, dwa wolno i znowu trzy razy szybko, po czym odjął jasny kształt od ust. Po chwili w wejściu pojawił się kolejny czerwony fantom, zaraz potem zniknął a za nim podążyły trzy pozostałe postacie.
Dex zawiesił się na krawędzi dachu. Nogami próbował wymacać na dole cokolwiek na czym mógłby się oprzeć. Gdy w końcu na coś trafił, dość niepewnie puścił się gzymsu. Parapet na którym stanął, nie wytrzymał całego ciężaru i odłamał się sekundę później. Mściciel zdążył jedynie pomyśleć O kurwa! I chwilę potem wylądował twardo na ziemi. Upadając wykonał przewrót, aby zniwelować siłę upadku. Ała… Ale ściema z tym obrotem. Boli jak cholera! Wstał na nogi, otrzepał się z błota i jak gdyby nigdy nic, udał się w kierunku drzwi w którym zniknęły trzy kształty.

[116] Uriga jeongmal unmyeongiramyeon ~ Miachar


If we were destined
            Mgła opadła zbyt ciężką kurtyną na pola, ograniczając widoczność, i nakazała mieć się na baczności, bo z nią może przyjść coś niebezpiecznego i nieprzewidywalnego. Na przykład ja. Ale czy powinien się mnie obawiać? Dobrze już wiedział, że nie jestem snem, koszmarem malującym się na jawie, ale sobą. Znaczy się – duchem siebie. Tym, którego zabił przeszło czterdzieści lat temu. Tym, którego postrzelił i zakopał wśród pustostanów, by nikt mnie nie znalazł. Jak przykro, że nie wiedział, że mnie się nie da zabić na śmierć, niech więc teraz cierpi i sra pod siebie w mojej grze, ja nie ustąpię, póki sam nie będzie gryzł piachu.

niedziela, 28 października 2018

[115] No me culpas a mi ~ Miachar


            Nie lubiła tu przychodzić. Ten blok zawsze miał w sobie coś niepokojącego, coś, co sprawiało, że przechodziły ją ciarki, ilekroć przed nim stawała, a to, że już jakiś czas temu przekroczyła trzydziestkę, w żaden sposób nie niwelowało jej lęku. Nie lubiła tu przychodzić i już, a mimo to regularnie wracała jak alkoholik, który wierzy, że sam da radę wygrać z nałogiem, po czym sięga po kolejną butelkę wódki. Wiedziała, jak destrukcyjne jest to błędne koło, jednak mimo tej świadomości nie umiała się z niego wyrwać. Musiała tu przychodzić, inaczej w jej życiu pojawiłaby się trudna do zapełnienia pustka.

[115] Bajka o Basi i Grzesiu ~ Kamil


Nawet nie wiem jak to opisać… Rymy na poziomie dziecka z podstawówki, składnia w sumie też, zero rytmu, fabuła nie porywa i nic odkrywczego w tym nie ma. No ale jest chociaż morał, więc myślę, że mogę tego potworka nazwać “bajką”. Jeśli nie przerwałeś/łaś tego czytać do tego miejsca, to życzę Ci powodzenia w czytaniu i żebyś miał/ła tyle frajdy jak ja przy pisaniu.

poniedziałek, 22 października 2018

[114] Sól ~ Nyks Mery



Info od administracji: W tygodniu 114 publikujemy tekst z tematem z tygodnia 112, jako że taki wisiał na blogu, bo administracja ma sklerozę i zapomniała tematu wymienić... Ale liczy się przecież, że powstał tekst i że jakis temat jest ujęty, prawda? Witamy kolejną debiutantkę i zapraszamy na tekst ;)
______________________
Jej uśmiech był odrobinę zbyt szeroki, odrobinę zbyt wesoły, biorąc pod uwagę krew na ścianach.
słowa klucze: odwaga, migrena, sól

[114] Dlaczego ja? ~ Miachar


            Przez firmowy trip nie miałam za wiele czasu na myślenie nad tematem, więc wykorzystałam pomysł, który wpadł mi do głowy w drodze powrotnej. Krótko, ale coś jest. Z przekleństwami - czujcie się ostrzeżeni.

[114] Bitwa Zimnego Kwiatu ~ Kamil


Chociaż to tekst z uniwersum Alana i Rubina, nie jest on powiązany z ich historią. No przynajmniej bezpośrednio. Tekst jest o jednej z licznych wojen między elfami i krasnoludami, a dokładnie jednej z bitew “Wojny Błękitnej Zimy”. Oprócz zmniejszenia populacji szlachetnie urodzonych elfów (stąd nazwa wojny), skutkiem jej było założenie Łowców. Także, wszystkich ciekawych, zapraszam do lektury :)

[114] Okrutny książę ~SadisticWriter


Dziwna fantazja na temat Havela i Farinae, która w realnej wersji „Białego odcienia zła” zapewne (NA PEWNO) się nie wydarzy. Po prostu nic innego mi nie pasowało pod ten dialog, a głowiłam się nad nim dniami i nocami. Kreśliłam, mazałam, rwałam włosy z głowy i dupa. Ostatecznie nie bardzo mi się jakoś to podoba. Nie czuję klimatu. Jest Dziwnie. Ale trudno. Po ptokach.  

[114] Wybór ~ Cioteczka A-chan

Wybór
Przed wami tekst ze świata, który ma swój debiut w moim wykonaniu. Lisa nie jest główną bohaterką właściwego opowiadania, ale niewątpliwie ma swoją rolę. Bardzo ważną rolę. I powiązania z głównym bohaterem. Jest to jakby… spinoff-prequel do głównej historii tak naprawdę. Wyjaśniający co nieco, ale pytania i tak jeszcze się oficjalnie „nie pojawiły” xd. Nie pisałam nigdy wcześniej o HP (tylko parę krótkich tekstów, żeby się rozkręcić z właściwym opowiadaniem) i trochę się bałam wysyłać ten na grupę, więc nie zjedzcie mnie za bardzo. Już wystarczająco się stresuję życiem lol.

poniedziałek, 15 października 2018

[113] Desde aqui bajo las estrellas ~ Miachar


    Musiał przyznać, że dawno tego nie robili. Nie żeby wcześniej zdarzało im się to wielokrotnie, bo tak nie było, ale jakoś nie umieli się na to zebrać. Ich pierwszy raz był dość spontaniczny - i przez to niezwykle magiczny, jak to chłopak lubił wspominać, kiedy wracał myślami do przeszłości - ale każdy kolejny był omawiany, a najbliżsi byli o nim informowani, bo nastolatkowie nie chcieli, by ich szukano, kiedy oni spędzają noc na kocu rozłożonym na niedalekiej górce i wpatrują się w gwiazdy. Teraz też planowali wybrać się w swoje miejsce i spędzić tam czas, najwyraźniej po raz ostatni, nim wyjadą na studia. Tam ich relacja może się nieco rozluźnić, dlatego chcieli o nią zadbać, nim zmierzą się z nową rzeczywistością.

[113] Rozdział III, część 1 (Alan i Rubin) ~ Kamil

Kolejny fragment rozdziału z uniwersum Alana i Rubina. (będę was tym katować...) Tym razem retrospekcja elfa. Cały rozdział jest dłuższy, ale myślę że w ostatecznej wersji wcale go nie będzie, a za to będą takie krótkie retrospekcje dopasowane do wydarzeń z głównego wątku. I w zasadzie, ten fragment tak wygląda, musiałem tylko gdzieś na siłę dać „węzeł”. Poprzednie teksty są w tygodniu 111 i 110 :)

[113] Chłopiec, który przegrał z lisem ~ Laurie

Chłopiec, który przegrał z lisem

Mam kilku plotkarzy wśród swoich bohaterów. Trąciło mnie “Pożegnaj jutro”, ale stwierdziłam, że to będzie zbyt proste. Poza tym mam trochę kryzys z tą historią, przeczytawszy ponownie pierwszy rozdział, stwierdziłam, że początek mi się nie podoba, na co usłyszałam “twoje zdanie nikogo nie obchodzi”. Dzięki, Tris, wiesz, jak mnie zmotywować. Zresztą to ona mnie zmusiła, żebym pisała do trzeciej w nocy. Nie żeby sama zauważyła upływ czasu.

niedziela, 7 października 2018

[112] Przebudzenie ~ WiedźmaZeWschodu

To mój debiut w grupie, mam nadzieję, że zostanie ciepło przyjęty. Historia jest częściowo inspirowana prawdziwymi zdarzeniami. Zapraszam do lektury :) 

Kiedy chciała otworzyć oczy, odkryła, że nie może tego zrobić.
Trochę absurdalne, ale prawdziwe. Ze wszystkich sił starała się unieść powieki, te jednak były jakby z ołowiu. W końcu dała za wygraną.
Wzięła głęboki wdech... spróbowała wziąć głęboki wdech. Bo coś ściskało ją w klatce piersiowej na tyle, że uniemożliwiało pełne oddychanie. Chciała to z siebie ściągnąć, więc poru... właściwie, to chciała ruszyć ręką. Ale znów napotkała opór. To samo w nogach.

[112] I never really cared until I met you ~ Miachar

    Jeszcze raz serdecznie dziękuję za burzę mózgów na fejsbuku Grupy, oficjalnie przedstawiam Ebrill Aderyn - dziecinę - oraz Tariana Dyrcha, będącego opiekunem. Ich cykl ruszy na moim wattpadzie w Sylwestra, mam nadzieję, że po poniższym ktoś poczuje się zachęcony do pozostania z ich historią.
    Z dedykacją - ponownie, ech - dla Generała Onii-sana, który chyba dał i daje Tarianowi więcej, niż bym sobie tego życzyła.

[112] Pułapka ~ Cioteczka A-chan

Pułapka
Żeby nie było, osobiście nie mam nic do wilkołaków. Also… powinnam dać chyba ostrzeżenie 16+ .

Kiedy wpadli do pomieszczenia na tyłach budynku, spodziewali się niemal wszystkiego. Informacja na nielegalnych walkach wilkołaków dotarła do nich od niepewnego źródła i oczekiwali pułapki. Jednak po drodze nie napotkali na żadnych wrogów. Ale mimo wszystko to była pułapka, o czym przekonali się w tym ostatnim pokoju.

[112] Mona Lisa ~ Bożena

Mona Lisa

Nudziłem się. Cholernie się nudziłem i nic nie mogłem na to poradzić. Przekrzywiłem więc głowę i szturchnąłem stojącego obok mnie młodzieńca. Kuksaniec prosto między żebra zrobił swoje i chłopaczyna podskoczył na wysokość podestu, przed którym staliśmy. Lubiłem go drażnić, szczególnie wtedy, kiedy się tego nie spodziewał.

[112] Pożegnaj jutro: Moment, który przeważył ~ Laurie

Pożegnaj jutro: Moment, który przeważył

Dawno mnie tu nie było. Oj dawno, bo też życie i praca zabrały większość mojego czasu. Już w tamtym tygodniu nosiłam się z zamiarem powrotu, skoro temat mi odpowiadał, ale zaczęłam i urwałam w połowie. Trochę z braku czasu, a trochę słowa przestały ze mną współpracować. Tym razem jednak się udało, choć nie wiem, czy ten tekst, scenka w sumie, ma sens. Ale jest.

[112] Epoka pary i magii 2 ~ Kamil

Pierwsze opowiadanie z tego uniwersum jest w tygodniu 103-108. Mam nadzieję, że się Wam spodoba ☺



- Widziałem już wiele chorego gówna - przełknął ciężko gorzką ślinę, wskazując na otaczającą ich rzeź - ale to przebija wszystko.
Elizabeth zgodziłaby się z Dexem, gdyby akurat nie zwracała swojej kolacji.

[112] Nieobliczalna ~ SadisticWriter

112 tydzień, a tu znowu ja. Wow. Co tym razem? Znów ta nieszczęsna Paranoidalna, której się uczepiłam jak rzep. Tyle że tym razem daję szansę nowej bohaterce. Lubię perspektywę R., więc niech zostanie on narratorem, który ukaże swoje własne relacje z panną Nieobliczalną. Tekst ma 3 strony, więc na 3, 2, 1 wszyscy uciekają, juhu!

[112] Legenda Nigmet: Złodziejka Irun ~ Tenebris


Oj dawno tu nie wrzucałam, oj dawno. Część z was zna uniwersum Legendy Nigmet, choć to jest fragmet pisany już pod nową, rozszerzoną, wersję tej historii. I Nigmet, o której będzie mowa to ta pierwotna, oryginalna Nigmet, którą poznaliście bodajże w jednym wcześniejszym tekście, gdy odrzucała zaręcznyny, ale nie chce mi się szukać i linkować. Tymbardziej że nie ma to specjalnego znaczenia dla poniższego fragmentu.


Wiedziała, gdzie był i dokąd się kierował. Mieli przecież niebawem spotkać się w niewielkim miasteczku na północy. Po drodze jednak miał się zatrzymać gdzieś i wykonać robotę. O charakterze tej pracy również wiedziała. W końcu byli przyjaciółmi i wieloletnimi współpracownikami, jeśli można tak nazwać działających razem najemników i złodziei.

niedziela, 30 września 2018

[111] Druga szansa ~ Aktina

Nie wierzę po prostu, że 3 strony tekstu pisałam tydzień… Dlatego zostawiam bez komentarza. Możecie mnie po prostu zjechać xD

Aktina
Druga szansa

Obudził ją ostry kaszel, kiedy jej organizm próbował pozbyć się drobinek popiołu, które dostawały się do jej nosa z każdym oddechem. Leżała na brzuchu, z twarzą przyduszoną do ziemi. Czym prędzej przekręciła się na plecy i przełknęła ślinę, chcąc pozbyć się nieprzyjemnego drapania w wysuszonym gardle, ale w zamian wstrząsnął nią odruch wymiotny, kiedy poczuła na języku gorzki smak węgla. Dotknęła dłonią policzków, a na jej palcach pozostała gruba warstwa pyłu, który brudził skórę. Podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła otrzepywać z szarobiałego proszku, który przykleił się do niej w każdym możliwym miejscu. Spadał nawet z powiek podczas mrugania.

[111] Show me a way out ~Miachar


            Nazwiska bohaterów to prawdziwe nazwiska, na jakie natrafiłam podczas wykonywania swojej pracy. Perełki zasługują, by o nich nie zapomnieć.
            Znowu schodził tak, jakby płynął w powietrzu, zupełnie nie dotykając stopami podłoża. Wyglądało to nadzwyczaj niezwykle, gdyż detektyw Wiski w żadnym stopniu nie miał nic wspólnego z lekkością. Był średniego wzrostu - złośliwi twierdzili, że wręcz bardzo średniego, bo nieco poniżej przyjętej minimalnej liczby - a do tego okrąglutki niczym najpyszniejszy z pączków, z równie krągłą twarzą, niskim głosem i taką elegamcją, że brytyjska rodzina królewska to powinna ze wstydu chować się ze swoimi ubraniami doszafy i tam czekać, aż Wiski nie dokona żywota, by znowu się gdzieś pokazać. Za każdym razem jego wpółpracownicy dziwili się, że udaje mu się z taką gracją znosić swoją tuszę z piętra na piętro, Wiski w odpowiedzi wzruszał ramionami i tłumaczył, że może ciało i ciało ma ciężkie, za to duszę leciutką i to ona prowadzi go przez życie. Tak właściwie to nikt i nic nie musiało prowadzić tego doświadczonego detektywa przez cokolwiek, ale tłumaczenie było przyjmowane do wiadomości i pytanie o lekkość nie padało  ponownie, dopóki na posterunku nie zjawiał się kolejny świeżak i karuzela pytań ruszała od nowa.

[111] Jedno słowo ~SadisticWriter


Patrzę: 111 tydzień. O, cholera. Moja szczęśliwa liczba (jedna z wielu, ale to się wytnie), trzeba coś napisać. Rypać to, że tonę w zaległościach. Na dodatek ta piosenka – o najświętszy Panie Piekieł! Ruszamy do boju! Tylko z czym? Ostatnio napisałam taki sobie wierszyk o tym, że każdy z nas jest potworem i przy okazji wpadł mi potworny pomysł do Paranoidalnej. No, więc Paranoidalna. Dzisiaj tytułowa dziewoja zyskała nawet imię! Uniwersum choć powoli, to jednak się rozwija (co widać po nowych postaciach, o których tutaj wspomniano). Tak więc… Paranoidalna i Wyobrażalny, czyli Charmaine i Blaven, w tym niezaplanowanym chaosie. Taaaak, dużo tu ognia i lodu.

[111] Fragment rozdziału VII (Alan i Rubin) ~ Kamil


Jest to fragment dłuższego, jeszcze niedokończonego rozdziału. To taka retrospekcja Rubina na temat jego czasów w Akademii - czegoś w stylu uniwersytetu w państwie krasnoludów i niziołków. Troszkę inaczej wyobrażałem sobie ten fragment, ale będzie pewnie jeszcze dopracowywany :) No i przetłumaczyłem część piosenki z temat, dodałem trochę od siebie i jakoś to wyszło (chyba?)

niedziela, 23 września 2018

[110] Rozdział IX [Alan i Rubin] ~ Kamil


Rozdział IX

29 Żniw 1273 roku Po Uwolnieniu
           
            Szedł przez Świątynie Trzech Chórów napawając się zniszczeniem, profanacją i bluźnierstwami dokonanymi przez jego akolitów. Gdy przechodził obok któregoś z nich, ten klękał lub pozdrawiał go, mówiąc "Króluj Pajęcza Bogini" albo "Arachne z tobą". Czuł, że potęga jego Bogini rośnie z każdą chwilą. Przechodząc obok, spojrzał na kaplicę Chóru Pracy. 

[110] Tworząc armię [Cyrk Gniewu] ~ Miachar

     Pierwszy temat od razu nasunął mi na myśl Ikariego i jego bandę, ale pan Gniew do tej pory nie pokazał takiej mocy, o jaką chodzi, więc postanowiłam stworzyć kogoś podobnego do dyrektora Cyrku. No i mamy nową postać w cyklu. Mam nadzieję, że będzie ona gorsza od detektywa, który przecież wiele nie zrobił, a i tak jest już martwy. Disfrutamos!
      Cyrk Gniewu poprzednio w wyzwaniach numer 27, 97, 102.

[110] Słyszeliście o Łazarzu? ~ Cioteczka A-chan


Słyszeliście o Łazarzu?
Nie mam pojęcia co tu się do końca stało, ale mnie naszło i szkoda było zmarnować okazję i tekst. A że na poprzedni temat nie napisałam, a jestem dziwna, to możecie się spodziewać pewnego zdania.
No i podziękowania oraz dedyk dla Laurie, za użyczenie komputera i całokształt.


niedziela, 16 września 2018

[109] Syn dymu i luster [Dziecina i opiekun] ~ Miachar

Pod koniec Pisarskiego Sierpnia 2.0. przez dobre tematy stworzyłam dwie postaci, o których myśleć można jako o dziecinie i opiekunie, stąd nazwa cyklu, który zaczęłam pisać na początku września. 
Jak na razie postaci te nie mają imion, choć kilka propozycji mam. W każdym razie od sylwestra będą pojawiać się regularnie na moim wattpadzie, więc chętnych tam zapraszam.
Poniższy tekst to dodatek, byśmy poznali opiekuna. Jeśli macie jakieś propozycje imienia dla niego, walcie śmiało.
Z dedykacją dla Generała Onii-sana, który wziął na siebie szkolenie mnie w pracy i - cholera - przypomina mi opiekuna.

[109] Kosmiczne kłopoty II ~ Kamil


Tak jakoś wyszło, że temat podpasował mi, żeby napisać kolejną część historii Xandra i LK4. Pierwsza część jest w tygodniu 103-108. 

[109] Kreska ~ Justyna

- Z drugiej strony, przynajmniej nie jestem uzależniona od kokainy – pomyślałam, patrząc w lustro jak w zaczarowany staw. Biodrowy staw, mokry od rzęsy. Z kumkającym wzgórkiem ropuchy, pożerającej twój ogon. Złapałam swój koński ogon. - Ucięłabym cię chętnie! - szepnęłam, wkładając sobie włosy do ust. - Ihahaha – zakrzyknęły włosy, chowając się między zęby. Wnikały głęboko, wbijając się niteczkami w poliki i podniebienie, żeby, meandrując pomiędzy piklami zwojów, wysączone z banalnej czerwieni, znów pojawić się na głowie. Głowie się i głowie, czemu biała kreska na poziomym lustrze nie spada? Wniknęłam w perystaltykę rzeczywistości. Głowa w kiblu z włączoną spłuczką jakby mniej bolała. Zmieniam swoje myśli. Przeprogramowuję się na pozytywne myślenie. My-ślenie. My-ś-lenie. Obcięłabym sobie nie tylko włosy, ale także myśli. O nogach, o sobie, o sobocie. Twoje myśli też ciach ciach przy samej skórze, żeby nie wdzierały się między imadło i nie zostawiały palących smug. Nie-do-kochania. Jesteś nie do kochania! Gąsienico przenajczystsza! Raso mityczna, pliszko zakrzywiona, obrazie płonących stadionów i pszczoło. Bogu hub drzewnych! No nosie zakwitł mi pryszcz jak krzyż nad drzwiami. Melchior, Baltazar i ktoś tam jeszcze. - Przynajmniej ta kokaina... Co to, to nie! - zakrzyknęłam wesoło do lustra, do którego przylgnęła przestraszona kreska. Wyciągnęłam język by ją popieścić. O kwiecie lotosu! Ona ucieka! Ona się boi! - Nie liż, nie wciągaj! - krzyczy cichych głosem. - Jesteś kreską ze schroniska? - pytam równie ostrożnie. - Proszę, nie rób mi tego, mam dzieci w wieku szkolnym! Pod kreską na lustrze pojawia się kropla. Biorę ją na palec. Słona łza... - Nie martw się, kresko, nie jestem uzależniona od kokainy. - Och, jak to dobrze. Tak się bałam... O północy rozkopuję kołdrę i szelest. Włączam girlandę z świecących gwiazdek i oplątuję się nią. Skradam się do łazienki. Słyszę ciche chrapanie dobiegające z lustra. Gdy chrapanie się urywa zamykam oczy i myślę o tym, że jestem cała zielona. Kreska zaczyna śpiewać kolędę. Cicha noc, ciepła noc. Jaka piękna choineczka. I przytulna łazieneczka. Gdy kreska wchodzi na wysokie C podbiegam do lustra i wciągam ją do nosa. - Jak to dobrze, że nie jestem uzależniona – myślę uśmiechając się do lustra. Kładę się spać opleciona girlandą świecących gwiazdek. Wrzesień to piękny miesiąc. Miesiąc to piękny wrzesień uniesień i koc.

niedziela, 9 września 2018

[103-108] Przecież wiesz ~ Aktina

W sekundę wybrałam uniwersum do opowiadania, w najwyżej minutę wymyśliłam, jak wykorzystać temat, a reszta w sumie napisała się sama. Niestety tekst może być mniej zrozumiały dla osób, które nie znają tych bohaterów... To jest historia, do której co jakiś czas tutaj wracam, dopracowując szczegóły. Co z tego w przyszłości będzie, dokładnie nie wiem. Ale ta scenka może być ciekawym początkiem myślenia o bohaterach w nieco innych kategoriach, chociaż jeszcze tego może nie widać.

[103-108] I can't shoot them anymore ~ Miachar

Przy przepisywaniu zdałam sobie sprawę, że tworzę zdania dłuższe i bardziej zakręcone niż Zafón, ale nie miałam głowy, by nanosić poprawki. Przyjmijcie to więc tak, jak jest.

     Jak zwykle wyszedł z domu, zapominając o zgaszeniu światła w swoim gabinecie, będącym również jego sypialnią, musiał się więc wrócić po przejściu kilku kroków na chodniku, znowu wydobyć klucz i dopełnić codziennej powinności. Kiedy ponownie znalazł się na zewnątrz. Zadarł głowę do góry i spojrzał w niebo, na którym dzień dopiero się budził, zahaczając przy tym wzrokiem o antenę, którą jeden z anonimowych sąsiadów przyozdobił blok, jakby ten nie był już wystarczająco oszpecony przez odpadający tu i tam tynk ze ścian. Na niebie wciąż widoczny był księżyc, odchodził powoli, jakby chciał jeszcze popatrzeć na tę półkulę, zapamiętać ją, nim ujrzy ją ponownie za kilka godzin. Poza Organem, bo tak nazywał się ten zapominalski o świetle w gabinecie mężczyzna, w pobliżu nie było nikogo, co też zbytnio nie dziwiło - Orgen był jedną z niewielu osób w mieście, która opuszczała swoje lokum, zanim wszelkie zegary mogły choć pomyśleć o tym, by wskazać godzinę trzecią w nocy lub też nad ranem, w zależności od tego, jakie to było indywidualne odczuwanie.

[103-108] Kosmiczne kłopoty ~ Kamil


Tekst na cytat. Napisany na szybko, może kiedyś do niego wrócę.


            Wracałem moim ciężkim transporterem do domu prosto z nieodległego punktu handlowego. Kanciasta maszyna, przypominająca XXI-wieczne ciężarówki z Ziemi unosiła się delikatnie nad powierzchnią, bucząc cicho i jednostajnie. Gnałem sto dwadzieścia kilometrów na godzinę, wioząc świeżą dostawę pożywki dla roślin. Mimo, że planeta FX-457 była bardzo żyzna, to ziemska flora potrzebowała odpowiednich substancji odżywczych. A ja jeszcze nie przerzuciłem się całkowicie na jedzenie z FX-457.

[103-108] Epoka pary i magii ~ Kamil


Tekst na temat o świecie z technologią współgrającą z magią. Myślę, że będę go potem jeszcze rozwijać.




            Dzień był deszczowy. Z ciemnych chmur lała się nieprzerwana struga na miasto Factoriana. Przynajmniej nie ma węgielnej mgły pomyślał Dex. Szedł przez dzielnicę fabryczną, ubrany w swój długi brązowy płaszcz i kapelusz. Zmierzał do Terrensa, rusznikarza konstruującego najlepsze bronie w mieście.
            Skręcił w jedną z ciemnych uliczek. Po kilku krokach zatrzymał się. Jakieś pięćdziesiąt metrów od niego stało trzech drabów.

[103-108] Szampon ~ Cioteczka A-chan


Szampon
Nie jestem zadowolona. Wszystko miało wyglądać inaczej, ale pomysły pouciekały, wena się obraziła, czas się dawno skończył, a ja napisać na ten temat (a właściwie oba) bardzo chciałam. Na dodatek krótko, chociaż użyłam obu tematów. Ale ważne, że jest, prawda?

niedziela, 29 lipca 2018

[102] Wiedzący ~ Marchewkonator

Trzy wysokie postacie stały na niewielkim wzniesieniu, u stóp mając żyzną, pełną zieleni dolinę. Na linii horyzontu, jakąś godzinę drogi szybkim tempem, u podnóża wysokiej góry skierowanej na zachód od wzniesienia znajdowała się maleńka wioska. Słońce, powoli chowające się za górą rzucało piękny, czerwony blask na drewniane domy pokryte strzechą. Nawet z takiej odległości wytrawny obserwator ujrzałby krzątające się w obejściu kobiety, zbierające pranie i zaganiające dzieci do domu oraz mężczyzn wracających po pracy na zasłużony odpoczynek. Cała wioska składała się z kilkunastu domów, dlatego ludzi nie było w niej wielu, ale postaciom stojącym na wzgórzu to wystarczało. Ta najbardziej po lewej machnęła ręką i wskazała szponem na iście sielankowy obraz.

[102] Śmierć nie wybiera ~ SadisticWriter

Fate i Death występowali już na GPK, gdzieś tam, kiedyś, dawno temu. Tekst o nich nie jest jakiś superświetnyniewiarygodniefajny, ale… jest. I tak, Śmierć celowo jest raz NIĄ, a raz NIM.
***
Śmierć nie wybiera. Śmierć jest bezlitosna. Śmierć przychodzi po każdego bez wyjątku.

[102] Łowcy: Gdy zabójca staje się celem ~ Laurie


Łowcy: Gdy zabójca staje się celem

Miałam do pierwszego tematu dodać jeszcze słowa-klucze, ale nie wyszło. Koncepcja trochę się zmieniła od pierwszego pomysłu, kiedy jeszcze się wahałam pomiędzy “Łowcami” a “Pożegnaj jutro”. Zresztą całość wymyśliłam w czasie wtorkowej, nocnej zmiany, dając upust swej złośliwości. Rzucanie kogokolwiek na pożarcie Vivian jest dużo straszniejsze niż zabicie kogoś na kartach powieści, ale stało się. I jednak nie żałuję. Pisarzy nie wolno wkurzać.

[102] Sobiość ~ Justyna


Sobiość

            Las rąk. Las uciętych, jak nietrafione wyznanie miłosne, rąk. Leżały gdzieś między rzęsami a sercem. Tak bardzo potrzebne w swojej niepotrzebności! Widziałam ich setki. Niektóre miały pierścionki jak łzy rosy na liściach. Inne były stateczne, zagubione na marginesie życia. Pewne tego, że wrócą, wrócą, jak fala na brzeg. Niektóre trzymały w garści kamyki lub wstążki. Stałam nad tymi rękoma, posypywałam je azotem i czekałam aż się rozłożą. Posadzę na tym dobrze nawiezionym marginesie truskawki. Będę nimi karmić dzieci sąsiadów.

[102] Dzień z życia grabarza [Cyrk Gniewu] ~Miachar

  Nikt inny nie pasował tu tak jak Ikari. Poniższy tekst to bezpośrednia kontynuacja tekstu z  tygodnia 97. Pierwszy temat przerobiony na narrację pierwszoosobową.
     UWAGA! Dla niektórych jeden akapit może wydawać się drastyczny, dlatego czytacie na własną odpowiedzialność.
     Cyrk Gniewu poprzednio w tygodniu 27, 29, 35, 37, 41, 61, 66, 68, 75, 95, 97.

[102] Tagged #Darts ~ Tris

Hej. Jest to tekst pisany z doskoku, niepoprawiony i dość mocno z przyszłości Tagged, ale mam nadzieję, że wam się spodoba, bo dawno już nie miałam tak dobrej wizji tego, co mam napisać.
***

I'm creeping my way out so you can see me
I'm crawling my way around 1000 cities

            Naprawdę, ale to naprawdę nie chciała tego robić – wstać z łóżka – i iść do rezydencji Monroe. Zadzwonił do niej z samego rana w południe i wezwał do siebie, kiedy jej się tak dobrze spało. Pierwszy raz od dawna. Ale robota to robota i jak mus to mus. No, więc wstała i choć bardzo nieśpiesznie, ubrała się – w jej mniemaniu – przyzwoicie, po czym wyszła. Z sypialni. I poszła do kuchni, uznawszy, że bez kawy nie da rady.

niedziela, 22 lipca 2018

[101] Ulotne chwile ~ Aktina

Tym razem krótko, bardzo krótko i nieco refleksyjnie, ale czy z sensem? Nie wiem. Może nie do końca. Nie jest to najlepszy tekst, co najwyżej średni, ale pomysł trzeba było wykorzystać i jednocześnie napisać coś do tego tygodnia.
Światło księżyca wpadało przez szczelinę w niedokładnie zaciągniętych zasłonach, rozjaśniając niewielki fragment sypialni. Stary zegar stojący w kącie zwykle wybijał swój rytm aż do znudzenia. Kiedyś uparcie chciałam się go pozbyć. Denerwowało mnie tykanie w środku nocy, które wyrywało ze snu. Teraz z kolei leżałam na łóżku z szeroko otwartymi oczami i dziwnym wrażeniem pustki. Nic nie słyszałam. Żadnego regularnego dźwięku wnoszącego miłą rutynę do momentu zasypiania. Gdy tylko sobie to uświadomiłam, miałam wrażenie, jakby to moje serce ucichło. Kolejne minuty mijały mi na wpatrywaniu w sufit i wsłuchiwaniu w ciszę. Nic się nie zmieniało. Tylko księżyc kontynuował swoją podróż po niebie, pozwalając mi dojrzeć coraz to nowe fragmenty pokoju. Nie miałam odwagi choćby obrócić głowy i spojrzeć na przedmiot obok łóżka, aby sprawdzić stan mechanizmu.