Och, dawno już nic tu nie pisałam. Ale skoro piosenkę znam i lubię, obowiązkowo trzeba było pisać. I obowiązkowo Tagged, za którym tak bardzo się stęskniłam i za Hekate oraz Feniksem.
Przyznaję, że na korektę tekstu pewnie nie znajdę czasu, więc cieplutki jak świeże bułeczki trafia tutaj. Enjoycie!
Klergy - Start a war
Tagged #Not really
Tris
westchnęła ciężko. Nie mogła przeboleć tego, że znów została sparowana na misję
razem z Hekate. Pomimo protestu obu kobiet, Monroe pozostawał nieugięty.
Najwyraźniej uznał, że wysyłanie śmiertelnych wrogów na misję zmieni ich
relacje, a może skrycie łudził się, że któregoś dnia pozabijają się nawzajem.
To nie było
nic trudnego i Tris wciąż uważała, że sama świetnie by sobie poradziła.
Podejrzewała, że Monroe wysłał Hekate razem z nią, żeby pozbyć się
kłopotu. Ostatecznie jednak powodów
mogło być wiele. Wszystko to były jedynie przypuszczenia. Czego Tris na pewno się
nie spodziewała, to dodatkowych kłopotów.
Znaczy… Już
sama obecność Hekate była dodatkowym kłopotem. Mimo to zdołały misję wykonać
bez większego problemu. No. Przynajmniej zdołały ją wykonać. Jednak Hekate cały
czas zdawała się jakaś nerwowa. Bardziej niż zwykle. Węszyła co jakiś czas,
rozglądała się, jakby coś nie dawało jej spokoju. W końcu Szkarłatna nie
wytrzymała:
- Co z tobą?
Dostałaś napadu wścieklizny?
- Nie
czujesz tego? – warknęła Hekate. Brzmiała przy tym niezwykle poważnie. – Coś wisi
w powietrzu.
- Mam wiele
pomysłów na odpowiedź, ale niech stracę i zapytam, cóż takiego?
- Czuję… -
Hekate znów zaczęła węszyć – Spaleniznę? I proch strzelniczy.
- Ok. To faktycznie
fascynujące, biorąc pod uwagę, że właśnie znajdujemy się w magazynie z bronią i
prochem.
- Nie
rozumiesz – rozeźliła się Hekate.
- Biedna,
niezrozumiana i samotna wilczyca. Wybacz moją nieczułość – kpiła dalej
Szkarłatna.
- Masz jakiś
kurwa problem?
- Ja nie,
ale ty najwyraźniej masz ich całkiem sporo.
- Słyszysz
to?
- Nie
nabierzesz mnie na to – prychnęła Szkarłatna, wywracając oczami. – Nasza robota
tutaj się skończyła. Wracamy.
So you want to start a War
Jednak
Hekate zignorowała ten komentarz. Wyraźnie była zbyt przejęta czymś zupełnie
innym i nagle rzuciła się do biegu. Rzecz jasna w przeciwnym do wyjścia
kierunku. Tris zmuszona była ruszyć za nią, choć najchętniej zostawiłaby ją tam
i wysadziła magazyn. Nicolas by jej tego nie darował, a razem z nim przypałętałby
się jeszcze Arcangelo… Nie. To nie było tego warte.
- Hekate! –
krzyknęła za nią. – Durna pało, czekaj! Przecież tylko się z tobą droczyłam!
Nie miałam nic złego na myśli. Możemy już przestać się gonić i wrócić do domu?!
Hekate!
- To miłe,
że chcesz mnie przeprosić – zaśmiała się Hekate i z całej siły walnęła w jeden
z kontenerów.
- Kurwa,
pogięło cię? Chcesz nas wysadzić?
- Nas nie –
odparła kobieta. – Ją.
- Tu nikogo
nie ma.
Szkarłatna czuła
się zbita z tropu.
- Widzę, że
przytępiły ci się zmysły, wyleniały kocurze. Mówię o niej – kontynuowała, waląc
w kontener. – Wyłaź.
- Brawo, wyczułaś
moją obecność, ale troszkę się rozminęłaś – usłyszały z przeciwnej strony. –
Witaj.
- Ty – zawarczała
Hekate, patrząc na dziewczynę o rudych włosach.
- Kto to? –
zdziwiła się Szkarłatna. – Stara znajoma?
- Można tak
powiedzieć.
- Radzę ci
się nie zbliżać – zagroziła nieznajoma, gdy Hekate ruszyła w jej stronę. – Albo
wysadzę budynek.
- Też
zginiesz, geniuszu.
- Ależ ja
już mam zaplanowaną drogę ucieczki. W przeciwieństwie do was.
- Rozszarpię
cię, słyszysz? – wygrażała dalej Hekate.
- Ok. A ja
mam propozycję – wtrąciła Szkarłatna. – Ja sobie teraz wyjdę, a wy załatwcie to
między sobą.
- Bardzo
śmieszne – prychnęła ruda.
- Akurat
mówiłam poważnie, ale skoro tak mówisz…
- Ivrel,
Ivrel, Ivrel… Tyle razy już próbowałaś i wciąż ci się nie udało. Skąd przyszło
ci do głowy, że tym razem dasz radę mnie zabić?
- Zamknij
się, pieprzona piromanko.
- Och?
Szkarłatna
przyglądała się temu z zaciekawieniem.
- Czyżby
jakiś stary zatarg?
- Ścigam tą
mendę już od dawna.
- I nadal
mnie nie złapałaś.
- Ale tym
razem cię dorwę.
- Jasne.
- Dobra,
przejdźcie już do tej części, gdzie zabijacie siebie nawzajem, bo to się robi
nudne – sarknęła Tris, łapiąc się pod boki. – Lub wersja druga, idziesz sobie,
my kończymy swoje zadanie i wracamy do domu. ‘
- Myślałam,
że się nie lubicie – powiedziała ruda, przyglądając się Szkarłatnej. – A jednak
szkoda ci będzie, jeśli zginie?
Tris
zawahała się, szybko jednak wyszczerzyła zęby.
- Nie, po
prostu nie chcę, żeby nasz szef myślał, że to moja sprawka.
- Tak jakbyś
była w stanie mnie zabić – obruszyła się Hekate, a Tris wzruszyła ramionami. –
Tobie się serio wydaje, że masz ze mną szanse?
- No ba.
- A chcesz
kurwa spróbować swoich sił? Chcesz zacząć wojnę? Dajesz.
-
Niespecjalnie? – mruknęła Szkarłatna, wywracając oczami. Ręce włożyła do
kieszeni. Przez chwilę patrzyła na Hekate, a potem na rudą dziewczynę. – Powiedzmy,
że zdążyłam się już przyzwyczaić do twojego marudzenia.
- Jakie to
słodkie.
- No ty
sobie teraz chyba kpisz – piekliła się Hekate, wyzywając na Tris. – Ja się
nigdy nie przyzwyczaję. Zalazłaś mi za skórę, myślisz, że tak łatwo ci odpuszczę?
- Nie szkoda
ci energii? Jak widać masz większe problemy niż ja. Może warto zakopać topór
wojenny, chociaż na chwilę?
-
Proponujesz mi rozejm? – zapytała Hekate, patrząc podejrzliwie na Szkarłatną.
- Może?
- Uroczo. Może
jeszcze uściśniecie rączki – zażartowała ruda.
Szkarłatna
spojrzała na nią.
In the age of icons?
- To kim ty
tak właściwie jesteś? – zapytała wreszcie Szkarłatna, łypiąc na nieznajomą. –
Hekate nigdy o tobie nie wspominała.
- Nie? A to
ciekawe, co znamy się już niezły kawał czasu. Jesteśmy sobie dość bliskie.
- Tak? –
zdziwiła się Wolf. – A to ciekawe.
- Słuchaj,
nic do ciebie nie mam – stwierdziła Szkarłatna. – Chcę wrócić do domu i napić
się wina. Co ty na to? Ja zabiorę ją – tu wskazała brodą na Hekate – a ty
odejdziesz w swoją stronę.
- Zgoda.
- Ale ja się
nie zgadzam! – zaprotestowała Hekate, tupiąc nogą.
- Nie
rozmawiam z tobą tylko z… Czekaj, to kim ty jesteś? – zapytała raz jeszcze
Szkarłatna, marszcząc brwi.
- Feniks.
- Feniks?
Gdzieś to imię słyszałam – zamyśliła się Tris. – Jestem Szkarłatna.
Krótka scenka, zabawna i po której mam niedosyt. Tak, trochę się za tym uniwersum stęskniłam, więc chyba trzeba coś z tym zrobić. Tylko co?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak to mówią: do tanga trzeba dwojga.
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńLiczyłam na jakąś walkę, a dostałam kłótnię w wykonaniu trzech kobiet różniących się charakterem i całkiem mi się to podobało :D może rękoczynów zabrakło, ale jest tu humor, napięcie, które tworzysz na początku, ładnie przechodzi w scenkę ze sprzeczką i całość wygląda bardzo apetycznie, aż liczy się na więcej. Cieszę się, że wróciłaś do uniwersum i dałaś nam taki obrazek.
Pozdrawiam.