Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 29 lipca 2018

[102] Wiedzący ~ Marchewkonator

Trzy wysokie postacie stały na niewielkim wzniesieniu, u stóp mając żyzną, pełną zieleni dolinę. Na linii horyzontu, jakąś godzinę drogi szybkim tempem, u podnóża wysokiej góry skierowanej na zachód od wzniesienia znajdowała się maleńka wioska. Słońce, powoli chowające się za górą rzucało piękny, czerwony blask na drewniane domy pokryte strzechą. Nawet z takiej odległości wytrawny obserwator ujrzałby krzątające się w obejściu kobiety, zbierające pranie i zaganiające dzieci do domu oraz mężczyzn wracających po pracy na zasłużony odpoczynek. Cała wioska składała się z kilkunastu domów, dlatego ludzi nie było w niej wielu, ale postaciom stojącym na wzgórzu to wystarczało. Ta najbardziej po lewej machnęła ręką i wskazała szponem na iście sielankowy obraz.

[102] Śmierć nie wybiera ~ SadisticWriter

Fate i Death występowali już na GPK, gdzieś tam, kiedyś, dawno temu. Tekst o nich nie jest jakiś superświetnyniewiarygodniefajny, ale… jest. I tak, Śmierć celowo jest raz NIĄ, a raz NIM.
***
Śmierć nie wybiera. Śmierć jest bezlitosna. Śmierć przychodzi po każdego bez wyjątku.

[102] Łowcy: Gdy zabójca staje się celem ~ Laurie


Łowcy: Gdy zabójca staje się celem

Miałam do pierwszego tematu dodać jeszcze słowa-klucze, ale nie wyszło. Koncepcja trochę się zmieniła od pierwszego pomysłu, kiedy jeszcze się wahałam pomiędzy “Łowcami” a “Pożegnaj jutro”. Zresztą całość wymyśliłam w czasie wtorkowej, nocnej zmiany, dając upust swej złośliwości. Rzucanie kogokolwiek na pożarcie Vivian jest dużo straszniejsze niż zabicie kogoś na kartach powieści, ale stało się. I jednak nie żałuję. Pisarzy nie wolno wkurzać.

[102] Sobiość ~ Justyna


Sobiość

            Las rąk. Las uciętych, jak nietrafione wyznanie miłosne, rąk. Leżały gdzieś między rzęsami a sercem. Tak bardzo potrzebne w swojej niepotrzebności! Widziałam ich setki. Niektóre miały pierścionki jak łzy rosy na liściach. Inne były stateczne, zagubione na marginesie życia. Pewne tego, że wrócą, wrócą, jak fala na brzeg. Niektóre trzymały w garści kamyki lub wstążki. Stałam nad tymi rękoma, posypywałam je azotem i czekałam aż się rozłożą. Posadzę na tym dobrze nawiezionym marginesie truskawki. Będę nimi karmić dzieci sąsiadów.

[102] Dzień z życia grabarza [Cyrk Gniewu] ~Miachar

  Nikt inny nie pasował tu tak jak Ikari. Poniższy tekst to bezpośrednia kontynuacja tekstu z  tygodnia 97. Pierwszy temat przerobiony na narrację pierwszoosobową.
     UWAGA! Dla niektórych jeden akapit może wydawać się drastyczny, dlatego czytacie na własną odpowiedzialność.
     Cyrk Gniewu poprzednio w tygodniu 27, 29, 35, 37, 41, 61, 66, 68, 75, 95, 97.

[102] Tagged #Darts ~ Tris

Hej. Jest to tekst pisany z doskoku, niepoprawiony i dość mocno z przyszłości Tagged, ale mam nadzieję, że wam się spodoba, bo dawno już nie miałam tak dobrej wizji tego, co mam napisać.
***

I'm creeping my way out so you can see me
I'm crawling my way around 1000 cities

            Naprawdę, ale to naprawdę nie chciała tego robić – wstać z łóżka – i iść do rezydencji Monroe. Zadzwonił do niej z samego rana w południe i wezwał do siebie, kiedy jej się tak dobrze spało. Pierwszy raz od dawna. Ale robota to robota i jak mus to mus. No, więc wstała i choć bardzo nieśpiesznie, ubrała się – w jej mniemaniu – przyzwoicie, po czym wyszła. Z sypialni. I poszła do kuchni, uznawszy, że bez kawy nie da rady.

niedziela, 22 lipca 2018

[101] Ulotne chwile ~ Aktina

Tym razem krótko, bardzo krótko i nieco refleksyjnie, ale czy z sensem? Nie wiem. Może nie do końca. Nie jest to najlepszy tekst, co najwyżej średni, ale pomysł trzeba było wykorzystać i jednocześnie napisać coś do tego tygodnia.
Światło księżyca wpadało przez szczelinę w niedokładnie zaciągniętych zasłonach, rozjaśniając niewielki fragment sypialni. Stary zegar stojący w kącie zwykle wybijał swój rytm aż do znudzenia. Kiedyś uparcie chciałam się go pozbyć. Denerwowało mnie tykanie w środku nocy, które wyrywało ze snu. Teraz z kolei leżałam na łóżku z szeroko otwartymi oczami i dziwnym wrażeniem pustki. Nic nie słyszałam. Żadnego regularnego dźwięku wnoszącego miłą rutynę do momentu zasypiania. Gdy tylko sobie to uświadomiłam, miałam wrażenie, jakby to moje serce ucichło. Kolejne minuty mijały mi na wpatrywaniu w sufit i wsłuchiwaniu w ciszę. Nic się nie zmieniało. Tylko księżyc kontynuował swoją podróż po niebie, pozwalając mi dojrzeć coraz to nowe fragmenty pokoju. Nie miałam odwagi choćby obrócić głowy i spojrzeć na przedmiot obok łóżka, aby sprawdzić stan mechanizmu.

[101] Experience ~ EchooX

Tekst raczej króciutki, ale rodził się w bólach. Dopiero utwór Ludovico Einaudi – „Experience” sprawił, że dałam radę go skończyć, stąd tytuł. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Pozdrawiam cieplutko,
Echo

To była noc, gdy zrozumiałem, dlaczego ludzie obawiają się ciszy.
Ona nigdy nie wróży niczego dobrego. Nadchodzi przed burzą, zwiastując nawałnicę, która rozpęta piekło na ziemi. Jednak czasem towarzyszy momentowi uświadomienia. I wtedy jest nawet gorsza.

[101] Jak uciszyc sukinsyna ~ Estrela

Tekst nieco inny niż zwykle, choć w tle znów przebija wojenne uniwersum. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii. Zapraszam serdecznie :)
    Chrapał w sposób przeraźliwie irytujący. Najpierw zaciągał się powietrzem łapczywie jak narkoman węszący możliwość zassania nosem półmetrowej kreski za jednym zamachem, a potem wypuszczał je z głośnym rzężeniem, niczym koń, który zapomniał jak się rży. Szczególnie w te noce, kiedy padałem ze zmęczenia, a moim marzeniem było zmrużenie oczu chociaż na godzinę, maksymalnie dwie, Kamil wpadał w te swoje chrapiące fazy snu jakby częściej. Próbowałem miliona sposobów. Bezskutecznie. Zakrywanie głowy kocem o tej porze roku, kiedy letni żar powietrza zmieszany z dymem płonącej Warszawy osadzał się w gardle i krtani drażniącym osadem, graniczyło z próbą samobójczą. Nie, żeby myśli o urwaniu żałośnie cienkiej nitki życia nie przechodziły mi przez głowę. Owszem, dopadały każdego. Może nawet to chrapanie było zbawienne w jakiś sposób, bo skupiało moje myśli w jednej konkretnej sprawie – jak uciszyć sukinsyna.

[101] Z krzykiem na ustach ~ Marchewkonator

Noc była bezchmurna, kiedy szedłem przez pola w kierunku domu. Cóż, nie tak dokładnie mojego, tylko mojej dziewczyny, ale nie miało to najmniejszego znaczenia, skoro spędzałem tam ostatnimi czasy większość czasu. Nade mną, wysoko w górze migotały gwiazdy, każda w swoim własnym rytmie. A gdyby tak usiąść na chwilę, przyjrzeć się dokładnie, spróbować wyłapać ten rytm, gdyby ułożyć z tego utwór, gwiezdny marsz...
Zatrzymałem się. Przecież to nie byłby najgorszy pomysł, prawda? Inspiracja z gwiazd, przecież to takie romantyczne... Potrząsnąłem głową i zaśmiałem się pod nosem, ruszając dalej. Przez to całe gadanie Moniki zaczynałem powoli myśleć jak ona.

[101] Ból dzielony przez dwa ~ Jelonka

Cześć i czołem, o to niesforny Jelonek wchodzi na ring ze swoją nową pracą! A tak serio, to tym razem spróbowałam połączyć dwa tematy w jedno, jestem ciekawa jak waszym zdaniem mi to poszło. Sam tekst… jego pochodzenie jest takie, że nawiązuje do- jak na razie- mojego głównego projektu (nie tego o Lien i Mirze, po tym jak wielu osobom się spodobał nadal mam go w pamięci i kto wie, może uda mi się go rozbudować i zrobić z niego coś większego?) w sposób luźny, ale jak najbardziej mający związek z jego fabułą, a dokładnie z jedną z postaci. Także mam nadzieję, że kogoś zaciekawi, dziękuję jeszcze raz wszystkim za miłe przyjęcie do grupy i no cóż, pozostawiam was z moim tekstem. Pozdrawiam serdecznie!

[101] Własnymi rękoma ~ Cioteczka A-chan


Własnymi rękoma
Znowu dość ciężki tekst. Na początku, nie wiedziałam do końca gdzie i z czym chcę iść w tym tygodniu, bo temat pasował to wielu rzeczy i rodził wiele pomysłów. Ale ostatecznie coś wyszło. A to coś jest z postaciami z mojej własnej historii, mającymi swój debiut tutaj i mam nadzieję, że ich polubicie, chociaż tekst wyszedł krótki.

[101] El silencio de la noche ~ Miachar


     Bez pomysłu. Filozoficznie. Nawet ja nie wiem, co chciał przekazać narrator, ale chciałam coś napisać. Oto efekt tego tygodnia.
 
     Migotanie gwiazd na granatowym ornamencie. Wydawać by się mogło, że każda z tych kul puszcza do człowieka oczko i czyni to zadziornie niczym najsprytniejsza z kokietek. Jakby zapraszała do zabawy, a przecież mogłaby być już martwa. Mogłaby już nie istnieć, o czym człowiek się nie dowie, bo jej światło nadal będzie docierać do jego oka. Jakie to przygnębiające – człowiek przeżywa żałobę z powodu innego człowieka, czasami robi to cały naród, jeśli przydatny się jakaś wielka tragedia, a nie dostrzega śmierci pięknego ciała niebieskiego. Jest za mały, by ujrzeć koniec czegoś o wiele większego. Czy to nie napawa smutkiem? Czas, który mamy, dla nas ma początek i koniec. Jest także określony dla gwiazd. Kiedy uświadomimy sobie, że i one są pod czyjąś kontrolą, czy nie jest nam przykro? Czy potrafimy dostrzec coś więcej niż tylko czubek własnego nosa?

[101] Cisza nie leczy ran ~ Laurie

Cisza nie leczy ran

Lubię takie tematy, kiedy opowieść sama do mnie przychodzi. Tym razem od początku wiedziałam, że będzie to opowieść o Corrie, choć tym razem z perspektywy Kiry. Można powiedzieć, że to trochę tożsamy tekst z “Nocą opowiedziane” z 79-tego tygodnia, choć dotyczy znacznie wcześniejszych czasów. Jednak Kira również zasługuje na kilka własnych linijek.

niedziela, 15 lipca 2018

[100] Nieidealna ~ Ognista


Hej, tu Ognista! To dopiero moja druga praca tutaj, ale nie mogę powiedzieć, że jestem z niej zadowolona. Miałam dłuższą przerwę z pisaniem i jakoś nie mogę w pełni do tego wrócić, jeśli ktoś miałby pomysł jak temu zaradzić byłabym bardzo wdzięczna. 😉 Z góry bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, rady i wytykanie błędów. Pozdrawiam, Ognista :D

[100] Pożegnaj jutro: Przerwa na kawę ~ Laurie

Pożegnaj jutro: Przerwa na kawę

Temat fantastyczny w ogóle mi nie leżał w tym tygodniu, nie przepadam za takimi superbohaterskimi opowieściami i jakoś nie widzę się w roli autora takowej. Natomiast normalny mogłabym wykorzystać na wiele różnych sposobów. Nie będzie to nic odkrywczego czy bardzo ambitnego, ot scenka z PJ, kiedy to Renji znowu robi z siebie głupka.

[100] Życie jest służbą ~ Szandek

Setny tydzień – ładny, okrągły jubileusz. Nie mogłem się więc powstrzymać od tego, by nakazać swojemu wewnętrznemu przodownikowi pracy napisanie kolejnego opowiadania. To jest dla mnie na tyle ważne, ponieważ obejmuje część rozdziału powieści, którą rok temu zacząłem pisać. Jednak po skończeniu wstępu i przeczytaniu go po kilku dniach, całość usunąłem. Być może od tego zacznie się mój powrót do tego świata lub wręcz przeciwnie – pomysł zostanie pogrzebany w mroku przeszłości. Ocenę pozostawiam Wam. Życzę miłej lektury.

[100] Qué será, será ~ Miachar


     Wyjątkowo nie połączyłam dwóch tematów w jeden, ale to tylko dlatego, że fantastyczny bardzo nie przypadł mi do gustu. 
     Juan i Rebeca pojawili się już w tygodniu 87. Lubię tę dwójkę, bo szybko i bardzo przyjemnie mi się o nich pisze. 

[100] Podwójne życie ~ Aktina

Przemilczmy to, którego dnia wstawiam ten tekst… Mam nadzieję, że dzięki temu jest bardziej dopracowany (chociaż za literówki, powtórzenia itd. nie ręczę), ale to już wy ocenicie, czy tego nie zepsułam. Ogólnie jest to tekst, na który miałam pomysł do tygodnia z piosenką i właściwie jest to ten sam tekst, tylko z dodanym dialogiem z obecnego tematu. Nie będę za wiele tłumaczyć, bo byłby to za duży spoiler, więc po prostu mam nadzieję, że będzie to miła lektura.

PS. Nawet nie wiecie, jak dziwnie było używać w opowiadaniu przekleństw, skoro ja sama nie przeklinam xD

niedziela, 8 lipca 2018

[99] Czerwony car ~ Szandek

Tak, mam świadomość, że nie byłem aktywny przez kilka tygodni. Na szczęście (lub też przeciwnie) już „zmartwychwstałem” i mogę powrócić do pisania oraz dzielenia się z Wami swoimi opiniami. Tekst, jak to zawsze w moim wypadku, jest specyficzny; wykluł się w mojej głowie podczas nieudanego wypadu do aquaparku, gdzie się spaliłem i do dzisiaj z tego powodu cierpię. Być może dlatego swoją frustrację postanowiłem przelać na wirtualny papier, kto wie? Niemniej serdecznie zapraszam i życzę miłej lektury.

[99] Błąd ~ EchooX

Poniższy tekst jest swego rodzaju kontynuacją „Szóstego zmartwychwstania”, pracy z tygodnia 92, jednak podaję to bardziej jako ciekawostkę, bo nawet bez czytania poprzedniego idzie się zorientować, o co chodzi w tym. Ostatnio zrozumiałam, że kiedy temat jest raczej absurdalny, lubię go wrzucić do tego uniwersum, ponieważ tutaj „wszystko się może zdarzyć” i to raczej dosłownie. „Błąd” ma charakter raczej humorystyczny, pisałam pół żartem, pół serio. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Pozdrawiam cieplutko,
Echo

[99] Chatka Gawrona ~ Estrela


Tydzień 99  - Chatka Gawrona

Słowa klucze: Sowa, spisać, żywy

Miniaturka z wojennego uniwersum. Może niektórym czytelni(cz)kom zrobi się nieco chłodniej mimo upalnego lata za oknem :)

[99] Czy to może być on? ~ Jelonka

    ,,Ja… nie wiem, co się stało. Ta bomba, nic mi nie zrobiła, ale co się stało z Danim, Mira? Czemu on nie żyje? Czemu nie ja?’’
- On się nawpychał tego brokatu czy jak?- zapytała całkowicie rozbawiona Lien, niemalże tańcząc wokół stołu chirurgicznego, na którym leżało ciało chłopaka.
- Lien!- syknęłam, próbując ją uciszyć, jednak zaraz potem doszło do mnie jak głupie jest to postępowanie. Przecież jeśli tego zechce, nikt jej nie zobaczy. W przeciwieństwie do mnie.
Najwyraźniej to do niej dotarło, ponieważ nadal rozweselona, posłusznie jednak usiadła na biurku obok drzwi i przeciągnęła się niczym kot.

[99] Zrobić to, co trzeba ~ Cioteczka A-chan


Pierwotny zamysł był inny. Właściwie to miałam kilka opcji, ale nie mogłam się zdecydować i próby pisania mi nie wychodziły. Więc dla odblokowania się zaczęłam pisać na coś innego i w pewnym momencie zatrzymałam się i patrzę, że tu bym mogła wykorzystać temat fabularny. Pomyślałam „czemu nie?” i tak oto wyszedł ten oto tekst z Sarayą, znaną niektórym z mojego debiutanckiego tekstu na grupie.
Ah, no i Laurie, tekst dedykowany dla ciebie. A szczególnie pewien fragment – już ty wiesz który.
Miłego czytania~

[99] It's all right ~ Miachar

Imię bohaterki inspirowane jest komiksem internetowym i dramą "What's wrong with Secretary Kim?"; jej protagonistka nazywa się Mi So (z koreańskiego uśmiech). 
Z podziękowaniem dla Laurie.

*sonrisa - z hiszp. uśmiech

niedziela, 1 lipca 2018

[98] Pożegnaj jutro: Nadejście burzy ~ Laurie

Pożegnaj jutro: Nadejście burzy 
Z “Pożegnaj jutro” już tak jest, że dużo o nim mówię, karmię wszystkich dookoła fragmentami i ogólnikami, a na razie całość nie ruszyła. I nie ruszy jeszcze przez chwilę, póki nie skończę “Anioła Lucyfera”. I pewnie Tris się skrzywi, że to znowu Varia a nie Rabbia, ale zawdzięczacie to tylko i wyłącznie naszej naczelnej Wilczycy, która wybierała motyw muzyczny dla tego tygodnia. Kopnął mnie mocno, pokazał paluszkiem na scenę z jednego z rozdziałów PJ i nie miałam już innego wyjścia, jak dać się porwać i nie wołać o ratunek. Nie ma tu wszystkiego, co na początku planowałam, ale myślę, że to nawet lepiej. Coś musi przecież zostać na danie główne.
Wilku, baw się dobrze!

[98] What is real? ~ Cioteczka A-chan


What is real?

Tekst inspirowany Thousand Foot Krutch – Courtesy Call, który był jednocześnie tematem na dzisiejszy tydzień. Bardzo rzadko piszę w czasie teraźniejszym, więc wybaczcie ewentualne wpadki. Wyszło dość ciężko i mało wakacyjnie, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.

[98] It's not a question about trust ~ Miachar

Wypuściłem w powietrze kolejne kółka dymu. Niebo nad moją głową coraz bardziej przypominało swoim kolorem morze podczas sztormu. Gdzieś po lewej, bardzo nisko, przeleciała mewa, skrzecząc swoją listę zażaleń. Od strony zatoki napływała orzeźwiająca bryza, łudząca, że ten wieczór będzie należał do grona tych przyjemnych. Nad miasteczkiem wisiała burza, i nic nie mogło powstrzymać jej przed nadejściem; pozostawało tylko czekać na pierwszy grzmot.