Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 1 lipca 2018

[98] Pożegnaj jutro: Nadejście burzy ~ Laurie

Pożegnaj jutro: Nadejście burzy 
Z “Pożegnaj jutro” już tak jest, że dużo o nim mówię, karmię wszystkich dookoła fragmentami i ogólnikami, a na razie całość nie ruszyła. I nie ruszy jeszcze przez chwilę, póki nie skończę “Anioła Lucyfera”. I pewnie Tris się skrzywi, że to znowu Varia a nie Rabbia, ale zawdzięczacie to tylko i wyłącznie naszej naczelnej Wilczycy, która wybierała motyw muzyczny dla tego tygodnia. Kopnął mnie mocno, pokazał paluszkiem na scenę z jednego z rozdziałów PJ i nie miałam już innego wyjścia, jak dać się porwać i nie wołać o ratunek. Nie ma tu wszystkiego, co na początku planowałam, ale myślę, że to nawet lepiej. Coś musi przecież zostać na danie główne.
Wilku, baw się dobrze!

Hey-o, here comes the danger up in this club

    Nagła cisza sprawiła, że nawet rozmowy ucichły. Na scenę wpuszczono dym, światła zgasły, by rozświetlić tylko kilka punktów i znów zgasnąć. Przez klub przeszedł podekscytowany szmer. Kolejny rozbłysk światła i byli już na scenie. Dumni i niezwyciężeni. Jakby cały świat leżał im u stóp. W świetle reflektorów białe włosy wokalisty nabrały krwawego odcienia, wyszczerzył zęby do tłumu, gdy zabrzmiały pierwsze dźwięki muzyki.
– Voooi! Przejmujemy ten klub! – wrzasnął do mikrofonu.
    Tylko tyle wystarczyło, by byli jego. Wiedział to, czuł to całym sobą i to uczucie władzy przyjemnie rozeszło się po jego żyłach. Uwielbiał to. Nikt mu się nie oparł.

When we get started man, we ain't gonna stop

    Dźwięk przyjemnie wibrował w kościach. Trochę dziwnie było być znów po tej stronie, ale Shuuhei dał się temu porwać. Jak wszyscy w klubie. Hueco Mundo naprawdę stało się terytorium Varii. Ktoś zaczął klaskać do rytmu, chwilę później wszyscy klaskali. Muzyka wypełniała uszy, sprawiała, że w żyłach wrzała krew. Stali się muzyką i to on nimi rządził. Zdzierali gardła, bo tego chciał. Nikt ich nie powstrzymywał.

We gonna turn it out, 'till it gets too hot

Drapieżny uśmiech wpłynął na usta Squalo, gdy widział ten skaczący przed sobą tłum. Uwielbiał to uczucie. Wprawiało go w ekstazę, chłonął ten widok, zapachy, dźwięki jak wampir świeżą, ciepłą krew. Nie zamierzał się powstrzymywać. Poddał się temu. Chwilami muzyka zlewała się w jedno, ale to mu nie przeszkadzało. Nie, póki trwała.

Everybody sing, hey-o

    Muzyka na chwilę ucichła, lecz dudnienie oklasków nie pozwoliło mu nic powiedzieć. Zaśmiał się i spojrzał po reszcie zespołu. Bel szczerzył zęby, Fran jak zwykle spoglądał na wszystko bez emocji, a Levi… Na niego nie trzeba było zwracać uwagi.
– A mówią, że Japończycy nie szaleją na koncertach – zwrócił się do tłumu. – Voi, udowodnijcie, że to nieprawda.
    Ostry riff znów porwał tłum. Zawyli z radości, rozpoznając utwór. Ze wszystkich gardeł wydarły się kolejne słowa. Dziewczyny piszczały, szkło na barze drżało od dźwięku. Słodkie uczucie satysfakcji.

Tell 'em turn it up 'till they can't no more

    Corrie śmiała się, choć sama nie do końca wiedziała, z czego. Obróciła się do Shuuheia, który też nie potrafił nie szczerzyć zębów. Dawno nie czuł się tak dobrze, choć powinni być wykończeni po koncercie, który dali paręnaście minut temu.
– Nie dorastamy im do pięt. – Nachylił się nad nią, żeby przekrzyczeć muzykę.
– Nie musimy. – Zaśmiała się.
    Nie miała już siły podskakiwać, odwróciła się za Kirą, żeby coś mu powiedzieć, ale nie było go za nią. Wrócił chwilę później z piwem w ręce. Corrie się w niego wtuliła z szerokim uśmiechem na ustach.
– Będziesz mnie musiał zanieść do domu – zażartowała.
– Już jesteś zmęczona? – zapytał, unosząc brew.
– Potem.

Let's get this thing shakin' like a disco ball

Czuła wibracje muzyki, gdy tylko weszła przez zaplecze. Uśmiechała się rozbawiona i oblizała usta. Uwielbiała to uczucie. Squalo mógł się obrażać, ale było lepsze niż seks. Władza nad śpiewającym, podskakującym tłumem, który zrobi dla niej wszystko. To było odurzające. Zresztą nie był lepszy. Niepodzielnie rządził sceną, reszta się nie liczyła, nie mieli takiej siły przebicia.
Jeszcze chwilę temu czuła przyjemny zapach krwi ofiary, teraz w nozdrzach miała zapach muzyki. Pot, podniecenie, satysfakcja, niemal histeria. Dzikość tłumu, który dał się zaczarować jej białowłosej rybce. Zaśmiała się, spoglądając zza drzwi od zaplecza. Prawie nikt nie zauważył, że jeszcze się nie pojawiła, Squalo idealnie wypełnił po niej pustkę, rządził Hueco Mundo, jak chciał.

This is your last warning, a courtesy call

    Znów dym, tłum zapiał z zachwytu, wiedząc, czego jest to zapowiedź. Czekali zniecierpliwieni już. Squalo obnażył zęby, ale nie przerwał, żeby zakląć na partnerkę, która wyszczerzyła się do niego. Chwilę później przyciągnął ją do siebie i rzucił wyzywające spojrzenie tłumowi. Vivian zaśmiała się, objęła go sugestywnie i zarzuciła włosami. Brązowa kaskada na moment przysłoniła im cały świat i tyle wystarczyło, by zaczęła śpiewać.
– Spóźniłaś się – warknął na nią Squalo, po czym łyknął wody z butelki.
– Musiałam przypudrować nosek. – Uśmiechnęła się niewinnie i spojrzała na tłum. – Wybaczycie mi?

I am not afraid of the storm that comes my way

    Wskazała przy tym na Bela i jej uśmiech się zmienił na bardziej drapieżny. Kolejne dźwięki sprawiły, że to ona stała się królową sceny. Nic to, że Squalo szczerzył na nią zęby i nie zamierzał się poddać. Płynnie przejął wokal i obserwował, jak partnerka wdzięczy się do drugiego gitarzysty, który śmiał się z niego i nawet tego nie ukrywał. Jeśli ktoś był w tej chwili liderem Varii, to właśnie ich niepokorna Chmura zwiastująca burzę.

When it hits, it shakes me to the core
And makes me stronger than before

    Corrie wpatrywała się w Vivian jak urzeczona. Ta kobieta poruszała się po scenie, jakby się na niej urodziła. Uwodziła, zwodziła, urzekała, kusiła. Istny wulkan energii i seksu. A przecież nie miała wyzywającego makijażu, a jej sukienka nie była aż tak krótka. Istna bogini. Corrie nigdy nie ciągnęło do tej samej płci, ale w tej chwili, gdyby Vivian tego zażądała, zrobiłaby dla niej wszystko. I nie żałowałaby.
    Kątem oka spojrzała na resztę zespołu. Dali się zaczarować, śpiewali razem z Varią, poruszali się tym rytmem. Teraz naprawdę wszyscy należeli do tych Włochów i nikt się z tym nie krył.
– Jestem zazdrosny. – Usłyszała Shuuheia.
– Chciałbyś ją poderwać? – zakpiła sobie z niego.
– To nie to! – odparł cały czerwony. – Chcę, żeby Kazeshini też tak działał na ludzi.
    Corrie zaśmiała się radośnie. Już wiedziała, co przyciąga tak do Varii. Niebezpieczeństwo. Kazeshini był za grzeczny.

It's not a question about trust
But will you stand with us?

    Squalo nie mógł oderwać od niej wzroku. Uwielbiał ten widok, gdy oddawała się muzyce, sama stawała się muzyką. Jakby traciła kontakt ze światem. Oczy zasnuwała jej mgła rozkoszy, diabelski uśmiech nie opuszczał kącików ust, pot spływał po gładkiej skórze. Tak śmiertelnie niebezpieczna i pociągająca. Wszystko w niej wołało “nie ufaj mi, umrzyj dla mnie”.
    Przylgnął do jej pleców i zębami chwycił płatek ucha, nie przejmując się, że widzą to wszyscy w klubie. Była jego. Zaśmiała się i oderwała od niego, odrzucając wilgotne włosy do tyłu. Spojrzała na niego, a potem na tłum.

Can you feel it?
Make it real and

    Dostrzegła ich. W ogóle nie ukryci, tak na widoku udawali, że mogą żyć normalnie. Wyszczerzyła zęby do niebieskowłosego barmana, odwzajemnił się tym samym, jakby przyjmując wyzwanie. Nie wiedział tylko, jakiej stawki Vivian zażąda. To dodawało smaczku całemu przedstawieniu.
    Bliżej stały dzieciaki od Kuchikiego. Dla nich byli tylko gwiazdami, kimś, kogo w życiu nie dosięgną. A jednak nie bezpośrednio byli z tym wszystkim związani. To dodawało pikanterii. Teraz czuła jedynie ich podniecenie i zachwyt. Chciała jednak więcej. Miłość, strach, rozpacz, bezsilność, pragnienie ochronienia tego, co ważne – więcej emocji, dzięki którym czuła, że żyje.

I think it might wash away tonight

    Ze sceny zeszli mokrzy jak szczury, ale nie potrafili pozbyć się zadowolonych uśmiechów. Squalo chwycił Vivian za biodro i przyciągnął do siebie sugestywnie. Zaśmiała się, słysząc, jak z klubu dobiegają krzyki o bis.
– Chyba znowu przegrałem z muzyką – stwierdził.
– Zawsze z nią przegrywasz – oznajmiła ze wzruszeniem ramion.
– I z Xanxusem – dodał cierpko.
– Też. – Uśmiechnęła się.
    Reszta tylko czekała na ich znak. Bel oblizał sugestywnie usta, czując zapach krwi, który Vivian zostawiła na nim podczas koncertu.
– Już niedługo – powiedziała. – Już niedługo Karakura spłynie krwią.

Awakened from this never ending fight

– Wy jesteście Kazeshini, nie?
    Vivian wskoczyła zwinnie na bar i uśmiechnęła się niewinnie do chłopaków. Renji i Ichigo poczerwienieli, Shuuhei też poczuł się dziwnie, ale starał się tego nie pokazywać. Zdawało się, że z ich bandy tylko Sado pozostał niewzruszony postawą wokalistki Varii. No i Kira, ale ten był czerwony od momentu, gdy Corrie pocałowała go w policzek w ramach odpowiedzi na coś, czego Shuu nie usłyszał.
    Przyjrzał się kobiecie, która teraz nie emanowała już tak seksem jak na scenie. Gdyby nie widział ją przed paroma minutami, pewnie uwierzyłby w to ucieleśnienie niewinności, choć krótka sukienka i buty na koturnie robiły swoje. Wiedziała, jak podkreślić swoje atuty.
– Tak, świetny koncert, panno Walker – odparł.
– Tam zaraz “panno Walker” – prychnęła z rozbawieniem. – Vivian po prostu. Formalności są dla sztywniaków. – Odwróciła głowę, żeby spojrzeć na Grimmjowa. – Nalej mi coś dobrego, kociaku.
– Zabieraj dupę z mojego baru – warknął w odpowiedzi.
– Czyżby ci się nie podobała? – Wyszczerzyła ząbki. – Zdaje się, że wcześniej miałeś o niej inne zdanie.
    Grimmjow tylko prychnął, ale postawił obok niej wściekłego psa. Nawet się nie skrzywiła na smak.
– A wracając do tematu, wy też nieźle daliście czadu. Nie sądziłam, że tak dobrze wam pójdzie.
– Nie kpij z nowicjuszy – mruknął Squalo, siadając obok na hokerze.
    W przeciwieństwie do Vivian zdążył się już przebrać w nieco bardziej codzienne ciuchy, choć włosy nadal miał wilgotne. Walker oparła nogę na jego udzie z niewinnym uśmiechem, na co warknął na nią. Naprawdę musiał się kontrolować, żeby nie rozłożyć jej na barze, skoro w klubie było jeszcze trochę ludzi.
– Nigdy nie kpię z nowicjuszy. – Zrobiła urażoną minę. – Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem, że Karakura ma taką wizytówkę.
– Nie jesteśmy jeszcze zbyt znani – przyznała Corrie.
    Vivian jej zaimponowała. Ta kobieta była boginią na scenie, choć Shiroyama nie potrafiłaby dać się z siebie aż tyle, nie była w końcu aż tak wyzwolona.
– A szkoda. Świat powinien poznać was bliżej. Zresztą zostaniemy tu na jakiś czas, więc może coś się da z tym zrobić. – Vivian uśmiechnęła się perliście. – Czuję, że to początek pięknej przyjaźni.

It takes more than meets the eye

    Obserwował ich przez cały czas znad filiżanki herbaty. Wiedział, kim są, choć chyba był trochę zawiedziony, gdy zobaczył ich na żywo. Sądził, że uderzą od razu z całą swoją niszczycielską siłą, a tu proszę, zaczęli grę. Trochę to zabawne, ale niech im będzie. Nie zamierzał im przeszkadzać, choć mógłby ich zmiażdżyć. Właśnie tego się bali – jego siły i intelektu. Stawiali kroki ostrożnie, choć równocześnie rzucili mu wyzwanie. A może chcieli czegoś innego?
    Spojrzał na Anioła Lucyfera. Bestia ukryta w tak niepozornej kobiecie. Wiedział, do czego jest zdolna, choć teraz trzymana na krótkiej smyczy zdawała się stracić swe kły. Pozór? Chciał to zobaczyć, ujrzeć na własne oczy efekt tamtych badań, po których została tylko ona. Właśnie dlatego zamierzał zagrać w tę śmieszną grę, do której go dziś zaprosili. Zwycięży, to oczywiste, lecz obserwowanie ich prób dosięgnięcia go staną się rozrywką, której tak mu ostatnio brakowało.

    This war we're fighting is not just writing

6 komentarzy:

  1. Soooo... gdybyś mi nie powiedziała, kto robi za narratora ostatniej części, to serio bym nie zgadła lol. Pokemon mało psychopatyczny trochę, ale wiem, wiem... ciężko ci się w niego czuć.
    Biedny Squ... zawsze przegrywa z Xanxusem, a teraz jeszcze z muzyką... biedna Rybka...
    Swoją drogą skoro o rybkach mowa (a przynajmniej poniekąd) to Viv działa na Rybcię jak dobra przynęta xd
    Also - Corrie flirtująca z Kirą (bo to było takie urocze i kontrastujące do całej atmosfery tekstu) oraz Grimmi (nyan~!) to chyba moje ulubione fragmenty xd
    Idę oglądać zdjęcia kotów (hello to you too, Grimmi!) i może spróbuję coś napisać na nowy temat, albo jakiś projekt ruszę z miejsca w końcu~

    OdpowiedzUsuń
  2. No, w koncu moge w spokoju skomentowac, zabieralam sie do tego 200 razy i za kazdym razem cos mnie odrywalo.
    Juz sporo mojej reakcji navtemat tekstu uswiadczylas na fejsie, wiec postaram sie nie powtarzac. Zdecydowanie teraz ma to zgrana, spojna forme, przez co w glowie sie to poukladalo, chociaz varia na scenie wciaz jest dla mnie czyms niesamowitym. To trochę jak bardzo udany eksperyment , tak to postrzegam;) nie myslalam, ze sa az tak znani! Swietnie opisalas to wszystko co panuje podczas kobcertu, te atmosfere, emocje i rzeczywiscie jest w tym cos takiego, ze nie mozna przestac sie szczerzyc. Podobalo mi sie tez okreslenie zapachu muzyki, i to w chuj. Naprawde poczylam sie jak na koncercie i zatesknilam za jakims okropnie.
    Pozadanie squalo i to jak vivian zdaje sie go zwodzic buduje namacalne napiecie. Wciaz jestem do niej nastawiona dosc nieufnie - bylabym glupia, gdyby bylo inaczej xd - i troche mnie przeraza, jakie wrazenie wywoluje na wszystkich dookola. Zdaje sie ze nie tylko corrie postrzega ja jako niemal boginie. Bardzo krwawa. Wgl mnie ciekawi skad konkrernie byla ta krew, kogo tam za kulisami ukatrupiono xd o dziwo moja zazdrosc o grimmjowa nie dala o sb znac na tyle, zeby wpyscic ikari do baru, chociaz czuje, ze jeszxze wszystko przede mna xd ikari miglaby byc ta osoba, ktora poczuje inne rzeczy niz zachwyt i jakis podswiadomy lek w zetknieciu z viv, chociaz nie swiadczyloby to o niej dobrze, bo lekcewazenie przeciwnika nigdy nie konczy sie dobrze! Ale nie nazywalaby sie jak sie nazywa, gdyby nie dala ponosic sie zlosci xd
    No i koncoweczka. Wystarczylo ze spojrzal znad herbaty i juz wiedzialam, kto to. I mam na ten temat jedno do powiedzenia: JA PIERDOLE!!
    Naprawde bedzie sie dzialo. Ale to nie bedzie zabawa, tak czuje. A na pewno nie dla wszystkich. Oooooy goraco sie zrobi!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożegnaj jutro jest jednym wielkim eksperymentem, więc jeszcze nieraz zaskoczy i mnie i pewnie wszystkich dookoła.
      Przyznaję, gdybym nigdy nie była na żadnym klubowym koncercie, pewnie ta scena wyglądałaby inaczej. Przypominam Ci o Three Days Grace we Wrocku w październiku. Wpadaj.
      Tak, Viv ma wywoływać takie emocje. Ma budzić nieufność i nawet w pewnym stopniu odrzucenie tej postaci. Jest zniszczona i niszczy innych, bawi się życiem innych. Dla niej nie ma dobra i zła, a jedynymi granicami są rozkazy i tradycje Vongoli, choć te uwielbia naginać.
      Chciałam napisać tę scenę z morderstwem, ale nie chciała się zgrać z resztą tekstu, więc na razie ją opuściłam.
      Oj ja bym nie chciała na tym polu spotkania Viv i Ikari, bo wiem, że Viv bawiłaby się świetnie. Wszyscy dookoła już niekoniecznie.
      No, a A-chan nie skojarzyła^^ Będzie się działo, bo gdzie Varia, tam rozpierducha. Byle tylko siąść i pisać.

      Usuń
    2. Hehe ^^ Oy tam, takie spotkanie moglaby byc zabawa takze dla mnie xd wszyscy maja jakies slabosci i nikt nie jest niezniszczalny a to daje duze pole manewru dla fabuly ;;)

      Usuń
  3. Hej.
    Jeśli nazwa baru miała z hiszpańskiego brzmieć jako "pusty świat", powinna brzmieć "el mundo hueco"; w tym języku przymiotnik występuje po rzeczowniku.
    Wow, ale to jest plastyczne. Ja również poczułam się, jakbym była na tym koncercie i obserwowała Vivian ze spółką, jak prawie narkotyzują słuchaczy swoją muzyką. Podoba mi się to, że mamy tu do czynienia z grą, a zderzenie Varii z Corrie i innymi nowicjuszami zostało pokazane dość naturalnie.
    A mnie nie jest szkoda Rybki. Przynajmniej wie już, gdzie jego miejsce, powinien się cieszyć, że przegrywa tylko z dwiema rzeczami.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hueco Mundo to świat Pustych z Bleacha i został tak nazwany przez autora mangi. Fakt, cały arc z arrancarami ma znamiona inspiracji hiszpańskim, ale zostało przefiltrowane przez japońszczyznę, a że to fanfik, zależało mi, żeby zostawić nazwy znane z mang.
      Ej no, jesteś niesprawiedliwa dla Squalo. Przecież Viv go perfidnie niszczy i nawet się z tym nie kryje za bardzo. Jak możesz być tak okrutna? Ja wiem, że tu się drama pisze, ale bez przesady.

      Usuń