Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

poniedziałek, 31 lipca 2017

[50] Samobójczyni ~ Laurie

Ocal mnie: Samobójczyni

Niejeden projekt już się w czasie tego roku narodził dzięki GPK i „Ocal mnie” jest kolejnym takim tworem. Może nie do końca. Jeszcze do niedawna był to dość długi one-shot, który wymagał poprawek odkładanych na nieokreśloną przyszłość. Ten temat dał mi kopa, aby się nim zająć. Historia będzie nieco dłuższa i myślę, że bardziej dopracowana, zaś w obecnej sytuacji jest to ważny dla mnie tekst. Dziś pierwsza jego część „Samobójczyni”.

[50] Martinstag ~ Estrela

[50] Martinstag

Po raz kolejny witam was w wojennym uniwersum. W tym przydługim fragmencie poznajcie kolejną bohaterkę i krytykujcie na potęgę, co tylko uda się Wam dostrzec. Mam nadzieję, że będzie tego dużo i jak co tydzień, czegoś się nauczę. Enjoy!

PS. Wybaczcie niemiecki, ale musiałam go trochę wcisnąć, żeby zrobić klimat. Są przypisy!

[50] Debajo del agua puedo respirar~ Miachar

            Zakażcie mi oglądać jakiekolwiek dramy, inaczej tylko nimi będę się inspirować, a to z pewnością zacznie robić się nudne.
            Con amor, La  Leyenda del Mar Azul.


            Gdyby zapomnieć o tym, kim się jest, i spojrzeć na świat inaczej niż przez perspektywę własnych oczu, można by dostrzec, że jest się istnieniem o wiele ważniejszym, niż się wydaje. Ale takie zapomnienie jest mało realne. Nie jest życzeniem, które można spełnić jednym pstryknięciem palcami, chociaż bardzo by się tego chciało.

[50] Lord, make me a rainbow ~ Miachar

            Pisarz jest sumą swoich doświadczeń, więc choć raz będę swoją inspiracją w jednej kwestii.

                 Oczy koloru jadeitu wpatrywały się w czerwoną ścieżkę na białej skórze. Szczupły palec z oberwaną przy paznokciu skórką i plamką zaschniętej krwi próbował dotknąć świeżych blizn, zabrakło mu jednak odwagi. Spojrzenie pomknęło w stronę dużej szklanej tafli, powoli prześlizgnęło się po obrazie autodestrukcji, po cieniu dziewczyny, której zaczęło brakować woli życia.

[50] Moje małe zoo ~ SadisticWriter

Totalnie nie miałam pomysłu na ten tekst. Próbowałam wymyślić coś nowego, potem próbowałam wziąć jakieś postacie z istniejących już opowiadań… w końcu padło losowo na Sapphire i Deana z WCSa. Przyszłościowo, co oczywiście nie musi tak wyglądać, ale tego się nie dowiemy, bo tych dwoje to postacie mocno drugoplanowe.
No i miałam przed oczami coś innego niż alkohol. Dziwne to, ale muszę przyznać, że świetnie się bawiłam pisząc ten tekst >D! W końcu coś na wesoło. No i ten, kolorowe pawieeee!
P.S. Nie polecam jeść przy moim tekście.

[50] Przeszłość nie znika ~ Aktina

Akcja tego tekstu dzieje się bezpośrednio po tym z 42. tygodnia. Postaram się, żeby był zrozumiały również dla tych, co nie czytali "poprzedniego". Mimo to będzie trochę wyrwany z kontekstu, bo to fragment mojego przyszłego projektu i jak na razie wykorzystuję bohaterów czasem do GPK. Muszę dla niego wymyślić tytuł, bo nie wiem, jak o nim mówić.
Plan był taki, żeby po kilku słabych tekstach napisać coś trochę dłuższego i bardziej dopracowanego.
P.S. Dwóch na trzech pojawiających się tu bohaterów to wampiry. Wiem, ostatnio ten pomysł często wraca xD Jeśli ktoś nie lubi takiej tematyki, to nie zmuszam do czytania.

niedziela, 23 lipca 2017

[49] Przeciwieństwa się przyciągają ~ Aktina

Ni to parodia, ni to teatrzyk... a na dodatek właściwie bez sensu xD

Aktina
Przeciwieństwa się przyciągają

Posiedzenie komisji do spraw romantycznych uważam za otwarte – powiedział zgarbiony staruszek z łysiejącą głową.
A numer posiedzenia? – zainteresowała się młoda kobieta siedząca po drugiej stronie niemożliwie długiego stołu.
Staruszek założył okulary na czubek nosa. Próbował wytężać wzrok, oddalać od siebie odpowiedni dokument i ponownie go przybliżać, ale cyfry cały czas się rozmywały. W końcu odchrząknął.

[49] Opel Blitz ~ Estrela

Miałam sobie zrobić przerwę, ale GPK uzależnia. Tym razem krótki tekst. No i z moimi ulubionymi bohaterami :)
            – Serwus, Franek! – Tadeusz przywitał się z kolegą niedbale kiwając ręką.
            – Serwus! – Kohrel nawet nie podniósł głowy znad silnika. Nigdy nie znał się na mechanice, a tymczasem musiał uruchomić tego grata w przeciągu kilku kolejnych godzin. W przeciwnym razie nici z akcji.
            – Jak ci idzie?
            – Tak jak widzisz –odburknął dowódca ze zmarszczonym czołem – pytałem już o Bazyla, ale jest w Radomiu. Nie wróci wcześniej niż pojutrze.
            – Nie znasz się na samochodach? 

[49] Światełko w tunelu ~SadisticWriter

Zazwyczaj większość tematów GPK podchodzi pod moje opowieści. Gorzej z tematem w tym tygodniu. W końcu każda postać mogła się zakochać. Chwyciłam się pierwszej myśli, bo ostatnio dużo rozmyślam o Paranoidalnej, dlatego jeżeli ktoś czytał Wyobrażalnego z 44 tygodnia, no to nie będzie zaskoczony stylem tego tekstu.
Nie wiem czy to dobre, czy złe. Pisałam trochę na prędkości, żeby tylko zdążyć, no ale grunt, że jest, a wyzwanie zostało wypełnione.

[49] Pąki wspomnień ~ Justyna W-R

            Opowiadanie napisałam z tęsknoty za przyrodą i z potrzeby serca. Wcale nie zabawne, trochę nudne, ale potrzebowało być napisane. Jest we mnie bunt, że każdy jeden pieprzony skraj wszystkiego trzeba ogrodzić, przypisać mu numer, uładzić, wybić meszki i komary i wszystko co może nas chociaż trochę powstrzymać. My, ludzie, zapominamy jak blisko nam do mistycyzmu, harmonii i spokoju. Chce się z nas zrobić kenów i lale, wciąż nieszczęśliwych, z jakimś brakiem, ułomnych, ciągle głodnych wrażeń, z przymusem pracy nad sobą, zakupem drogich torebek, pochłoniętych żądzą urody, mięśni i miłości. A wystarczy iść do lasu, usiąść wśród drzew i zrozumieć, że właśnie tacy pasujemy do świata jak krem czekoladowy do naleśnika! Trzeba tylko przestać się szarpać. Wtedy zrozumiemy, że kobiecość i męskość to coś niezwykłego. Coś, co godzi wiele światów. Coś, co wskazuje drogę na skrzyżowaniu poza czasem. I to nie w wymyślonych rzeczywistościach seriali i powieści. To dzieje się tu i teraz. Możemy wiele zmienić, a dzięki nam, następne pokolenia nie będą skupione na swoich brakach, ale na życiu w harmonii z przyrodą, swoją historią i ze sobą.

[49] I'm in love with my best friend ~ Miachar

                Moja przygoda z pisaniem zaczęła się od połączenia kryminału z romansem. Do obu cały czas mi tęskno, jednak widzę po sobie, że jak mordy i straszne rzeczy mi wychodzą, tak pisanie o miłości przychodzi mi z większą dozą zmuszania się. Kto wie, może to opowiadanie sprowadzi mnie na dobre tory?
                Podkreślone zdania pochodzą z dramy Kinkyori renai ~Season Zero, bo po filmie nie mogłam się powstrzymać. W hołdzie dla Kanaty-kun.

[49] Głośniej, bo cię świat nie słyszy ~ Laurie

Pożegnaj jutro: Głośniej, bo cię świat nie słyszy (wyrwane z kontekstu)

Tak prostego tematu dawno nie było, bo nawet nie trzeba się do niego zbytnio wysilać. Niemal każde uniwersum tu pasuje, a wymyślenie nowej historii też nie stanowiłoby problemów, więc to kolejny raz, kiedy zabieram Was do świata Pożegnaj jutro. Scena z któregoś rozdziału, wyrwana z całości i bez piosenki z nieco sparafrazowanym tekstem z tematu. Nie oczekujcie za wiele:)

niedziela, 16 lipca 2017

[48] Rivssen ~ Estrela

                Tydzień 48
Niestety nie udało mi się skończyć tego tekstu, bo pewnie zająłby 50 stron. Więc urwałam w dziwnym punkcie, bo niedziela 24:00, ale mam nadzieję, że mimo to będzie coś do skomentowania. A, i proszę spuśćmy zasłonę milczenia na zapis, bo nie miałam kiedy doczytać tych zasad, które podesłała mi Wilczy.
                Rivssen zamknął za sobą ciężkie podwoje świątyni Veer. Głuchemu trzaśnięciu zaledwie przez chwilę odpowiadało echo. Gdy umilkło, zapadła cisza, nieprzerwana choćby ledwo dosłyszalnym szelestem sukni kapłanek ani delikatnym dźwiękiem harfy, na której grały cztery razy dziennie oddając hołd bogini Irs. W świątyni panował półmrok, jedynie przez szczeliny w ścianie naprzeciwko wpadały smugi światła słonecznego. W smugach mienił się kurz i pył. Wszak nikt nie sprzątał świątyni od lat.

[48] Tak rodzą się bohaterowie ~ Laurie

Tak rodzą się bohaterowie

Kolejny fantastyczny tekst, który wymaga większego zaangażowania. Dzięki niemu wróciłam do uniwersum Axodussa, które miałam przyjemność zaprezentować Wam w czternastym tygodniu w „Powracającej”. Ten tekst to szkic wydarzeń, które zdarzyły się setki lat przed „Powracającą” i mam nadzieję go kiedyś wykorzystać.

I'm just a step away
I'm just a breath away

            „Jak, do cholery, to się mogło tak skończyć?” – Przeszło jej przez myśl po raz kolejny. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę i gdyby ktoś miesiąc temu powiedziałby jej, że wyląduje w tych górach skazana na jedynie na szacownego Wybrańca, udusiłaby się pewnie ze śmiechu. Tylko, że to wcale nie było zabawne.

[48] Po prostu ty ~ Eleison


Po prostu ty – eleison
Dla żmijki, ave anakonda.

przeznaczenie
1. «praktyczny cel, do którego coś jest przeznaczone, zakwalifikowane, któremu dana rzecz służy»
2. «powołanie, posłannictwo»
3. «nieunikniona przyszłość, nieuchronna konieczność nadejścia, stania się czegoś»

Przeznaczenie nie istnieje.

[48] Do you hear me? I'm talking to you! ~ Miachar

                
            Ponoć posiadanie hobby to użyteczna rzecz. Dzięki niemu człowiek się realizuje i staje w czymś dobrym, czasami nawet najlepszym. Brzmi to jak miły sen, prawda? Dla niektórych to rzeczywistość.
            No właśnie. Dla niektórych.
            Moim najnowszym hobby było to, które pojawiło się trzy dni temu i któremu poświęcałam dość dużo czasu. Co to było?

[48] Nie zadzieraj z Losem ~SadisticWriter



No, jakoś mi się udało dosłać tekst! Nadrabiam trochę poweekendowo, ale lepiej późno niż wcale, prawda?
Fate już kiedyś występował w którymś moim tekście GPK. O, w 15 tygodniu! <<KLIK>> Taka postać ze „100 znaków na niebie”. Lubię go. Chciałam przedstawić to, że żył od zarania dziejów, może dlatego wpadłam w Starożytność. Krótkie, zwyczajne, może niekoniecznie ciekawe, ale jest!
***

Dochodziło południe i gdyby nie to, że nie jestem człowiekiem, pewnie spaliłbym się w ogniu piekielnym zesłanym przez słońce Egiptu. Znudziło mi się już czytanie metrowych zwojów papirusowych wydobytych z wnętrza grobu jakiegoś krótko żyjącego władcy. Jak on miał? Neheb? Mówi się, że otwieranie egipskich grobów przynosi pecha, ale nie mogłem powstrzymać się od mojej ulubionej rozrywki, rozświetlającej mroki pracy codziennej.

niedziela, 9 lipca 2017

[47] Młodsza, głupsza siostra ~ Marchewkonator



Wszystko zaczęło się normalnie, jak na każdej imprezie urodzinowej małolatów. To wcale nie tak, że zgodziłam się pilnować młodszej siostry i całego domu, kiedy rodzice pojechali na wakacje, a o imprezie dowiedziałam się ostatnia, jakieś pół godziny przed. Oczywiście, że nie obchodziło mnie co ona robi, ale bez przesady, chciałabym mieć gdzie mieszkać do powrotu rodziców, do tego wydziedziczenie nie wchodziło w rachubę, dlatego ostatecznie skończyłam z bandą gówniarzy na całą noc. Na początku nawet nie próbowałam udawać, że mnie interesują, ale w momencie, kiedy zaczęli drzeć się tak głośno, że obawiałam się nalotu policji, musiałam iść coś z tym zrobić. Oderwanie się od filmu było przykre, acz konieczne w tej sytuacji. Nie spodziewałam się jednak, że przez dwie godziny zdążyli zrobić tak wielki syf w całym domu.

Wychodząc z pokoju wpadłam na dziwną kupę czegoś i do tej pory nie jestem pewna co to było. Ominęłam ją starannie, żeby już jej nie dotknąć i skierowałam się do kuchni, po drodze mijając migdalącą się parę. Dobra, ja rozumiem, hormony i te sprawy, ale od tego ludzie nie zmieniają się w glonojady, a przynajmniej nie powinni. Myślę, że to można leczyć, na początku wystarczy odstawić alkohol i wszelkie środki psychotropowe, a później pochodzić do kościoła przez tydzień. Gdyby ktoś pytał: nie, nie sprawdzałam i nie mam zamiaru, moja ludzka postać mi wystarcza, nie potrzebuję wielkiej przyssawki na twarzy.

[47] D.K.I.N.C.P. ~ Bożena

Po dłuższej przerwie, oto ja, syn... pfu! córka marnotrawna powracam. Egzamin napisany, więc czekając na wyniki można już troszkę odetchnąć i popisać, a jak tu nie pisać, skoro temat tak idealnie podłożył się pod jedną z moich wcześniejszych postaci? Pamiętacie jeszcze tekst GRA rozgrywający się w szpitalu psychiatrycznym? No to mamy ciąg dalszy w końcu.


D.K.I.N.C.P.
Zasadniczo miałem kilka problemów. Pierwszym z nich był Staruch z Odziału Drugiego. Ten chuderlak może i wyglądał jak rozpadające się truchło, ale cwany był z niego lis jak mało kto. No i całkiem dobrze umiał grać w pokera i tu wkraczał problem numer dwa. Zaczynało brakować mi fajek, a to natomiast prowadziło do spotkania się z problemem trzecim, jakim był Doktor Którego Imienia Nie Chciałem Poznać. Kiedy przychodziła pielęgniarka, pytałem co tam u Tego Doktora Którego Imienia Nie Chcialem Poznać, a kiedy ktoś z oddziału pytał mnie o niego, odpowiadałem:

[47] You're all that I adore ~ Miachar

                Jak parę osób z Grupy, tak i ja dałam się porwać Angel with a shotgun (u mnie było to związane z kadrami z City Hunter). Tekst pisany bez większego namysłu, właściwie to napleciony przez palce, ale chyba ujdzie w tłumie.
                Kocham być piątym kołem u wozu. To takie zabawne. To nie sarkazm. Nie, definitywnie nie, pomyślałam, wyglądając przez okno na skąpaną w deszczu ulicę i żałując, że dałam się wyciągnąć swoim przyjaciołom na gorącą czekoladę do naszej ulubionej kawiarni w pobliżu szkoły. Nie mogłam już znieść tego, jak obie pary w naszej pięcioosobowej - co za przypadek - paczce wesoło ze sobą gruchają.
                Powinnam w końcu przestać robić z siebie taką masochistkę i choć raz odmówić wspólnego wyjścia z przyjaciółmi. Oczywiście, cieszyło mnie każde nasze pozaszkolne spotkanie, ale od kiedy Martin spiknął się z Miriam, a Janet i Charles robili do siebie maślane oczy, czulam się odsunięta na naprawdę daleki plan.

ANTOLOGIA: PJ - Pełni nadziei ~ Laurie

Pożegnaj jutro: Pełni nadziei

Tekst na antologię oczywiście musiał być spóźniony. Ostatnio w ogóle nie wyrabiam z czymkolwiek, więc pisałam go na ostatnią chwilę, trzy razy zmieniając koncepcję. Przede wszystkim dałam sobie spokój z kolejnym spojrzeniem na „Łowców”, co i tak nijak mi szło. Ten tekst jest taki, jaki jest, ale akurat PJ naprawdę dobrze mi się pisze. Możecie uznać to za taki wstęp do serii.

            Wiosna to piękny czas. Dni stają się dłuższe i cieplejsze, przyroda budzi się do życia, wybuchając wszystkimi barwami świata. Wszystko wygląda całkiem inaczej, nie jest już szaro-białe, przygnębiające. Można zrzucić ciepłe ubrania, wystawić twarz do słońca i częściej spędzać czas na zewnątrz. Wszyscy są bardziej żywotni, energiczni, szczęśliwsi. To dobry moment, żeby zacząć coś nowego. Nie bez powodu mówi się, że wiosną przychodzi miłość. Każdy chciałby zakochać się wiosną, przecież w tym tkwi cały romantyzm. Wiosną podejmujemy decyzje o zmianach w życiu. Nowa praca, element wyglądu, nowa pasja. Wiosna to początek pełny niewiadomych, do których podchodzimy z entuzjazmem i ciekawością. Pełni nadziei, że przyniesie nam coś lepszego niż ubiegła zima.

I'm dead but I'm living
I've played the part I've been given
Still kicked outta heaven
I'm into nothing new.

ANTOLOGIA: Cała ja ~ Miachar

                Mały ukłon w stronę Kazoku no Katachi; gorąco polecam tę dramę!
                W mojej pamięci z lekcji plastyki pozostaje kilka prac. Jedną z nich było drzewo, którego prawa część skąpana była w słońcu, zielona, z towarzystwem ptaków, druga zaś czarna i martwa, wystawiona na deszcz i burzę. Ten malunek stał się inspiracją dla mojej bohaterki; chyba nie tylko ja dostrzegam, że jest w nim coś głębszego.
                Szklana tafla odbija to, co widoczne dla oczu. To, co pokazuje się innym. Nic się w niej nie kryje - chyba, że jest się Alicją, wtedy należy zachować ostrożność i nadto się do niej nie zbliżać. Jest rzeczą służącą do manipulacji i życia w zakłamaniu, bo to stojąc przed nią wmawiamy sobie lub ktoś wmawia nam, że akurat w tej sukience jest nam bardzo do twarzy. Co za paranoja.
            Mimo takiego myślenia stała kolejny raz wczesnym rankiem przed lustrem i przyglądała się sobie, starając się przy tym przekonać, że cienie pod oczami nie są tak mocno widoczne, że podkład kryje wszystkie niedoskonałości, a puszyste i ciężkie włosy wyglądają nadzwyczaj dobrze.
            Westchnęła głośno z irytacją, kiedy te próby spełzły na niczym. Choć była posiadaczką sporej wyobraźni, nie potrafiła stworzyć w głowie lepszej, o wiele bardziej atrakcyjnej wizji siebie, to dlatego miała tak podły humor mimo nastania pięknej, iście słonecznej i ciepłej wiosny. Związała ciemnobrązowe włosy w wysoki kucyk, rzuciła sobie ostatnie spojrzenie i po raz enty w swoim życiu pożałowała, że nie ma urodzy Pasztunki. Choć to chyba dobrze, raczej ze swoim charakterem nie umiałaby żyć w Afganistanie.

ANTOLOGIA: W jedności siła ~ Aktina

Nigdy nie pisało mi się niczego tak mozolnie jak tego tekstu. Może dlatego, że pomysł miałam tylko na początek i ta część chyba jest najlepsza. Mam wrażenie, że dalej coś zepsułam... Z założenia miało być bajkowo, baśniowo, a jak wyszło, to już sami ocenicie.

Aktina
W jedności siła

Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma górami... a może wcale nie? Nikt nie zna dokładnej daty ani miejsca. Równie dobrze mogło się to zdarzyć przed powstaniem ludzi i na innej planecie.
Pewnego dnia pojawiły się pod drzwiami ośrodka, tak po prostu, zawinięte w kocyk i ułożone na wycieraczce. Cztery noworodki, siostry o nieznanych rodzicach. Niektórzy twierdzili, że urodziła ich Natura, ojcem zaś miał być Rok. Prawdę znały podobno tylko ich opiekunki, Słońce i Ziemia, ale nigdy jej nie zdradziły. I bez tego każdy czuł, że dziewczynki mają w sobie jakąś moc, która z czasem się rozwinie. Ich przeznaczenie nie było wielką tajemnicą. Pojawienie się kogoś, kto zapanuje nad porami roku, było tylko kwestią czasu. Chaos, władający pogodą do tej pory, sprawiał mnóstwo kłopotów. Wszyscy mieli dość nieprzewidywalności aury. Z burzowych chmur w jednej chwili mógł sypnąć gruby śnieg, aby za godzinę ustąpić miejsca prażącemu słońcu.

poniedziałek, 3 lipca 2017

[46] Nieszczęsna i Przezszybi ~ Justyna W-R

Nieszczęsna i Przezszybi

Nie miała pojęcia o lataniu. No, nie licząc bujania w obłokach, kiedy uciekała od parszywego życia codziennego. Tylu rzeczy chciała spróbować, ale wiedziała, że nie ma na nie szansy. Dzisiejszego wieczoru miało zdarzyć się coś, co na zawsze zmieni życie Nieszczęsnej, odfuka od niej strach i odkurzy codzienność.

Popołudnie ułożyło się tak jak co dzień. Mąż wrócił z pracy, zjadł obiad, usiadł przed kompem i zastygł jak galaretka na cieście.

Nieszczęśna włożyła całe serce w dzisiejszą lekcję: naukę układania bukietów ze zwiędłych marzeń. Była bardzo obowiązkowa. Po wymianie cowieczornego pocałunku, który ekscytacją dorównywał wymianie oleju w starej mikrze, udała się do małżeńskiej sypialni. Oczywiście sama. Mąż wracał do pozycji litery C przed niebieskim ekranem. Wiedziała, że później wyląduje ruchem sunąco-człapiącym na kanapie w salonie. Żeby jej nie budzić. Pobudzić? Budzić, pobudzić, tralalala, jeden chuj.

Była lodowato zadowolona. Cudowna woń pościeli w kwiatki nie była zakłócona przez niewybredne zapachy wydobywające się czasem z zakamarków mężowskiego ciała. Nie budziła się ze zdrętwiałą ręka lub od kończyny wyrzuconej w powietrze pod wpływem rykoszetu bujnych mężowskich sennych marzeń.

[46] Spotkanie na szczycie ~ Estrela


W biurze panował półmrok. O tej porze wszyscy pracownicy świętowali już weekend, więc dla oszczędności wprowadzono automatyczne gaszenie światła o godzinie 20.00. W pokoju numer 238 paliły się jednak jeszcze dwie lampki. Jedna na biurku Katrin Hagelbaum, szefowej departamentu d/s inwestycji dla klientów strategicznych. Druga, na biurku Allison Bright, młodszej analityk w tym samym departamencie. Siedziały niedaleko siebie, obie wpatrzone w ekrany monitorów, pochłonięte pracą, marząc o tym by wreszcie móc wyłączyć komputery i zamknąć za sobą  drzwi do biura.
Wtem na biurku Katrin odezwał się telefon. Allison aż podskoczyła. Nie spodziewała się żadnych telefonów o tej porze, zaś dzwonek Katrin ustawiony był jak zwykle na maksymalną głośność. Dobiegło ją ciche przekleństwo szefowej i wypowiedziane najmilszym tonem jaki można sobie wyobrazić:
- Hagelbaum, w czym mogę pomóc?
Allison dyskretnie odwróciła głowę, by spojrzeć na wyświetlacz telefonu.  Jeśli Katrin mówiła takim tonem, musiało to być połączenie z kimś ważnym. Kto inny zresztą siedziałby w piątek o 21:10 w biurze?

[46] Somos muerto ~ Miachar

Imiona bohaterów to nie imiona, a przetłumaczone słowa. Dziewczynka nosi takie, a nie inne, bo mam słabość do jednego kwiatu, zaś chłopak ma imię zainsporowane dramą Boys Over Flowers. Odrobinę futurystycznie, ale dawno nie przenosiłam akcji w przyszłość. Zakończenie otwarte, bo nie chcieli mi zdradzić, co dzieje się dalej. Kiedyś dokopię się do tej historii.
Świt to dziwny czas w ciągu dnia. To ten moment, kiedy noc macha światu na pożegnanie, a dzień dopiero stawia swoje duże kroki. To te minuty, kiedy sny zaczynają odchodzić, jednocześnie nie zostając zastąpione przez jawę. Niewielu w tych czasach wykorzystuje świt, by podbić planetę czy chociażby udać się do pracy. Świt został zapomniany przez ludzkość.
            A przynajmniej tak by się mogło wydawać.
            Na jednym z pozostałych, nienaruszonych przez przemysł pagórków siedziała dziewczynka. nie mogła mieć więcej niż dwanaście lat. Proste ciemne włosy miała związane w koński ogon. Ubrana w kombinezon typowy dla dzieci robotników tarła o siebie dłonie. Zapomniała, że o świcie bywa zimno i to nie tylko wtedy, kiedy są przymrozki, a rękawiczki zostawiła w jednej z szuflad maleńkiej komody, która robiła w domu za jej całą szafę. Mimo, że temperatura nie należała do wysokich, a czapka nie grzała idealnie, dziewczynka dzielnie trwała na posterunku.