Nieszczęsna i Przezszybi
Nie miała pojęcia o lataniu. No, nie licząc bujania w obłokach,
kiedy uciekała od parszywego życia codziennego. Tylu rzeczy chciała spróbować,
ale wiedziała, że nie ma na nie szansy. Dzisiejszego wieczoru miało zdarzyć się
coś, co na zawsze zmieni życie Nieszczęsnej, odfuka od niej strach i odkurzy
codzienność.
Popołudnie ułożyło się tak jak co dzień. Mąż wrócił z pracy,
zjadł obiad, usiadł przed kompem i zastygł jak galaretka na cieście.
Nieszczęśna włożyła całe serce w dzisiejszą lekcję: naukę układania
bukietów ze zwiędłych marzeń. Była bardzo obowiązkowa. Po wymianie
cowieczornego pocałunku, który ekscytacją dorównywał wymianie oleju w starej
mikrze, udała się do małżeńskiej sypialni. Oczywiście sama. Mąż wracał do
pozycji litery C przed niebieskim ekranem. Wiedziała, że później wyląduje
ruchem sunąco-człapiącym na kanapie w salonie. Żeby jej nie budzić. Pobudzić?
Budzić, pobudzić, tralalala, jeden chuj.
Była lodowato zadowolona. Cudowna woń pościeli w kwiatki nie
była zakłócona przez niewybredne zapachy wydobywające się czasem z zakamarków mężowskiego
ciała. Nie budziła się ze zdrętwiałą ręka lub od kończyny wyrzuconej w
powietrze pod wpływem rykoszetu bujnych mężowskich sennych marzeń.
Zapadała w sen jak masło w ciepłego tosta. Była wykończona
florystyczno-duchowym wyzwaniami, ale znalazła jeszcze energię na zwyczajową
sesję pretensji do całego świata. Eksp się sam nie nabije. Przecież nie spotkała
ją przeszywająca miłość życia! Ma prawo mieć wąta! Przecież nie ma żadnego oszałamiającego
talentu! Wszystkim się powodzi, tylko, kurwa, nie jej! Łzy zaczęły płynąć bo
twarzy. Szeptała cicho do siebie:
- Nie mam nic swojego! Nikt mnie nie kocha. Nic nie umiem.
Do czego się nie zabiorę, to mi nie wychodzi. Inni mają wszystko.
Kontynuowała ten swoisty narcystyczny pacierz wieczorny na
melodię Ojcze Nasz.
- Inni to dopiero mają! Książki piszą! Piosenki śpiewają.
Ktoś ich lubi, ktoś ich pożąda. A ja!Ja nic nie mam, nic nie umiem.
I tak dalej i tak dalej. Zakopała by się w smutkach, gdyby
tej wieczornej modlitwy niespodziewanie nie przerwało pytanie.
- A w Świętego Mikołaja też wierzysz?
- Oczywiście, że nie wierzę! Nie jestem dzieckiem.
Rozejrzała się. Przez szybę, i pisząc „przez szybę” mam to właśnie
na myśli, kochana czytelniczko, wnikał do pokoju mężczyzna. Był czymś takim jak
chipsy cebulowe o dwudziestej pierwszej. Jak są
już w domu to szkoda nie zjeść, ale trzeba się wkurwić na to, że się tu
w ogóle znalazły. A więc z ust dziewczyny musiało popłynąć.
- Kimjesteścoturobiszojezusmaria.
- Jak wy to robicie, że wszystkie mówicie to samo? - zapytał
migotliwy, Przezszybi mężczyzna. - Jakbyście, kurwa, miały przycisk za pomocą
którego włącza się u was melodyjka. Jakbyście, kurwa, były z jednej i tej samej
pierdolonej fabryki nieszczęśliwych kutaśnic.
- Proszę się nie wyrażać, bo... - zaczęła zdanie, które jej
przerwano.
- ..,bo zawołam policję – dokończył przedżeźniającym tonem
Przezszybi.
-
Kobieta zamilkła jak stłuczona żarówka na filmie
z cofającym się czasem. Albo jak twoja matka, kiedy w końcu zostałaś prawnikiem
lekarzem gruszką na wierzbie i hutnikiem z dobrym wynikiem, czyli czymś trochę
więcej niż nic, niż ciemne okulary na sinych oczach. Była cicha jak stajenka
licha.
-
- O, czyli jednak umiesz milczeć. A to
ciekawostka. Chodź tu do mnie, mała. Czas na przejażdżkę.
-
- Czy jesteś duchem zeszłorocznych świąt? -
zapytała dziewczyna, rumieniąc się. Liczyła, że zaraz zza tanich drzwi z
sieciówki wyjedzie kamera, a ona będzie wreszcie tam, gdzie powinna. Czyli na
panteonie sław z wybielonymi zębami i rozjaśnionymi przez, hehehe, słońce, włosami.
-
Zamiast tego przezszybi wziął ją na ręcę i
posadził za sobą. W tym właśnie momencie zorientowała się, że mężczyzna siedzi
na drewnianym koniu na biegunach na jej osobistym parapecie. Odruchowo złapała
go w pasie. Poczuła zapach świeżo skoszonych krzaków lawendy i amola. Poeta
współczesny powiedziałby, że waniało starymi ludźmi i zrymował by to z kurwa
kurwa, jebać jebać szczanie. My zostaniemy tutaj przy prozie.
-
- Ihahaha – powiedział mężczyzna i przechylił tułów
do tyłu.
-
Prawa fizyki nie pozostały mu dłużne, grawitacja
zadziałała i konik zgrabnym ruchem zsunął się z parapetu.
Lecz zamiast ruchem jednostajnie przyspieszonym zbliżać się ku chodnikowi, zarżał,
i ku zdziwieniu Nieszczęsnej chybotliwie utrzymał wysokość. Po krótkiej chwili,
gdy padło głośne „wiśta!” koń ruszył po powietrzu, a dziewczyna poczuła jak chłodne,
nocne powietrze studzi jej policzki i uda.
-
- Wiesz jak się tym
lata? - zapytała, gdy udało jej się dojść do słowa po szaleńczej jeździe.
- Normalnie skłamałbym i powiedział, że tak, ale biorąc pod uwagę fakt, że prawie wlecieliśmy w ten budynek, podejrzewam, że znasz odpowiedź.
- Normalnie skłamałbym i powiedział, że tak, ale biorąc pod uwagę fakt, że prawie wlecieliśmy w ten budynek, podejrzewam, że znasz odpowiedź.
Hej!
OdpowiedzUsuńczas na mój pierwszy komentarz. Przede wszystkim mega podoba mi się nazwa „Przezszybi”. Od razu chciałam się dowiedzieć czy to coś czy ktoś, czy może nazwa miejsca.
„odfuka strach” -kreatywne połączenie, fajne!
Ten „komp” mi trochę nie pasuje. Gdyby był w dialogu to oczywiście tak, ale w narracji jakoś nie bardzo.
„ruch sunąco-człapiący” :D :D :D - widzę tego typa jak sunie w stronę kanapy
Budzić - pobudzić - znowu zabawa słowami. Kojarzy mi się z pewną niemiecką piosenką gdzie autor bawi się słowami gemeinsam - einsam (gemeinsam=razem, einsam = samotnie).
„ma prawo mieć wąta” - to mi stylistycznie też trochę nie leży, ale to kwestia subiektywnego odbioru
„chipsy cebulowe o 21” - wolę paprykowe, ale metafora rewelacyjna!! :D
-amola -> zawsze mówiłam amolu, ale to na tyle trudne słowo że nie wiem jak jest poprawnie ;) Może ktoś pomoże.
- „poeta współczesny(...)” - ironiczno-gorzko-zabawne przedstawienie rzeczywistości, bardzo pasujące do stylu całego tekstu
Podsumowując: Podziwiam i chylę czoła przed kreatywnością słowotwórczą i metaforotwórczą :) Cały tekst w stylu... najbliżej mu chyba do groteski. Takie groteskowe przedstawienie nierealnej rzeczywistości z bardzo trafnymi odwołaniami do rzeczy zupełnie realnych, jak. np amol czy chipsy cebulowe. Zauważyłam też że bawisz się rejestrami językowymi - raz są bukiety ze zwiędłych marzeń a raz kutaśnice, kurwy i chuje. Trochę to miota czytelnikiem na różne strony ;) Pan Przezszybi też wprost idealna groteska księcia na białym koniu - ja już tam widziałam Brada Pitta na białym rumaku, a tu koleś śmierdzący amolem :D Nie wiem czy mi się ten tekst podoba w sensie estetycznym, ale na pewno jest mega oryginalny i nie każdy by go napisał. Pozdrawiam i do następnego tekstu!
Jak zwykle serwujesz nam obrazek pełny ironii i sarkazmu, obnażający świat. Abstrakcyjny z tym facetem z okna, z którym sobie tak po prostu poleciała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wytłumacz mi, Justyno kochana, jak to jest, że tak pięknie bawisz się językiem? Znowu jestem pod wrażeniem tej pełnej ironii, pretensji i żalu opowieści. Zdobyłaś mnie tym Przezszybim. Chcę więcej tej pary, chcę więcej tego świata!
OdpowiedzUsuń