Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 31 grudnia 2017

[72] (1, 2, 3, 4) Bienvenida en el mundo de los mundos [Czyścicielka] ~ Miachar


Od razu, kiedy tematy pojawiły się na Facebooku, w mojej głowie pojawiła się myśl, by połączyć je w jedną całość. Nie bacząc na to, że miałam własne teksty do napisania na jednego bloga, temu dziełu oddałam czas, serce i Rosalie Melody (poznana w tygodniach 14, 17, 24, 34; towarzyszą jej Tia i Nave z tygodnia 42), która wrzucona w sam środek opowieści, dała sobie jakąś radę. A przynajmniej spróbowała.
Wiele z tego, o czym mowa, będzie dopiero miało miejsce od marca, kiedy napiszę coś więcej niż prolog i ruszę z Czyścicielką na wattpadzie. Kiedy to się stanie, dam Wam znać ;)
Wspaniałego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!

Wiedziałam, że życie w kilku światach może przysporzyć mi wiele problemów. Nie spodziewałam się jednak, że będzie ich aż tak dużo. W każdym przynajmniej jedno i to każdego dnia. Codziennie, kiedy otwierałam oczy, a mój mózg atakowała myśl, że znowu muszę zająć się czymś więcej niż samym Czyśćcem, zawieszki bransoletek zaczynały świecić, gotowe otworzyć dla mnie portal i przenieść mnie po kolei tam, gdzie akurat byłam potrzebna i nie do zastąpienia.

[72] (2) Sobotnia wizyta ~ Estrela


Mamy tu bohaterów z mojego debiutu w ich pierwszej wspólnej wyprawie. Z nadzieją że Nowy Rok przyniesie im więcej wypraw a nam wszystkim jeszcze więcej kreatywności i  tekstów do czytania na GPK. :)
Zgodnie z umową Allison pojawiła się w pracy w sobotę wczesnym rankiem. Chwilę po szóstej zaparkowała starego Opla pamiętającego czasy Angeli Merkel na podziemnym parkingu siedziby EuroSchweiz. Nie zwracając uwagi na to że stoi dokładnie na środku lini wyznaczającej miejsca parkingowe, wygrzebała się z wnętrza samochodu, omal nie zapominając torebki. O tej porze i tak wszyscy pracownicy byli w domach, więc Allison mogłaby równie dobrze zaparkować w poprzek na trzech innych miejscach, albo na środku przejazdu. W windzie spojrzała mimowolnie na swoje odbicie w lustrze. Z niechęcią sięgnęła po szminkę. Wypełniła usta kolorem bladej wiśni, strzepnęła rzęsę, która złośliwie zatrzymała się w kąciku oka i spojrzała kontrolnie raz jeszcze. Wyglądała jak nieszczęście. Nie miała jednak ochoty robić z tym cokolwiek. Wygląd odpowiadał doskonale jej samopoczuciu. Zwlekła się z łóżka o piątej, nakarmiła Foxa, zdążyła zjeść jedynie jogurt z resztką musli, wcisnęła się we wczorajszy kostium i już musiała wychodzić z domu. Nie tak wyobrażała sobie ten dzień. Chciała obejrzeć kolejny odcinek Riders z boskim Johnym Friedriksonem, zrobić sobie mule na obiad, posprzątać trochę, a wieczorem wyskoczyć na drinka z Silvią. Może znowu spotkałaby tego eleganckiego brunecika, od którego nie wyciągnęła numeru ostatnim razem. Jednak od czego są dyrektorzy? Oczywiście od tego, żeby jednym chamskim telefonem przekreślić wszelkie plany. Tym sposobem po raz szósty w tym tygodniu wylądowała w pracy. Nie wiedziała nawet co było powodem tego nagłego wezwania i miała nadzieję, że to coś naprawdę ważnego.  Próbując domknąć torebkę wysiadła z windy i prawie wpadła na Larssona, czekającego tuż przy wejściu.

[72] (1) Scarlet boy ~ Tris



            – Na co się gapisz? – zapytał gruby łobuz szkolny. Na oko ważył jakieś 70kg, a przecież był dopiero w podstawówce.
            Musiał kiblować ze dwa razy.
            – Patrzę na powód, dla którego wymyślono podwójne drzwi, grubasie – odparł drobniutki chłopiec o blond włosach i błękitnych oczach.
            Widać było, że jest dużo młodszy od swojego rozmówcy. Nie wspomniawszy o tym, że mniejszy. Ale niech was wygląd nie zwiedzie. Dzieciak nie był głupi. Bystre spojrzenie utkwione było w łobuzie o krótkich, rudawych włosach.

[72] (2) DMF: Poranna kawa ~ Tris



            Było wcześnie rano. Celty tyle co wreszcie zmotywowała się do wstania z łóżka. Zarzuciła na ramiona szlafrok i podreptała do kuchni, żeby zaparzyć sobie kawę. Nie spodziewała się zastać tam nikogo, a jednak byli tam wszyscy. Z wyjątkiem Tamiel, która wciąż smacznie drzemała po wczorajszym koncercie, gdzie musiała wytracić cały swój nadmiar energii, skoro nie rozbijała się od rana z Blu.
            – Dlaczego on krwawi? – zapytała Celty, patrząc krytycznie na poturbowanego Nero.
            – Bo jest idiotą – odparła Blu i zrobiła z gumy duży balon.
            Ten pękł po chwili, przerywając moment ciszy.
            – Nie wiedziałam, że to powoduje, że ludzie zaczynają nagle krwawić bez powodu – skwitowała Celty i pokręciła głową z niedowierzaniem.

[72] (3) Tagged Scarlet #Family[fragment] ~ Tris



            – Właśnie zabiłaś pięciu ludzi. Co masz na swoje usprawiedliwienie? – zapytał Ren, groźnie marszcząc brwi.
            – Ups?
            – Ups? – powtórzył. – Ja ci dam „ups”! Dobrze wiesz, że nie zabijamy cywili!
            – To oni zaatakowali pierwsi – mruknęła Szkarłatna, nic sobie z tego nie robiąc. – To ich wina.
            – Nie stanowili dla nas zagrożenia – zauważył Ren, wciąż patrząc na Szkarłatną spod przymrużonych powiek. – Wystarczyło nabić im guza, ale nie było potrzeby ich zaraz zabijać.
            – Też mi coś – prychnęła blondynka i wywróciła oczami. – To zwykłe śmieci. Świat będzie bez nich lepszy.

poniedziałek, 25 grudnia 2017

[71] [bez tytułu] ~ Estrela



To raczej nie tekst, tylko próba podejścia do tekstu przerywana świątecznym obżarstwem :) Niemniej jednak, enjoy! 
 
            Śnieg otulił ziemię puchatą kołderką a mróz skuł lodem każdy zbiornik wodny w mieście, od najmniejszej kałuży po najgłębszą studnię. Zima stulecia - powtarzali przechodnie, pozdrawiając się i wymieniając życzenia Wesołych Świąt, domrukując przy okazji, gdzie też można by dostać węgiel w przystępnej cenie albo i kradzione drewno. Aleksander mijał przechodniów z absolutną obojętnością, niewrażliwy ani na świąteczną atmosferę, ani na mroźną temperaturę, ani też na tu i ówdzie pokrzykujące przekupki. Otaczający go świat wydawał się istnieć tylko teoretycznie. Ostatnie dni, tygodnie, ba, nawet miesiące poświęcił wyłącznie jednej sprawie. Musiał zlikwidować pewnego szwaba. Gdyby sprawa dotyczyła wyłącznie porachunków wojennych, nie zajmowałby się nią tak dogłębnie. Nie traciłby apetytu, nie obgryzał paznokci, nie kluczył godzinami po ulicach Warszawy obmyślając plan. Jednak ten rozkaz musiał zostać wykonany perfekcyjnie - dotyczył jego osobistej zemsty. Pochłonięty chęcią ostatecznego rozwiązania sprawy, kompletowaniem informacji, ćwiczeniem celności, nie zadał sobie jednego ważnego pytania, a raczej zagłuszał to pytanie w swoim rozgorączkowanym umyśle: czy zabicie nazisty zmieni cokolwiek w jego relacji z Ireną? Jak zawsze, myślał w sposób zadaniowy. Szwab był problemem. Problem należało usunąć. W swoim zerojedynkowym spojrzeniu na świat pomijał kwestię uczuć Ireny. Nie przyjmował do wiadomości, że samo usunięcie rywala może nie wystarczyć, aby znów się z nią spotykać. Nie zastanawiał się również nad moralną oceną jej wyborów. Naiwnie tkwił w przekonaniu, że jednym strzałem zmieni konstelację uczuć. Jakby był jakimś cholernym Amorem.

[71] Zemsta Deszczu ~ Tris

Tak, z tym tematem mega wlazło, a że przy okazji wkurzę Laurie kolejnym fragmentem ZD, to już inna bajka :D Kolejny wyrwany z kontekstu fragment. Enjoycie.




            Obserwował wszystko z dachu budynku przez celownik w swojej snajperce. Tym razem mieli łatwe zadanie. Z wyjątkiem tego, że ktoś musiał odciągnąć cel w jakieś sensowne miejsce. Wiązało się to oczywiście z ryzykiem, że osoba robiąca za wabik, zostanie przyłapana, a tego żadne z nich nie chciało.
            Tłumaczył Gregorowi, że to nie jest dobry plan, ale lepszego też nie mieli. Zresztą Lucy bardzo szybko się zgodziła. To fakt, że Gregory potrafił byś przekonywujący, ale zbyt łatwo przystała na ten pomysł. I to Vincentowi się nie podobało. Dlatego zgłosił się do współpracy. Zamierzał za wszelką cenę zapewnić jej bezpieczeństwo.
            Cała masa różnych myśli plątała się w jego głowie podczas oczekiwania. W duchu dziękował też Alanowi, który zgodził się czatować w pobliżu. Na wypadek kłopotów miał zabrać Lucy w bezpieczne miejsce, choć dziewczyna nie miała o tym zielonego pojęcia.
            Wreszcie znalazła się w jego polu widzenia. Tak samo jak ich cel. Ledwo ją rozpoznał w tych ubraniach. Stylizacją zajęła się Amy, więc nic dziwnego, że zmiana była tak duża. W końcu tego dnia Lucy miała być tylko damą do towarzystwa. I chociaż musiał przyznać, że Amy nieźle się spisała, nie był zadowolony. Nie podobał mu się ten wygląd.

[71] Odchodząc ~ Miachar



            Dość ciężko mi z tym szło. Krótko, ale ważniejsze, że jest.
            Wesołych świąt! Feliz Navidad!

            Wybiegła z mieszkania, głośno zatrzaskując za sobą drzwi, co jej się do tej pory nie zdarzało, ale idealnie pasowało do uzewnętrznienia jej emocji. Czuła bezlitosną, wypełniająca każdą komórkę jej ciała wściekłość. Prowadziła ją ona w dół, na parter, a potem na podwórze i ulice, gdzie strumień samochodów tworzył niekończący się korek. Przepchnęła się między grupką uczniów podstawówki, którzy zmierzali do pobliskiego muzeum, i lawirując między samochodami, przeszła na drugą stronę ulicy. Wiedziała, że on odprowadza ją wzrokiem, stojąc w oknie ich salonu na czwartym piętrze. Nie odwróciła się, by dać mu znać, że ma jeszcze szansę naprawić to, co właśnie zaczął niszczyć. Szła przed siebie, a po jej twarzy płynęły strumienie łez.
            Patrzył za nią. Z wysokości miał obraz na całą długość ulicy, doskonale widział, kto idzie z którego kierunku, przypatrywał się mieszkańcom miasta biegnącym za czasem, który im uciekał, analizował ich zachowania i myślał nad tym, która z tych osób mogłaby być jego kolejnym celem.
            To właśnie o to się pokłócili. Ona wyraziła się jasno, mówiąc, że więcej nie zniesie tego, że on zabija ludzi za pieniądze, a skoro nie potrafi tego znieść, powinna zniknąć z jego życia na zawsze. On tłumaczył jej, że nie zostało mu wiele zleceń, kiedy je wykona, wyjadą gdzieś daleko, gdzie  nikt ich nie znajdzie. Musi tylko dać mu odrobinę więcej czasu. Wykona, co ma jeszcze do zrobienia, i będzie cały jej. Nie uwierzyła mu. Jak mogła wierzyć w słowa kogoś, kto z zimną krwią odbierał życie innym ludziom. Tego popołudnia kolejny raz zadała sobie pytanie, za co tak właściwie go pokochała i kiedy przestała. Nie chciała już tkwić w związku, który nic jej nie dawał, a powoli zaczął psychicznie niszczyć. Postanowiła to zakończyć.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

[70] Czarować każdy może [Blind Faith] ~ Miachar



Nie lubiła wracać ze sprawunków, kiedy wiedziała, że on jest w laboratorium. Nigdy wtedy nie mogła przewidzieć, czy czasem nie wyjdzie przywitać ją ubabrany jakąś cuchnącą substancją lub z przypalonymi brwiami. A tak się już zdarzyło.
Po przekroczeniu progu głównych drzwi budynku skierowała się do małego gabinetu, który w pełni był do jej dyspozycji. Na krzesło przy drzwiach odłożyła teczkę ze zdobytymi na posterunku policji kopiami akt przydzielonej Profesorowi sprawy do konsultacji. Ściągnęła płaszcz, rozpuściła włosy będące do tej pory ciasno związane w wysoki kucyk i ruszyła korytarzem w stronę małego aneksu kuchennego, gotowa przyrządzić kolejny w tym tygodniu ramen. Dobrze, że za nim przepadała, inaczej jej dieta już dawno by jej obrzydła.
Przeszła dalej, minęła drzwi do pokoju badań i weszła do wnęki, gdzie można się było schować przed wzrokiem obcych ludzi, klientów, którzy chcieli się zorientować, czy trafili w odpowiednie miejsce. Tutaj, w tej małej przestrzeni, choć odrobinę mogła dać upust swoim zdolnościom kulinarnym, które jej pracodawca doceniał, choć nazbyt głośno tego nie przyznawał.

[70] DMF: Śpiący łowca ~ Tris

Dawno nie było DMFu ^^ To dziś jest. Jak eliksiry i magia to tylko Celty i reszta ekipy. Od razu ostrzegam, że pisane na żywca i bez korekty. Zapraszam!



            W mieszkaniu panowało zamieszanie. Dante leżał nieprzytomny na kanapie, pilnowany przez swojego bratanka. Zadaniem Nero było dopilnowanie, by mężczyzna nie skończył w jeszcze gorszym stanie. W efekcie piorunował wzrokiem Blu, która była odpowiedzialna za zaistniałą sytuację.
            Siedziała na stołku kawałek dalej, łypiąc to na Dante to na Nero. Minę miała jakby skruszoną. Z pewnością zdawała sobie sprawę z tego, że narozrabiała. Zarazem jednak nie można było przeć się wrażeniu, że wciąż coś kombinowała i dlatego trzeba było mieć na nią oko.
            Natomiast Celty jak zawsze próbowała wszystko odkręcić. Jako wiedźma to ona zajmowała się tego typu rzeczami. Gdy chodziło o sporządzanie eliksirów, rytuałów i tym podobnych. A jako prawna opiekunka Blu, to na nią spadała odpowiedzialność za takie wybryki. Nie wspominając o tym, że to z jej zapasów, dziewczyna zwinęła eliksir usypiający i dolała go do herbaty  – jak sądziła należącej do Nero, choć w efekcie i tak pochłonął ją Dante, gdy wstał rano na kacu. Ale za to Celty zamierzała policzyć się z nią później i po swojemu.

wtorek, 12 grudnia 2017

[69] I ma mówić głupoty ~ Justyna W-R.



I ma mówić głupoty.

Kobieta1: Wiesz, a ja to bym chciała takiego prostego chłopaka.
Kobieta2: Acha, totalnie cię rozumiem.
K1: Mógłby nawet mieć audi i mówić do mnie „Laleczko”
K2:(grubym głosem) Laleczko, podaj mi ketchup do tego czegoś!
K1:(grubym głosem) Laleczko, lubisz moje tatuaże!
K2:(wciąż grubym głosem)Tanie wino jest dobre bo jest dobre i tanie!
K1(ze śmiechem) O tak! Mógłby wygłaszać takie mądrości!
K2: I mieć tatuaż gotykiem z jakąś dziwną sentencją.
K1: Albo z cytatem z papieża!
K2: Nosić złoty łańcuch!
K1: Dokładnie. Dość mam intelektualistów. Oni myślą głównie o sobie. I kiedy idziemy nocą przez parking podziemny to im pocą się dłonie, a nie mi. Dość mam otwierania wina i tego wiecznego sarkazmu.

poniedziałek, 11 grudnia 2017

[69] Po cienkim lodzie ~ Venusta



– Uważaj na siebie, dziewczynko. Stąpasz teraz po cienkim lodzie.
Jakbym sama nie słyszała jego ostrzegawczego trzeszczenia pod moimi stopami! Przełknęłam ślinę, próbując zdusić paraliżujący strach. „To nic takiego” – uspokajałam się w myślach. „To jak chodzenie po ziemi. Tylko trochę niebezpieczniejsze”. Pod sobą widziałam ciemną taflę lodu, naznaczoną siateczką jaśniejszych pęknięć.
– Połóż się na brzuchu – powiedziała kobieta, a w jej głosie wyczułam napięcie. Naprawdę chciałam wykonać to polecenie, ale moje ciało jakby wypowiedziało mi posłuszeństwo.
– Spokojnie. Spokojnie. Nic się nie dzieje. Tylko połóż się na brzuchu.
 Z oddali dobiegło mnie ujadanie psów i okrzyki ludzi – wciąż jeszcze stłumione, ale przybliżające się z każdą chwilą. To pomogło mi otrząsnąć się z odrętwienia. Powoli, choć każdy mój nerw wrzeszczał, by puścić się biegiem, położyłam się płasko na zamarzniętej tafli rzeki. Kobieta również musiała usłyszeć odgłosy pogoni, bo uniosła głowę i przez parę uderzeń serca wsłuchiwała się w otaczający nas las. Stała kilkanaście metrów ode mnie, wychylona do przodu, z napiętą twarzą. Kiedy wreszcie leżałam na brzuchu, skinęła głową.

[69] You're not fooling anyone ~ Miachar



Oszronione gałęzie wegetujących, czarnych drzew. Mały staw schowany wśród zwiędłych trzcin za osiedlem identycznych domów jednorodzinnych. Miejsce, gdzie ktoś, kto nie lubi być wśród ludzi, może pobyć na spokojnie ze sobą i swoimi myślami.
Jak ja, na przykład. Zimowy i do tego wolny dzień był idealny na małą wycieczkę za dom. Nikt raczej nie miał mnie szukać przez kilka godzin, mogłam więc spacerować wokół stawu, nabijać kolejne okrążenia, pozbywać się kalorii i tego, co za bardzo zalega w głowie. A w niej nie siedziało mało rzeczy.
            Jeśli wszystko poszłoby tak, jak miało, jak było to zaplanowane, miała to być moja ostatnia zima w tym miejscu. Po prawie pięciu latach miałam opuścić to osiedle i udać się na drugi koniec kraju. Ktoś może powiedzieć, że taka kolej rzeczy, że to normalne. Może i tak, ale jako osoba, która w wieku siedemnastu lat miała za sobą sześć przeprowadzek, naprawdę pragnęłam większej stabilności, jeśli chodzi o miejsce zamieszkania. Może okres studiów coś zmieni w moim wędrownym życiu.

poniedziałek, 4 grudnia 2017

[68] Igrzyska Grzechu ~ Eleison



ZBUNTOWAŁ SIĘ PRZECIWKO BOGU I ZAŁOŻYŁ WŁASNĄ FIRMĘ, PRZEDSIĘBIORCY GO NIENAWIDZĄ [ZOBACZ ZDJĘCIA]

WYNALAZŁ WŁASNĄ WÓDKĘ, TERAZ ZDOBYWA MILIONY [NA SERIO]

DZIEWICE I ICH UPODOBANIA – CZYM KARMIĆ, GDZIE ZAREJESTROWAĆ? SZATAN USPOKAJA „NIE GRYZĄ, ALE MOŻNA ICH TEGO NAUCZYĆ”.

JAK SPRAWIAĆ DEMONICOM PRZYJEMNOŚĆ? LUCYFER ZDRADZA NAM SWOJE TECHNIKI! [CZYTAJ WIĘCEJ]

[68] El sueno de la ira ~ Miachar

            Can't stop now, I've traveled so far
To change this lonely life


Dotyk dłoni na włosach, kojące głaskanie i ciche nucenie przywodzące na myśl mruczenie kota. Powiew zefiru, śpiew ptaków i wszechobecna biel. Nawet trawa, której źdźbła tańczyły, ocierając się gdzieniegdzie o moją skórę, były przyjemnie białe. Było błogie, niczym w raju.
            Moja głowa spoczywała na czyiś kolanach, ich właścicielka
wątpiłem, by jakikolwiek mężczyzna chciał mnie głaskać po głowie, prędzej stracił by jaja nie protestowała, choć używałem ich jako poduszki. Kiedy chciałem unieść głowę, przeniosła dłoń na moje czoło i docisnęła w dół. Tym samym dała znać, że mam się nie ruszać. Przystałem na to, właściwie nie chciałem nigdzie iść. Marzyłem, by zostać tu na zawsze.

[68] Opowieść w śnieżną noc ~ Miachar

– Równo co sto lat Siedem Grzechów Głównych spotyka się w piekle na igrzyskach. Zwycięzca zdobywa prawo do bycia głównym grzechem ludzkości do następnych igrzysk. I wtedy może dać upust wszystkim swoim żądzą, manipulować ludźmi i sprawić, że całe społeczeństwa staną się zagrożone lub same będą zagrożeniem…
            Śnieg sypiący za oknem, jakby ktoś wyrzucał papierowe kulki z wielu toreb jednocześnie. Gęsty i opadający wszędzie tam, gdzie tylko zdoła osiąść. Zbyt jaskrawe światło latarnie tworzyło kręgi w mroku, ale czy pomagało w dotarciu do celu ośnieżonymi chodnikami? Trudno powiedzieć.
            – Właśnie upłynął kolejny wiek. Orgullo, Codicia, Impureza, Celos, Falta DeModeracion, Ira i Pereza zawitali w Krainie Mroku, by ponownie stanąć w szranki. Przez sto lat każdy z grzechów przygotowywał się do tego wydarzenia, ćwiczył, by zwyciężyć, bo nagroda była tym, co pragnęło każde z nich – władzą, której nikt nie obali, bo musi trwać sto lat. Kiedy nadszedł pierwszy dzień starcia, Codicia…