Od razu, kiedy tematy pojawiły się na Facebooku, w mojej głowie pojawiła się myśl, by połączyć je w jedną całość. Nie bacząc na to, że miałam własne teksty do napisania na jednego bloga, temu dziełu oddałam czas, serce i Rosalie Melody (poznana w tygodniach 14, 17, 24, 34; towarzyszą jej Tia i Nave z tygodnia 42), która wrzucona w sam środek opowieści, dała sobie jakąś radę. A przynajmniej spróbowała.
Wiele z tego, o czym mowa, będzie dopiero miało miejsce od marca, kiedy napiszę coś więcej niż prolog i ruszę z Czyścicielką na wattpadzie. Kiedy to się stanie, dam Wam znać ;)
Wspaniałego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!
Wiele z tego, o czym mowa, będzie dopiero miało miejsce od marca, kiedy napiszę coś więcej niż prolog i ruszę z Czyścicielką na wattpadzie. Kiedy to się stanie, dam Wam znać ;)
Wspaniałego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!
Wiedziałam, że życie w kilku światach może przysporzyć mi wiele problemów. Nie spodziewałam się jednak, że będzie ich aż tak dużo. W każdym przynajmniej jedno i to każdego dnia. Codziennie, kiedy otwierałam oczy, a mój mózg atakowała myśl, że znowu muszę zająć się czymś więcej niż samym Czyśćcem, zawieszki bransoletek zaczynały świecić, gotowe otworzyć dla mnie portal i przenieść mnie po kolei tam, gdzie akurat byłam potrzebna i nie do zastąpienia.
Tego dnia ranek zaczął się dla mnie właśnie w tej sposób. Każda z siedmiu bransoletek falowała mi na nadgarstku, jej zawieszki świeciły się niczym lampki na choince, której już nigdy miałam nie ubrać. Westchnęłam głośno, zwlekając się z posłania. Jak zwykle ubrałam bluzę w neutralnym kolorze, ciemne spodnie, a włosy związałam w niski kucyk. Nie zaprzątałam sobie głowy przywdziewaniem czegoś, co miałoby mnie bardziej wyróżniać wśród dusz - każda, nawet ta, która dopiero tu przybyła, szybko została informowana o tym, jak wygląda osoba, której należy się wystrzegać, jeśli chce się bez większego problemu dostać do nieba. Moja niesława znacznie mnie wyprzedzała, ale też sprawiła, że bezpośredni kontakt z każdym, kto się zjawia, nie był niezbędny. Dzięki temu mogłam przebywać na misjach trochę dłużej. Nikt niepotrzebnie nie zatrzymywał mnie w Czyśćcu, mogłam więc zaraz po porannych formalnościach otworzyć swój portal i wyruszyć w pierwsze miejsce, gdzie mnie wzywano.
Podróżowanie w ten sposób podobne było do krótkiego snu, kiedy na chwilę zapada się w znajomą ciemność, by za chwilę otworzyć oczy i zobaczyć inny świat.
Ten był chłodny, ale i gorący jednocześnie. Jedna planeta, dwa żywioły królujące na dwóch przeciwnych półkulach. Już tu kiedyś byłam kilka razy, by sprawdzić, czy coś się dzieje. Do tej pory nie napotkałam niczego, o czym warto byłoby powiadomić Niebiosa i Piekło. Ale to się w końcu zaczęło zmieniać.
Wystarczyło mi jedno spojrzenie na najbliższą okolicę, by wiedzieć, co tu się wydarzyło. Zamarznięte jezioro wreszcie pękło po latach i pokrywa lodowa się otworzyła. Ale nie to było przerażające, lecz fakt, że widniał tam ślad stóp, które prowadziły na zewnątrz. Z tego, co było mi wiadome o tej planecie i jej dwóch półkulach, które stanowiły swoje przeciwieństwo, niewiele było tu żyjących istot. I żadna z nich nie była podobna do człekokształtnych.
Pochyliłam się nad jednym ze śladów i przyjrzałam mu się uważnie. Nie wyglądał z tej odległości jak ludzki ślad, co oznaczało, że nadal nie narodziło się tu życie jak z Ziemi. Co nie zmieniało faktu, że być może pojawiła się nowa forma życia, której powinnam się dokładniej przyjrzeć, by zdać z tego raport.
Dotknęłam dłonią jednej z zawieszek bransoletek i w jej pamięci zapisałam widziany właśnie widok. Nie dostałam polecenia, by zbadać dokładnie, co pojawiło się na planecie, dlatego wróciłam do miejsca, skąd wypadłam, i otworzyłam portal, by przedostać się do drugiego miejsca, które musiałam odwiedzić.
Miejsca, gdzie pochowane zostało moje martwe serce. Nie byłam gotowa na powrót, ale nie miałam się jak sprzeciwić - rozkazy Góry i Dołu były lepsze od tego, co jeszcze potrafiłam odczuwać.
A więc: kierunek Ziemia. Bo tam zawsze jest coś do zrobienia.
Kiedy kolejny raz otworzyłam oczy, znajdowałam się w ciemnym zaułku między dwiema ceglanymi kamienicami. Siegnęłam do kieszeni granatowych spodni, gdzie wyczułam swój telefon komórkowy, który zawsze pojawiał się wraz ze mną, kiedy tu docierałam. Służyła mi do kontaktu z panią sierżant, dobrą koleżanką, dla której byłam od czasu do czasu konsultantką. Warto było dać jej znać, że jestem na Ziemi - coś mi mówiło, że moje wezwanie na tę planetę jest wynikiem jakiegoś problemu w jej pracy.
Szybko napisałam do niej SMSa z powiadomieniem, po czym wyszłam z zaułku i skierowałam się w stronę najbliższej stacji metra. Był to najlepszy sposób dotarcia na posterunek w najkrótszym czasie, a z tego, co zdołałam zauważyć, on bardzo się dla ludzi liczył, choć nie zawsze był ich przyjacielem.
Kupiłam bilet i wsiadłam do najbliższego pociągu jadącego w kierunku wschodniej dzielnicy. Nie był przeludniony, zajęłam więc miejsce naprzeciwko kilkorga młodych osób i przyglądałam im się nienachalnie.
Może nie pamiętałam zbytnio swojego ziemskiego życia, ale umiałam w grubym chłopcu zajadającym się właśnie żelkami rozpoznać szkolnego łobuza,, który pastwi się nad innymi dlatego, że poza szkołą walczy z naprawdę potężnym - dosłownie - kompleksem. Nie był gruby w znaczeniu pulchności jak u europejskich pączków, był po prostu otyły. Fałdy tłuszczu wylewały mu się na brzuchu, czego obszerna koszulka nie była w stanie ukryć. Zrobiło mi się przykro, że ktoś tak młody wygląda tak jak on. Czy nikt nie chciał mu przyjść z pomocą i pokazać, jak powinien się odżywiać, by długo pozostać zdrowym.
Z tego, co zauważyłam, nie tylko ja mu się przyglądałam. Robił to również siedzący obok niego, może o rok starszy, szczupły okularnik trzymający w dłoniach atlas świata otwarty na mapie Afryki.
- Na co się gapisz? - warknął grubas, wyczuwając na sobie to spojrzenie chłopaka. Wrogość prawie buchała z tych słów. Widziałam, jak zaciska jedną z dłoni w pięść. Kilka żelków spadło na podłogę pojazdu.
Chłopak uśmiechnął się, w jego oczach kryły się iskierki złośliwości, ale odezwał się miłym, przyjemnym dla ucha głosem:
- Na powód, przez który wymyślono podwójne drzwi - odpowiedział spokojnie, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do nauki krajów, które może kiedyś odwiedzi.
Jego odpowiedzi wywołała uśmiechy u kilku innych pasażerów, u mnie również, ale zdołałam go powstrzymać, nim na dobre pojawił się na mojej twarzy. Potrafiłam kontrolować się lepiej niż ludzie. Czasami było mi to na rękę.
Gruby chłopiec, kiedy wreszcie, po sekundach, dotarły do niego słowa drugiego, odrzucił całą paczkę słodyczy, krzyknął i spróbował unieść swoje potężne ciało, by się rzucić na tego, który w godny podziwu sposób go obraził. Nie udało mi się, w czym odrobinę miałam swój udział - stworzenie małego pola siłowego odrzuciło go z powrotem na miejsce. Wyglądało to tak, jakby chłopiec nie dał rady grawitacji i przegrał z nią z kretesem.
Pasażerowie nie mogli się powstrzymać i wybuchnęli śmiechem, a ja przeszłam przez wagon ku drzwiom, by móc wysiąść. Opuszczałam pojazd, nie odwracając się, mimo to czułam na sobie wzrok chłopca w okularach. Może zorientował się, że ten upadek nie wyglądał tak, jak powinien. Jeśli tak, miałam nadzieję, że zacznie się zastanawiać nad tym, co się wydarzyło. Kto wie, może kiedy usłyszymy o nim jako o naukowcu wyprzedzającym swoimi teoriami cały świat?
Wysiadłam i schodami udałam się znowu na powierzchnię. Stojąc na chodniku, wyciągnęłam telefon i napotkałam odpowiedź sierżant Tii Noyers. Informowała mnie, gdzie zastanę ją i jej kolegów.
Na miejscu dość makabrycznej zbrodni.
Ha. Wiedziałam, że coś tu będzie na rzeczy.
Bez większych problemów udało mi się na nie dojść, nie pytając nikogo o drogę - jeden z plusów bycia Czyścicielką, moja orientacja w terenie nigdy mnie nie zawiodła. Dotarłam na starą salę gimnastyczną przy opuszczonej i zamkniętej szkole, gdzie kilkoro policjantów kręciło się przed wejściem i przekazywało sobie informacje. Samochód koronera także już tam był, co oznaczało jedno - trupy. Z nimi już dawno nie miałam do czynienia.
Zostałam przepuszczona do budynku po pokazaniu identyfikatora konsultanta. W środku zastałam jeszcze więcej osób, w tym znajomą parę, która nie pochylała się nad ciałami, a w dalekim kącie, gdzie trzymało na muszcze kogoś, kto przywodził mi na myśl wariata, uciekiniera ze szpitala psychiatrycznego. Porwane ubrania, włosy w nieładzie i ten wzrok, który mówił jedno - że pragnie śmierci każdego, kto się na niego natknie. Takich to my w Czyśćcu na pewno nie przyjmujemy.
Zbliżyłam się do nich, dopiero przystając obok Tii, która uśmiechnęła się do mnie na powitanie, dojrzałam na rękach przestępcy czerwoną maź. Zmarszczyłam czoło.
- Dlaczego on krwawi? - zapytałam, przyglądając się mężczyźnie, który prawie oblizał się na mój widok.
- Bo jest idiotą - odpowiedział porucznik Nave Chaim, zawodowy partner Tii i jej dobry przyjaciel, demon jak ona.
To była dla mnie nowa informacja.
- Nie wiedziałem, że to powoduje, że ludzie zaczynają nagle krwawić bez powodu.
- Myślę, że to nowy fenomen.
Tia zaśmiała się i wyjaśniła mi, że mężczyzna, która winny jest małej rzezi w tym miejscu chciał udawać jedną z ofiar, dlatego zranił się w rękę. Zrobił to jednak na oczach policjantów, którzy ani myśleli mu uwierzyć.
- Dlaczego jeszcze nie siedzi w kajdankach? - zapytałam zainteresowana.
- Bo żadne z nas nie zdołało do niego podejść. Jeśli tylko robimy krok w jego stronę, zaczyna warczeć i przeklinać, że aż uszy ludziom i nam wiedną.
Uśmiechnęłam się do porucznika.
Na szczęście ja nie jestem ani człowiekiem, ani demonem. Proszę o kajdanki.
Mężczyzna nie zdążył nawet mrugnąć, a już był zakuty.
- Gotowy - oznajmiłam. - Chyba możemy już ruszać na posterunek.
Podejrzewałam, że moim zadaniem tu, na Ziemi, będzie dowiedzenie się, kim są zamordowani, bym wiedziała, kogo mogę się spodziewać jutro z samego rana w Czyśćcu, by ładnie ich przywitać. Widziałam na sali kilka duchów, ale jeszcze nie zostali przypisani do żadnego ze światów po drugiej stronie. Miałam nadzieję, że ci, którzy wejdą do mojego królestwa, nie będą zaskoczeni, kiedy mnie ponownie spotkają.
Na komendzie mężczyzna został zaprowadzony do pokoju przesłuchań, za nim wszedł Chaim, a ja i Tia przeszłyśmy do małego pokoiku obok, by móc sobie popatrzeć na to, jak zbiera się informacje od podejrzanego winnego numer jeden.
Nave patrzył na mężczyznę twardo, dobrze wiedział, jak prowadzić przesłuchania. Aż miło było go oglądać zza lustra.
- Właśnie zabiłeś pięcioro ludzi - oznajmił, trochę barwiąc to zdanie, w końcu morderstwa dokonano ponad godzinę temu, jednak liczba ofiar się nie zmieniła. - Co masz na swoje usprawiedliwienie?
Mężczyzna uśmiechnął się, pokazując niepełny uśmiech.
- Ups? - odpowiedział z pytajnikiem.
Porucznik nie dał się podejść. Odchylił się na krześle i twardo spojrzał na podejrzanego.
- Coś mi mówi, że to nie pierwsze takie pana przestępstwo, Morrisie Graicku. Czy sprawiło ci przyjemność zamordowanie tych ludzi?
Graick roześmiał się głośno.
- Przyjemność? To były najlepsze orgzamy w moim życiu - oznajmił, po czym pochylił się do przodu, zakutymi rękami oparł o blat stołu i mlasknął donośnie. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie to piękne, kiedy wbijasz w nich nóż, okręcasz, tniesz nim, bierzesz się za poderżnięcie gardła… Powinieneś spróbować, poruczniku, to czysta zabawa.
Nie mogłam tego słuchać; w mojej głowie pojawiły się obrazy innej hali, gdzie tygodnie temu też natknęliśmy się na trupy, wtedy też umarłam po raz drugi.
Pani sierżant musiała wyczuć, że coś jest ze mną nie tak. To dlatego położyła mi dłoń na ramieniu. Dotknęłam jej, by poczuć wypływającą z koniuszków jej palców demoniczną moc.
- Czasami się zastanawiam, jak dajesz sobie radę z tym wszystkim, Rosalie. Czuwasz nad Czyśćcem, dbasz o zmarłe dusze, które czekają na pójście do nieba, do tego pędzisz od wymiaru do wymiaru, sprawdzasz stan bezpieczeństwa i jeszcze pomagasz tutaj, na Ziemi. Nie czujesz się czasami zmęczona? - zapytała, zerkając na mnie.
Uśmiechęłam się do niej lekko.
- Witaj w świecie światów - powiedziałam, używając sekwencji, którą mnie przywitano, kiedy obudziłam się na plaży po swojej ponoć samobójczej śmierci.
Tia odwzajemniła uśmiech.
- Podejrzewam, że Nave spędzi dość czasu na tym przesłuchaniu. Co powiesz na kawę? Chętnie dowiedziałabym się przy niej, co u ciebie słychać, w końcu dawno się nie widziałyśmy, a chciałabym też zadać ci kilka pytań.
To prawda, nie widziałyśmy się kilka miesięcy, kiedy to nie pojawiałam się w tym mieście, bo budziło nienajlepsze dla mojego obecnego jestestwa wspomnienia, do tego nie miałam tu żadnej misji Ale kiedy już tu jestem, sama mam kilka pytań do demonicznej koleżanki.
- Z przyjemnością - odpowiedziałam i w ślad za Tią wyszłam z tego pokoju, by w jej towarzystwie spędzić jakiś czas jak człowiek, którym obie nie byłyśmy - ona nigdy, a ja już nie.
W jej towarzystwie ten dzień miał się i skończyć, jak wiele poprzednich dni mojej wiecznej służby. Do podległego mi królestwa wróciłam, nim na nieboskłonie pojawił się brudny róż, gaszący mijający czas, w samą porę, by przy ognisku opowiedzieć kolejną historię.
Dzień podobny do poprzednich. I tak aż do dnia Sądu Ostatecznego. Aż się wszystko nie wypełni.
1. Super, że udało Ci sie połączyć wszystkie tematy. Bardzo zgrabnie zresztą, w ogóle nie czuć, żeby tekst był „składakiem” :)
OdpowiedzUsuń2. „Był to najlepszy sposób dotarcia na posterunek w najkrótszym czasie, a z tego, co zdołałam zauważyć, on bardzo się dla ludzi liczył, choć nie zawsze był ich przyjacielem.” - Nie jest jasne kto był przyjacielem? Posterunek?
3. „Kupiłam bilet i wsiadłam do najbliższego pociągu” - jak to sie dzieje że dziewczyna lata ze świata do świata za pomocą magicznych sił, a na ziemi musi kupić bilet? Trochę wydaje mi się to dziwne, a trochę fajne :) Założę się, że gdyby Urząd Skarbowy ją znalazł to musiałaby zapłacić podatki, mimo że jest de facto żywym trupem ;)
4. „Czy nikt nie chciał mu przyjść z pomocą i pokazać, jak powinien się odżywiać, by długo pozostać zdrowym.” -pytanie, więc pytajnik na końcu
5. „- Bo jest idiotą - odpowiedział porucznik Nave Chaim, zawodowy partner Tii i jej dobry przyjaciel, demon jak ona.
To była dla mnie nowa informacja.” - nie wiem jaki był zamysł ale zabrzmiało jak ostra ironia, dla mnie in plus :)
6. „Mężczyzna nie zdążył nawet mrugnąć, a już był zakuty.” - buuuu, liczyłam na opis sytuacji :(
7. Ostatnie 4 zdania, chapeau bas!
"Czyścicielka" to to uniwersum, na które od dawna czekam. Zawsze się też uśmiecham, kiedy przypomnę sobie "Spojrzenie lęku" :) Zrobiłaś mi tym tekstem smaka na więcej, więc będę czekać i wypatrywać dłuższych spotkań z Rosalie i jej demonicznymi kumplami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przez chwilę nie wierzyłam, że uda Ci się zawrzeć wszystkie tematy, a jednak będąc w połowie tekstu, widzę, że jesteś na dobrej drodze.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy motyw z tą bransoletką, dzięki której bohaterka przenosi się między światami.
Tu tylko znalazłam drobny błąd:
" Jego odpowiedzi wywołała uśmiechy u kilku innych"
bo jak mniemam, chodziło o 'odpowiedź'.
Nieczłowiek wtrącający się po cichu w codzienne sytuacje. Pole siłowe, by utrzymać tłuścioszka na zadku. Propsuję. Aż mi się przypomniały stare dobre czasy z shinigami, gdy moja bohaterka - niewidzialna dla ludzi - wynosiła batoniki ze sklepów i drwiła z niemiłych nastolatków :)
" Jeśli tylko robimy krok w jego stronę, zaczyna warczeć i przeklinać, że aż uszy ludziom i nam wiedną."
Jakaż kompetentna policja, która boi się gościa, bo on warczy i przeklina. ^^
Jest i kolejny temat.
Było jeszcze kilka literówek.Typu który zamiast która, ale nie jakoś dużo.