Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

poniedziałek, 27 listopada 2017

[67] Zemsta Deszczu ~ Tris



            Zeskoczyła z bieżni i odetchnęła głęboko. Było jej gorąco jak cholera. Pot dosłownie lał się z niej, ale to dobry znak. Odwaliła kawał dobrej roboty, wciąż i wciąż pracując nad swoją kondycją. Czuła się zmęczona, ale naprawdę zadowolona. Chyba tylko po wizycie na siłowni miała taki dobry humor.
            Po tym wszystkim, co wydarzyło się w jej życiu, dobry humor był rzadkim zjawiskiem. Jednak ćwicząc i wyciskając z siebie siódme poty, mogła wyzbyć się całej negatywnej energii. W ten sposób wyładowywała żal, gniew i nienawiść. W ten sposób przybliżała się, chociaż minimalnie do swojego celu.
            Zresztą bieżnia czy inne ćwiczenia fizyczne dawały jej też czas do namysłu. Do tego, by poukładała sobie w głowie pewne rzeczy, zamiast bezsensownie drążyć przeszłość.
            Chwyciła swoją butelkę wody i ręcznik i ruszyła w stronę damskiej szatni. Teraz marzyła tylko o porządnym prysznicu. Zgarnęła z szafki potrzebne rzeczy i skierował kroki właśnie pod prysznice.

[67] Es dar y recibir ~ Miachar



            Trzęsące się ręce, jedna z nich uniesiona do ust, by możliwe było obgryzanie paznokci. To powoli mój znak rozpoznawczy, ale nic na to nie poradzę - taka już moja taktyka obronna na sytuacje kryzysowe. A jedna z nich dosłownie chodzi za mną już drugi tydzień.
            Spoglądam w stronę okna i gryzę paznokieć, jednak nie pomaga to na moje zszargane nerwy, jedynie przykuwa uwagę nauczyciela, który wzdycha głośno, a dźwięk ten rozchodzi się po całej sali.
            – Deiji, czy mogłabyś skupić się na lekcji zamiast na sobie? – Pewnie na ochotę rzucić we mnie kredą, w końcu to nie pierwszy raz w tym tygodniu, kiedy nie skupiam się na jego lekcji. – A może chcesz poprowadzić zajęcia za mnie? Chętnie ustąpię ci tu miejsce.
            Przenoszę wzrok na niego i przełykam ślinę. Swoim zapytaniem zwrócił uwagę reszty klasy na mnie, która teraz ostrzeliwuje mnie spojrzeniami. Nie cierpię być w centrum uwagi, dlatego kręcę głową i kulę się w sobie.

niedziela, 19 listopada 2017

[66] Ostatni walc Gniewu ~ Miachar

Nie pytajcie mnie o to, co się tu porobiło, bo naprawdę sama nie wiem. Kolejna para bohaterów wymknęła mi się spod kontroli, ja im już tylko użyczam swoich dłoni do pisania. Co to za los mnie spotyka...
Nie znosiłem upałów, a ten właśnie panował w miejscu, gdzie byłem, i nie zważał na to, że jest środek jesieni. Coś musiało być na poważnie z tymi teoriami ekspertów o zmianie klimatu; było niemożliwie ciepło, choć znajdowałem się na północnej części globu. Nie znosiłem upałów, bo te  nie pozwalały mi na normalne funkcjonowanie, do tego porządnie utrudniały kopanie grobu i chowanie zwłok, a właśnie to było głównym planem mojego dnia. We wspólnej debacie wraz z cyrkowcami postanowiliśmy, że nie robimy dodatkowego pokazu w mieścinie, do której zawitaliśmy, a poświęcimy ten dzień na odpoczynek przed dalszą drogą. Od czasu przeniesienia przez wyłom nie zauważyłem, by policjant, który się na nas uwziął, zdołał wytropić nas na drugim końcu kraju, mogliśmy pozwolić sobie na chwilę odprężenia.
Czarna ziemia poddawała się mojej woli i pozwalała na wykopanie coraz głębszego grobu. Zajęło mi to mniej czasu, niż sądziłem - raptem po dwudziestu czterech minutach osiągnąłem wymagany metr siedemdziesiąt wgłąb, mogłem chwilę odsapnąć.

[66] Zakazany owoc ~ Eleison

Nożyce domagają się jesiennego wydojenia.


Wiadomości od Behemota są popieprzone właściwie od zawsze, ale tym razem nie mogę ich rozszyfrować. Jedyną rzeczą, jaką pisze mi wprost były te najważniejsze sprawy –  czyli związane z wódką. Więc w tym tekście nie chodziło o chlanie. Chyba. Z drugiej strony... dojenie może wiązać się z alkoholem. A jeśli o to chodzi, nigdy nie odmawiam. Zresztą - czy ja kiedykolwiek odmawiałem Behemotowi? To kłóciło się z moim charakterem. Może i nie jestem typem grzecznej, posłusznej istoty, ale mając przed oczyma widok tego demona, moje wnętrze natychmiast się rozczula. Zwłaszcza, gdy ta urocza istotka wyciąga w moją stronę pomocną dłoń ściskającą butelkę cudownej wódki. Najlepiej rosyjskiej.
Przeczesuję włosy opadające mi na czoło. Ktoś już parę razy mówił mi, żebym je przyciął. Albo przynajmniej spinał. Skutecznie ignoruję te uwagi. Tej uroczej istotki nie chcę słuchać. Aidee nie daje mi rosyjskiej wódki. Nawet dupy mi nie daje. Nic mi nie daje oprócz swojego jęczenia jaki to ja zły, niedobry i okrutny. A przecież mogłaby pojęczeć w innej sytuacji. I każdy byłby zadowolony.

[66] Ostatni walczyk ~ Estrela

(Po)wojenni bohaterowie po raz kolejny. Miało być poważnie, a wyszły trochę telenowelo-trudne-sprawy. Hmmm... chyba czas zrobić sobie przerwę ;)
Sabina wykorzystała fakt, że orkiestra zagrała szybkiego i głośnego walczyka, by niespostrzeżenie wymknąć się na taras. Sierpniowy wieczór był pogodny, lecz chłodny. Z rozkoszą odetchnęła rześkim powietrzem zwiastującym nadejście chłodnych jesiennych dni. Do jej uszu wciąż dobiegała muzyka, mimo to starała się wyciszyć i skupić rozbiegane bezładnie myśli. Gdyby ktokolwiek oznajmił jej wcześniej, że na weselu pojawi się Tadeusz, po prostu by to wyśmiała. Wciąż miała w pamięci jego poszarpane odłamkami bezwładne ciało, które z nadludzkim wysiłkiem ryzykując życiem przeciągnęła przez kilka kilometrów płonącej Warszawy, by dotrzeć do znajomego, który za sprawą cudu Opatrzności zdobył dla Tadeusza miejsce w niemieckim szpitalu wojskowym i potrzebne dokumenty. Kiedy go zostawiała, nie przeszło jej przez myśl, że ten wysiłek zda się na cokolwiek. Właściwie nie była wtedy zdolna do jakiejkolwiek kalkulacji. Kilka dni wcześniej zginął jej narzeczony. Zaczęła wówczas działać jak maszyna, zaprogramowana do wykonywania konkretnych zadań, nie zastanawiając się nad ich sensem. Zrobiła to, bo miała wobec Tadeusza dług wdzięczności. Równocześnie jednak nie umiała zrozumieć, dlaczego z ich dwojga, to właśnie Tadeusz ocalał, a narzeczonemu mogła już tylko postawić drewniany krzyżyk na płytko wykopanej mogile.

[66] Ostatni taniec ~ Justyna W-R



Ostatni taniec.

Wirrruu wirrru. Zatrzasnęłam się w pralce. Wreszcie zobaczyłam świat z właściwej perspektywy. Jechałam na rowerze. Jak to się stało, że moja głowa jest jednym kołem, a mój tyłek drugim? Z wnętrza pralki zerkałam na Świat. Czułam jakbym patrzyła przez okno łodzi podwodnej.
Do łazienki, w której stała pralka, weszła ona. Stanęła w wymiętym dresie na środku pomieszczenia. Miała dwie różne skarpetki. Rozłożyła ramiona i zaczęła wirować. Ja latałam w pralce, która była całym światem, ona była gdzieś na zewnątrz.  Nasze światy oddzielała szyba.
Gdy przestała wirować zauważyłam, że podczas tańca odpadły od niej ubrania, niczym liście wspomnień pijakowi.
Zatrwożyłam się.
Długie, jasne włosy opatulały puchate plecy, które kończyły się dobrze wypieczoną kajzerką bioder. Ze słodyczą strachu myślałam o tym, że zaraz odwróci się do mnie przodem. Czekałam na to, jak na dobre słowo od matki. Wreszcie zmieniła azymut i ujrzałam jej ciemną stronę. Czułam się jak astronom, który z pietyzmem obserwuje odkrytą przez siebie planetę. Ma świadomość, że nikt nigdy przed nim nie patrzył na to ciało niebieskie, i wie, że pierwszy raz można patrzeć tylko raz. W głowie notowałam spostrzeżenia, które mogłabym przedstawić na najbliższym kongresie wiedzy o obiektach przepięknych.
Jej twarz, jakby wyrzeźbiona w maśle upapranym przez rozkojarzonego piekarza, była okolona snopkiem jasnych włosów. Kałuże bławatkowych oczu i usta o smaku liści winogron. Przyklejona do oka pralki prawie czułam ich smak. 

poniedziałek, 13 listopada 2017

[65] Nobody knows my heart ~ Miachar

- Caramba! - zawołała, prawie przejeżdżając hulajnogą małego pieska. - Proszę uważać, może mu się coś stać, jeśli nie będzie go pani pilnować!
Jak zwykle na uwadze miała życie innych niż swoje.
- Och, przepraszam! Zagapiłam się. Będę uważniejsza. Dziękuję, Wybranko!
Skinęła głową właścicielce psa i ruszyła w dalszą drogę swoim pojazdem. Jak co dzień patrolowała dzielnicę, by nieść pomoc tym, którzy akurat jej potrzebowali. Była niczym Batman, o którym tak bardzo lubiła przeglądać komiksy. Kiedy tak jeździła po mieście, była uczynna i niezwykle miła, mieszkańcy miasteczka utwierdzali się w tym, że oto ta nastolatka jest tą osobą, która ich ocali przed zmiecieniem z powierzchni ziemi. O ile tak można nazwać to, co planowali zrobić z nimi włodarze miasta.
Mknęła kolejna ulicą, przestrzegając wszelkich zasad ruchu drogowego, i nuciła radośnie pod nosem. Każdego spotkanego sąsiada pozdrawiała uśmiechem i skinieniem głowy. Od każdego dostała podobna odpowiedź. Była Bohaterką tych ludzi, tą lwica w stadzie, która broniła życia swojego potomstwa. Niewielu mieszkańców tej smutnej dzielnicy wiedziało, jaką jest naprawdę i że właściwie uwielbia być zła. Zamydliła oczy tym, którzy słyszeli i dostawali od niej to, co chcieli usłyszeć i dostać. Stała się mistrzynią manipulacji i sugestii, to pozwoliło tej szesnastolatce władać nad tymi, którzy odpowiednio tańczyli na dźwięk jej gry.

[65] Wybór Anioła Lucyfera ~ Laurie

Wybór Anioła Lucyfera

Kolejny temat, który aż się prosił o poświęcenie mu czasu i się udało pomimo wszystkich przeciwności losu. Tak jak Cleo przewidziała, zabieram Was na kolejne spotkanie z Vivian Walker, tym razem będzie to alternatywna wersja finału „Anioła Lucyfera”, głównej historii o Vivian. Mam nadzieję, że choć trochę Was zaskoczy, bo mnie ten tekst satysfakcjonuje jak nigdy.
Kilka terminów dla porządku, a których wyjaśnienia nie ma w tekście (nie zgrało z fabułą):
Czarny Zakon – organizacja zrzeszająca egzorcystów władających innocence – kryształem Boga – walczących ze złem w postaci Milenijnego Hrabiego i jego podwładnych
Klan Noah – demoniczna rodzina o niezwykłych zdolnościach, która zamierza zniszczyć świat poprzez Trzy Dni Ciemności, przewodzi im Milenijny Hrabia, każdy z nich ma dwa imiona: ludzkie i swojego wewnętrznego Noah
Akumy – demony, twory Milenijnego
A teraz zapraszam już do lektury!

poniedziałek, 6 listopada 2017

[64] Killing Divas ~ Alicja K.



Ło matulu. Jakoś mi się udało rozpisać i nie mam pojęcia jak to skrócić czy sprawić, żeby było bardziej atrakcyjne. Przepraszam. Mam nadzieje, że znajdziecie coś dla siebie w tym całym bełkocie.


Killing Divas

„Bosz, jak oni nie potrafią śpiewać”, pomyślałam oglądając kolejny odcinek „SING: The Ultimte Acapella” na zagranicznym kanale. Grupa złożona z hinduskich naśladowców Michaela Jacksona śpiewała „MMMBop”. W sumie była to niezła odskocznia od

[64] That saved a wretch like me ~Miachar



Mój bohater ma nazwisko, które jest identyczne z tytułem tekstu MAG z poprzedniego tygodnia. Nie jest to zapożyczenie, ale czysty zbieg okoliczności – potrzebowałam tłumaczenia jednego słowa; jakoś tak wyszło, że jest identyczne. Chyba nadajemy z MAG na podobnej fali. Pozdrawiam ją (Cię!) serdecznie!

– Wise men say: only full rush in – Elvis słodził swoim głosem powietrze w pokoju. – But I can’t help falling in love with you...
Nie psując tempa, wtórowałem mu, a sucha ścierka deportowała kurz ze stali na podłogę. Odrobinę romantyczna atmosfera wypełniała całe pomieszczenie, choć właściwie zupełnie tu nie pasowała. Szczerze mówiąc, niewiele przedmiotów w tym pokoju do siebie

[64] Maestro ~ Estrela



Tydzień 64 –Maestro India Sierra Tango
Fragment z uniwersum mojego debiutu /tydzień 46/ chociaż bohaterowie inni. Zapraszam do lektury i wyrażania opinii :)
            Igor Strychow jak zwykle rozpoczął dzień mocnym espresso. Zawinięty w ciepły szlafrok popijał czarną kawę z ulubionej filiżanki zdobionej japońskimi znakami., przeglądając Dagens Nyheter. Jego wzrok zatrzymał się na ogromnym zdjęciu opatrzonym tytułem „Nowy trop w śledztwie”.  Ze zdjęcia spoglądała na niego dużymi orzechowymi oczami młoda kobieta. Przez chwilę przyglądał jej się w milczeniu, odstawiwszy kawę. Nie czuł ani krztyny współczucia. Raczej delektował się spełnieniem kolejnego zadania.

[64] Dwie fuchy ~ Justyna W-R.



Dwie fuchy.

            – Jesteś klasowej światy muzykiem za dnia i płatnym zabójcą w nocy. Pewnego razu zostajesz poproszony by wystąpić na pogrzebie młodej kobiety, po to by zorientować się, że była jedną z twoich ofiar – przeczytała na głos autorka i roześmiała się. – Klasowej światy. A to dobre!
– Ja nawet siebie nie ogarniam, a niektórzy bohaterowie książek mają dwie fuchy. W domu sterta prania, koc z kanapy pamięta obiad sprzed miesiąca. Ciekawe tylko kiedy ci bohaterowie śpią? I jak koncertują wieczorami? Przecież taki muzyk to głównie wieczorem gra, gdzie tu czas na zabijanie? I czemu właściwie zabijać tylko nocą? W dzień nie można? – zapadła w zadumę pisarka–hobbystka. W jej głowie pokazała się postać zabójczo (hehehe) przystojnego Alvaro....

[64] Z ZIEMI WŁOSKIEJ... ~ Marzena Agnieszka Gajewska



Z ZIEMI WŁOSKIEJ…     
–Maestro! Prosimy na scenę!
Jak zawsze przed koncertem musiałem mieć kilkanaście minut tylko dla siebie. Żadnych bodźców z zewnątrz. Te chwile były zawarte w każdym kontrakcie i umowie. Nie było od tego żadnych odstępstw. I tym razem organizator dopełnił wymaganych warunków. Stałem za czarną kurtyną. Czułem wszystkimi zmysłami ludzi po tamtej stronie. A oni czuli mnie. Orkiestra siedziała gotowa. Dyrygent stał obok. Skupiony równie mocno. Światła filharmonii wiedeńskiej przygasały. Chwilę później zastygły wszelkie szepty publiczności.
Trzy..dwa…jeden.. kurtyna w górę! Oklaski i jestem w niebie!