Ostatni
taniec.
Wirrruu
wirrru. Zatrzasnęłam się w pralce. Wreszcie zobaczyłam świat z właściwej
perspektywy. Jechałam na rowerze. Jak to się stało, że moja głowa jest jednym
kołem, a mój tyłek drugim? Z wnętrza pralki zerkałam na Świat. Czułam jakbym patrzyła
przez okno łodzi podwodnej.
Do łazienki,
w której stała pralka, weszła ona. Stanęła w wymiętym dresie na środku
pomieszczenia. Miała dwie różne skarpetki. Rozłożyła ramiona i zaczęła wirować.
Ja latałam w pralce, która była całym światem, ona była gdzieś na zewnątrz. Nasze światy oddzielała szyba.
Gdy
przestała wirować zauważyłam, że podczas tańca odpadły od niej ubrania, niczym
liście wspomnień pijakowi.
Zatrwożyłam
się.
Długie,
jasne włosy opatulały puchate plecy, które kończyły się dobrze wypieczoną
kajzerką bioder. Ze słodyczą strachu myślałam o tym, że zaraz odwróci się do
mnie przodem. Czekałam na to, jak na dobre słowo od matki. Wreszcie zmieniła
azymut i ujrzałam jej ciemną stronę. Czułam się jak astronom, który z pietyzmem
obserwuje odkrytą przez siebie planetę. Ma świadomość, że nikt nigdy przed nim
nie patrzył na to ciało niebieskie, i wie, że pierwszy raz można patrzeć tylko
raz. W głowie notowałam spostrzeżenia, które mogłabym przedstawić na najbliższym
kongresie wiedzy o obiektach przepięknych.
Jej
twarz, jakby wyrzeźbiona w maśle upapranym przez rozkojarzonego piekarza, była
okolona snopkiem jasnych włosów. Kałuże bławatkowych oczu i usta o smaku liści
winogron. Przyklejona do oka pralki prawie czułam ich smak.
Powiedziałam
do roweru, że właśnie zakochałam się po raz ostatni. Na dodatek w dziewczynie z
Tamtąd. Że muszę odejść i pierwszy raz w życiu spróbować. Że dzięki niemu mam w
sobie odwagę i wiem co mi smakuje. Dość lizania szyby! Umiem wybrać z menu, bez
strachu, choć nie bez żalu.
Żałowałam,
że muszę zostawić za sobą hektolitry życia w pralce. Będę tęsknić, powiedziałam
do roweru. Rower otarł łzę smaru z łańcucha.
-
Gdybym wiedział, że to będzie nasz ostatni taniec, ubrałbym się odpowiednio do
okazji – wydukał przez zaciśnięte dynamo. Pogłaskałam go. Nie odrywałam jednak
wzroku od spektaklu odbywającego się po drugiej stronie. Mój wzrok prześlizgnął
się po kształtnej szyi i spoczął na rozkosznych piersiach, miękkich i ładnych
jak ciepłe skarpetki zwinięte w kulkę.
Znów
się kręciłam. Szybciej i szybciej. Jej białe ciało latało mi przed oczami. Gładka,
zamszowa skóra, pełna rozkosznych załamań, obsypana czerwienią krostek,
pieprzyków i rozstępów. Apetyczna i łatwa do polubienia jak naleśniki. Miękki
brzuch, lekko szary w świetle jesiennego dnia. Prawie niewidoczne rzęsy, jak
cień barokowego widelca.
Zrobiło
mi się ciepło. Temperatura narastała, stawała się wręcz nieznośna. Zaczęłam
krzyczeć. Czułam, jak przyklejam się do okna. Wirowanie ustało.
Jej
piękna twarz zbliżyła się do szyby. Piersi zakołysały się cudownie blisko.
Otworzyła pralkę. Poczułam jej dotyk.
O boże!
Przysunęła
mnie do swojej pięknej twarzy. Owionął mnie karkołomny zapach ciała. Umierałam
z rozkoszy. Rozłożyła ręce i wypełniła mnie sobą. Wyszła z łazienki i usłyszałam
jak woła:
-
Kochanie, moja sukienka już się wysuszyła, możemy wychodzić. Podać ci bluzkę?
-
Którą koszulkę? - odpowiedział męski głos ze środka mieszkania.
- Tę
z rowerem!
Bardzo smaczne.
OdpowiedzUsuńWszystkie krągłości i inne kształty i kolory są na miejscu.
Bardzo mi się podoba!
Gdyby mężczyzna porównał moje biodra z dobrze wypieczoną kajzerką, wpadłabym mu w ramiona bez wahania :D Super się czyta, piękny opis kobiety, ale muszę przyznać, że po odczytaniu końcówki nie mogłam się oprzeć ponownej lekturze i odkryciu tekstu z innej strony.
OdpowiedzUsuńWow.
OdpowiedzUsuńAz nie wiem, co mam napisać. Nie sądziłam, że nawet w sukienkę i koszulkę z rowerem można tchnąć uczucia i pragnienia. Rewelacyjne opisy, to wirowanie pralki i porównania - kupiłaś mnie tym tekstem.
Genialne!
Pozdrawiam :)
Szczęka mi opadła. Przez cały tekst zastanawiałam się, kogo wrzuciłaś do pralki. I co tam robił rower. Że też zawsze masz takie pomysły na te tematy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam