Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

poniedziałek, 6 listopada 2017

[64] Maestro ~ Estrela



Tydzień 64 –Maestro India Sierra Tango
Fragment z uniwersum mojego debiutu /tydzień 46/ chociaż bohaterowie inni. Zapraszam do lektury i wyrażania opinii :)
            Igor Strychow jak zwykle rozpoczął dzień mocnym espresso. Zawinięty w ciepły szlafrok popijał czarną kawę z ulubionej filiżanki zdobionej japońskimi znakami., przeglądając Dagens Nyheter. Jego wzrok zatrzymał się na ogromnym zdjęciu opatrzonym tytułem „Nowy trop w śledztwie”.  Ze zdjęcia spoglądała na niego dużymi orzechowymi oczami młoda kobieta. Przez chwilę przyglądał jej się w milczeniu, odstawiwszy kawę. Nie czuł ani krztyny współczucia. Raczej delektował się spełnieniem kolejnego zadania.

            W ciszę poranka wdarł się ostry dźwięk telefonu. Igor sięgnął po niego rozdrażniony. Nie lubił, kiedy ktoś przerywał mu poranną kawowo-gazecianą celebrację, natomiast nie znosił również nieodebranych połączeń. Miał wówczas wrażenie utraty kontroli. Być może irracjonalne, ale nigdy nie konsultował tego z psychologiem, bo brzydził się psychologiczną szarlatanerią. Po krótkiej rozmowie odłożył telefon. Maestro Bergendahl załatwił mu występ na dzisiejsze popołudnie. Oczywiście mógł zadzwonić godzinę później, ponieważ Strychow nie potrzebował czasu na przygotowanie repertuaru. Jednak Bergendahl nie mógł wiedzieć o porannych zwyczajach swojego najlepszego muzyka.  Strychow zresztą wybaczył mu ten nagły telefon, bo zawsze lubił grać na pogrzebach, a tym razem szykowała się właśnie taka okazja. Zadowolony wrócił do treści artykułu.
            Śledczy błądzili we mgle, choć ewidentnie starali się rozwikłać sprawę jak najszybciej. Ofiarą była Hedda Stjärn, córka założyciela dobrze prosperującego koncernu farmaceutycznego Farmaco, od niedawna współwłaścicielka firmy. Pojawiła się hipoteza o morderstwie podyktowanym zazdrością. Ojciec Heddy oddał w jej ręce 60% udziałów, na które miała chrapkę jej macocha. Batalia sądowa zakończyła sie fiaskiem. Hedda nie tylko zatrzymała udziały, ale również wzmocniła swoją pozycję w firmie. Mimo młodego wieku odziedziczyła po ojcu smykałkę do biznesu. Ostatnia inwestycja w podupadającą Saharis okazała się strzałem w dziesiątkę, mimo że wielu zarzucało kobiecie mieszanie życia prywatnego z zawodowym. Prezes Saharis, Ibrahim Lindholm, otrzymał stanowisko dyrektorskie w koncernie i niedługo później wyszło na jaw, że spotyka się z Heddą. Tym samym zakończyła trwający ponad rok związek z Davidem von Schellenbergiem, synem znanego szwajcarskiego polityka. Strychow czytając artykuł zaczął się zastanawiać, kogo on typowałby na mordercę. Pod pojęciem „mordercy” oczywiście nie rozumiał osoby bezpośrednio zadającej śmierć, lecz zleceniodawcę. Bo przecież on, Igor Strychow, nie żywił urazy do swoich ofiar. Niektóre wydawały mu się nawet sympatyczne, za innymi nie przepadał, ale nigdy nikogo nie zabił z powodu odczuwanej antypatii, nienawiści, chęci zemsty.  Właściwie brzydził się uczuciami, nie rozumiał ich zbyt dobrze a na pewno nie kierował się nimi w życiu. W dzieciństwie matka zaprowadziła go do psychiatry, który jakoś to nazywał oraz próbował przekonać Igora, że emocje, nawet te trudne
i przykre, są ważne i należy je akceptować, odczuwać, a nie wypierać. Później ojciec dowiedział się o wszystkim i wybił im z głowy chodzenie do psychiatry. „Nie będziesz z dziecka robiła wariata” – podsumował wówczas i Igor na zawsze już pozostał uprzedzony do psychiatrycznej kozetki. Ktoś jednak nie miał tak mądrego ojca i pewnego dnia z powodów emocjonalnych zadzwonił do Strychowa ze zleceniem. Igor oczywiście przyjął zlecenie. Jak zwykle dyskretnie, bez jakichkolwiek nazwisk i szczegółów. Czek na 300.000 EUR znalazł w skrzynce pocztowej następnego dnia. Zaplanował że kupi sobie nowe skrzypce, część przeznaczy na cele charytatywne, a za resztę kupi jacht. Od dawna marzyła mu się samotna wycieczka jachtem po Morzu Północnym, czekał tylko na intratne zlecenie, a Hedda Stjärn spadła mu jak z nieba. Kwestia tego, kto był fundatorem, interesowała Strychowa tylko hobbystycznie. Nie zamierzał tej wiedzy wykorzystywać. Przecież nie podcina się gałęzi, na której się siedzi.
***
            Uroczystość pogrzebowa, na której Strychow miał dać niezapomniany i wzruszający koncert skrzypcowy, odbywała się w domu pogrzebowym w pobliżu Göteborga. Maestro nie wspomniał kim był nieboszczyk, a jedynie że uroczystość wypadła w sposób zupełnie niezaplanowany, a rodzina, mimo że zamożna i znana, życzy sobie dyskrecji. Dotarłszy na miejsce Strychow dostrzegł mnóstwo ochroniarzy. Nie spodobało mu się to, bo z racji wykonywanego zawodu, nie mógł ich lubić. Ileż to razy musiał godzinami czekać na ich błąd, żeby móc wykonać swoje zadanie. A przecież koniec końców każdy z nich się mylił, czegoś nie dopilnował, coś zlekceważył, zareagował za późno. Strychow wszedł do budynku bocznymi drzwiami, prowadzącymi bezpośrednio na małą galeryjkę dla orkiestry. Koledzy dostrajali instrumenty wymieniając szeptem uwagi na temat wystroju i repertuaru.
– Dobrze cię widzieć, maestro Strychow – Rudy perkusista skinął na powitanie znad zestawu. – Dawno z nami nie grałeś.
– Miałem co robić – odburknął Strychow. Nigdy nie był zbyt towarzyski, a każde zagadnięcie powodowało u niego podejrzliwość. Inni koledzy nawet nie podchodzili, wiedząc jak zareaguje. Tylko ten młodziak uparcie próbował nawiązać kontakt.
– Słyszałeś czyj to pogrzeb? – kontynuował niestrudzenie – To ta milionerka, którą zabili w zeszły wtorek. Właścicielka Farmaco & Saharis. W życiu bym nie pomyślał, że będę mógł tu zagrać.
– Hedda Stjärn? – Igor uniósł jedną brew jak zawsze kiedy się dziwił.
– Dokładnie tak! Podobno nie chcieli mediów i stąd taki dziki pogrzeb na prowincji. Patrz, tam z przodu siedzi ta jej macocha. Pewnie teraz dostanie swoje udziały – Rudzielec bez pardonu pokazywał palcem na gości – Podobno przesłuchiwali ją wczoraj sześć godzin. Kolega pracuje w Länskrim Göteborg i mi opowiedział.
– Postawili jej zarzuty? – zainteresował się Strychow wyciągając skrzypce z futerału.
– Nie, podobno ma alibi. Ja myślę, że to ona. Wygląda na taką wredną sukę. Jeszcze w tym futrze, kurwa, kto teraz chodzi w futrze!
– Cisza! – syknął Maestro Bergendahl znad fortepianu.
– Skoro ma alibi, to pewnie nie ona – stwierdził Igor obojętnym tonem.
– A tam po drugiej stronie, ten brunecik z obstawą, to jest jej facet, ten Lindholm. Ciekawe czy coś dostanie od macochy, jak zgarnie cały majątek. Nie zazdroszczę.. najpierw mu firma padła, potem mu zabili dziewczynę a na koncu zostanie na lodzie.
– A tamten? – Igor wskazał smyczkiem na postawnego blondyna wchodzącego do budynku wraz z dwoma ochroniarzami.
– Ale numer! To jest jej były – wyjaśnił perkusista konspiracyjnym szeptem. – Też go przesłuchiwali. Jest podejrzany, a dziś rano sprawdzali jego alibi no i trochę gość nakłamał. Mieli go zatrzymać, ale on jest ze Szwajcarii i muszą mieć jakieśtam pozwolenie. Poza tym pewnie wyjdzie za kaucją, bo jego ojciec jest ministrem w Eurostrefie.
– Za trzy minuty zaczynamy – uciął rozmowę Bergendahl.
Igor sprawdził strojenie i zajął miejsce z przodu. Będąc solistą stał na czele orkiestry co umożliwiało mu dobry widok. Zanim zaczął grać, przyjrzał się obecnym. Nie mógł powstrzymać wrażenia, że jego zleceniodawca siedzi na dole wśród tłumu żałobników. Stjärn, Lindholm oraz Schellenberg. Tych troje wydawało się być mieć coś na sumieniu. Wprawdzie zlecenie przyjął od mężczyzny, ale nie wykluczało to złej macochy z grona podejrzanych. Na skinienie Bergendahla zaintonował Enigma Variations, beznamiętnie patrząc na wnoszoną uroczyście urnę z prochami Heddy Stjärn.
***
            Dochodziła siedemnasta, gdy Igor dotarł w końcu do swojego apartamentu na Ragnarsgatan. Był zmęczony i rozdrażniony. Granie na pogrzebach sprawiało mu frajdę, ale nie wtedy gdy musiał wysłuchiwać mów żałobnych na temat kobiety, którą własnoręcznie zastrzelił. Miał głupie wrażenie, jakby wszyscy goście chcieli przemówić nad urną Heddy właśnie do niego. Wygłosić oskarżycielskie mowy pod jego adresem. A przecież on był tylko wkonawcą wyroku. Pogrążony w myślach chciał już skręcać do garażu, gdy nagle dostrzegł nieznajomego mężczyznę ubranego w ciemny płaszcz przy wejściu do apartamentowca.  Drugi, podobny, stał nieopodal rozglądając się bacznie dookoła. Po drugiej stronie ulicy Igor zauważył dużego vana
z przyciemnionymi szybami. Wyglądał dziwnie znajomo. Strychow, obdarzony ponadprzeciętną spostrzegawczością i zdolnością łączenia faktów, natychmiast przetasował w myślach spotkanych ostatnio ludzi i ich samochody. Nie minęła sekunda, a już wiedział co należy robić. Docisnął ostro pedał gazu i z impetem ruszył do przodu, schylając głowę. Seria z karabinu roztrzaskała lewą szybę i minąwszy go o milimetry wyleciała przodem z głośnym trzaskiem tłuczonej szyby. Nie miał chwili do stracenia. Gwałtownie z lekkim poślizgiem skręcił
w sąsiednią uliczkę, aby jak najszybciej dostać się na dworzec. Jedyne co mogło go uratować, to wmieszać się w tłum pasażerów i zniknąć.  Zawsze miał zresztą przy sobie kilka artykułów do charakteryzacji: brodę, perukę i okrągłe okulary, które zmieniały go jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżczki w statecznego profesora. Nie miał tylko pewności czy zdąży ich użyć, zanim ukryje się w pociągu dowolnej relacji. W lusterkach widział już światła czarnego vana. Ten sam samochód stał pod klubem, gdy Strychow strzelał do Heddy Stjärn. Ten sam zajechał dziś na parking przed pogrzebem. Należał do Ibrahima Lindholma.
Ostro zabrzęczał dzwonek telefonu. Nie teraz, nie teraz – powtórzył bezradnie Strychow mocno ściskając ręce na kierownicy, a jego czoło pokryło się potem. Wiedział, że nie powinien odbierać, a jednak wewnętrzny przymus, ten który kazał mu robić najróżniejsze rzeczy w obawie przed utratą kontroli, wygrywał także tym razem. Drżącą ręką nacisnął zielony guzik.
– Zatrzymaj się idioto – usłyszał w głośniku ten sam głos, który dopytywał ostatnio o termin wykonania zlecenia – mamy wspólne interesy do zrobienia. Chcę tylko pogadać.
Strychow milczał, zacisnąwszy zęby. Wykonał kolejny niebezpieczny skręt i na czerwonym przeleciał przez skrzyżowanie.  Cudem wyhamował przed wjeżdżającą z prawej masywną ciężarówką, po czym ostro zredukował bieg. Silnik zaryczał a Strychow z brawurowo wyprzedził cztery pojazdy na swoim pasie, by po chwili usłyszeć z tyłu wycie policyjnej syreny.
– Kurwa, mamy psy na karku przez ciebie! – wrzasnął rozmówca do telefonu – Musimy się spotkać, rozumiesz?
Strychow łamiąc swoje wewnętrzne zasady spójności, rozłączył telefon. Przyjmując czek za 300 tysięcy mógł się do cholery domyślić, że zleceniodawca zechce usunąć go po skończonej robocie. Jak bardzo był naiwny wierząc, że za te pieniądze wyjedzie na spokojne wakacje swoim wymarzonym jachtem. Dźwięk otrzymanej wiadomości tekstowej znów boleśnie wbił się w świadomość Strychowa. Jednym kliknięciem otworzył ją na ekranie nawigacyjnym samochodu.
India Sierra Tango Ibrahim Lindholm 1.000 000 EUR
Po otrzymaniu zlecenia obowiązywała go zasada pięciu sekund. Po tym czasie wiadomość zostawała automatycznie usunięta. Igor przeliczył szybko zera na wyświetlaczu. Za tym nie mogła stać macocha. Może i miała paskudny charakter i chciała pozbyć się pasierbicy, ale równocześnie była zbyt głupia, aby zaaranżować płatne morderstwo i jeszcze po nim posprzątać. Ktoś usunął Heddę i chciał również usunąć Lindholma. Jeśli nie była to macocha, mógł to być jedynie von Schellenberg. Strychow przyjrzał mu się uważnie podczas pogrzebu w ramach swojego prywatnego śledztwa i nabrał dziwnej pewności, że ten człowiek nie przyjechał jedynie uczestniczyć w żałobnej uroczystości. Jednak aby potwierdzić swoje przypuszczenia, musiał poznać go osobiście.
W ostatniej sekundzie potwierdził zlecenie. Teraz byle tylko do dworca. Żeby zabić Lindholma, musiał mu najpierw uciec.

3 komentarze:

  1. Ja chcę ciąg dalszy!
    Polubiłam Igora. Straszny niski iloraz EQ, dobre oko i dedukcja - takiego zabójcę na zlecenie to ja bym mogła codziennie spotykać na kartach książki. Widać, że jest dobry w obu swoich profesjach, nie traci głowy nawet w sytuacjach, których nie przewidział. Jestem pod wrażeniem tej postaci. Do tego całą ta intryga z macocha, byłym i obecnym partnerem - naprawdę liczę na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest ciekawe. Jakbym oglądała film akcji, w którym właśnie ktoś włączył ciąg niekończących się reklam. Proszę o resztę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń