Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

poniedziałek, 13 listopada 2017

[65] Nobody knows my heart ~ Miachar

- Caramba! - zawołała, prawie przejeżdżając hulajnogą małego pieska. - Proszę uważać, może mu się coś stać, jeśli nie będzie go pani pilnować!
Jak zwykle na uwadze miała życie innych niż swoje.
- Och, przepraszam! Zagapiłam się. Będę uważniejsza. Dziękuję, Wybranko!
Skinęła głową właścicielce psa i ruszyła w dalszą drogę swoim pojazdem. Jak co dzień patrolowała dzielnicę, by nieść pomoc tym, którzy akurat jej potrzebowali. Była niczym Batman, o którym tak bardzo lubiła przeglądać komiksy. Kiedy tak jeździła po mieście, była uczynna i niezwykle miła, mieszkańcy miasteczka utwierdzali się w tym, że oto ta nastolatka jest tą osobą, która ich ocali przed zmiecieniem z powierzchni ziemi. O ile tak można nazwać to, co planowali zrobić z nimi włodarze miasta.
Mknęła kolejna ulicą, przestrzegając wszelkich zasad ruchu drogowego, i nuciła radośnie pod nosem. Każdego spotkanego sąsiada pozdrawiała uśmiechem i skinieniem głowy. Od każdego dostała podobna odpowiedź. Była Bohaterką tych ludzi, tą lwica w stadzie, która broniła życia swojego potomstwa. Niewielu mieszkańców tej smutnej dzielnicy wiedziało, jaką jest naprawdę i że właściwie uwielbia być zła. Zamydliła oczy tym, którzy słyszeli i dostawali od niej to, co chcieli usłyszeć i dostać. Stała się mistrzynią manipulacji i sugestii, to pozwoliło tej szesnastolatce władać nad tymi, którzy odpowiednio tańczyli na dźwięk jej gry.


Jak to się stało, że została przechrzczona przez lokalną społeczność Wybranką i Bohaterką? To proste: dziewięć miesięcy, kiedy jej rocznik ze szkoły uczestniczył na otwartym spotkaniu rady miasta, nie zważając na próby uciszenia przez wychowawcę, głośno i stanowczo zaprotestowała przeciwko zniszczeniu dzielnicy, gdzie się wychowała, gdzie miała najbliższą rodzinę i kilkoro przyjaciół. W wyważonych i przemyślanych słowach przekazała, dlaczego nie zgadza się z decyzją władz i poprosiła o urządzenie referendum. Wielu obecnych poparło dziewczynę, co dodało jej skrzydeł, by zorganizować oficjalny strajk. Poczuła się ważna jak bohaterki współczesnej literatury młodzieżowej, które - wybrane w tłumie - nie zgadzają się z panującym ładem i stają na czele rewolucji. Była pewna, że jej historia potoczy się podobnie do historii tych fikcyjnych dziewcząt i na stałe wpisze się jako legenda w dzieje miasta.
Przez pierwsze dwa tygodnie jej krucjata przynosiła zaskakujące rezultaty - uzyskała poparcie wszystkich nauczycieli ze swoich dotychczasów szkół, sąsiedni zaczepiali ją na ulicy i chwalili za iście obywatelską postawę i gratulowali odwagi oraz dorosłości, swoim małym wystąpieniem podczas spotkania rady zwróciła na siebie uwagę lokalnej telewizji. Można powiedzieć, że świat legł u jej stóp i gloryfikował ją jako przyszłą panią senator.
A wtedy późnym wieczorem do jej azylu - nigdy nie użytego schronu z lat sześćdziesiątych mieszczącego się na tyłach podwórka - zapukał pewien jegomość. Wysłannik burmistrza, który przybył z ofertą nie do odrzucenia.
Kim naprawdę była ta dziewczyna? Półsierotą, biedną prawie jak mysz kościelna, której marzeniem było zostać Kimś. Chciała być rozpoznawana i mieć dużo pieniędzy, by nie martwić się z pracującą na trzy zmiany mamą o to, czy zdołają zapłacić wszystkie rachunki i czy starczy im na jedzenie do kolejnej wypłaty. Chciała mieć to wszystko, co jej koleżanki ze szkoły, które mogły pozwolić sobie na shake'a czekoladowego z McDonald's w każdą sobotę. Chciała mieć ładną sukienkę i notes w grubej okładce, w którym zapisywałaby swoje najskrytsze myśli. Chciała jeść coś więcej niż najtańsze, śmierdzące mięso i sucharki. Burmistrz wiedział co nieco o jej życiu, dlatego znalazł sposób, by przekabacić ją na swoją stronę.
Jego wysłannik roztoczył przed dziewczyną wizję wspaniałego i dostatniego życia. Zapewnił, że jeśli tylko do niego dołączy, uczyni ją Kimś. Nie mógł skusić jej bardziej.
To dlatego poza sprawdzaniem przed i po szkole, jak miewają się sąsiedzi, byciem miłą i uczynną, stała się także szpiegiem i co tydzień donosiła o nastroju panującym wśród mieszkańców.
Tak jak dzisiaj, kiedy przez chwilę możemy ją poobserwować. Kiedy przejechała na swojej hulajnodze całą dzielnicę i pomogła każdemu, kto tego wymagał, ruszyła do domu. Słoneczny i upalny, lipcowy dzień wyssał z niej dużo energii, dlatego zaraz po przekroczeniu progu skierowała się ku lodówce, by z jej prawie pustego wnętrza wydobyć ostatnią puszkę z colą, którą przechowywała tam od ostatnich świąt wielkanocnych. Nastąpił pstryk, uleciał gaz, a ona ugasiła pragnienie, delektując się przeraźliwie słodki smakiem napoju, po czym - wiedząc, że matula nie wróci z drugiej zmiany jeszcze przez kilka godzin - ruszyła do schronu. Tam już czekał na nią urzędnik, by zebrać świeży zestaw informacji od dziewczyny.
W schronie, jak to w schronie - bardzo betonowo, ze słabym światłem, bez żadnego zaopatrzenia, bo czego można spodziewać się po biednej, dwuosobowej rodzinie. Były za to krzesła, na które opadła dziewczyna i jej gość. Mężczyzna poprawił okulary na krzywym nosie, ze służbowej torby wyciągnął zeszyt i pióro, by zapisać wszystko, co przekaże mu dziewczyna.
- Co się wydarzyło od ostatniego razu? - zapytał.
- Bez większych zmian - westchnęła. - Jeszcze raz pochodziłam po podpisy, choć referendum jest już zapowiedziane. Dziewiećdziesiąt trzy procent społeczności zamierza się na im zjawić i oddać głos przeciwko zniszczeniu dzielnicy pod zupełnie nowe miasteczko. Za tydzień planuję pochodzić po domach jeszcze raz, wtedy będę miała dla pana ostatnie wyniki.
- Rozumiem - odparł. Po jego minie nie można było nic stwierdzić; kamienna maska niczego nie zdradzała. Zapisał liczbę i spojrzał na dziewczynę. - A co z Adamsami? Nadal planują strajkować na własnym podwórku?
- Z tego, co udało mi się dowiedzieć, to tak. Ale tylko i wyłącznie w dzień referendum, podejrzewam więc, że możecie ich nachodzić i próbować, by zmienili zdanie.
Tym razem u mężczyzny pojawiła się ekspresja. Lekki uśmiech na moment przejął we władanie jego usta, by zgasnąć po kilkunastu sekundach.
- Wspaniale. - Schował zeszyt i pióro, wstał z miejsca. Dziewczyna niechętnie podniosła się za nim, by okazać szacunek. - Dziękuję, to wszystko, co potrzebuję. - Siegnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, wyciągnął kwitek. - Proszę, oto twój czek. Powoli szykuj się na swoją sfingowaną śmierć, ten dzień się zbliża.
- Wiem o tym. Dziękuję.
- Jeszcze jedno.
- Tak?
Przypatrywał się jej tak uważnie, jakby chciał na jej młodym licu dostrzec jakiekolwiek ślady niepokoju bądź niepewności, która powinna towarzyszyć osobie dopiero poznającej prawdziwe życie. Nic nie znalazł.
- Nie boisz się, że ktoś zacznie podejrzewać cię o nieczystą grę? - Już od dawna go to intrygowało.
- Nie - odparła pewnie. - Nikt nie zna mojego serca, nikt więc nie może wiedzieć, co zrobię. a skoro nikt nie wie, mogę udawać kogo tylko chcę. Tak to tutaj działa.
- Właśnie widzę. No nic, to wszystko. W takim razie... do widzenia, Wybranko.
- Do widzenia panu.
Patrzyła za nim, jak wychodzi ze schronu, po czym zbliżyła się do jednej ze ścian. Tuż przy niej ustawiono przed laty drewniany stół, na którym spoczywał przetarty koc, pod którym skrywała się szkatułka. Dziewczyna siegnęła po nią i ukryła w niej kolejny opiewający na tysiąc dolarów czek.
Kiedy nadejdzie czas referendum, przestanie udawać, że naprawdę zależy jej na dobru społeczeństwa. Jej sąsiedzi zagłosują, a on spakuje się w środku nocy i wsiądzie w autobus w nieznane. W tym czasie ludzie burmistrza ukartują wypadek samochodowy, w którym ona rzekomo zginie. Dla mieszkańców zawsze pozostanie Wybraną, tą nastolatką, która próbowała uratować swój mały świat.
Dziewczyna zatrzasnęła wieko szkatułki i uśmiechnęła się.
Będzie Bohaterką na swoich regułach do samego końca. A później, w innym świecie, który ją przyjmie, zostanie Kimś.
Zobaczycie.

1 komentarz:

  1. No ładne rzeczy. Bohaterka dzielnicy robi za szpiega. A to dwulicowa szuja. W sumie to zabawny tekst, trochę jakby przerysowany, ale zabawny. Gorzej, jak ktoś odkryje prawdę przed referendum.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń