Nożyce domagają się jesiennego wydojenia.
Wiadomości od Behemota są popieprzone właściwie od zawsze, ale tym razem nie mogę ich rozszyfrować. Jedyną rzeczą, jaką pisze mi wprost były te najważniejsze sprawy – czyli związane z wódką. Więc w tym tekście nie chodziło o chlanie. Chyba. Z drugiej strony... dojenie może wiązać się z alkoholem. A jeśli o to chodzi, nigdy nie odmawiam. Zresztą - czy ja kiedykolwiek odmawiałem Behemotowi? To kłóciło się z moim charakterem. Może i nie jestem typem grzecznej, posłusznej istoty, ale mając przed oczyma widok tego demona, moje wnętrze natychmiast się rozczula. Zwłaszcza, gdy ta urocza istotka wyciąga w moją stronę pomocną dłoń ściskającą butelkę cudownej wódki. Najlepiej rosyjskiej.
Przeczesuję włosy opadające mi na czoło. Ktoś już parę razy mówił mi, żebym je przyciął. Albo przynajmniej spinał. Skutecznie ignoruję te uwagi. Tej uroczej istotki nie chcę słuchać. Aidee nie daje mi rosyjskiej wódki. Nawet dupy mi nie daje. Nic mi nie daje oprócz swojego jęczenia jaki to ja zły, niedobry i okrutny. A przecież mogłaby pojęczeć w innej sytuacji. I każdy byłby zadowolony.
Ach, trudny jest żywot demona. Chciałoby się zgorszyć takiego aniołka, ale to nie takie łatwe. Jest zwykłym, pospolitym cherubinem, a zachowuje się czasem gorzej niż archaniołowie.
Mierzę wzrokiem butelkę wódki położoną na stoliku obok. Przez chwilę wpatruję się w jej zawartość, aż w końcu stwierdzam, że wyjątkowo nie mam ochoty na alkohol. Aż sam się sobie dziwię. Bo co to za sobotnie popołudnie bez chociażby małego łyku tego niesamowitego napoju?
Niespiesznie podnoszę się z sofy i leniwie przeciągam. Jestem głodny, ale nie wiem, co zjeść. Najchętniej skołowałbym z piekła jakąś demonicę, która zadowoliłaby nie tylko mój żołądek. Na samą myśl uśmiecham się delikatnie pod nosem. To był dobry plan.
Ruszam do kuchni w poszukiwaniu komórki. Ale zamiast niej znajduje tam Aidee opartą o blat. Cóż, chciałem demonicy, która zrobi mi śniadanie, ale cherubin chyba też się nada.
– Dzień dobry – mówię, wykrzywiając usta w szerokim uśmiechu. Chyba pierwszy raz aż tak cieszyłem się z wizyty tej niebiańskiej istotki. – Myślałem, że już mnie nie odwiedzisz. Ale najwyraźniej tęsknota dała o sobie znać, hm? – Zerkam na Aidee z ukosa, jednocześnie próbując wyczytać coś z jej oczu. To one są jej słabością. Na moje nieszczęście ukryła je za kurtyną swoich złocistych włosów, jakby wiedziała, że będę chciał ją przejrzeć.
Nie powinno jej tu być.
Cała nasza znajomość była jak jakiś popaprany taniec.
Zbliżaliśmy się do siebie tylko z powodu muzyki, poruszaliśmy się w jej rytmie, chłonąc jego brzmienie. Zawsze jednak kończyło się na tym, że każdy z nas odchodził w swoją stronę. Był to raczej indywidualny taniec każdego z nas – mój szalony, nieprzewidywalny, w rytm tego, co kochałem i co dawało mi wyzwolenie. Jej – ostrożny, nieśmiały, niepewny w rytm przyspieszonego serca i obawy przed tym, że każdy kolejny krok może być ostatnim.
Aidee przez pewien czas obserwowała mnie i chłopaków podczas prób zespołu, żeby sprawdzić, czy takie spotkania nie są pretekstem do knowań przeciwko osobom ważnym w niebiańskiej hierarchii. Czasem robiła to po kryjomu – tak, że nawet nie wiedzieliśmy o jej obecności. Zazwyczaj jednak nie kryła się z tym, że po prostu słucha naszych kawałków. Miałem nawet wrażenie, że je polubiła.
Już od pierwszego spotkania podjąłem próby przeciągnięcia ją na demoniczną stronę. Jej urocza, ale czasem aż nazbyt anielska świętość były dla mnie idealnym wyzwaniem i sposobem zabicia nudy. Porwałem ją w wir swojego własnego tańca, pokazałem, jak świetnie mogłaby się z nami bawić. I zawsze kiedy już miałem wrażenie, że jest w stanie ująć moją dłoń, rzucić w wir chaotycznego, demonicznego życia, odsuwała się. A razem z nią znikała muzyka.
Od naszej ostatniej rozmowy minęło sporo czasu, a ona sama była już wtedy mocno rozdarta pomiędzy wyborem mnie a swojego czystego, niebiańskiego charakteru. Brak jej wizyt jasno dawał do zrozumienia, co wybrała. I wcale się temu nie dziwiłem. Nawet demony takie jak ja czasem ponoszą porażki, ale nie poddają się tak łatwo.
Zwłaszcza, kiedy nadarza się im druga szansa.
– To fakt. Nie powinnam już w ogóle się tutaj pojawiać – mruczy cicho pod nosem. – Archaniołowie długo rozmawiali ze mną na temat wizyt u ciebie i chłopaków. Bardzo wyraźnie dali do zrozumienia, że nie jest to zbyt odpowiednie.
Cóż. Gdybym wiedział, że to będzie nasz ostatni taniec, ubrałbym się odpowiednio do okazji. Nasze ostatnie nieudolne próby znalezienia wspólnego języka w muzyce miały się skończyć. Nie dostałem drugiej szansy. Przegrałem.
I pomimo tego, że doskonale znam uczucie porażki, tym razem ukłuło mnie ono w sam środek mojej demonicznej istoty. Moje ambicje postawiły sobie zbyt odważny cel, mocno wierząc, że uda się go zrealizować. Jest jednak inaczej. Pierwszy raz od dawna czuję się trochę… beznadziejny. Moja pewność siebie chwieje się na lekkim wietrze, którego źródłem jest Aidee. Muszę się tego pozbyć, już. Jestem demonem. Jestem niepokonany. Jestem niesamowity w swoim cudownym tańcu, tańcu śmierci i zniszczenia.
W końcu to ja jestem śmiercią.
– Więc jeśli to nasze ostatnie spotkanie… chyba powinienem się przebrać, prawda? – śmieję się. Dziewczyna mierzy wzrokiem moją piżamę-jednorożca z ulubionego serialu całej naszej paczki. Jestem dumnym posiadaczem kombinezonu Rainbow Dash i muszę przyznać, że jest niesamowicie wygodny.
Zaczynam rozpinać guziki piżamy, kątem oka widzę, jak Aidee wstaje i rusza w moją stronę. Podnoszę wzrok, nareszcie mogę spotkać jej spojrzenie. Jej szmaragdowe oczy lśnią wesoło, są pełne życia i radości. Śmieją się ze mnie.
Chwyta moje dłonie w połowie rozpinania piżamy, przenosi na nie wzrok. Ma przyjemnie zimne ręce. Mam ochotę unieść je do swoich ust i przegryźć tę delikatną skórę, zobaczyć, czy tak niewinna istotka też może cierpieć.
– Nie musisz się przebierać. To nie nasze ostatnie spotkanie. To raczej początek lepszej znajomości, głuptasie – chichocze, unosząc wzrok. – Dopiero teraz poznamy się dobrze.
Dopiero teraz poznamy się dogłębnie, moja droga Aidee.
Prycham pod nosem, odwracając wzrok. Powstrzymuję ten pełen triumfu uśmiech czający się w moim wnętrzu. A więc jednak. Mam ją w garści. Wystarczy mi parę tygodni, żeby mała, urocza Aidee zmieniła się w cudnego demona.
– Nie pożałujesz – mruczę pod nosem, obejmując dziewczynę w talii i przyciągając do siebie. Ku mojemu zaskoczeniu nie protestuje, nie czuję u niej nawet chwili zawahania. – Ze mną nie będziesz się nudzić.
– Swoją drogą, ładnie ci jako kucyk.
Śmieję się, wtulam twarz w jej miękkie włosy i wdycham ich cudny, delikatny zapach. Idealnie pasuje do Aidee. Pierwszy raz ją dotykam, pierwszy raz mogę ją wreszcie poczuć przy sobie. Dziwne uczucie mieć przy sobie anielską istotę. Nie czuję się tak, jakbym robił coś złego. Wręcz przeciwnie.
Zakazany owoc smakuje przecież najlepiej.
– A tobie ładnie w tej koszulce – szepczę do Aidee. Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek zastąpi te grzeczne ciuchy uroczego cherubinka koszulką naszego zespołu, którą dałem jej jakiś czas temu.
Dziewczyna kładzie swoje ręce na mojej odsłoniętej klatce piersiowej, a jej dotyk działa na mnie jak wstrząs elektryczny. Zanim dam jej czas na odepchnięcie mnie, zanim mój cudowny zakazany owoc wymknie mi się z dłoni, kosztuję go.
Jej usta są miękkie i słodkie, idealne dla moich – zgorzkniałych i tęsknych jakiegokolwiek nowego doświadczenia. Z początku przyjmują mnie z wielkim dystansem, niepewnie. Nie nalegam, kosztuję Aidee powoli, rozkoszując się chwilą.
Zaciskam palce na jej boku, napawam się faktem, że jestem pierwszą plamą na nieskazitelnie czystej niewinności tego cherubinka. Nie zaprzątam sobie głowy tym, czy ten pocałunek był odpowiednim posunięciem. Kieruje mną impuls, który i tak muszę w sobie zduszać. Jest we mnie chaos, którego nie potrafię okiełznać. A każde kolejne zetknięcie z ustami Aidee jest kolejnym przyjemnym prądem przeszywającym moje ciało.
To ja kończę pocałunek. Aidee przenosi dłonie na moją szyję, obejmuje ją i uśmiecha się do mnie ciepło. W każdym jej ruchu, geście jest niewinność.
– Archaniołom by się to nie spodobało – mówi.
– Pieprzyć archaniołów – prycham, chwytając ją mocniej w pasie. – Banda nadętych debilów, którzy nie znają się na muzyce.
– I mówi to debil, który tylko myśli, że zna się na muzyce, bo próbuje ją tworzyć.
– Mam cię uciszyć? – warczę, ale nie umiem ukryć tej nuty rozbawienia w moim głosie.
Aidee śmieje się melodyjnie, wtulając głowę w moją pierś. Przez chwilę jest cicho, jakby nasłuchiwała bicia mojego demonicznego serca. Przez chwilę odrzucam plany na to, jak przejąć jej duszę. Przez chwilę też jestem niewinny.
Po pewnym czasie już sam nie wiem – czy to ja wprowadzam ciemność do jej życia czy też ona światłość do mojego?
Ok. Behemot, ale że demon, czy że piosenkarz?
OdpowiedzUsuń"Nic mi nie daje oprócz swojego jęczenia jaki to ja zły, niedobry i okrutny. A przecież mogłaby pojęczeć w innej sytuacji. I każdy byłby zadowolony."
Logiczne :)
Nie wierzę! Demon ubrany w strój Rainbow Dasha! Ahahahah!
Hoho, w sumie fajne zakończenie, bo nie do końca wiadomo, kto kogo przeciągnął na swoją stronę.
O BOZE! Przepraszam, ale tylko pierwsze slowa przeczytalam i niesamowicie sie podjaralam, bo ja UWIELBIAM Behemoty! (To takie hm, zwierzatka z Eos, o takie: http://www.geeklegacy.com/wp-content/uploads/2013/06/FFXV-Behemoth.png) Najbardziej je uwielbiam ubijac i gotowac z nich zupe... xd ale sa cudne! takze ja od razu jestem na tak, wcislabym zloty guzior czy co tm teraz maja w talent shołach xd
OdpowiedzUsuńaaaa jeszcze popieprzone wiadomosci, oj czuje ze pokocham ten tekst! imaginuje sobie takiego behemota w humanoidalnej postaci xd
NAJWAZNIEJSZE RZECZY ZWIAZANE Z WODKA xd no mowilam, pokochalam!
czy ja kiedykolwiek odmawiałem Behemotowi? <3
ale mając przed oczyma widok tego demona, moje wnętrze natychmiast się rozczula.
NO WŁAŚNIE! rany jestem calkowicie Twoja w tym tekscie, no trafilas do tej czesci mojej duszy, ktorej myslalam, ze nikt nie zrozumie xd
Zwłaszcza, gdy ta urocza istotka wyciąga w moją stronę pomocną dłoń ściskającą butelkę cudownej wódki.
xd kuzwa kazde zdanie ci tu bede cytowac xd no fall in love more and more! behemot i wodka w jednym akapicie!!
Troche powtorzen w tej pierwszej czesci. Co chwile pada istota istotka istotka. posluszna, urocza.
Aidee, ładne imie!
Był to raczej indywidualny taniec każdego z nas – mój szalony, nieprzewidywalny, w rytm tego, co kochałem i co dawało mi wyzwolenie. Jej – ostrożny, nieśmiały, niepewny w rytm przyspieszonego serca i obawy przed tym, że każdy kolejny krok może być ostatnim.
<3 bardzo ładny kawałek, opis. Kupuje.
Chwyta moje dłonie w połowie rozpinania piżamy, przenosi na nie wzrok. Ma przyjemnie zimne ręce. Mam ochotę unieść je do swoich ust i przegryźć tę delikatną skórę, zobaczyć, czy tak niewinna istotka też może cierpieć.
Elektrycznie!
Boze, nie sadzilam ze to mozliwe, ale po twoim tescie pokocham behemoty jeszcze bardziej :D DAJ MI TAKIEGO JEDNEGO! Mhm.
Przez chwilę odrzucam plany na to, jak przejąć jej duszę. Przez chwilę też jestem niewinny.
<3
jestem tekstem zauroczona i zakochana w nim. Jedyne co to mialam lekkie zawirowanie, bo poczatek byl jakby z jej perspektywy tak? Troszke nie skumalam, ale calosc, milosc demona i cherubina, hm, jakby mi ktos powiedzial wiesz o takim pomysle, to nie wiem, czy bym kupila, pewno wdalabym sie dyskusje na temat tego jak bardzo to niemozliwe ale ty podajesz wszystko w tak apetyczny sposob.... sama widzisz po moim komentarzu, a komentowalam na biezaco, czytajac - jestem twoja! pieknie to polaczylas. w mojej glowie wyglada to bardzo roznorodnie, kolorowo i realistycznie!
Piżama z Rainbow Dash wygrywa wszystko :D
OdpowiedzUsuńDemon i cherubinek. Hehe, z takimi bohaterami tekst nie może być nudny. Podoba mi się ta chęć przeciągnięcia Aidee na ciemną stronę mocy. Choć można mieć wątpliwości, czy tylko ona kieruje demonkiem, czy może też zauroczenie anielicą.
Przyjemny tekst.
Pozdrawiam :)
Świetny tekst i super zakończenie, że nie wiadomo kto kogo przeciągnął na swoją stronę. W ogóle bardzo fajnie przedstawiłaś miłość, tą jej niby grzeszną stronę z pożądaniem i małymi egoizmami oraz tą jej dobrą stronę i to jak się między sobą przeplatają. Może za daleko poszłam w interpretacji, ale tak odebrałam ten tekst. I zmusił mnie do refleksji. Super, trzymaj tak dalej!
OdpowiedzUsuńPS. Rainbow Dash <3
Ładny, zgrabnie zrobiony tekst. Anielica i diabeł, których połączyła w sumie muzyka. Konkluzja końcowa też nieźle wypadła. Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam