I ma
mówić głupoty.
Kobieta1:
Wiesz, a ja to bym chciała takiego prostego chłopaka.
Kobieta2:
Acha, totalnie cię rozumiem.
K1:
Mógłby nawet mieć audi i mówić do mnie „Laleczko”
K2:(grubym
głosem) Laleczko, podaj mi ketchup do tego czegoś!
K1:(grubym
głosem) Laleczko, lubisz moje tatuaże!
K2:(wciąż
grubym głosem)Tanie wino jest dobre bo jest dobre i tanie!
K1(ze
śmiechem) O tak! Mógłby wygłaszać takie mądrości!
K2: I
mieć tatuaż gotykiem z jakąś dziwną sentencją.
K1:
Albo z cytatem z papieża!
K2:
Nosić złoty łańcuch!
K1:
Dokładnie. Dość mam intelektualistów. Oni myślą głównie o sobie. I kiedy
idziemy nocą przez parking podziemny to im pocą się dłonie, a nie mi. Dość mam
otwierania wina i tego wiecznego sarkazmu.
K2:
Tak, żeby pokazać światu jacy są twardzi! Ten nowy ma do mnie mówić ładnie.
Kiedy przegnę, ma uśmiechnąć się szelmowsko, nachylić się i powiedzieć
:”Uważaj, dziewczynko! Stąpasz po cienkim lodzie!”
K1:
Piękne! W tym roku będę podrywać tylko takich, którzy nie czytają książek, mają
ogromny... telewizor i... hmm.... pachną One Million, albo innym obrzydliwie
popularnym zapachem.
K2
(słychać odgłos grzebania w torebce) Będę to notować.
K1: No
więc... Niech ma spracowane dłonie, mają być brzydkie. Może być mechanikiem
samochodowym albo kierowcą.
K2: Ale
niech ma też śliczny uśmiech. I swobodę, której brakuje tym wiecznie wątpiącym,
przeintelektualizowanym typkom. On ma wiedzieć po co tu jest, nie czaić się,
nie próbować robić wrażenia.
K1: Ma
się śmiać do rozpuku z moich żartów. Ma mówić głupie rzeczy, żebym ja też mogła
mówić głupoty i nie musiała się tym przejmować.
K2: Ma
się czasem przejęzyczyć i zrobić błąd ortograficzny.
K1: Nie
umieć odpowiedzieć na ani jedno pytanie z „Jednego z dziesięciu”!
K2: Nie
wiedzieć co to jest „Jeden z dziesięciu”!
K1: Gdy
ktoś potrąci kota to nie roztkliwiać się i nie oburzać, ale chodzić całą noc po
lesie i szukać tego zwierzaka.
K2: Ale
nie może być doskonały!
K1: Ma
być cudownie niedoskonały.
K2:
Może mieć bliznę albo na przykład kuleć.
K1: Ma
być zwyczajny, zupełnie jak ja, i - to warunek konieczny - ma nie chcieć być
nadzwyczajny.
K2: Żyć
ze świadomością możliwej porażki.
K1:
Zwyczajny, szczęśliwy nieudacznik.
K2:
Robiący to, co trzeba i to, co można. Może czasem zniknąć w swoim świecie.
K1:
Pamiętam, jak tata znikał z domu na dłużej i dłużej. A mama krzyczała, że jest
obrzydliwie wygodny, że znika na nadgodziny, a ona musi wszystko sama. Sama
ciągnąć to wszystko. Nigdy nie płakała z tęsknoty za nim, nie mówiła, że jest
samotna. Tylko, że ma za wiele na głowie.
K2:
Tak, znikać trzeba dla siebie, a nie przeciw komuś.
K1:
Dobrze jest czasem zniknąć.
K2:
Dobrze.
K1:
Wziąć tabletki, zamknąć oczy i puf! Po wszystkim. Nie słuchać tej drugiej
osoby, która musi ciągnąć to wszystko sama, bo ci się zachciało śmierci.
K2: Dlatego
w przyszłym roku szukamy chłopaków z BMW.
K1:
Chłopaków kompletnych, lubiących swoje życia.
K2: W
razie przerzutów łatwiej im będzie wytrzymać.
K1: Mój
przeintelektualizowany odszedł po roku walki z chorobą.
K2:
(cienkim głosem)”Kochana, nie daję rady, MUSISZ mnie zrozumieć!”
K1:
(przedrzeźniając) „To się wypaliło, choroba nie miała na to wpływu!”
K2:
(wciąż tym samym tonem): „Przecież nie będę cię oszukiwał, że wciąż cię
kocham!”
K1:
Szczerość! Ta przeklęta, przereklamowana szczerość! A ja bym chciała, żeby mnie
oszukiwał! Zajął się dzieckiem, kiedy ja słaniam się na nogach rzygając po
chemii z włosami wypadającymi pękami.
K2:
Lubię cię w tej peruczce. Jesteś śliczna.
K1: Na
szczęście, albo i nieszczęście - ciężko powiedzieć - moja matka zajęła się
córką.
K2:
Mówi się, że kiepskie matki są często dobrymi babciami.
K1: Mój
ma już kolejną. Sara widziała go niedawno w Tesco.
K2: Mój
też ma już nową. Dziewczyny lecą na pisarzy.
K1: Ale
pięknie napisał o tobie w „Uciekając przed miłością”
K2:
Płakałam czytając tę powieść.
K1:
Nigdy więcej pisarzy, muzyków, psychologów, filozofów i poetów.
K2: Jak
tylko wyjdę z tego pieprzonego szpitala, to robię sobie tatuaż i rozglądam się
za chłopakiem z beemką.
K1:
Umowa stoi!
Hej :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co mam napisać po przeczytaniu dialogu. Ładnie wpleciony temat wyzwania, jednak całość to... kurczę, czuję się, jakby coś próbowało złamać mi serce (co nastąpiło wczoraj przy oglądaniu jednej z azjatyckich produkcji, więc marne szanse na powtórkę). Jest mi przykro, bo wynika, że bohaterki chorują, a nie ma stuprocentowej pewności, że wyzdrowieją. Do tego w tych lekkich wypowiedziach kryje się cały ciężar przeżytego, nie najlepszego życia.
Mam mętlik w głowie. Gratuluję, dawno żadna proza mi tego nie zrobiła.
Pozdrawiam.
Miałam pisać, że znów sarkazm i ironia się wylewa z Twojego tekstu, ale końcówka sprawiła, że całkiem inaczej odbieram całość. Jest piękny, ale smutny. I tak prawdziwy, że chce mi się bardziej schować pod kocykiem i spod niego nie wychodzić. Naprawdę, coś mi robisz z głową takiego, że nie czuję się z tym dobrze, kiedy nie chce mi się myśleć nad czymś poważniejszym. A jednak mnie zmuszasz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam