Tak, z tym tematem mega wlazło, a że przy okazji wkurzę Laurie kolejnym fragmentem ZD, to już inna bajka :D Kolejny wyrwany z kontekstu fragment. Enjoycie.
Obserwował
wszystko z dachu budynku przez celownik w swojej snajperce. Tym razem mieli łatwe
zadanie. Z wyjątkiem tego, że ktoś musiał odciągnąć cel w jakieś sensowne
miejsce. Wiązało się to oczywiście z ryzykiem, że osoba robiąca za wabik,
zostanie przyłapana, a tego żadne z nich nie chciało.
Tłumaczył
Gregorowi, że to nie jest dobry plan, ale lepszego też nie mieli. Zresztą Lucy
bardzo szybko się zgodziła. To fakt, że Gregory potrafił byś przekonywujący,
ale zbyt łatwo przystała na ten pomysł. I to Vincentowi się nie podobało.
Dlatego zgłosił się do współpracy. Zamierzał za wszelką cenę zapewnić jej
bezpieczeństwo.
Cała
masa różnych myśli plątała się w jego głowie podczas oczekiwania. W duchu
dziękował też Alanowi, który zgodził się czatować w pobliżu. Na wypadek
kłopotów miał zabrać Lucy w bezpieczne miejsce, choć dziewczyna nie miała o tym
zielonego pojęcia.
Wreszcie
znalazła się w jego polu widzenia. Tak samo jak ich cel. Ledwo ją rozpoznał w
tych ubraniach. Stylizacją zajęła się Amy, więc nic dziwnego, że zmiana była
tak duża. W końcu tego dnia Lucy miała być tylko damą do towarzystwa. I chociaż
musiał przyznać, że Amy nieźle się spisała, nie był zadowolony. Nie podobał mu
się ten wygląd.
Zagryzł
wargę, w duchu ochrzaniając się za te głupie myśli. Powinien skupić się na
zadaniu, zamiast rozmyślać o czymś takim. Nie mógł nic na to poradzić. Nie
chciał jej widzieć… Takiej.
– Kocham
cię – wyszeptał, gdy miłość jego życia szła wzdłuż alejki do mężczyzny, którego
on miał za zadanie zabić. – Bądź ostrożna.
Nie
mogła go słyszeć. Może i lepiej. Nie miała zielonego pojęcia o tym, co do niej
czuł. I może tak było lepiej. Przynajmniej na razie. Widział, jak Lucy zatrzymuje
się i macha zalotnie do tamtego mężczyzny. I choć wszystko było ustawione,
Vincent poczuł ukłucie zazdrości w sercu.
Była
taka piękna… Nawet jeśli strój – jego zdaniem – odsłaniał zbyt wiele. Wciąż
była oszałamiająca. Uśmiechała się słodko. Gdy cel zbliżył się do niej,
pocałowała go namiętnie i ująwszy jego dłoń, ruszyła w umówiony punkt. Niczego
nieświadomy mężczyzna, objął ją w talii, ale jego ręka szybko zsunęła się na
tyłek. Pozwoliła mu na to. Gdy schowali się w rogu ciemnej uliczki, chwyciła go
za kołnierz i przyciągnęła do siebie, opierając plecami o mur.
To był
znak. Vincent wziął głęboki oddech i pociągnął za spust.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMiałam tu taki ładny komentarz i mi zniknął. To się powtórzę.
UsuńRozbawiłaś mnie tym tekstem. Nie potrafię mieć empatii dla Vincenta, który czuje się niepewnie, bo Lucy się zmieniła dla bycia wabikiem. Jego myśli mnie rozwaliły. Mógłby wziąć się w garść i powiedzieć jej, co czuję.
Dobry tekst, a do tego ten strzał na końcu - takie obrazki to ja lubię.
Pozdrawiam :)
Ojojoj mam nadzieję że nie przestrzelił tą snajperką i nie uszkodził Lucy :) Śmieszek-zazdrośnik z tego Vincenta. Tekst krótki, ale umuje temat w pełni. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak, robisz mi smaka i będę Cię prześladować, jeśli nie dostanę ZD w ciągu kolejnych tygodni. Poza tym ta scena mi coś przypomina.
OdpowiedzUsuń