Tak rodzą się bohaterowie
Kolejny fantastyczny
tekst, który wymaga większego zaangażowania. Dzięki niemu wróciłam do uniwersum
Axodussa, które miałam przyjemność zaprezentować Wam w czternastym tygodniu w
„Powracającej”. Ten tekst to szkic wydarzeń, które zdarzyły się setki lat przed
„Powracającą” i mam nadzieję go kiedyś wykorzystać.
I'm just
a step away
I'm just
a breath away
„Jak, do
cholery, to się mogło tak skończyć?” – Przeszło jej przez myśl po raz kolejny.
Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę i gdyby ktoś miesiąc temu
powiedziałby jej, że wyląduje w tych górach skazana na jedynie na szacownego
Wybrańca, udusiłaby się pewnie ze śmiechu. Tylko, że to wcale nie było zabawne.
Wszystko
poszło nie tak. Dosłownie wszystko. Wszelkie wartości mogła śmiało poddać w
wątpliwość i zapewne nie przetrwałyby w zderzeniu z rzeczywistością. Jednak bez
nich nic by nie mogła zrobić, więc szła dalej, utyskując na swój los.
– Może
zróbmy przerwę? – Usłyszała za plecami.
– Robiliśmy
postój godzinę temu – odparła beznamiętnie. – Chyba nie powiesz, że Wybraniec
Bogów jest w tak słabej kondycji.
– Dla
kobiety wspinanie się po tych górach musi być uciążliwe.
– Ponad
połowę życia spędziłam w górach, ale dziękuję za troskę. Idziemy dalej,
Wybrańcze.
– No weź,
nie szarżuj tak.
Błękitne
oczy zmroziły chłopaka, który zdążył się już porządnie zasapać. Mimo to starał
się zachowywać pozory, jakby to on był tutaj najważniejszy i dokładnie
wiedział, dokąd idzie.
– Jestem
Strażniczką. Nie potrzebuję twojej troski. – W jej ton wkradła się nuta
zirytowania, choć przecież obiecała sobie, że nic jej nie wytrąci z równowagi.
– A ja
jestem Wybrańcem i kiedy mówię, żebyśmy zrobili postój, to masz to zrobić –
oświadczył.
Ledwo
powstrzymała się przed rzuceniem na niego. Miała dość. Wiecznie słyszała, że
jest Wybrańcem i to on tu rządzi, a przecież bez niej nawet nie znalazłby
drogi. Co za dupek.
– Nie,
następny postój będzie w Revandell. Nocny. – Odwróciła się i ruszyła dalej,
ignorując narzekania Wybrańca.
Losing
my faith today
(We're
falling off the edge today)
No właśnie,
Wybraniec. To on doprowadzał Strażniczkę do szału, a nie mogła odmówić
wykonania tego zadania. Nieważne, jakim dupkiem był i jak wiele nerwów już jej
zszargał swoim zachowaniem.
Była
Strażniczką przygotowywaną od dzieciństwa do tej roli – miała poprowadzić
Wybrańca do świątyni przodków, by otrzymał moc i wypełnił swoje przeznaczenie.
Od lat ciemność nad Axodussem gęstniała. Legenda mówiła, że objawi się ukochany
przez bogów Wybraniec, któremu użyczą mocy zdolnej pokonać zło i zapanuje
spokój. Jednak świątynia została ukryta głęboko w niedostępnych, zdradliwych
Górach Montere. Wejście tam w pojedynkę było czystym szaleństwem.
Przez lata
utwierdzano ją, że ta funkcja jest odpowiedzialna i może zmienić wszystko.
Jeden błąd może kosztować istnienie całego świata. Była dumna, że to właśnie ją
spośród wszystkich kandydatów wybrano do ostatniej fazy szkolenia, że to ona
przyczyni się do zakończenia niesprawiedliwości i wojen. Że to ona dostąpi
zaszczytu towarzyszenia Wybrańcowi w jego drodze.
Teraz nie
była tego taka pewna. Od trzynastu dni niańczyła Wybrańca. „Niańczyła” to dobre
słowo, bo chłopak wychowany w cieplarnianych warunkach klasztoru i
przeświadczeniu o swej wielkości był jedną wielką niedojdą. Praktycznie nie
miał pojęcia o prawdziwej walce, przetrwaniu w dziczy czy orientacji w terenie,
o zabijaniu nie wspominając. Mimo to niósł głowę wysoko i potrafił jedynie
narzekać.
I am
just a man
Not
superhuman
Była
jeszcze jedna rzecz, która strasznie ją irytowała. Spędziła wiele lat na
wyczerpujących treningach, musiała się wyrzec wielu spraw, by zdobyć upragniony
tytuł i udowodnić, że jest tego warta. Była tylko człowiekiem, nie posiadała
szczególnych zdolności, nie władała magią. Do wszystkiego doszła ciężką pracą,
a Wybraniec, ten wymuskany dupek, miał otrzymać moc od bogów. To było po prostu
nie fair.
– Ej,
Strażniczko. – Usłyszała kilkanaście minut później. – Daleko do tego Revandell?
– Będzie
dalej, jeśli nie przestaniesz mielić ozorem – odparła zirytowana.
– Musimy
tam w ogóle iść? Przecież to osada nie-ludzi.
– Nie
nie-ludzi, tylko elfów – poprawiła. – I nawet nie waż się kogoś nazwać
nie-człowiekiem. Zginiesz, nim zdążysz skończyć zdanie.
Nie musiała
się oglądać, żeby wiedzieć, że Wybraniec właśnie się skrzywił. O innych rasach
miał blade pojęcie, skoro wychował się w zaściankowym klasztorze służącym
Sarifae, bóstwu bohaterów, którego czcili wyłącznie ludzie. To właśnie stamtąd
Wybraniec musiał podłapać wszelkie bzdury i stereotypy.
– W
Revandell uzupełnimy zapasy. To ostatnia osada w Górach Montere. Potem długo
nie spotkamy nikogo prócz tutejszych dzikich zwierząt. Milcz i pośpiesz się.
(I'm not
superhuman)
Someone
save me from the hate
Wybraniec miał coś
powiedzieć, gdy Strażniczka zatrzymała się gwałtownie i zaczęła nasłuchiwać.
Zmarszczyła przy tym jasne brwi i chwyciła za miecz przewieszony przez plecy.
– Co jest?
– Zaczekaj
tam. – Wskazała niewielki zagajnik. – I nie waż się ruszać, dopóki nie wrócę.
Nie
pozwoliła mu zaprotestować, lecz puściła się biegiem. Wystarczyło jej kilka
minut, by dostrzec płonące Revandell. Skrzywiła się, dostrzegając krępe
sylwetki krasnoludów. Najwyraźniej ośmieliły się zaatakować, a mordowały
głównie kobiety, dzieci i starców. Dostrzegała niewielu elfickich wojów –
musieli wyruszyć na spotkanie wojsk swego ludu. Łatwa, tchórzliwa napaść.
Ruszyła do
walki. Nauczono ją chronić słabszych, nieważne, po której stronie konfliktu się
znajdowali. Cywile nie powinni być w kręgach zainteresowania wojsk, ale coraz
częściej osady były rozkradane, a mieszkańcy mordowani bez wysiłku. Łupieżcy,
nie wojenni bohaterowie.
Zasłoniła
sobą dziewczynkę, kopnęła napastnika, po czym jej miecz opadł na krasnoluda,
wymijając uniesiony do ciosu topór.
– Schowaj
się – poleciła małej.
Po chwili
walczyła także o własne życie, bo krasnoludy uznały ją za zagrożenie. I pewnie
wszystko byłoby w porządku, gdyby nie zobaczyła Wybrańca niezgrabnie
uchylającego się przed ciosem. „Na wszystkich bogów i Ustanowiciela” – zaklęła
w myślach. – „Większego durnia nie widziałam.” Przeskoczyła nad swoim
przeciwnikiem i ruszyła na odsiecz. Chronienie tego dupka należało do jej
obowiązków.
– Chcesz
zginąć?! – krzyknęła, gdy uporała się już z krasnoludem. – Miałeś się ukryć!
Nie
usłyszała odpowiedzi wciągnięta w bitewny gwar. Szala zwycięstwa przechyliła
się na stronę mieszkańców Revandell, gdy na odsiecz przybył zbrojny oddział
elfów.
It's
just another war
Just
another family torn (We're falling from our faith today)
Just a
step from the edge
Just
another day in the world we live
Krajobraz po bitwie był
przerażający. Spalone domy nadal dogasały, plamy krwi na drogach robiły się
ciemniejsze, krzepły, płacz i zawodzenie nad zamordowanymi stawały się coraz
rozpaczliwsze. Wybraniec patrzył na to i nie mógł uwierzyć, że można coś
takiego zrobić drugiej osobie. I to bezbronnej i słabej.
– To nie
jest ułuda? – zapytał.
– Nie, tak
ten świat wygląda naprawdę. Ten świat musisz ocalić, Wybrańcze – powiedziała
Strażniczka bez cienia kpiny w głosie.
W jego
wnętrzu narodził się sprawiedliwy, słuszny gniew. Tak być nie mogło. Gdyby
teraz miał moc od bogów, może powstrzymałby tę bezsensowną rzeź, bo co dobrego
było w wymordowaniu kobiet i dzieci elfów? Na jego twarzy pojawiła się
determinacja.
– Jak ty
właściwie mam na imię, Strażniczko?
– Eilaan.
– Jestem
Zack. Chodźmy, Eilaan. Może możemy coś dla nich zrobić.
Strażniczka
powstrzymała uśmiech, widząc zmianę w jego postawie. „Może coś jednak z niego
będzie” – pomyślała, gdy zabrał się do pomocy przy uprzątnięciu miejsca bitwy.
I need a
hero to save me now
I need a
hero (To save me now)
I need a
hero to save my life
A
hero'll save me (Just in time)
dopiero po drugim fragmencie piosenki udało mi się ustalić jej tytuł, ale uważam, że pasuje do tego tekstu idealnie. ciekawe ujęcie tematu, podoba mi się zmiana wybranka ze zwykłego dupka na kogoś, kto chce uratować ludzi i zmienić świat.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście nie dopisałam we wstępie, że to "Hero" od Skillet. Tak to jest, jak się przepisuje na ostatnią chwilę :)
UsuńRevandell od razu skojarzylo mi sie z Rivendell, wiec tylko czekałam gdy pojawia sie elfy i są! ;)
OdpowiedzUsuń"Dostrzegała niewielu elfickich wojów – musieli wyruszyć na spotkanie wojsk swego ludu." - tutaj trochę nie ma jasności czy tych niewielu wojów wyruszyło, czy oni należą do tych wojsk, czy wychodzą im na spotkanie.. jakoś mi nie weszło, ale może przez zmęczenie :)
Dostrzegam dużo podobieństw w naszych konceptach wybrańca i sytuacji. Niestety ja mojego nie zdążyłam poprowadzić dalej bo skupiłam się na robieniu klimatu.
Fajne jest to, że w krótkim tekście udało ci się dużo przedstawić. Nie brakło miejsca na opisy ani na dialogi. Myślę że złapałaś sendo tematu.
Przyznaję bez bicia, że nazwa miasteczka została utworzona na tolkienowskich mocach. W końcu wielbię prozę tego pana.
UsuńCo do wojsk elfickich... Sama nie wiem:) Prawdopodobnie schodzili do większej armii jako jej część. Ten tekst jest nieco oderwany od jakiejś większej rzeczywistości uniwersum, więc pewne szczegóły mogą być niejasne.
Cieszę się, że Ci się podobało, choć sama nie do końca mogę być zadowolona. Ale znam swoje możliwości, więc oczekiwania też mam większe.
Pozdrawiam
Fantastycznie, jak przystało na Laurie :D!
OdpowiedzUsuńOczywiście Skillet musi być. Lubię ich, ale od czasu kiedy się dowiedziałam, że ich słuchasz kojarzę ten zespół z tobą! >D
Miły tekst, podobały mi się dialogi, a ten cały wybraniec... uważam, że nie bardzo spełnił rolę dupka. Ostatecznie okazał się całkiem... nie wiem, fajny XD? No i trochę przyspieszyłaś w pewnym momencie akcję. Tu sobie idą, tu nagle ni z tego ni z owego Strażniczka wyskakuje z krzaczorów i walczy, tu nagle wyskakuje Wybraniec i za chwilę bitwa się kończy. Bardzo przyspieszone, ale nikt nie powiedział, że nie jest ciekawe. Mnie się podobało c: przyjemny tekst.
Z Wybrańca jest taki dupek, jaki powinien być. Strasznie irytujący typ. Nie polubiłam go, ale czy wszystkich bohaterów trzeba lubić? Nawet rehabilitacja w myśleniu na końcu tekstu nie mogła zmienić moich uczuć do niego.
OdpowiedzUsuńAch, poczułam tu klimat Tolkiena, na moment przeniosłaś mnie z powrotem do świata Śródziemia, dziękuję!
Piosenka pasuje jak ulał. Początkowo jest dość nudno, ale krwawa dalsza akcja mnie wciągnęła. Plastyczne opisy sprawiły, że poczułam, jakby tam była i sama patrzyła na te trupy. Realistycznie, ładnie.