Wszystko zaczęło się normalnie, jak na każdej imprezie
urodzinowej małolatów. To wcale nie tak, że zgodziłam się pilnować młodszej
siostry i całego domu, kiedy rodzice pojechali na wakacje, a o imprezie
dowiedziałam się ostatnia, jakieś pół godziny przed. Oczywiście, że nie
obchodziło mnie co ona robi, ale bez przesady, chciałabym mieć gdzie mieszkać
do powrotu rodziców, do tego wydziedziczenie nie wchodziło w rachubę, dlatego
ostatecznie skończyłam z bandą gówniarzy na całą noc. Na początku nawet nie próbowałam
udawać, że mnie interesują, ale w momencie, kiedy zaczęli drzeć się tak głośno,
że obawiałam się nalotu policji, musiałam iść coś z tym zrobić. Oderwanie się
od filmu było przykre, acz konieczne w tej sytuacji. Nie spodziewałam się
jednak, że przez dwie godziny zdążyli zrobić tak wielki syf w całym domu.
Wychodząc z pokoju wpadłam na dziwną kupę czegoś i do tej
pory nie jestem pewna co to było. Ominęłam ją starannie, żeby już jej nie
dotknąć i skierowałam się do kuchni, po drodze mijając migdalącą się parę.
Dobra, ja rozumiem, hormony i te sprawy, ale od tego ludzie nie zmieniają się w
glonojady, a przynajmniej nie powinni. Myślę, że to można leczyć, na początku
wystarczy odstawić alkohol i wszelkie środki psychotropowe, a później pochodzić
do kościoła przez tydzień. Gdyby ktoś pytał: nie, nie sprawdzałam i nie mam
zamiaru, moja ludzka postać mi wystarcza, nie potrzebuję wielkiej przyssawki na
twarzy.
W korytarzu była tylko ta jedna para, reszta rozlokowała się
po kuchni i salonie. Omijając wszelkie puszki i butelki weszłam do tego
pierwszego pomieszczenia i wcale nie spodobało mi się to, co tam zobaczyłam.
Myślałam, że to na korytarzu był syf, jednak się myliłam. W
kuchni panował taki chaos, że to chyba na nim wzorowali się Grecy w swojej
mitologii. Wszechobecne puszki i butelki po alkoholu wcale nie były największym
problemem, nie były właściwie żadnym problemem, bo sprzątało się je bardzo
łatwo. Gorsze były porozlewane po blacie płyny, których źródła wolałam nie
znać. Pewnie się kleiły, bo co to właściwie mogło być? Od samego myślenia o tym
zrobiło mi się niedobrze. Resztki jedzenia walały się właściwie wszędzie, ale
to nic dziwnego przy jakiejkolwiek pijackiej imprezie. Zastanawiało mnie jednak
porozsypywane confetti. Confetti, serio? Kto wpadł na tak idiotyczny pomysł?
Kto w ogóle pomyślał o imprezie w tym domu? W sumie co mnie to wszystko
obchodzi? To siostra będzie sprzątać, nie ja.
Moje rozmyślania przerwał głośny jęk od strony jadalni. Właściwie
jadalnia z kuchnią tworzyły jeden, duży pokój oddzielony półścianką, przez
którą nie widziałam co się dzieje. No dobrze, ale jeśli coś się komuś stało i
teraz umiera tam, cały zarzygany? Czy mnie to właściwie obchodzi? Pomyślmy,
jeśli ktoś by umarł teraz w domu, to raczej byłaby to moja wina i to mnie by za
to zamknęli, prawda? Ostatecznie skapitulowałam, bo życie na wolności nie
wydawało się takie złe. Z wielkim zniechęceniem przeszłam do drugiej części
pomieszczenia, ale zaraz po ominięciu półścianki zamarłam z niedowierzeniem.
Na stole leżała na wpół goła dziewczyna, podpierając się na
ramionach, a między jej nogami stał chłopak. Właściwie nie jestem pewna, co tak
właściwie robili, ale szczerze? Gówno mnie to obchodziło.
– No kurwa mać, bez przesady! Wypierdalać stąd, natychmiast!
– wydarłam się na dwójkę, która powoli pozbierała się, śmiejąc się przy tym pod
nosami, a później na cały głos. Dziewczyna śmiała wyszczerzyć się do mnie i
puścić mi oczko.
Całkowicie wyprowadzona z równowagi poszłam do salonu, gdzie
najwyraźniej zebrała się cała reszta towarzystwa mojej siostry. Rzeczywiście,
większość małolatów siedziała właśnie tam, w kółeczku, jednak nie spodziewałam
się, żeby grali w łapki. Na środku kółka leżała butelka, którą co chwilę ktoś
kręcił. Hmm, czyli grali w butelkę? W takim razie nie mogło być aż tak źle.
Właściwie ta butelka polegała na czymś innym, niż się
spodziewałam. Przyszłam do pokoju w momencie, kiedy jedna osoba kręciła.
Wypadło na jakąś znajomą mojej siostry, zdarzyło mi się ją widzieć kilka razy.
Wtedy to ta dziewczyna kręciła po raz drugi i tym razem wylosowano chłopaka
Teresy, najlepszej przyjaciółki tej idiotki zwanej moją siostrą. Spodziewałam
się, że będą sobie zadawać jakieś żenujące pytania, jednak ich nie doceniłam.
Dwójka przybliżyła się do siebie i bez skrupułów pocałowali się na oczach
wszystkich, tak, że nawet mi zrobiło się ciepło. Przypominali przy tym nawet
tamtą parę glonojadów, tyle że byli przy tym bardziej trzeźwi i lepiej im
wyszło. Oderwali się od siebie cali zarumienieni, z tym charakterystycznym
błyskiem w oczach, jednak nie dane im było cieszyć się zbyt długo. Na
dziewczynę rzuciła się Teresa i to dosłownie z pazurami, najwyraźniej chciała
jej wydłubać oczy. Nie powiem, wizja takiej bójki bardzo mi się spodobała, ale
ostatecznie musiałam mieć na względzie policję i ewentualne pogotowie oraz
krępujące pytania o stan ich trzeźwości. Gdyby się tak nad tym zastanowić,
nigdy go nie widziałam, ich stanu trzeźwości. Za każdym razem byli pod wpływem
czegoś, czego nazwy pewnie nigdy nie słyszałam. Znaczy oczywiście, najczęściej
po prostu się upijali, ale skąd miałam wiedzieć co brali tym razem? Dziewczyna
rzuciła się na inną, tak się dzieje po alkoholu? Tak właściwie, kto jeszcze gra
w butelkę w naszych czasach? Masakra.
Mimo tych wszystkich dywagacji musiałam interweniować,
chociaż wcale nie interesowało mnie która z tych dziewczyn będzie z tym
blondynkiem. Jaka to różnica? I tak by ją w końcu zdradził, nie ważne którą.
– Boże, małolaty, uspokójcie się – złapałam jedną za ramię,
ale nie przewidziałam, że mi odwinie. Która to właściwie była? Nie ważne,
bolało.
Od uderzenia zatoczyłam się do tyłu, wpadając przy tym na
kogoś, tak, że oboje upadliśmy na ziemię, tłukąc coś. Nie za bardzo widziałam
co się dzieje, ale ktoś poderwał mnie za koszulę do góry i postawił na nogi.
– Co Ty tu robisz? Wynocha stąd, nie potrzebujemy twojej
opieki! – krzyknęła do mnie siostra, w każdym razie tak mi się wydawało. Edyta
miała dosyć charakterystyczny głos, który ciężko było pomylić. – Idź się zaszyj
w swojej norze, jak zwykle, albo znajdź sobie własnych znajomych, a nie
przychodź i psuj mi imprezę!
Odwróciłam się i po omacku poszłam do swojego pokoju, chyba
spuchło mi prawe oko. Albo oba, nie wiem, nie zwróciłam uwagi. Po drodze
wpadłam na glonojady, które wyraziły swój protest w dosyć dosadny sposób. Jak
właściwie rozmawia się z przyssawkami zamiast ust? Nie chciałam się
przekonywać, serio. Zapomniałam tylko o tym czymś, co leżało zaraz przed moim
pokojem, więc potknęłam się o to i wpadłam w swoje drzwi, których nie zamknęłam
te kilka minut wcześniej. Gdzieś w międzyczasie mignęła mi czyjaś twarz,
najwyraźniej ta kupa była mocno pijanym człowiekiem, który usnął pod moim
pokojem. Nie ważne kim lub czym była, wylądowałam na podłodze, mocno przy tym
obijając kolano i biodro. Nie przejęłam się tym ani trochę, bo mój pokój był
już zajęty. Na moim łóżku, tym razem już w większym negliżu, leżała ta sama
para, co na stole w kuchni. Dobrze, tak, myślałam, że wcześniej przesadzili,
ale teraz miałam ochotę ich rozszarpać.
– Nie, nie przeszkadzajcie sobie.
Postoję i popatrzę – oparłam się ramieniem o framugę i rzeczywiście patrzyłam.
Obydwoje zamarli, nie wiedząc do końca jak się zachować. – Uwielbiam być piątym
kołem u wozu, naprawdę. W tym przypadku raczej trzecim, ale to nie ma żadnego
znaczenia. Nie, spokojnie, to nie sarkazm, wcale – kontynuowałam, jednak oni
dalej nie załapali. – Wypierdalać stąd gnoje, nie będziecie mi się pieprzyć w
łóżku! Już!
Zerwali się jak oparzeni, zapominając przy tym o części
swojego ubrania. Nie powiem, reszta musiała się nieźle z nich później uśmiać,
ale jakoś nie było mi ich szkoda. W sumie ciekawi mnie jak to wszystko
zauważyłam, skoro miałam spuchnięte oko (lub oczy, do tej pory nie wiem, bo
następnego dnia nie miałam nawet siniaka na twarzy). Niestety, rano musiałam
sprzątać te ubrania z podłogi, na szczęście gumowymi rękawiczkami. Dobrze, że
nie złapałam przy tym niczego.
Odpowiedzcie mi tylko na jedno pytanie: co się dzieje z tą
dzisiejszą młodzieżą? Za moich czasów…
Yo! Z ciekawością biorę się za tekst, cóż tym razem przygotowałaś... ;)
OdpowiedzUsuńDługie zdania, niektóre, nie wprawiają w całkowitą dezorientację, ale myślę,że jakby podzielić na pół, byłoby jeszcze lepiej:)
" i do tej pory nie jestem pewna (przecinek) co to było." pierdoła, ale jak już chyba wspominałam, lubię przecinki ;D Generalnie zawsze oddzielamy nimi od siebie zdania składowe, wszystkie partie w których wystepuje czasownik, orzeczenie. Na tym przykładzie: i do tej pory nie JESTEM pewna co to BYŁO. Sorry ze tak tłumaczę jak dziecku, ale mi samej ta wiedza się przydała pzt jestem zwolennikiem jednak - mimo że wydaje mi się, iż nie bardzo umiem - wyjasniania tego, dlaczego tak nie inaczej.
Koniec o tych przecinkach!
Dobra, ja rozumiem, hormony i te sprawy, ale od tego ludzie nie zmieniają się w glonojady, a przynajmniej nie powinni.
xd xd xd podejscie bohaterki do swiata nastolatkow, te kupki czegos niezidentyfikowanego - <3 !! PIEKNE
ahahahah juz kolejne zdanie znowu mnie rozwalilo xd
Myślę, że to można leczyć, na początku wystarczy odstawić alkohol i wszelkie środki psychotropowe, a później pochodzić do kościoła przez tydzień
<3 <3 <3 Bosz! zapamietam je na dlugo! Wlasnie sie zakochuje w Twoim poczuciu humoru! ;D
Małe powtórzenie ze słowem "właściwie".
Ostatecznie skapitulowałam, bo życie na wolności nie wydawało się takie złe.
<3
ale zaraz po ominięciu półścianki (przecinek) zamarłam z niedowierzeniem.
która powoli pozbierała się, śmiejąc się przy tym pod nosami, a później na cały głos. Dziewczyna śmiała wyszczerzyć się do mnie i puścić mi oczko.
Heh, z jednej strony fajnie się to skomponowało - śmiejąc się, a potem śmiała w innym kontekście. Jeśli efekt zaierzony OK, jeśli nie chciałaś odwracać uwagi to "miała czelnosć" też by się sprawdziło ;)
ale skąd miałam wiedzieć (przecinek) co brali tym razem?
Ale się wkręciłam w tekst! Życiowy, lekki, zabawny! I akcja rwie do przodu ;D
Nie ważne --> nieważne
Nie za bardzo widziałam (przecinek) co się dzieje
, albo znajdź sobie własnych - przed 'albo' nie stawiamy przecinka (tylko w takiej sytuacji, kiedy je powtarzamy, np: albo oddasz mi hajs, albo wpierdol)
O rany a ja myslalam ze mojej bohaterce robią krzywde ;D Twoja juz jest cala bidna poobijana ;D
Cytat na ten tydzien wkomponowalas w calosc PO PROSTU MISTRZOWSKO ;D Morda mi sie ucieszyla. Bardzo naturalnie wyszlo.
Naprawdę się dobrze bawiłam!
Niemalże pałam chęcią mordu w stosunku do tej małoletniej imprezowiczki. Tekst może nie odkrywczy, ale temat tygodnia zawarty bardzo fajnie i całkiem zgrabnie! Ładnie wpleciony w całość i w ten jeden konkretny fragment pod koniec. No naprawdę mi się to podobało! Jeżeli chodzi o błędy gramatyczne to ja sama mam z nimi problemy, więc słuchaj Wilczego. :D
OdpowiedzUsuńPrzepięknie zrealizowany temat. Całym serduchem utożsamiam się z główną bohaterką - gdybym była na jej miejscu, zachowałabym się identycznie! Też nie rozumiem dzisiejszej nastoletniej mlodzieży, jakoś ja przez ten okres przeszłam inaczej (zamieniając się w introwertyka, lepsze to niż chlanie, ćpanie i tym podobne). Za tak plastyczną postać bardzo dziękuję! Świetny tekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!