Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 16 lipca 2017

[48] Nie zadzieraj z Losem ~SadisticWriter



No, jakoś mi się udało dosłać tekst! Nadrabiam trochę poweekendowo, ale lepiej późno niż wcale, prawda?
Fate już kiedyś występował w którymś moim tekście GPK. O, w 15 tygodniu! <<KLIK>> Taka postać ze „100 znaków na niebie”. Lubię go. Chciałam przedstawić to, że żył od zarania dziejów, może dlatego wpadłam w Starożytność. Krótkie, zwyczajne, może niekoniecznie ciekawe, ale jest!
***

Dochodziło południe i gdyby nie to, że nie jestem człowiekiem, pewnie spaliłbym się w ogniu piekielnym zesłanym przez słońce Egiptu. Znudziło mi się już czytanie metrowych zwojów papirusowych wydobytych z wnętrza grobu jakiegoś krótko żyjącego władcy. Jak on miał? Neheb? Mówi się, że otwieranie egipskich grobów przynosi pecha, ale nie mogłem powstrzymać się od mojej ulubionej rozrywki, rozświetlającej mroki pracy codziennej.

Bolał mnie fakt, że Przeznaczenie zachorowało. Życie stwierdziło, że skoro jesteśmy spokrewnieni, bez problemu wypełnię jej obowiązki – w końcu  niewiele się różniliśmy. Przeznaczenie a Los. Tutejsi ludzie myśleli, że jesteśmy bliźniakami. Gówno prawda. Narodziłem się dzień wcześniej niż ta lafirynda z alergią na piaski pustynne.
Zirytowany poprawiłem swoje skromne, białe szaty, które ciągnęły się po pustynnym piasku. Brakowało mi moich klejnotów, pierścieni i złotych pasów. Życie pozbawiło mnie przepychu, który zdobił mnie na co dzień, w końcu nie mogłem przyćmiewać swoim blaskiem jakichś tam wybrańców. W podróży przekabaciłem tylko skarabeusza utrwalonego w bursztynie, którego przyczepiłem do swojej codziennej, nieprzepuszczającej powietrza kreacji (nazywam to pościelą). Na wszystkich egipskich i marnych filozofów, mogliby stworzyć jakiś ambitniejszy materiał do szycia ubrań! Chiny całkiem nieźle sobie z tym radziły, nie mogli ich po prostu skopiować? Ja rozumiałem, że statki wolno płynęły, że sztormy atakowały, a inne kraje wciąż były niezbadane, ale życia to oni sobie na pewno nie ułatwiali.
Przyszedł. Nareszcie. Słyszałem jego zamaszyste kroki tonące w piasku. Uznałem, że bardziej interesujące są w tym momencie moje paznokcie, dlatego nawet nie raczyłem spojrzeć w tył. To się nazywało utajoną pogardą. Dobrze, że nie można było składać skarg na pracowników Stowarzyszenia Życia. Wybrańcy byli zdecydowanie niżej w hierarchii niż my (tylko o tym nie wiedzieli).
– Rusz się – usłyszałem.
Uniosłem brew do góry i obejrzałem się przez ramię. Kto śmiał odzywać się w taki sposób do wszechpotężnego Losu? Kobieta. Przecież to było oczywiste. One zawsze dużo gadały.
Zmierzyłem od góry do dołu tę opaloną dziewkę o długich, czarnych włosach. Patrzyła na mnie z nienawiścią, może nawet wyższością. Znałem to spojrzenie. Czuła się taka ważna. W końcu to ją miałem zaprowadzić do świątyni Horusa i złożyć w ofierze Bog… przepraszam, odprowadzić ją do świątyni, gdzie uzyska błogosławieństwo gnojka, w którego ślepo wierzyła, a który już od dawna usychał w grobie.
Ostatnio spytałem się Życia, jaki to ma sens. Stwierdził, że nie możemy niczego nauczyć ludzi, oni sami muszą dojść do prawdy, sami muszą dostrzec w nas Bogów. Uczyli się na błędach, a my im tylko towarzyszyliśmy. Taki był nasz chory cel: czekać. Powiedzenie tym marnym istotom, że to my stworzyliśmy świat i to my nim rządzimy nie wchodziło w grę. Mieli poczuć naszą potęgę na własnej skórze.
– Ruszam się – mruknąłem od niechcenia i wzruszyłem obojętnie ramionami. Nie czekając na tę zadziorną pannicę, poczłapałem do środka. Przynajmniej tutaj było chłodno.
To dziwne niskie coś podążało moimi śladami. Chyba zamierzało zwrócić na siebie uwagę, bo stąpało tak głośno, że rozbolała mnie od tego głowa.
– Dlaczego się nie przedstawiłeś? – usłyszałem pogardliwie brzmiący głos.
– A na cóż, skoro jestem tylko marnym wysłannikiem? – zironizowałem, wzruszając ramionami.
– Rozumiem, że wysłannicy nie mają imion. Słusznie – prychnęła.
Zmrużyłem groźnie oczy.
– A wiesz czego nie mają wybrańcy? – spytałem, przybierając uroczo brzmiący ton głosu.
Zatrzymałem się na środku prostego korytarza i zacząłem ostrzegawczo stukać palcami o wystający ze ściany granit. Cichy odgłos pukania odbijał się od nich echem.
Wybranka szła dalej, nie obracając się w tył. Wzruszyła tylko obojętnie ramionami i zarzuciła długimi, lśniącymi włosami w tył – ich końcówki podrażniły moje nozdrza.
Była dumna. Cholernie dumna. Za dumna, jak na mój gust.
– Normalnych przewodników do świątyni? – spytała z prychnięciem.
– Nie, kochanie – zasyczałem słodko przez zęby. – Życia.
Nacisnąłem kamień, a wtedy pod wybranką otworzyła się zapadnia. Jej przeciągły krzyk niósł się echem w mojej głowie, tworząc przesłodką symfonię strachu. Najcudowniejszy był jednak ten krótki pisk wydany wraz z ostatnim tchnieniem życia. Kolce to całkiem wymyślna pułapka egipska. Miałem nadzieję, że zachowa się na przyszłe stulecia – jej użycie za każdym razem sprawiało mi frajdę.
Wzruszyłem ramionami i wycofałem się do wyjścia. Przyłożyłem dwa palce do ucha i udałem, że dzwonię do Życia – to wynalazek, którego ludzie jeszcze nie znali, a może poznają za jakieś dwa tysiące lat.
– Halo, staruszku! – zawołałem wesoło. – Wybranka odstawiona do piekł… do pięknej świątyni Horusa w Edfu. Pogoda taka ładna, pojeżdżę sobie na wielbłądzie, nie czekajcie na mnie z obiadkiem.
Zanim dostałem odpowiedź, rozłączyłem się, a potem dziarskim krokiem ruszyłem ku wyjściu.
Bo z Losem nie warto zadzierać.



6 komentarzy:

  1. No pięknie. Widzę, że jednak komuś udało się z przewodnika zrobić większego dupka niż z Wybrańca. Jak na tekst pisany na ostatnią chwilę, naprawdę świetna robota. Uwielbiam Los. Pragnę więcej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, tak miło to słyszeć <3. Tfu, czytać. Fate to jest taki trochę dupek, fakt! Pewnie się jeszcze nieraz w moich tekstach pojawi, a może kiedyś w końcu zacznę pisać 100 znaków na niebie... XDDD *planuję od dwóch lat, ale to się wytnie*.
      Dziękuję <3!

      Usuń
  2. Mega mi się podobało!!! :D Fantastyczny tekst, uśmiałam się przy nim, świetna postać Losu <3

    Jedna mini-mini uwaga: "Bolał mnie fakt, że Przeznaczenie zachorowało." Jeśli to kobieta, chyba dałabym 'zachorowała'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się podobało <3.
      Chodzi o sam fakt, że jest to Przeznaczenie, a skoro przeznacznie to "TO PRZEZNACZENIE" jako podkreślenie tego, że nie jest człowiekiem, a późniejsze określenie "jej" miało sugerować, że jej osoba może mieć postać kobiety, ale jednak wciąż nie jest człowiekiem *FUCKING LOGIC XDDDDD*. Wiem, pokrętne! Chyba w przyszłości muszę zdecydować się na jedną formę! Tylko to będzie trudne!

      Usuń
  3. tylko własnie skoro "zachorował/o/a" to już personifikujesz, stąd moja sugestia zeby dac to -a. Niemniej jednak, Twój tekst, Twoje formy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Buahahahaha :D Rozbawiłaś mnie i rozwaliłaś totalnie tym tekstwm. Niby krótki, ale tak nasycony sarkazmem i arogancją, że ja jedynie proszę o więcej! Fate to dupek, ale taki, którego się - chcąc nie chcąc - kocha.
    Brawo!

    OdpowiedzUsuń