W biurze panował półmrok. O tej porze wszyscy
pracownicy świętowali już weekend, więc dla oszczędności wprowadzono
automatyczne gaszenie światła o godzinie 20.00. W pokoju numer 238 paliły się
jednak jeszcze dwie lampki. Jedna na biurku Katrin Hagelbaum, szefowej
departamentu d/s inwestycji dla klientów strategicznych. Druga, na biurku
Allison Bright, młodszej analityk w tym samym departamencie. Siedziały
niedaleko siebie, obie wpatrzone w ekrany monitorów, pochłonięte pracą, marząc
o tym by wreszcie móc wyłączyć komputery i zamknąć za sobą drzwi do biura.
Wtem na biurku Katrin odezwał się telefon. Allison
aż podskoczyła. Nie spodziewała się żadnych telefonów o tej porze, zaś dzwonek
Katrin ustawiony był jak zwykle na maksymalną głośność. Dobiegło ją ciche
przekleństwo szefowej i wypowiedziane najmilszym tonem jaki można sobie
wyobrazić:
- Hagelbaum, w czym mogę pomóc?
Allison dyskretnie odwróciła głowę, by spojrzeć na
wyświetlacz telefonu. Jeśli Katrin mówiła
takim tonem, musiało to być połączenie z kimś ważnym. Kto inny zresztą
siedziałby w piątek o 21:10 w biurze?
- Dobry wieczór, panie dyrektorze Larsson...
-Katrin kontynuowała rozmowę - Tak jestem... jesteśmy, to znaczy jest jeszcze
panna Bright... Rozumiem... Oczywiście...To znaczy mam jeszcze tą analizę dla
Kicks Ltd., o którą pan wczoraj prosił...Ale ona... To znaczy ona... Panie
dyrektorze, ale ona... Rozumiem... Tak, bardzo mi zależało, żeby ich zobaczyć
na żywo, ale przecież ta analiza... Oczywiście... Rozumiem... Dziękuję bardzo
panie dyrektorze... Dziękuję, do widzenia.
Katrin powoli odłożyła słuchawkę. Allison
błyskawicznie odwróciła się i zatopiła spojrzenie w cyfrach na ekranie. Nie
wypadało pytać szefowej czego życzył sobie Larsson i na pewno Katrin uznała by
to za bezczelność, jak zresztą większość słów wypowiedzianych przez podwładną.
Dobiegł ją tylko dźwięk wylogowania z systemu, szmer pakowanych papierów i
przeciągłe westchnięcie.
-Allison?
-Tak? -nareszcie mogła się odwrócić od ekranu bez obaw
o reprymendę.
- Wychodzę - w głosie szefowej dało się wyczuć
satysfakcję pomieszaną z niepewnością - Dyrektor Larsson pamiętał, że chcę dziś
zobaczyć The Leopards.
- To wspaniale - Allison wyszczerzyła się w
nieszczerym uśmiechu
- Kupił mi nawet bilet - teraz w głosie dominowała
już ewidentna satysfakcja - Prosił żebyś przygotowała za mnie analizę z
ostatniego miesiąca dla Kicks, ale po twoich ostatnich numerach... chyba wolę
zająć się tym sama. Jak zrobisz zamknięcia to możesz iść do domu.
- Jest ich ponad sto...
-Zrób chociaż połowę - Katrin ewidentnie poprawił
się humor. Zazwyczaj nie uznawała żadnych limitów, nawet jeśli to stało w
sprzeczności z prawami pracowników - To idę, pa. Miłego weekendu.
- O ile będę go w ogóle mieć... - mruknęła Allison do
siebie.
Gdy tylko drzwi za szefową się zamknęły, sięgnęła
po stos dokumentów. Kolejne zamknięcia... Jakby przez ostatnie 3 miesiące nie
było ich wystarczająco dużo. Rozmawiała już o tym nawet z Katrin, bo wydało jej
się podejrzane, że z inwestycji wycofują się coraz to grubsze ryby. Najpierw
Shareset, trzymający w garści 70% rynku aplikacji na urządzenia mobilne. Następnie Keroil oraz Bernels
Fuel, koncerny paliwowe, a także Viking Energi, potentat branży energetycznej.
Dziś wylądował na biurku kolejny stos wypowiedzeń, tym razem od firm
logistycznych i transportowych, a także linii lotniczych.
Katrin wydawała się być zainteresowana sprawą,
jednak po kilku dniach skwitowała, że doszukiwanie się teorii spiskowych jest
domeną nierzetelnych pracowników i Allison zrozumiała, że temat jest zamknięty
i dla swojego dobra powinna przestać się nim zajmować. Negocjacja umów oraz ich
nawiązywanie i rozwiązywanie należało do kompetencji innego zespołu. Allison
przygotowywała jedynie zestawienie danych do analizy zysków i strat z
inwestycji. Każde wypowiedzenie umowy oznaczało przygotowanie takich danych do
analizy końcowej. Oczywiście robiła to tylko dla firm o mniejszym znaczeniu, a
że pracowała w departamencie dla klientów strategicznych, zajmowała się głównie
przekazywaniem dokumentów komuś ważniejszemu. Niemniej jednak Allison była
bystrą dziewczyną i niejednokrotnie potrafiła wyciągać ciekawe wnioski.
Wszystkie obijały się o mur lekceważenia ze strony szefowej. Allison nie
zniechęcała się, aż do momentu gdy wyskoczyła z wypowiedzeniem od Shareset’a i
przedstawiła szefowej wszystkie swoje spostrzeżenia. Mało tego, zrobiła to na
spotkaniu z dyrektorem Riedfeldem, który wydawał się być nimi żywo
zainteresowany. Katrin wpadła w szał. Po spotkaniu oskarżyła Allison o podważanie
autorytetu i korzystanie z danych, do których nie powinna mieć dostępu. Panna
Bright wylądowała na dywaniku u nowego dyrektora z realną groźbą wypowiedzenia.
Na samo wspomnienie tego spotkania dostawała gęsiej skórki.
Po raz pierwszy miała okazję go wówczas zobaczyć. W
przeciwieństwie do Riedfelda był młody, wysoki, dobrze zbudowany i śmiertelnie
poważny. Garnitur od Lanciniego leżał na nim idealnie. Nie nosił okularów, co
tylko potęgowało wrażenie, że potrafi przewiercać wzrokiem na wylot. Nie dowcipkował
z pracownikami w restauracji, nie brał udziału w wieczornych wyjściach, zawsze
przychodził punktualnie o 7. Podczas spotkania sprawiał wrażenie lekko
znudzonego. Wysłuchał monologu oskarżycielskiego Katrin, zapytał Allison czy ma
coś do dodania, a gdy ta zaczęła się tłumaczyć, uciszył ją tylko gestem ręki i
oznajmił, że podejmie decyzję za dwa tygodnie. Po dwóch tygodniach, Katrin oświadczyła
podwładnej grobowym tonem, iż ta otrzymała od Larssona ostatnią szansę.
Allison nie miała jak dotąd okazji mu podziękować.
Po jakimś czasie stwierdziła zresztą, że to zbyteczne. Dziękując potwierdziłaby
tylko że oskarżenia Katrin miały w sobie coś z prawdy. Od tego czasu trzymała
język za zębami i przestała dzielić się jakimikolwiek spostrzeżeniami z
szefową. Tymczasem ta dokładała wszelkich starań, aby nawiązać dobre relacje z
nowym dyrektorem. Dzisiejszy telefon potwierdził, że jej wysiłki nie poszły na
marne.
- Ale żeby kupić jej bilety na The Leopards... -
Allison pokręciła głową z niedowierzaniem.
Ten występ
miał być żenadą roku. Wokalista znany był z występów nago, wraz z rzeszą panienek
u swojego boku. W zasadzie chyba tylko to przyciągało fanów na jego koncerty,
bo na pewno nie ten elektronicznie zmiksowany jazgot, jaki serwował słuchaczom
co roku na jesiennym koncercie w Steinbach-Arenie.
Z zamyślenia gwałtownie wyrwał Allison dźwięk
telefonu, tym razem na jej własnym biurku. Natychmiast rzuciła okiem na
wyświetlacz: LARSSON.
Zamarła w bezruchu. Od nieprzyjemnego spotkania
minął już ponad miesiąc i dyrektor nigdy się z nią w tym czasie nie
kontaktował. Wszystkie raporty i analizy przesyłała bezpośrednio do Katrin.
Dlaczego, do cholery, postanowił zadzwonić teraz?
Allison czuła, że wpada w panikę. Starała się
pracować rzetelnie, oddawała analizy w terminie, robiła sporo nadgodzin.
Przestała krytykować szefową, rzucać swoje głupie spostrzeżenia, nie wtykała
nosa w nieswoje sprawy. A może ją też dyrektor zechce wysłać na The Leopards?
Drżącą ręką sięgnęła po słuchawkę.
-Allison Bright, w czym mogę pomóc?
-Witaj Allison, mówi Larsson. Pracujesz jeszcze?
-Ehm... tak, zostałam dłużej, panie dyrektorze.
- A Katrin?
- Katrin już skończyła... wyszła z biura przed
kwadransem - Allison zmarszczyła czoło - Myślałam, że pan dyrektor wie o tym.
- Wiem że powinna była wyjść. Pytam, czy wyszła -
uciął ostro.
- Tak... przed kwadransem.
- To też już wiem.
- Ehm... tak, przepraszam.
- Proszę, podejdź do mnie na chwilę.
- Jasne... - chciała jeszcze coś dodać, ale
usłyszała dźwięk odkładanej słuchawki.
Czego mógł od niej chcieć Larsson? Czyżby chodziło
o analizę Kicks Ltd.? Przecież i tak nie
zrobiłaby jej w kwadrans, Larsson nie był tak głupi, żeby tego wymagać.
Dlaczego pytał czy Katrin wyszła? Ewidentnie wyglądało na to, że chciał się jej
pozbyć. Już samo kupno biletów na The Leopards przez człowieka tej klasy,
wydawało się nie być przypadkowe. Allison wylogowała się, wstała od biurka i
poprawiła spódnicę. Zegar wskazywał 21:30. Prawdopodobieństwo, że ktoś poza nią
i Larssonem jest jeszcze w biurze było niewielkie. Czyli nie chciał, żeby
ktokolwiek wiedział o tym spotkaniu. Co planował? Czyżby chciał się z nią
zabawić a potem zaszantażować zwolnieniem? Allison poczuła, że oblewa ją zimny
pot. A więc jego „ostatnia szansa” miała swoją cenę. Jakaż była głupia, żeby
nie domyślić się wcześniej! Wydawało jej się, że po prostu trafiła na
sprawiedliwego człowieka, który nie chce wierzyć w oskarżenia Katrin, a
tymczasem miała do czynienia z podłym zboczeńcem, który wykorzystuje swoją
pozycję do robienia świństw. Jeszcze mogła uciec, ale zdawała sobie sprawę, że
drzwi banku EuroSchweiz już zawsze pozostaną dla niej zamknięte. Nie dostanie
też referencji, bo takowe wystawić mógł tylko Larsson. A co z kredytem matki?
Przecież wiadomo, że wyląduje na bruku. Wierzyciel i tak okazał się wyjątkowo
łaskawy, skoro zmniejszył miesięczną ratę do 8 tys. euro.
Trudno. Allison ruszyła w stronę drzwi. Trzeba
zacisnąć zęby i znieść to upokorzenie. Swoją drogą, to naprawdę zaskakujące, że
ktoś taki jak Larsson musi uciekać się do takich podłych środków. Przecież stać
go było na luksusową prostytutkę. Pewnie niejedna dziewczyna w barze również by
mu nie odmówiła. Był przystojny, miał pozycję, pieniądze i nienaganny styl bycia.
Jeśli zachciało mu się biurowego romansu, to najwidoczniej tylko dlatego, że
kręciło go upokarzanie innych. Miał wiele wspólnego z Katrin.
Delikatnie zapukała do pokoju dyrektora. Otworzył
po chwili. Ubrany jak ostatnio w garnitur Lanciniego, tym razem grafitowy, oraz
solidne skórzane buty od Trevoira. W powietrzu wyczuła mocną nutę Imperial
Majesty, którego limitowaną produkcję wznowiono w tym roku.
- Wejdź proszę - gestem zaprosił ją do środka.
W pokoju panował półmrok, podobnie jak w całym
biurze. Odrobina światła wpadała przez okno, wychodzące na delikatnie
oświetlone zakole Menu. Przy biurku paliła się mała LED-owa lampka. Taka sama
stała przy kanapie po drugiej stronie pokoju. Larsson zamknął drzwi, wyciągnął
smartfon i kilkoma ruchami palców sprawił, że rolety bezszelestnie zsunęły się
na okno, a lampki delikatnie przygasły.
- Usiądź. - wskazał dziewczynie kanapę - Napijesz
się czegoś?
-Nie, dziękuję - wydusiła ze ściśniętego gardła.
Ostatnie spotkanie odbyło się w innym gabinecie. Allison wciąż pozostawała pod
wrażeniem luksusu w jakim pławił się dyrektor i nie umiała pohamować wrażenia,
że całe wyposażenie musiało zostać wymienione po wyprowadzce Riedfelda. Trudno
było jej sobie wyobrazić poprzedniego dyrektora, siedzącego na skórzanych kanapach,
popijającego whisky. Riedfeld był człowiekiem czynu, a przy tym żyjącym w
nieustannym pośpiechu i chaosie.
- Może chociaż wody? - zaproponował Larsson
sięgając po karafkę.
- Tak, poproszę wodę. - zdecydowała i nieśmiało
zajęła wskazane miejsce na kanapie.
Spodziewała się, że zaraz usiądzie obok niej i
zacznie umizgi. Powinno pójść szybko. Nie zamierzała się opierać, żeby nie
dodawać mu satysfakcji. W gruncie rzeczy chodziło tylko o to, żeby zachować
pracę. Larsson podał jej szklankę z wodą i usiadł naprzeciwko w fotelu.
- Cieszę się, że udało nam się spotkać, Allison -
zaczął formalnie, jednak równocześnie rozpiął jeden z guzików koszuli pod szyją
i poluzował krawat
- Mógł mnie pan przecież wezwać wcześniej - odparła
siląc się na spokój - Spędzam dużo czasu w pracy.
- Wcześniej nie mieliśmy odpowiednich warunków.
- Chyba ktoś taki jak pan, nie potrzebuje do tego
specjalnych warunków! - zdała sobie sprawę ze swojej bezczelności, ale nie
przeprosiła. Niech już gra w otwarte karty.
- Do czego? - zaskoczony uniósł brwi
- A po co mnie pan wezwał, panie dyrektorze?
- Chcę porozmawiać o kwestiach zawodowych.
- Więc po to kupił pan Katrin bilety na The Leopards?
- rzuciła ironicznie - O kwestiach zawodowych mógł pan porozmawiać z moją
szefową.
- Nie bierzesz pod uwagę, że mógłbym o nich chcieć
porozmawiać z tobą?
- Po co? Przypominam, że jestem asystentką w
analityce.
- Nie trzeba mi przypominać, wiem o tym - na jego
twarzy dostrzegła błąkający się uśmiech - Sam podpisywałem przedłużenie umowy.
- Więc może skończymy te bezsensowne rozmowy, panie
dyrektorze - Allison odłożyła szklankę na stolik - Owszem, jestem panu
wdzięczna za przedłużenie umowy. Bardzo wdzięczna. Może nie aż tak, jakby pan
tego oczekiwał, ale w porządku... Rozumiem. Zgadzam się. Niech pan robi co
chce. Tylko proszę wiedzieć, że ja mam po prostu kredyt do spłacenia. Nie
spłacę go, jak mnie pan wyrzuci.
- Panno Bright, pani się zapomina. Jesteśmy w pracy
- spojrzał na nią przenikliwym spojrzeniem zielonkawych oczu - To nie jest
koncert The Leopards, żeby pani rzucała takimi ofertami... Przypominam, że
rozmawia pani z dyrektorem departamentu. I to, że jest już późny wieczór
naprawdę pani nie usprawiedliwia.
Allison zamarła. Z jego twarzy zniknął uśmiech.
Larsson znów stał się piekielnie poważny, jak podczas pierwszego spotkania.
Nagle zrozumiała, że to co powiedział, może być prawdą. Wcale nie wezwał jej
tutaj, żeby ją przelecieć. Boże, co za wstyd...
-Naleję jeszcze wody - kontynuował widząc jak
dziewczynę oblewa rumieniec - Mogę zwracać się po imieniu, Allison?
Przytaknęła tylko ruchem głowy, z wzrokiem wbitym w
podłogę.
- Wezwałem cię, bo chciałem porozmawiać z tobą bez
świadków. O twojej relacji z Katrin, o ostatniej sprawie, o Shareset i innych
wypowiedzeniach.
- Dlaczego ze mną? - bąknęła nieśmiało
- Bo z
Katrin już rozmawiałem.
- Oczywiście... głupie pytanie.
- Więc to co przedstawiła Katrin, to prawda?
Wykradłaś dane do których nie powinnaś mieć dostępu?
-Nie, skąd... - Allison starała się zebrać myśli,
jednak świadomość popełnionej gafy tego nie ułatwiała - Nigdy nie wykradałam
danych. Po prostu zwróciłam uwagę, że ważni inwestorzy wycofują się
przedterminowo z umów. Shareset wycofał
cały portfel w przeciągu kilku dni. Po nim Keroil, BF, a teraz inni. To dziwne,
skoro będą musieli zapłacić kary.
- Skąd wiesz, że Shareset wycofał cały portfel?
- Z dokumentów.
- Z tego co wiem, masz dostęp tylko do lokat.
- Nie, mam dostęp do wszystkich inwestycji.
- Ale nie dla Shareset. To szczególny inwestor i ma
zablokowaną większość dostępów.
- Nie wiem... - Allison odważyła się w końcu
spojrzeć na Larssona - Być może omawiałam to z Katrin. To znaczy na pewno to
omawiałam, bo stąd się wzięła cała sprawa. Później dowiedział się dyrektor
Riedfeld. Ktoś musiał mi powiedzieć podczas spotkania, że wycofali cały
portfel.
- Więc Katrin zmyśliła całą tą historię z kradzieżą
danych, z nieuprawnionym dostępem?
- Panie dyrektorze, ja nie jestem jakąś hakerką...
- Allison westchnęła - Pracuję tu niecały rok. Nie miałabym żadnego interesu,
żeby się narażać. Zwłaszcza że mam duży kredyt do spłacenia.
- Chwileczkę... - Larsson oparł się wygodnie w
fotelu i wychylił do końca zawartość szklanki
- U kogo zaciągnęłaś ten kredyt, skoro nie figurujesz na liście
dłużników?
Allison nie wierzyła własnym uszom. Czyżby dyrektor
zabrnął tak daleko, że nie tylko sprawdził jej dostęp do danych, ale też rejestr
dłużników? Nie miała pojęcia, na jakiej podstawie zdobył takie informacje. Być
może umiał znaleźć dojście do limitowanej edycji Imperial Majesty, ale czy nie
obowiązywało go prawo dotyczące danych osobowych?
- Skąd pan to może wiedzieć, panie dyrektorze! -
oburzyła się
- Dokładnie w taki sam sposób jak ty możesz
wiedzieć o portfelu inwestycyjnym Shareset. Więc po pierwsze, co to za kredyt?
Po drugie, czy przypominasz sobie taką osobę jak James Cuthford?
- Kredyt zaciągnęła moja matka - Allison dała za
wygraną - Wplątała się naiwnie w umowę ze swoim managerem, który okazał się
oszustem... Przy jej zarobkach nie ma szans na spłatę.
- Brzmi zupełnie wiarygodnie - odparł Larsson z
satysfakcją - A Cuthford?
- Pan go zwolnił, panie dyrektorze.
- Sam się zwolnił, zanim zdążyłem to zrobić. Pytam
o to co go z panią łączyło?
- Ze mną?! - Allison prawie krzyknęła - Co niby
miało go ze mną łączyć?
- Właśnie chciałbym, żebyś mi to wyjaśniła.
- Panie dyrektorze, ja nie wiem czego pan ode mnie
oczekuje. Jest noc z piątku na sobotę, a pan mnie chce wypytać o całe życie? O
kredyty, o relacje z kolegami w pracy, o Katrin? Czy to jest jakieś
przesłuchanie? Naprawdę chciałabym już pójść do domu.
- Po co? Przecież nikt na ciebie nie czeka Allison.
Odruchowo zacisnęła ręce w pięści. Teraz to już
przesadził. Dowiedział się o niej wszystkiego, absolutnie wszystkiego. Znał jej
długi, znał jej rozkład dnia i życie prywatne. Przerażał ją. Zresztą to
siedzenie w półmroku w jego biurze o tej porze też nie było normalne. A co,
jeśli jest chory psychicznie? Skoro dowiedział się o niej wszystkiego to nic
nie stało na przeszkodzie, żeby brnął w to dalej, chodził za nią, prześladował,
śledził... Powinna zgłosić to na policję. Pal licho kredyt. Ten człowiek
naprawdę był niebezpieczny. O wiele bardziej niż wierzyciel matki czy wredna
Katrin.
- Pójdę już - wstała z kanapy - mogę z panem
porozmawiać w godzinach pracy.
- Biuro jest zamknięte - mruknął, jakby to nie
miało żadnego znaczenia - Usiądź, naleję jeszcze wody, porozmawiamy. Chyba że
chcesz coś mocniejszego?
Posłusznie usiadła z powrotem. Co niby miała
zrobić? Zbiec na dół i szarpać się z zamkiem? Wybić pancerne okno? Jeśli biuro
faktycznie było zamknięte, a nie miała podstaw, żeby mu nie wierzyć, to nie
miała wyboru, musiała zostać.
- Pan wie, że to co pan robi jest karalne, panie
dyrektorze?
- Tak, przetrzymywanie wbrew woli jest karalne
odkąd pamiętam - odparł dolewając wody
do szklanek - ale jeszcze przed chwilą składała mi pani niemoralne propozycje.
Składanie takich propozycji celem uzyskania określonej korzyści, również jest
karalne według nowelizacji z roku 2021.
- Nie ma pan dowodów, panie dyrektorze.
- A ty masz, Allison?
- Jeśli odbiję kartę wyjścia o 23:00, lub nie
odbiję jej wcale...
- I myślisz, że nie mam dostępu do tych danych? Nie
mogę ich zmienić?
- Więc o czym pan jeszcze chce rozmawiać, panie
dyrektorze?
- Skończyliśmy na tym, że nie masz do kogo wrócić.
- Owszem - przyznała z niechęcią. Życie prywatne
miała do bani. Naprawdę wolałaby, żeby Larsson się nim nie zajmował i nie
zadawał tylu pytań.
- Więc z Cuthfordem nie wyszło?
- A co miało wyjść?! - znów skoczyło jej ciśnienie
- Cuthford to mój znajomy z pracy. Odkąd się zwolnił, nie mam z nim kontaktu.
- To przykre - Larsson przerwał, żeby napić się
wody - Czyli wtedy na imprezie w Sieger Park to była tylko jednorazowa
przygoda?
- Panie dyrektorze!
-... która skutkowała odkryciem portfela
inwestycyjnego Shareset?
- Ja naprawdę wypraszam sobie...
- Posłuchaj, Allison. Cuthford miał dostęp do
wszystkich inwestycji Shareset. To że zaliczyłaś z nim numerek na imprezie
totalnie by mnie nie interesowało, gdyby nie fakt, że po tym wszystkim
wyskoczyłaś z analizą, która wykraczała poza dostępne ci legalnie informacje.
Riedfeld by tego nie odkrył, bo był dobrodusznym dziadziem, któremu wszyscy tu
grali na nosie jak chcieli. Przyszedłem posprzątać po nim ten cały burdel. I
oczywiście zwolniłbym Cuthforda za to co zrobił, gdyby sam nie zniknął z dnia
na dzień. Katrin miała rację, że kradniesz informacje i powinnaś wylecieć na
zbity pysk z tej firmy.
Allison milczała. Nie nazwałaby tego co zrobiła
kradzieżą danych. Nie miała nic złego na myśli. Cuthford był tego wieczora
pijany, ona zresztą też. W gorączce miłosnych uniesień wypadła mu z kieszeni
kartka z hasłem do systemu. Allison zawsze miała pamięć do liczb, więc bez
trudu zapamiętała kombinację i gdy przez dłuższy czas nie wykazywała
wystarczającej efektywności w pracy, postanowiła wykorzystać hasło, włamała się
do systemu i zdobyła informacje dotyczące Shareset. W konsekwencji zabłysnęła
na spotkaniu z Riedfeldem, który dziwnym trafem nie domyślił się, że Allison
jaka młodsza analityk, nie ma prawa posiadać takich informacji. Niestety Katrin
nie była już taka głupia. W międzyczasie Riedfelda zastąpił Larsson, Cuthford
dosłownie zniknął bez słowa z dnia na dzień, a na Allison spadło postępowanie
dyscyplinarne. Ot, cała historia.
- Nie wiem co ma znaczyć ta cisza - odezwał się po
chwili Larsson - Czekam na wyjaśnienie.
- Myślałam, że ta sprawa jest już zamknięta -
Allison ważyła słowa. Larsson ewidentnie nie był ani zboczeńcem, ani chorym
psychicznie stalkerem. Natomiast był inteligentny i Allison miała dziwne
przeświadczenie, że potrafi być też niebezpieczny. Sposób w jaki prowadził
dochodzenie był co najmniej dziwaczny. Mógł powiedzieć to wszystko na
poprzednim spotkaniu, w obecności Katrin. Zastanawiające było to, że zdecydował
się zachować inaczej.
- Ta sprawa jest zamknięta. Oficjalnie. Ale teraz
rozmawiamy nieoficjalnie i chcę poznać prawdę - tymi słowami podkreślił tylko
jej obawy.
- Nie wiem skąd pan wie o moim romansie z
Cuthfordem - przyznała niepewnie.
- To nie jest ważne w tym momencie. Dał pani hasło
do systemu?
- Sama wzięłam. Wypadło po prostu.
- Wiedział o tym?
- Nie wiem, chyba nie.
- Dlaczego się zwolnił?
- Nie wiem. Nie mam z nim kontaktu.
- Nie masz wrażenia ze celowo przekazał ci te
informacje? Chciał żebyś miała dostęp do tych danych?
- Nie. On... on był pijany, panie dyrektorze. Czemu
pan o to pyta?
- Bo to jest bardzo gruba sprawa, Allison - Larsson
pochylił się w stronę dziewczyny i zniżył ton - Od Shareset-u wszystko się
zaczęło. Aktualnie straciliśmy inwestycje na ponad 25 mln euro. I sama wiesz,
że tracimy je dalej.
- To były lokaty terminowe, będą płacić kary.
- Problem w tym, że nie będą. Umowy były
renegocjowane a Riedfeld je podpisał. Za pomocą jednej klauzuli i niewłaściwej
inwestycji, mają prawo odstąpić od umowy bez kary umownej.
- Co to za klauzula?
- Inwestycje w przedsiębiorstwa wspierające
militaryzację Strefy M.
- Przecież nikt nie jest głupi, nie wykupi akcji w
takim przedsiębiorstwie.
- To się już stało, Allison. Za pomocą ataku
hakerskiego, inwestycje zostały przekierowane. Większość pieniędzy od grubych
ryb poszła na akcje Sahiri i Darleejah.
- Co ma z tym wspólnego Cuthford?
- Według naszych danych to on stał za
przekierowaniem inwestycji, zaś jego kumpel Grisberg za zmianą umów.
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Miałaś te same dostępy których używał Cuthford.
Jeśli ktoś przekierował inwestycje, to zrobił to albo on, albo ty.
- Boże... - Allison poczuła, że słabnie. Larsson
miał pełne prawo pozwać ją o przekręt stulecia i posadzić w więzieniu. 25 mln
euro to był dopiero początek. Kolejne sto wypowiedzeń nadeszło dzisiaj. A ile
przyjdzie jeszcze przez kolejne dni?
- Masz coś jeszcze do dodania?
- Nie... - Allison z trudem wydobywała głos ze
ściśniętego gardła - Wiem tylko, że tego nie zrobiłam. Ja nawet nie
wiedziałabym jak...
- W takim razie musimy znaleźć Cuthforda i skłonić
go do potwierdzenia twojej wersji zdarzeń. A następnie urządzić mu proces
stulecia i odzyskać odszkodowanie od Sahiri i Darleejah
- Nie mam pojęcia gdzie jest Cuthford. Tym bardziej
nie pomogę w batalii z Sahiri i Darleejah.
- Allison, to nie jest prośba. Akt oskarżenia leży
u prawnika. Masz niewielki wybór.
- Więc po co to przedłużenie umowy? Ten niby akt
łaski? Żebym nie zniknęła jak Cuthford?
- Potrafisz być bystra, gdy chcesz - Larsson znów
się uśmiechnął, po czym wstał, podszedł do barku i wyciągnął whisky oraz dwie
szklanki - Teraz chyba nie odmówisz?
Allison skinęła tylko beznamiętnie głową. Sytuacja
przedstawiała się dramatycznie. Kredyt matki w porównaniu z aferą w jaką się
wplątała przez jedną głupią przygodę z Cuthfordem wydawał się być zupełnie bez
znaczenia. Teraz rozumiała dlaczego Larsson dowiedział się o niej wszystkiego
zanim przeszedł do ofensywy. Jedno pozostało niejasne.
- Dlaczego nie zaprosił pan Katrin na tę rozmowę?
- Bo cię nienawidzi. Bilet na The Leopards
kosztował mnie 250 euro, zaś niektóre informacje w rękach Katrin mogłyby nas
kosztować kolejne miliony. Prost! -
uniósł szklankę z whisky
- Prost! - wypiła kilka łyków. Czuła się jak we
śnie. Wszystko wydawało się zupełnie nierealne. Picie whisky z dyrektorem
Larssonem również.
- Byłaś kiedyś w Strefie M? - przerwał jej
rozmyślania
- Nigdy w życiu. Zresztą nie dostałabym przepustki.
-To niedobrze - skwitował Larsson - Według moich
informacji to właśnie tam musimy szukać Cuthforda. Jeśli chcemy cokolwiek
załatwić z Sahiri i Darleejah to prawdopodobnie również na miejscu.
- Mają siedziby w Eurostrefie.
- Allison, to raczej nie będą oficjalne rozmowy.
Przynajmniej na początku.
- Nie ma mowy, nie przekroczę granicy SM. To
niebezpieczne.
- Przekroczysz, i to bez
przepustki. Pokażę ci coś - sięgnął po smartfon i wyszukał film - Popatrz!
Na ekranie zobaczyła Larssona
oraz innego nieznajomego mężczyznę w kaskach, ubranych w dziwne szelki z czymś
metalowym na plecach. Obaj stali na tarasie budynku, mniej więcej na trzecim
piętrze. Po naciśnięciu guzika na szelkach, pojawiła się smuga dymu. Następnie
mężczyźni wyskoczyli z tarasu, jednak nie spadali, bo dziwaczna maszyna utrzymywała ich w powietrzu. Za pomocą
guzików na szelkach sterowali kierunkiem i wysokością lotu.
- Pan wie jak się tym lata? - zapytała
zaciekawiona
- Normalnie skłamałbym i
powiedział, że tak, ale biorąc pod uwagę fakt, że prawie wlecieliśmy w ten
budynek, podejrzewam że znasz odpowiedź. - odparł Larsson, po czym wyłączył
film. - Niemniej jednak to jedyna szansa żeby wybrać się do Strefy M.
Allison bez słowa zatopiła usta
w chłodnej whisky. Miała nadzieję że za chwilę zdoła się obudzić i zwyczajnie
jak co dzień przygotować raporty. Przebudzenie jednak nie miało nastąpić.
(cdn.)
Wcięć akapitów nie widzę, stosowałaś i bloger zeżarł, czy nie miałaś?
OdpowiedzUsuńSzczegółowe opisy! Swietnie zawiązana akcja od początku. Spokojnie, jak tylko znajdę do czego sie moge doczepic, zrobie to ;D Pierwsze wrazenie tekst robi dobre ;)
O, mam małą uwagę. Przy zapisie dialogów stsojemy półpazuy (ctr - w wordzie) lub pauzy ( ctr alt -), krotkie myslniki zarezerwowane sa do np. łączen wyrazów (czarno-biały)
jeszcze tą analizę
tę analizę
Pierdoły ;D ale wychodzę z założenia, że po to tu sobie piszemy, żeby zwracać sobie nazwajem uwagę także na szczegóły.
Bardzo naturalnie rozpisana rozmowa telefoniczna.
Nie wypadało pytać szefowej (przecinek) czego życzył sobie Larsson
-Tak? -nareszcie mogła się odwrócić od ekranu bez obaw o reprymendę.
- Wychodzę - w głosie (...)
W obu przypadkach po mysliku powinna wystapic duza litera plus brakło jednej kropki. O tak:
-Tak? - Nareszcie mogła się odwrócić od ekranu bez obaw o reprymendę.
- Wychodzę. - W głosie (..)
wiecej na temat zapisu dialogów tutaj:
http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/
polecam sobie ogarnąć, sama wzięłam sobie do serca te rady ;)
Bosz, gdzie Ty pracujesz, co? Mam wrazenie , ze bardzo dobrze znasz temat, o którym piszesz. To dobrze! Bardzo profesjonalnie to wygląda, słownictwo, terminy, jakbys sie znała na rzeczy ;)
Polubilam Alison ;D Niezłe z niej ziółko ;D
Po raz kolejny zwracam uwagę na to, że tworzysz szczegółowe opusy. Podoba mi się to zwłąszcza w przypadku opisu postaci. Bo żyją. Bo je widzę.
Haha, Ci The Leoprads xd Serio jest taki zespol czy fikcja? Bo mam ochote ich posluchac xd
UUuuuuu ten telefon Larsona jakiś podejrzany xd Co tu sie kroi xd
(moj komentarz moze sie wydawac troche niedojebany to dlatego ze czytam i notuje co mam do powiedzenia jednczesnie takze nie martw sie xd)
Ale jade przez tekst rowno! Jestem w chuj ciekawa czego chce Larsson!
Te szczegóły <3
- Tak, poproszę wodę. - zdecydowała i nieśmiało zajęła wskazane miejsce na kanapie.
o, tu dla przykladu, ok ze mala litera ale nie powinno byc kropki. Kazdy wyraz, ktory okresla wypowiedzenie slow, piszemy z malej i nie pprzedza go kropka czyli:
- Nigdy w życiu - powiedział/szepnął/oświadczył; czy
- Poproszę wodę - zdecydowała/poprosiła itd itd
Owszem, jestem panu wdzięczna za przedłużenie umowy. Bardzo wdzięczna. Może nie aż tak, jakby pan tego oczekiwał, ale w porządku...
hahaha xd naprawde, ma ciety jezyk ta Alison ;D Lubie ja!
Naprawdę chciałabym już pójść do domu.
- Po co? Przecież nikt na ciebie nie czeka Allison.
Uuuuuuuu, a jej trcohe pojechał xd <3
- Pan wie, że to co pan robi jest karalne, panie dyrektorze?
- Tak, przetrzymywanie wbrew woli jest karalne odkąd pamiętam - odparł dolewając wody do szklanek - ale jeszcze przed chwilą składała mi pani niemoralne propozycje. Składanie takich propozycji celem uzyskania określonej korzyści, również jest karalne według nowelizacji z roku 2021.
<3 Boże, świetne dialogi ;D w połączeniu z tymi detalami, gra to jak gitara na rockowym koncercie xd
Czuje sie jakbym ogladała the suits <3
NO JA MAM NADZIEJE ZE CDN!!!
Oj dziewczyno, chciałabym sie poczepiać bardziej, ale jak obiecałam, jestem szczera i procz tych akapitow, myslnikow, zapisow dialogu, kuzwa, jest swietnie! Totalnie nie znam tematu (tyle co z suits - serialu o prawnikach to gdzies tam mi stoi Twoj tekst, te biurowe sprawki obok tego) to zaczytalam sie, wciaglam, zainteresowalam, i dobrze bawilam! No przepraszam, ale tak bylo ;D
serio.
Dawaj dalej! CZEKAM.
Hej!
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje za wyczerpujacy komentarz! Jesli chodzi o akapity i interpunkcje, ciagle sie ucze, wiec super ze podeslalas mi tego linka. Zajrze tam.
Suits ogladalam w duzych ilosciach :D Mozliwe ze sie nimi podswiadomie zainspirowalam, Harvey <3 tez zawsze byl nienaganny ;) Ale jednak moi bohaterowie narodzili sie w głowie duzo pozniej.
Co do Leopards i innych nazw własnych - wszystko zmyślone. Akcja dzieje sie w przyszlosci. Zreszta czulabym sie jakos dziwnie piszac o akcjach Gazpromu ;)
Cieszę się że się podobało! Do nastepnego razu!
OOooo tak, HARVEY ;D hell yeah!
UsuńHaha, akcje gazpromu.... <3 Naprawdę, widzisz, zgłębiłaś to tak, że wyszło mega realnie. B db, uwielbiam się 'dawac kupic' xd
Do zobaczenia pod innymi tekstami! (jak ten czas zapieprza btw..., zaraz znowu niedziela a ja jeden tekst ogarnelam! xd)
Afery inwestycyjne to nie moja bajka i nieco się pogubiłam w tym tekście. Jednak napięcie towarzyszące całemu tekstowi bardzo na mnie oddziaływało i to Ci się świetnie udało. Widzę, że całość jest przemyślana i dopracowana pod względem fabularnym. Sporo opisów, bohaterowie też porządnie zrobieni. Pod tym względem czuję się nawet oczarowana. Może nie moje klimaty, ale tekst dobry.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ogólnie zamysł był taki, żeby afera na początku była niejasna i wyjaśniana stopniowo w kolejnych fragmentach (o ile kiedyś je napisze :)) Dzięki, ciesze się że się podobało
OdpowiedzUsuńDość długi tekst z odpowiednim napięciem i odrobinę zagmatwaną aferą. Dobre opisy, uczucia Allison wręcz wychodziły z tekstu. Widać, że to było przemyślane. Naprawdę dobry tekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.