Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 15 lipca 2018

[100] Qué será, será ~ Miachar


     Wyjątkowo nie połączyłam dwóch tematów w jeden, ale to tylko dlatego, że fantastyczny bardzo nie przypadł mi do gustu. 
     Juan i Rebeca pojawili się już w tygodniu 87. Lubię tę dwójkę, bo szybko i bardzo przyjemnie mi się o nich pisze. 


     Droga nie była dłuższa niż zwykle – chyba musieliby się tu zjawić jacyś Obcy i zająć infrastrukturą, by tak się stało – ale mnie się taka wydawała. Nie wiem, czy była to wina tego, że naprawdę nie chciało mi się iść do szkoły w jej ostatni dzień przed rozdaniem świadectw, czy też dlatego, że idącą trzy kroki przede mną Rebeca wyglądało na naprawdę zadowolona, gdy ja od pobudki miałem zły humor. Jutro mieliśmy oficjalnie zakończyć swoją przygodę z liceum i żyć tylko marzeniami o studenckim życiu. Tak, to naprawdę mogło cieszyć.
     Mnie nie cieszyło, bo oznaczało pożegnanie się ze szkolnym teatrem. Wiedziałem, że zdoła beże mnie przetrwać, jednak nie ulegało wątpliwości, że oto jej najjaśniejsza gwiazda opuszczała mury tego szanownego liceum, a nie było widać na horyzoncie kogoś, kto mógłby ją – czyli mnie – godnie zastąpić. Było mi naprawdę przykro, że nie miałem już tej przyjemności, by wystąpić na deskach miejskiego teatru. Teraz czekało mnie szukanie swojego miejsca jako aktor na nowo. A z doświadczenia wiedziałem, że nie będzie to takie łatwe.
     Szedłem za swoją sąsiadką, ledwie powłócząc nogami. Nie zwracałem uwagi na innych uczniów, którzy weseli jak Rebeca zmierzali do majestatycznego budynku liceum. Dla nich dzisiejszy dzień był dniem pełnym słońca, kiedy mogą popatrzeć, jak ich seniorzy żegnają się z tym miejscem. Oni będą czekać wakacji, gdy mnie dosięgnie stagnacja, która – jeśli mi się nie uda, a to wciąż było możliwe – może doprowadzić do recesji. Może aktorstwo nie miało za wiele wspólnego z ekonomią, ale to słowo najlepiej oddawało to, co mogło mnie za parę miesięcy czekać. 
      Poddawałem się czarnym myślom, na tyle się w nich zatopiłem, że nie dostrzegłem Rebeci, która zatrzymała się i na mnie czekała. Uprzytomniłem to sobie dopiero, kiedy prawie na nią wpadłem. A przy tym nieomal dotknąłem dłonią tam, gdzie nie powinienem. Na szczęście dziewczyna była bardziej czujna niż ja, w porę zatrzymała moją rękę, by nie wylądowała na jej biuście.
     – Perdone – wyszeptałem, rumieniąc się lekko, bo byłem na tyle blisko Rebeki, by dostrzec zarys obojczyka pod koszulką nastolatki. Cholera, dlaczego te jej obojczyki tak bardzo mi się od pewnego czasu? Niech to szlag. – Nie chciałem na ciebie wpaść.
     Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie w ten swój złośliwy sposób. 
     – Tak, na pewno nie chciałeś. A twoje kończyny same się do mnie pchały. – Przewróciła oczami i westchnęła. – Gdzie przeniosłeś się myślami tym razem, co? Wyglądasz, jakbyś chciał zakończyć swoje życie pod kołami jakiegoś samochodu.
     – Naprawdę? – Ceniłem swoje życie, bo było naprawdę ciekawe, choć niektóre jego elementy chętnie bym zmienił lub też się ich w ogóle pozbył, ale nie posiadałem takiej mocy, by to uczynić. – Nic z tych rzeczy, po prostu się zamyśliłem.
     – To już zauważyłam, Juan. Pytam, gdzie zabłądziłeś ze swoimi myślami, że przez to dopuściłeś się na mnie molestowania?
     Skrzywiłem się na dzieje słowa „molestowanie”. Rebeca wymówiła je tak samo jak Miguel, a to mi się bardzo nie podobało. Sąsiadka może i mogła durzyć się w moim starszym bracie, ale wolałem, by się w niego nie zamieniała. To by przesądziło o końcu naszej znajomości. 
     – To nic takiego – odparłem. – Po prostu zastanawiałem się nad tym, jak teatr sobie beże mnie poradzi i czy pan Martin się nie załamię z powodu mojego zakończenia szkoły. 
     Bec uniosła jedną z brwi; ten nawyk też przejęła od Miguela na początku zauroczenia nim, czym działała mi na nerwy.
     – Wydaje mi się, że to ty martwisz się o to bardziej niż nauczyciel – odrzekła, co mnie trochę zdenerwowało.
     – Nieprawda! Martwię się w granicach rozsądku jak każdy inny aktor! A ty nie jesteś w stanie tego zrozumieć, bo przez całe cztery lata zagrałaś tylko epizod w jednej sztuce i jeden raz odwaliłaś show na potrzeby policji. Nie masz zielonego pojęcia, co takiego właśnie czuję!
     Naprawdę byłem oburzony stwierdzeniem koleżanki. Nie rozumiała, co przeżywałem, bo niczemu – poza Miguelowi – nie oddała serca tak, jak ja szkolnemu teatrowi i aktorstwu.
     – Juan...
     – Nie mam pojęcia, co teraz, rozumiesz? – Patrzyłem na nią twardo, a Bęc zacisnęła wargi w kreskę. – Nie wiem, czy pozostali aktorzy wciąż będą grali tak dobrze, jak powinni, czy może już przy jesiennym spektaklu wyłożą się na deskach i ze sztuki uczynią parodię. – W tej chwili mogłem brzmieć jak fanatyk, ale nim właśnie byłem. Teatr był moją największą miłością, naprawdę cierpiałem, kiedy ktoś próbował ją zniszczyć choć jednym przykrym słowem.
     Rebeca chciała mi przerwać, ale na to nie pozwoliłem, wpadając w prawdziwy słowotok.
     – Juan...
     – A Martin? – Prychnąłem. – Jest świetnym nauczycielem, umie dotrzeć do uczniów i wspaniałe mówi o sztuce, ale czasami naprawdę ma problem, by wybrać odpowiednie przedstawienie i współtworzyć spójny, klarowny i konsekwentny scenariusz. – Podkręciłem głową na boki. – Ten człowiek za bardzo odpływa, gdy przedobrzy z kawą.
     – Juan! – Dawno się nie zdarzyło, by koleżanka krzyknęła na mnie jak teraz.
     – Czego? – odkrzyknąłem, nadal stojąc metr od niej. – Nie mogę podzielić się swoimi obawami?
      – Możesz – przytaknęła – ale nie wypada ci robić tego teraz...
     – Niby dlaczego nie? Chyba mi nie powiesz, że pan Martin jest tuż za mną, prawda? Przecież on się zawsze spóźnia na pierwsze lekcje!
     Dziewczyna westchnęła ciężko, po czym – ile tylko siły w tym wątłym ramieniu – przywaliła mi otwartą dłonią w plecy. Zabolało, aż się skrzywiłem. 
      – Właściwie  to jest tuż przed tobą – odpowiedziała, a ja podążyłem wzrokiem w kierunku, o którym mówiła, i dostrzegłem pana Martina.
     Stał z założonymi rękami i patrzył na mnie surowo.  Przełknąłem ślinę. Nie uśmiechało mi się dostać naganę za obrażenie nauczyciela w ostatni dzień szkoły. To by było nieludzkie.
     – Dzień dobry, profesorze – przywitałem się, lekko się kłaniając. – Piękna dziś pogoda, prawda?
     Takie banalne zapytanie nie mogło zgasić spojrzenia pedagoga, a sam pan Martin nie często zwracał uwagę na panującą na zewnątrz aurę, co dobrze pokazywało to, iż dzisiaj miał na sobie koszulę i sweter w kolorze burgunda, choć od rana mocno grzało i w słońcu na pewno było już tylko trochę mniej niż dwadzieścia pięć stopni Celsjusza. Wolałem Celsjusza od Fahrenheita, stąd zawsze podawałem temperaturę jak reszta świata.
     Pan Martin zbliżył się do naszej dwójki jeszcze bardziej, aż dzieliło nas niewiele. No to teraz mi się oberwie. 
     – Dzień dobry, dzieciaki. Dlaczego macie takie dziwne miny? – Mężczyzna przeniósł wzrok ze mnie na Rebekę i z powrotem. – O, pan Rodriguez chyba się o coś martwi. – Surowość zniknęła z jego twarzy, gdy na ustach pojawił się uśmiech. Nauczyciel wyciągnął rękę i poklepał mnie po ramieniu. – O nic się nie martw, Juan, teatr zdoła się podnieść po twoim skończeniu szkoły. Ale będziemy tęsknić.
     – Jest pan tego pewien? – zapytałem. – Tego, że teatr da sobie beże mnie radę?
     Dłoń nauczyciela zniknęła, za to jego uśmiech nie.
     – Oczywiście. Nie jesteś pierwszym aktorem pod moimi skrzydłami, który odbiera dyplom ukończenia szkoły średniej i wyfruwa na studia. Poradzę sobie z tym, mam już przecież doświadczenie.
     Poczucie troski się zmniejszyło, za to zaatakował mnie smutek. Spędziłem ostatnie lata, grając we wszystkich sztuczkach, prawie wcale nie rozstając się z kolejnymi scenariuszami, będąc wsparciem dla teatralnych kolegów. Miałem poczucie, że to się już bezpowrotnie kończy, a nowy początek wcale nie jest taki pewny.
     Pan Martin wyczuł, że nadal nie jestem uspokojony, bo dodał:
     – A gdybym miał jakiś problem z obsadą, tytułem lub scenariuszem, to do ciebie napiszę, dobrze? Zostaniesz moim konsultantem?
     Byłoby to tylko namiastką moich dotychczasowych obowiązków, ale mogła być lepsza niż nic. Kiwnąłem więc potakująco głową.
    – Tak, to będzie dla mnie zaszczyt.
     – W takim razie miłego dnia, dzieciaki! Miłego ostatniego dnia szkoły! – Pomacha nam i odszedł w stronę budynku liceum.
     Patrzyłem za nim, a stojąca obok Rebeca objęła mnie ramieniem.
     – Widzisz? Nawet Martin twierdzi, że będzie dobrze. Po prostu musisz mu zaufać, okej?
     Westchnęła, na co dziewczyna się zaśmiała.
     – Chodźmy – powiedziałem. – Niech to nasze piekiełko na Ziemi się już skończy.
     Ostatnie lekcje miały być tylko formalnością i nią właśnie były. Koniec liceum nadszedł tak, jak się tego spodziewaliśmy. I choć myślenie o teatrze nie ustało w mojej głowie,  zostało przyćmione przez coś innego.
     Przez coś, do czego tylko mój brat mógł przyłożyć rękę i co nie miało prawa skończyć się dobrze. 

4 komentarze:

  1. Przez chwilę nie mogłem sobie skojarzyć bohaterów, ale wystarczyła wstawka o obojczykach Rebeci, abym sobie przypomniał - niby taki mały gest, ale jednak jak charakterystyczny w swojej postaci xD
    Obawy Juana wydają mi się jak najbardziej na miejscu - będąc gwiazdą ciężko przyjąć do siebie fakt, że kariera w jednej chwili się kończy. Również patrząc na jego specyficzne usposobienie można sobie uświadomić, że pod maską chłopaka-charakternika kryje się dziecko, dla którego znany świat się kończy i chcąc nie chcąc musi wkroczyć do nowego, obcego. Jeśli zaś chodzi o wykorzystanie obowiązującego tematu, to uważam, że zrobiłaś to w ciekawy sposób - dialog (a wlaściwie od pewnej chwili monolog Juana) wręcz się prosił o to, by rzutem na taśmę go zakończyć w humorystycznym stylu. Może się to wydać nawet ordynarne, ale mając przed oczami pytanie o pogode, zadanie przez chłopaka, nadal na mojej twarzy pojawia się uśmiech. To tylko kolejny dowód na to, że cała narracja Ci się udała.
    Z rzeczy do poprawy wymieniłbym kilka literówek oraz trzy zdania:
    "Cholera, dlaczego te jej obojczyki tak bardzo mi się od pewnego czasu?" - tutaj zgubiłaś czasownik;
    "Surowość zniknęła z jego twarzy, gdy na ustach pojawił się uśmiech" - tutaj proponowałbym modyfikację zdania na formę: "Surowość na jego twarzy została zastąpiona przez uśmiech".
    Poza tym nie mam innych uwag.
    Odnosząc się do Twoich słów w temacie, mam nadzieję, że na kolejny tekst ze wspomnianą dwójką bohaterów nie będę musiał długo czekać. Jestem ciekawy, jakie nowe wydarzenia los ześle na Juana i jak poradzi sobie w nowo rozpoczętym rozdziale życia.
    Dziękuję za możliwość przeczytania opowiadania i do następnego.
    Pozdrawiam ślicznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obiecałaś tę dwójkę i są. Tak samo uroczy w swoich ukrywanych relacjach (sorry, Juan, ale czuję, że w nieskończoność bronić się nie będziesz xD). Juan może i ma nieco wybujałe mniemanie o sobie, ale wiadomo, że to swego rodzaju maska. Sam mówi, że nie wie, co będzie dalej, ale nie chodzi tu o teatr, tylko o całe jego życie. Po prostu łatwiej skupić się na czymś konkretnym i tutaj przeanalizować przyszłość, zagrożenia i możliwości, niż zrobić tak z samym sobą. A poza tym... Juan to jednak urodzona gwiazda. Musi odstawić lekki teatrzyk :D Nauczyciel i tak zachował się wyjątkowo .. Ulgowo xD bo był nawet bardziej miły niż zły, ale w sumie on też dobrze zna chłopaka i wie, na co go stać. A zakończenie... Jak fajnie, że zapowiadasz kolejną akcję z nimi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bawi mnie, jak bardzo Juan przeżywa zakończenie przygody ze szkolnym teatrem. Rozumiem, że jego fanatyzm nie ma swoich granic i chłopak czuje się odpowiedzialny, ale to i tak zabawne. No i przez to wpadł^^
    Przyjemny tekst, lubię tę dwójkę i miło będzie się z nimi spotkać ponownie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Duże zmiany w życiu nigdy nie są łatwe, a przejście z liceum na edukację wyższą to krok milowy( tak pamiętam jak to było, aczkolwiek ja ze szczęścia skakałam). Do tego jakiej gwieździe teatru jak Juan ,ciężko jest "zgasnąć". Choć mam wrażenie że to głownie Juan widzi siebie jako super gwiazdę teatru szkolnego , bo teatr sobie w łatwością bez niego poradzi.

    OdpowiedzUsuń