Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 8 lipca 2018

[99] Czerwony car ~ Szandek

Tak, mam świadomość, że nie byłem aktywny przez kilka tygodni. Na szczęście (lub też przeciwnie) już „zmartwychwstałem” i mogę powrócić do pisania oraz dzielenia się z Wami swoimi opiniami. Tekst, jak to zawsze w moim wypadku, jest specyficzny; wykluł się w mojej głowie podczas nieudanego wypadu do aquaparku, gdzie się spaliłem i do dzisiaj z tego powodu cierpię. Być może dlatego swoją frustrację postanowiłem przelać na wirtualny papier, kto wie? Niemniej serdecznie zapraszam i życzę miłej lektury.


Wyglądam przez okno. Dziesiątki, setki, tysiące marnych duszyczek idących wte i wewte, niczym mrówki w mrowisku. Ulice są od nich pełne. Pochyleni, słabi, niepewni swojego losu. Żaden z nich się jednak nie przyzna do swoich niechęci. Każdy trybik w tej wielkiej maszynie jest zadowolony i szczęśliwy, choćby miał to poświadczyć bezzębnym uśmiechem, posiniaczoną twarzą czy odmrożonymi członkami. Nie padają żadne słowa sprzeciwu; w ogóle niewiele się słyszy na ulicy. Dobrze wiem, co siedzi im w głowach. Ojj tak, czuję ten zwierzęcy strach. Dodając do tego rozpacz matek, bezsilność ojców i niepewność dzieci powstaje jedyna w swoim rodzaju mieszanka. Bezgłośny lament niesie się nie tylko w tym jednym mieście; cały kraj, jak długi i szeroki, jest jedną wielką sceną, na której rozbrzmiewa najpiękniejsza z pieśni. Pełna łkania torturowanych więźniów politycznych, nerwowych odgłosów sennych osób zamkniętych w łagrach czy wydawania ostatniego tchnienia przez robotników budujących nową, lepszą rzeczywistość.
Muzyka dla moich uszu.
Mało kto słyszy tę symfonię; mało kto zdaje sobie sprawę z jej istnienia. Jednak ja wiem o wszystkim. Wiem, że ci którzy, pamiętają dawne czasy, modlą się o przywrócenie dawnego porządku. Pokładają całą nadzieję w Bogu, licząc na to, że uratuje ich oraz kraj. Muszę ich zmartwić – Boga już nie ma. Jestem Ja. Jeśli ktokolwiek pamięta tego miłosiernego starca uwiecznionego na ikonach, niech natychmiast o Nim zastąpi. Nikt nie dostąpi ode mnie żadnej łaski; to nie leży w mojej naturze.
Powinniście być mi wszyscy wdzięczni, w końcu dałem wam to, czego tak bardzo pragnęliście. Staliście się równi, wszyscy bez wyjątku. No, prawie. Nikt trzeźwo myślący nie zrówna płotek z rekinami – należą do jednego świata, ale ich rolę są diametralnie różne. Podczas gdy te pierwsze stanowią jedną, zbitą masę, drugie są indywidualistami, jednostkami silnymi i bezwzględnymi.
Wracam od okna, siadam na krześle. Biorę fajkę, zaciągam się głęboko i wypuszczam dym, niesiony w górę przez wiatr. Ten dym jest zupełnie jak ludzkie życie – powstaje łatwo i równie łatwo znika. Biorę w ręce plik dokumentów. Na każdym arkuszu widnieją setki słów, jednak ja zwracam uwagę przede wszystkim na nazwiska. Im więcej ich widzę, tym lepsze jest moje samopoczucie. Mógłbym siedzieć bez przerwy, czytając każde po kolei, skrupulatnie. Jednak to nie ma najmniejszego sensu. Skoro personalia danej osoby znalazły się na piśmie, z pewnością jest winna. Każdy ma coś na sumieniu; przewinienie mniejsze lub większe. Poza tym, jak to mówił Andriej Wyszyński: „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Na każdego przyjdzie czas – to jedynie kwestia dni, miesięcy lub lat, kiedy udowodni mu się popełnione zbrodnie. Rolą człowieka sowieckiego jest zaś bez sprzeciwu zaakceptować swój los, pozwolić kierować się jednostkom wyższym; choćby miało to prowadzić do śmierci.
Ja mam ludzi mnogo!
Jednak tak samo jak obalono stary ład, równie łatwo można by zwrócić się przeciwko mnie i moim siepaczom. Wystarczyłby jeden sygnał, okrzyk, a wszyscy, cały proletariat, ruszyłby na swoich nowych władców. Nie skończyłoby się na zwykłych mordach, co to to nie. Lud czerpałby radość z każdej chwili agonii swoich niedawnych oprawców, z każdej kropli krwi spływającej z zadanych ran, przybliżających oddychające ostatnim tchem marionetki do pewnej śmierci. Ulice Moskwy, Leningradu i Stalingradu zmieniłyby się w potoki szkarłatnej posoki, porywającej z nurtem kolejne ofiary. Oczywiście na członkach partii by się nie skończyło; rewolucja ma to do siebie, że szybko odsłania swoją prawdziwą naturę i wówczas jest już za późno. Nie zostałoby jej nic innego niż pożreć własne dzieci. Mimo że byłbym jedną z pierwszych ofiar tej masakry, na samą myśl o takich scenach kaźni doznaje przyjemnych dreszczy. Tyle śmierci, cierpienia tysięcy niczego niewinnych istot, zniszczonych marzeń. Tak, to piękna wizja. Wizja, która nigdy się nie ziści.
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – dobrze wytresowany pies nie ugryzie dłoni swojego pana. Choćby walił go pięścią w pysk, kopał trepem po żebrach czy ciągnął na smyczy bez wytchnienia, ten zniesie wszystko z pokorą, z tym głupim uśmiechem i wywalonym językiem. Czemu? Bo Pan jest dla niego wszystkim: istotą, której chce sprawić przyjemność, wskazującym drogę mentorem oraz sędzią, oceniającym wszystko w aspekcie dobra i zła, prawości i przestępstwa. Tak samo jak pies potrzebuje Pana, tak lud pracujący musi mieć nad sobą osoby korygujące ich działania, stawiające kolejne cele oraz urządzające życie co do najmniejszego szczegółu. Inaczej by zdziczeli. Pierwotne instynkty obudziłyby w nich zwierzęta, którymi w istocie są. Wtedy nie mogłoby być mowy o cywilizacji. Wszyscy ludzie są równi, ale niektórzy są równiejsi. I to do nich należy zadanie sterowania wielką, czerwoną machiną.
Protokół został spisany. Kolejne osoby dołącza do grona biednych duszyczek, daleko na Syberii, budując moje imperium. Wszystko ma jednak swoją cenę. To nie rublami sfinansujemy tę wielką, pierwszą w dziejach inwestycję. Potrzeba lepszej, stabilniejszej waluty. Ludzkie życie nada się w zupełności. Każda z tych milionów monet wie, że nie ma stamtąd drogi powrotnej. Kapitał musi się zgadzać. A nawet gdyby któremuś z zesłańców przyszło na myśl uciec i wyszedłby poza drut kolczasty, zorientowałby się, że nikt mu nie pomoże. Jego krzyk usłyszą wyłącznie strażnicy obozu lub politrucy, którzy jak sowy nocną porą polują na gryzonie kryjące się wśród kłosów zboża. Uczynię z Syberii to, czym od początku miała być – najcięższych więzieniem na Ziemi. Do niedawna była zaledwie ośrodkiem wypoczynkowym; sam pamiętam, jak mnie tam wysłano. Czułem się jak na urlopie – przymusowym i testującym moją wytrzymałość fizyczną i psychiczną, ale nadal urlopie. Lecz to się wkrótce zmieni. Ludzie poczują na własnej skórze rękę sprawiedliwości, której dotyk będą czuć przez całe życie.
Nie zapomniałem również o pozostałych obywatelach mojego imperium; pamiętam o wszystkim, jak już o tym wspominałem. Ci, którzy przeżyją program reedukacji, wydadzą potomstwo, które nie będzie miało wiedzy o dawnych czasach. Stanie się wolne od przeżytków, takich jak: tradycja, rodzina, religia. Umysły będą czyste jak puste, białe kartki. Na nich napiszemy program nowego człowieka. Homo sovieticus. Pozbawieni wolnej woli, w pełni lojalni i znający swoje miejsce w obowiązującej rzeczywistości. Gdy osiągną pełną gotowość, spuścimy ich ze smyczy. Zaniosą na bagnetach całemu światu jedyny, prawy system. Nieważne, ile pionków, wież i skoczków padnie w boju. Prędzej czy później król zostanie zaszachowany.
Cel uświęca środki. Tak było, jest i będzie.
Poprawiam wąs. Władanie tak wielkim imperium jest niezwykle męczące; tyle odpowiedzialności spoczywa na moich barkach. Służba jednak doskonale wie, kiedy przynieść mi posiłek. Wchodzą, robią, co do nich należy i wychodzą. Bez żadnego słowa. Dobrze wytresowane pieski. Może nawet oddam im jedną z kości. Czasami czuję się dziwnie, wiedząc, że podczas gdy ja ucztuje, gdzieś w Moskwie dziesiątki ludzi giną w walce o choćby jeden, dodatkowy kęs. Czy to żal? Nie, skądże. Pogarda? Jak bym śmiał. To duma. Duma płynąca z tego, że zdołałem się wyrwać z tego kaukaskiego państewka, że wyeliminowałem swoich przeciwników, zarówno prawdziwych jak i potencjalnych, że wszyscy, nawet najwięksi partyjni dygnitarze, są w stanie wydać własnych bliskich, byle tylko osiągnąć awans i oddalić od siebie wizję szafotu. Urodziłem się jako nikt, jednostka przeznaczona do rzucenia w wir życia, by utonąć w nim jako anonim. Teraz jestem tym, który wrzuca do niego wszystkich po kolei i przygląda się temu spektaklowi.
Nigdy nie czułem się tak żywy co teraz.
Zabawne z dzisiejszej perspektywy jest to, z jakim entuzjazmem gawiedź celebrowała koniec caratu. Ród Romanowów, po prawie trzystu latach, został nie tylko odsunięty od władzy, ale prawie w całości wymordowany. Czyż nie zasługuje na miano ironii fakt, że tak łatwo, z pokorą, oddali pokłon nowemu władcy? Człowiekowi, który w porównaniu do Mikołaja II nie zna takiego słowa jak litość?
Ludzie to głupie istoty. Dlatego trzeba stać nad nimi z batem i uderzać z byle powodu. Z czasem się do tego przyzwyczają.
Związek Sowiecki należy do mnie. Ja to on, a on to ja. Po mojej śmierci niech się dzieje, co chce. Niech trzęsący portkami partyjniacy rzucą się do kolejnej batalii o władzę. Niech wygra najsilniejszy, eliminując pozostałych, niegodnych tytułu władcy kraju robotników i chłopów. Świat czeka, aby go podbić, utopić w morzu krwi. Lecz jeszcze nie teraz. Póki moje serce tłoczy życiodajny płyn, oddech nie jest płytki jak poziom życia przeciętnego proletariusza, a wątroba przyjmuje kolejne litry alkoholu, wszystkie połacie ziemi, od Białoruskiej i Ukraińskiej SRR po daleki Władywostok, należą do mnie. To ja będę decydował o życiu i śmierci narodów. Jeśli zechcę, żeby to imperium upadło, zrobię wszystko co w mojej mocy, by nie ostał się choćby kamień na kamieniu. Większość ludzi utożsamia mnie z samym Szatanem. To mi ubliża – jestem od niego znacznie gorszy, a to przede wszystkim dlatego, że ja naprawdę istnieję. Jednak osobiście wolę być kojarzony z Bogiem. Bogiem żądnym krwi, ofiar i śmierci.
Nazywam się Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili. Większość zna mnie pod innym nazwiskiem. A jeszcze inni nadali mi tytuł, który sobie szczególnie upodobałem.
Czerwony car.

13 komentarzy:

  1. O cholera. Stalin (musiałam zjechać na sam dół, oceniając długość i wpadając w szok)
    Ja tu dzisiaj wpadnę z dłuższą wypowiedzią, naprawdę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem!
      Kurde. No cholera jasna. Nie znam życiorysu Stalina, ale odnoszę ogromne wrażenie, że nie tylko zawarłeś jego części w powyższym tekście, ale i odmalowałeś Iosifa lepiej niż niejeden film dokumentalny na jego temat.
      Poczułam się, jakbym była z nim w tym pokoju, słuchała go, a po moim ciele przebiegały dreszcze. Boże, jakie to jest mocne. Aż poczułam chłód na wzmiance o uczynieniu z Syberii największego i najcięższego więzienia na świecie.
      Bardzo sugestywnie, plastycznie i po prostu świetne! Dawno Cię nie było, a jak już wracasz, to z przytupem. Brawo!
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Cieszę się, że "mój Stalin" się spodobał. Ogólnie miałem parę wątpliwości odnośnie samego tekstu, ale sam pomysł od dłuższego czasu ukrywał się w mojej głowie. Widząc słowa z drugiego tematu, wręcz nie mogłem się powstrzymać od napisania tego tekstu i jak widać, to chyba jednak miało sens :D
      Dziękuję serdecznie i również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Może zacznę od tego: Urrrrraaa tekst w moich klimatach!! :D Konsumowałam ten tekst wraz z rosołkiem na obiad i muszę przyznać, że doczytałam do końca zapominając co jem. Jest dobrze! Od pierwszych linijek wyczuwałam klimaty Orwellowskie, raczej jakiś świat z przyszłości, wszechobecna inwigilacja itp. Gdzies w połowie tekstu przy wspomnieniu Rewolucji, zaczęłam podejrzewać że chodzi o Kraj Rad, ale nie dowierzałam że odważyłeś się szarpnąć na autorefleksję Stalina. Podziwiam!

    Największe plusy:
    - oddanie historycznej rzeczywistości
    - forma opisu - wiekszosc opisow dluzszych niz pol strony, po prostu pomijam, ten czytalo sie dobrze, to sztuka!
    - kilka fajnych drobiazgów np. "ja mam ludzi mnogo" <3
    - cytat - zawsze myslalam ze to nie Wyszynski a Dzierzynski byl autorem tego cytatu, ale wierze na slowo bo zdajesz sie wiedziec co piszesz i o czym :)

    Subiektywne uwagi:
    - dym z fajki gnany wiatrem.. skoro Iosif siedzial w pokoju, to wyobrazilam sobie ze ma dosc spory przeciag, rozumiem ze mial otwarte okno, stad wiatr, moze po prostu przenosnia
    - temat jest ciezki; mysle ze kazdy troche inaczej wyobraza sobie co mogl czuc taki zbrodniarz, przedstawiles swoja wersje, czesciowo nawet sie z nia zgadzam, ale tez nie do konca to czuje. Zastanawiam sie czy ten tekst jest fragmentem czegos wiekszego? Czy starasz sie oddac wszystko wiernie historii czy moze stworzyc alternatywnego Stalina i alternatywna historie?
    - brakuje mi akcji!!! To nie jest oczywiscie zaden blad, tylko kwestia tego ze chce przeczytac wiecej w tych klimatach. Lubię tworzyc sobie w glowie bohatera na podstawie tego co robi, co mowi, a nie tylko z bezposredniego opisu. Mam nadzieje ze bedzie ciag dalszy i ten autorefleksyjny Stalin zacznie dzialac :)

    Pozdrawiam!



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie pomysł na opowiadanie powstał kilka miesięcy temu, zimną, podczas powrotu z uczelni - wiedziałem, że muszę na czymś wyładować swoją frustrację i mimo że minęło już kilka miesięcy, tekst wygląda tak, jak go widziałem w pierwszym zamyśle. Zainteresowanie Związkiem Radzieckim w jakimś stopniu dało o sobie znać, a że ostatnio jestem po trzech książkach (anty)utopijnych - "Roku 1984", "Folwarku Zwierzęcym" i "Nowym wspaniałym świecie" - i widząc dobry moment do napisania opowiadania, postanowiłem skorzystać. Co zaś do sugestii: opowiadanie to przede wszystkim moja wersja Iosifa - coś tam oczywiście wiem o nim, ale użyłem tego za podstawę, którą sam następnie obudowałem. Po prostu tak mój flow zadziałał. Zaś jeśli chodzi o brak akcji to fakt - tu jej wręcz nie ma. Ale tak to ogólnie widziałem, czyli forma monologu w której Stalin podkreśli swoją wyjątkowość i w sposób ogólny opisze realia sowieckiego imperium, w niewielu słowach tworząc smutny obraz tego kraju i nieszczęścia mieszkających w nim ludzi.
      Na chwilę obecną sam nic nie wiem o kontynuacji, ale jeśli mój chory umysł nie zwolni nadanych mu obrotów, to być może historia dostanie kontynuację. Póki co pojawił się pomysł napisania o innym, równie kontrowersyjnym jegomościu, ale na razie niech będzie to tajemnicą xD
      Dziękuję bardzo za poświęcony czas oraz za to, że opowiadanie się spodobało.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Gdyby miał to być Führer to na pewno przeczytam!! Chodził mi ostatnio po głowie jeden z jego bliskich współpracowników, ale na razie pomysł jeszcze nie dojrzał. I u mnie zdecydowanie w trzeciej os. ;)

      Usuń
  3. W momencie kiedy czytam ten tekst, mam ochotę schować swój do szuflady i nigdy go nie wyjmować. Jestem pod wielkim wrażeniem, tekst chwyta za serce no i jest to pewna wizja Stalina- mówię pewna, bo kto wie co siedziało mu do końca w tej głowie i może lepiej, aby tego nie wiedzieć. W zasadzie wyszłaby z tego bardzo ciekawa książka historyczna- ukazująca ludzi z krwi i kości, w których istnienie ciężko dziś uwierzyć, jednak oni byli.
    Ale już wracając: ogółem nie mam żadnych zastrzeżeń, naprawdę fajne, niepokojąco realistyczne opowiadanie :) Pozostaje mi tylko życzyć powodzenia w dalszym pisaniu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jak co, ale od początku wiedziałem, że tekst będzie wywoływać różne emocje; mogę śmiało rzec, że sporo ryzykowałem tym eksperymentem, ale jak widać, opłaciło się.
      Całość przyszło mi napisać zaskakująco łatwo. Choć nie zawarłem tu nic odkrywczego, to pomyślałem, że narracja pierwszoosobowa może tu sprawdzić się idealnie.
      Cieszę się, że całość się spodobała i wywołała pewne emocje :)
      Dziękuję serdecznie i pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Witam serdecznie kolejnego grupowicza!
    Bardzo podoba mi sie sposob w jaki piszesz, czyta sie latwo I wszytko jest bardzo przejrzyste. Nie zwyklam nikomu nic wytykac ale jeden zwrot nie daje mi spokoju I wierci dziure w brzuchu.
    "Tyle śmierci, cierpienia tysięcy niczego niewinnych istot" - takie tutaj mi sie zrobilo podwojne zaprzeczenie - jakos lepiej mi brzmi "Tyle śmierci, cierpienia tysięcy niczemu winnych istot".
    Na poczatku probowalam doszukac sie znaczenia tego tekstu, po chwili zobaczylam umysl tyrana I psychopaty. Troszke mnie to przerazilo, ze az chcialam zrobic sobie przerwe w srodu i oczyscic umysl z tgeo cierpienia i nieszczecia ludzi. Wiem ze narracja dzieje sie w umysle tego czlowieka ale ja widzialam obrazy tych biednych ludzi i z kazda linijka wywolywala u mnie wspolczucie i niesmak w stosunku to tego "psychola". Chyba mialam przerazenie wymalowane na twarzy bo maz zapytal sie czy wszytko w porzadku gdy czytalam. Tekst bardzo dobrze napisany merytorycznie i rzeczywisty jak na tamte czasy i wydarzenia. Dobiero pozniej dotarlo czyje psychopatyczne rozmysania czytam , gdy dotarlam do Andrieja Wyszyńskiego i sowietow... wiekszy niesmak.
    z checia poczytam kolejne teksty bo bylo wciagajaco mimo, ze przerazajaco , i w polowie nie odstawilam tekstu tylko dobrnelam do konca.
    pozdrawiam
    Kajuszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybaczcie brak polskich znakow, ale chwilowo nie mam:)

      Usuń
  5. Moje uszanowanko XD
    W istocie zdanie, o którym napisałaś, brzmi tak jakoś, hmm, średnio - dobrze, że dałaś o nim znać; każda taka uwaga to potencjalnie jeden błąd mniej w przyszłości.
    Cieszę się, że tekst tekst się spodobał i wywołał u Ciebie szczere emocje. Tekst miał odzwierciedlać postać Wodza, czyli być brutalny, nieludzki i nie zostawiający żadnego miejsca na choćby promyk nadziei. Zapewne też przelałem w niego własną niechęć (choć to jest za małe słowo) do czerwonego ustroju, co zrobiłem chyba mimowolnie.
    Mam nadzieję, że i moje kolejne teksty przyniosą Ci równie sporą dawkę emocji.
    Pozdrawiam ślicznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku przyciągnął mnie tytuł, dość nietypowy, i w sumie jeszcze zanim zaczęłam czytać, dłuższy moment spędziłam na rozmyślaniu, co w tekście się może zdarzyć. Na Stalina nie wpadłam! Wow, to było mocne i naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyło.
    Kilka uwag:
    „Pochyleni, słabi, niepewni swojego losu. Żaden z nich się jednak nie przyzna do swoich niechęci” – tu się czepiam, ale mnie trochę gryzie powtórzenie „swojego” i „swoich”.
    „Każdy trybik w tej wielkiej maszynie jest zadowolony i szczęśliwy, choćby miał to poświadczyć bezzębnym uśmiechem, posiniaczoną twarzą czy odmrożonymi członkami” – to zdanie jest mega, robi taki klimat, że od razu jestem na tak dla całości.
    „Jeśli ktokolwiek pamięta tego miłosiernego starca uwiecznionego na ikonach, niech natychmiast o Nim zastąpi” – a nie „zapomni”?
    Podoba mi się porównanie płotek z rekinami. Bardzo obrazowe.
    „Ludzie poczują na własnej skórze rękę sprawiedliwości, której dotyk będą czuć przez całe życie” – czepialstwo, ale „poczują” i „czuć” też mi zgrzyta xD
    Ogólnie cały tekst jest przerażający, a wizja straszna, bo prawdziwa. Bardzo mi się podoba, jak to napisałeś, jestem pod ogromnym wrażeniem!
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  7. Megaloman.
    Nie jestem fanką klimatów antyutopijnych, a jak jeszcze dodasz do tego historię XX wieku, to już kompletnie wysiadam. Nie lubię, nie chcę, odejdź z tym pan i nie wracaj.
    Ale.
    Czytałam z zapartym tchem, zastanawiając się, czy ważyłeś się właśnie na postać Stalina czy stworzyłeś podobnego potwora. Bo to był potwór, jakby nie patrzeć. Trzeba mieć ostro narąbane w głowie, żeby skazywać miliony ludzi na śmierć bez powodu. Ale to już pomińmy.
    Ten autoportret wyszedł Ci doskonale.
    Bardzo plastyczny, ale zwarty i doskonale obrazujący, co siedzi w głowie takiego człowieka. Do tego wywołuje emocje. Opór i sprzeciw przeciwko tym wszystkim rzeczom, które sobie Stalin myśli. Obrzydzenie jego postacią.
    Mocny tekst, jeden z lepszych, które dane było mi przeczytać w ciągu trwania grupy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń