Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 16 grudnia 2018

[122] Niepowodzenie [Dziecina i opiekun] ~ Miachar



Dla Generała Onii-sana,
który nadal nie wierzy,
że Tarian nie jest nim.

                Była zła. Bardzo. Udało jej się uzyskać informacje, przez które porzuciła jakże piękne zadanie stworzenia maków na ścianach w kuchni i poleciała w miasto, by sprawdzić ich wiarygodność, a nic z tego nie wyszło. Informacje nie wyminęły się za bardzo z prawdą, ale były przestarzałe o jakieś dwa tygodnie według tego, co powiedziano jej  w dokach. Faktycznie kojarzono wysokiego mężczyznę zdjętego tęsknotą wypisaną na twarzy, ale nie pojawiał się, jak jej doniesiono, w każdy wtorek i czwartek, bo kilka miesięcy temu stracił powód, by bywać na tym terenie regularnie. To, że na niego trafiła i że ją przemienił, było tylko i wyłącznie cholernie durnym zrządzeniem losu, wielką ironią dzieła zwanego przypadkiem. W każdym razie trop urwał się tam, gdzie zaczęła się historia jej wampirzego istnienia, i na razie nie wyglądało na to, by w najbliższym czasie pojawiły się jakiekolwiek nowe ślady. Wychodziło na to, że Aderyn musi zamienić się w łowcę i ruszyć na polowanie.
                Nawet jeśli źle się to skończy.
                Wracała wśród zmierzchu, nie dostrzegając ludzi, którzy w przeciwieństwie do niej nadal gdzieś się śpieszyli, czy to z pracy do domu, czy to na jakieś wieczorne spotkanie. Ona szła do jedynego miejsca, gdzie jeszcze mogła się pojawić, nie narażając innego mieszkańca na jakieś nieprzyjemności. Najchętniej nie wracałaby do mieszkania, ale ile mogła chodzić po mieście? Jeszcze będzie miała wiele czasu, by spacerować.
                Zastała Tariana w kuchni, gdzie tworzył nowe zlecenie. Do tej pory nie widziała, jak pobiera krew od donorów, nawet nie wiedziała, jak ich znalazł, kiedy i jaką nagrodą przekonał, by oddawali krew na rzecz nacji wampirów, ale drugi raz mogła patrzeć na to, jak wlewa płyn życia do kolejnych probówek, oznacza je i pakuje do stalowej walizki, w której przechowywał zlecenia, dopóki nie dochodziło do transakcji.
                Wyczuł jej obecność, kiedy tylko weszła do pomieszczenia. Rozpoznawał chłód, jaki ze sobą przynosiła, pachniała także jak inne wampiry, które poznał do tej pory, umiałby ją już pewnie rozpoznać wśród tłumu ludzi i nie pomylić z żadnym ze swoich klientów.
Czekał, aż się  z nim przywita zdołał już bowiem zauważyć, że wampirzyca była bardzo kulturalną istotą, nigdy nie zapominała o manierach.
               
Cześć powiedziała, przystając przy lodówce, którą otwierała tylko wtedy, kiedy on potrzebował mleka do kawy lub piwa, by się odprężyć. Już jestem.
               
Witaj z powrotem. Jak poszukiwania?
                Czuł, że nie poszło najlepiej. Coś w porcelanowej twarzy Ebrill kazało mu podejrzewać, że nie tylko niczego się nie dowiedziała, ale być może ściągnęła na siebie jakieś kłopoty.
                Westchnęła. Nie miała czego ukrywać, Drych był jedyną osobą, z którą mogła porozmawiać o swoich niepowodzeniach, choć w jakimś stopniu mógł się do nich przyczynć.
               
Fatalnie. Znaczy się wiele rzeczy się zgadzało, ale ich ważność... Usiadła na krześle naprzeciwko mężczyzny, patrzyła, jak zatzaskuje walizkę. Pozostała jedna sprawa, którą powinnam jeszcze załatwić, by mieć pewność, ale wygląda na to, że nie zastanę go w mieście przez bardzo długi czas...
                Czuła się źle. Ten, który ją skrzywdził i zamiast zamordować z zimną krwią przemienił w nocną kreaturę, pewnie bawił już gdzieś, gdzie wiecznie trwa mrok, a ona musiała uczyć się żyć na marginesie wszystkiego. To było bardzo niesprawiedliwe.
               
Masz zamiar załatwić tę sprawę jeszcze dzisiaj? Niektóre urzędy są jeszcze na chodzie.
                To mógł być dobry pomysł. Potrzebowała działania, siedzenie z założonymi rękami mogło się skończyć u niej jedynie depresją i wybuchami agresji. Dlatego porzuciła krzesło gotowa od razu ruszyć dalej.
                Tarian był zaskoczony tym, jak szybko się zerwała, nie dziwił się jednak, że wampirzyca chce coś robić. Gdyby był na jej miejscu, pewnie czyniłby podobnie.
               
Chyba pójdę powiedziała, kierując się w stronę korytarza.
                – To może po taksówkę ci zadzwonię? – zapytał z głupia, na co Ebrill spojrzała na niego przez ramię. – Po ci masz tracić czas na dotarcie, poza tym chyba dawno nie jechałaś samochodem.
                Spiorunowala go wzrokiem. Naprawdę nie była w humorze –
choć może nie do końca to po sobie dała poznać – by przyjmować czyjekolwiek porady na to, co powinna robić. W ogóle nie miała ochoty na nic poza rozwaleniem czegoś w drobny mak. Na przykład ściany, której jeszcze nie zdołała przystroić za pomocą farby i pędzla.
                – Gdybyś jeszcze nie zauważył, jestem szybsza od taksówek, Tarian –
powiedziała. – Ale dzięki za chęci.
               
Może mogę ci pomóc w inny sposób? – Jego głos istniał nadal, choć wyminęła go i skierowała się korytarzem ku wyjściu.
               
Daj mi wreszcie spokój! – wykrzyknęła, nim zdała sobie sprawę z tego, jakie słowa i jaki ton układają jej się parą na języku. Mimo to nie mogła powstrzymać się od wypowiedzenia kolejnych wyrazów. – Nie musisz mi pomagać, nie musisz mnie kontrolować, nic nie musisz dla mnie więcej robić, zrozumiałeś?! – Czuła, jak buzuje w niej coś, co powinno zdarzać się już tylko ludziom. Wzburzenie sprawiało, że krew, którą w siebie wlała przed dwoma wieczorami, prawie uderzyła jej do twarzy. A przecież wampiry się nie czerwienią. – Daj mi już spokój!
                Dopadła do drzwi, otworzyła je i wyszła z mieszkania, nie dbając o to, by zamknąć za sobą. Nie myślała dość trzeźwo, zawiedziona niepowodzeniem swojej osobistej misji, rozczarowana tym, że wciąż bywała naiwna, choć świat jej już pokazał, że jest sukinsynem i gdzieś ma to, czego ona potrzebuje. A przecież nie pragnęła już tak wiele.
                Szła przed siebie, a scena, która wydarzyła się między nią a opiekunem, od nowa i od nowa atakowała jej głowę swoim wspomnieniem, nakazując na nowo przeżywać emocje, które towarzyszyły jej wybuchowi. Wiedziala, że go skrzywdziła. Może słowa nie były najgorsza bronią, ale miały swoją moc, a po minie Tariana mogła wnioskować, że dotknęło go to, co mu wykrzyknęła. Krzywda nie musi być tylko fizycznym doznaniem, oddziaływała także na psychikę, gdzie mogła siać spustoszenie. Dotykała jestestwa, wchodziła w skórę niczym cierń lub drzazga i nie znikała tak łatwo. Dziecina wiedziała, że swoją krzywdą nie powinna obarczać innym, ale skoro to zrobiła, powinna zadbać, by nie krzywdzić. Nie mogła. Nie chciała tego. Agresja i zło były dla niej koszmarem na jawie, tym, co ją przerażało, od kiedy stała się wampirem. Nie mogła się temu poddać. To dlatego zawróciła z powrotem do mieszkania, by przeprosić za to, co zrobiła. Inaczej resztki sumienia nie dałyby jej spokoju.
                Nigdy więcej tego nie zrobi, przyrzekła sobie. Ani Tarianowi, ani Gwesty i szwagrowi czy komukolwiek innemu. Nie może krzywdzić, bo każda krzywda, którą wyrządzi, wróci i trafi w nią, a skoro na razie ma być nieśmiertelna, musi się mieć na baczności. Inaczej może skończyć źle.

2 komentarze:

  1. Oj tak, przekazalas dobry punkt widzenia. Karma dla istoty nieśmiertelnej to nie igraszka, wszytko co uczyni do niej wroci szybciej czy później .Ale opiekun mimo ze zraniony na pewno zrozumie że dziecina miała powarzne zmartwienia n głowie, choć na pewno dla niego tez bylo szokiem że emocje taj uderzyły jej do głowy. Zdawać by się mogło że wampiry będą bardziej opanowane

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooch, dużo emocji, lubimy dużo emocji. Ależ podoba mi się kompozycja tego tekstu, jego rytmika, jakbyś grała na perkusji, uderzając w kolejne talerze, budując mocną, soldiną, spójną melodię, tak to czuję. Płynnie, płynnie, od depresji do agresji i to naprawdę gra, bardzo mi się podoba ta melodia. Kompozycja zdań, dobrane słowa, jakbyś sunęła walcem przez słowa z partnerującą Ci fabułą. Np tu : bawił już gdzieś, gdzie wiecznie trwa mrok, a ona musiała uczyć się żyć na marginesie wszystkiego. To było bardzo niesprawiedliwe." <3 Margines i mrok, piękna para. Rany, naprawdę całosć bardzo nasączona emocjami, takimi szarymi, nie jest tu cukierkowo, Tarianowi się oberwało, ale rany, jakoś tak bardzo rozumiem dziecinę... Rzadko mi sie podoba cokolwiek w stylu użalania sie nad soba, ale nie, ona tego nie robi, w jej sytuacji ma pelne prawo czuc rozgoryczenie i moze zle zaadresowala te gorzkie slowa, a jednak nie moge tego nie rozumiec. A fakt ze niemal od razu wraca przeprosic... Rany. Gdyby ludzie tak szybko dochodzili do takich wnioskow. Gdyby byli jak wampiry, jak ta konkretna wampirzyca, swiat bylby lepszym miejscem. Bo przeciez wszystkim zdarza sie rzucic pare nieporzebnych slow. ale nie wszystkim zdarza sie probowac je odszczekac, niestety.
    Bardzo dobry tekst!

    OdpowiedzUsuń