Jest to fragment dłuższego, jeszcze niedokończonego
rozdziału. To taka retrospekcja Rubina na temat jego czasów w Akademii - czegoś
w stylu uniwersytetu w państwie krasnoludów i niziołków. Troszkę inaczej
wyobrażałem sobie ten fragment, ale będzie pewnie jeszcze dopracowywany :) No i
przetłumaczyłem część piosenki z temat, dodałem trochę od siebie i jakoś to
wyszło (chyba?)
Rozdział VII
Lata 1252 – 1257 Po
Uwolnieniu
Dodatkowe szkolenie bojowe
potrafiło mocno dać w kość. Rubin po każdych zajęciach wracał obolały i
zmęczony. Jednak cieszył się bardzo, doskonaląc swoje umiejętności. Z fazy
księżyca na fazę czuł jak rośnie jego siła i zdolności. Oprócz posługiwania się
orężem, szkolił się również w taktyce jak i sztuce przetrwania w trudnych
warunkach. Dodatkowym atutem zajęć było to, że rzadko kiedy były one czysto
teoretyczne, najczęściej uczyli się wszystkiego poprzez praktykę.
Rubinowi szczególnie w pamięć
zapadły jedne zajęcia. W połowie miesiąca Śniegu profesor Beryl zabrał ich
dźwigiem na jeden z najwyższych tarasów Królewskiego Legowiska, góry w której
znajdowała się stolica państwa krasnoludów oraz słynna Akademia. Podróż trwała
całkiem długo, winda poruszała się w zamkniętym tunelu ku górze, jednak
większość żaków była przyzwyczajona do takich niewygód. Jedynie tylko mały
Topaz, niziołek który bardzo chciał zostać Kowalem Run, zaczął panikować w
połowie drogi. Brakowało mu powietrza, miał zawroty głowy i wrażenie, że ściany
go przygniatają.
- Choroba tunelowa, nie ma co panikować. Zahartuje się chłopak
- powiedział do żaków profesor Beryl, gdy ci chcieli pomóc koledze.
Po tym jak dźwig się zatrzymał,
weszli do kolejnego tunelu. Był krótki i bardzo szeroki, z pochodniami na
ścianach, zakończony ogromnymi żelaznymi drzwiami. Przed wrotami stało dwóch Tarczowników
- wszechstronnej formacji, mogącej służyć zarówno jako regularne wojsko jak i
jako stróżowie porządku. Trzymali w lewej dłoni swoje ogromne tarcze, mogące
zasłonić krasnoluda całkowicie, natomiast w drugiej dzierżyli halabardy. Ich
zbroje łuskowe z luxitu błyszczały
wyjątkowo, nawet w marnym świetle pochodni.
Gdy profesor Beryl podszedł do
drzwi, powiedział do tego po prawej:
- Salute Kwarcu!
Przyprowadziłem zielonych na mały trening.
- Wspaniale! Smoki już dawno nie były karmione! - i wyszczerzył
zęby spod swojej gęstej ciemnej brody do krasnoludów przed nim.
Część żaków
zaczęła mruczeć coś pod nosem zaniepokojona. Wiedzieli, że nie rzucą ich na
pożarcie smokom, jednak spotkanie z tak ogromną bestią oko w oko, zawsze
rodziło podniecenie i zdenerwowanie. Tarczownicy rozstąpili się, otwierając
drzwi. Do środka wpadł chłód, przygaszając lekko pochodnie. Zaraz potem
wleciały do środka zaspy. Żakowie wyszli za profesorem na zewnątrz. Tam stało
kolejnych dwóch Tarczowników. Beryl pozdrowił ich skinieniem głowy i ruszył
przed siebie.
Stąpając po
śniegu zapadali się po kostki. Zewsząd owiewał ich zimny wiatr, targał ich
płaszczami, brodami i włosami. Profesor zaprowadził ich na krawędź tarasu.
Widok był
wspaniały, zapierał dech w piersiach. W dole widzieli Kotlinę Snów, dokładnie
taką jakby mieli przed sobą kolorową mapę, mogli bez problemu dostrzec większe
miasta i Kryształowy Trakt przecinający cały teren wzdłuż.
- Moi drodzy! - zaczął profesor, przekrzykując hulający
wiatr - Przyprowadziłem was tutaj, żebyście wiedzieli. Wiedzieli dlaczego tak
ciężko trenujecie, o co będziecie walczyć gdy przyjdzie na to czas i jak bardzo
warto się poświęcić tej walce. Kotlina Snów oraz góry ją otaczające, Serce Góry
- nasza stolica! Zrozumcie, to są jedyne takie cuda na tym świecie! Cuda
należące do nas. Nie możemy pozwolić, żeby Ogniolubi, orkowie czy nawet
cholerne elfy nam to zabrały!
Na te słowa wszyscy żakowie
podnieśli krzyk entuzjazmu. Rubin, jak i pozostali czuli przepełniającą ich
dumę.
- No dobra, moi drodzy! Dosyć tego stania na mrozie, wracamy
do dolnych ścieżek.
Wszyscy zgodnie wrócili do
dźwigu. Ten zawiózł ich z powrotem do Serca Góry. Następnie z terenu Akademii,
udali się do tuneli znajdujących się jeszcze głębiej niż stolica krasnoludów.
- Wasze zadanie na dziś - powiedział profesor gdy byli już
na miejscu - musicie przebić się przez Ogniolubych do punktu zbornego,
znajdującego się na końcu korytarza. Do roboty!
W ciężkich warunkach - ciemno,
gorąco i duszno - grupa młodych żaków zaczęła przyodziewać niezbędny ekwipunek.
Każdy złapał za tarczę i broń. Ubrali również odzież ochronną. Zarzucili na
ramiona plecaki i ustawili się gotowi na komendę. Beryl włączył mechanizm
treningowy. Nagle, z boków korytarza buchnął ogień. Kukły z tłuczkami zaczęły się
poruszać i obracać. W niektórych miejscach wyskakiwał również taran. Część
żaków spojrzała przestraszona po sobie, takich ćwiczeń przecież jeszcze nie
mieli, a profesor nie podpowiedział im taktyki.
Dwóch odważnych krasnoludów
ruszyło dziarsko przed siebie. Po pierwszym płomieniu okazało się, że równie
głupich co odważnych. Gdy przypiekał jednemu brodę, a drugiemu poparzył rękę,
szybko cofnęli się na początek korytarza.
- Glin, nie żyjesz. Kładź się na ziemi i czekaj, może któryś
z kolegów weźmie twoje truchło na koniec korytarza - profesor powiedział do
tego z przypaloną brodą - A ty, Wapniu, jesteś ranny przez co spowalniasz
grupę. Ja bym zostawił cię na śmierć, ale może znajdzie się jakiś sanitariusz
który się tobą zajmie - na te słowa jedna z krasnoludek podeszła do Wapnia i
zajęła się jego ręką.
Nagle Topaz powiedział do
wszystkich:
- Ej, a może jakbyśmy zbili się w grupę i otoczyli tarczami,
to uda nam się przejść?
Żakowie wyrazili swoją aprobatę
na ten pomysł. Osoby z tarczami ustawiły się na zewnątrz kręgu. W środku zbili
się pozostali. Znalazło się nawet miejsce dla Glina.
Grupa stawiała pierwsze kroki. Wpadali na siebie, gubili
swoje miejsca w szeregu, przepychali się i nie wiedzieli w którą stronę iść.
- Dalej, dalej! Czas ucieka, Ogniolubi zaczynają was
zalewać! - popędzał ich profesor.
Cholera, jak tak dalej
pójdzie, to wszyscy oblejemy - pomyślał Rubin. Krzyknął więc:
- Topaz! Dowodzisz! Narzuć rytm!
- Co?! Ale…
- Żadnych ale, dajesz!
- Yyyyy… Ametysta! Zacznij “Idziemy przez ogień”! Maszerujemy
pod rytm!
- Tak jest!
Krasnoludka, ładnym, dźwięcznym,
głosem zaczęła śpiewać jedną z pieśni bojowych swojego ludu.
Zawsze się zastanawiam
Czy to się kiedyś skończy
Mogę poczuć to w moich kościach
Mogę poczuć to w moich kościach
Stojąc w prochu, tego co po nas zostało
Czy wykorzystaliśmy za dużo szans?
Czy pozwoliliśmy zbyt wielu nas ominąć?
Czy wyrzuciliśmy to wszystko?
Czy wyrzuciliśmy to wszystko?
Czy poddamy się bez walki?
Idziemy przez ogień!
Czy jest stąd droga wyjścia?
Czy jest stąd droga wyjścia?
Tylko po trupach wrogów!
Ogniolubi otaczają fort.
Hordy przebijają się, szturmując nas.
Wytrzymamy napór najdłużej jak się da.
Wytrzymamy napór najdłużej jak się da.
To chyba już nasza ostatnia walka.
Czy wykorzystaliśmy za dużo szans?
Czy pozwoliliśmy zbyt wielu nas ominąć?
Czy wyrzuciliśmy to wszystko?
Czy wyrzuciliśmy to wszystko?
Czy poddamy się bez walki?
Idziemy przez ogień!
Czy jest stąd droga wyjścia?
Czy jest stąd droga wyjścia?
Tylko po trupach wrogów!
Ogień sięga mnie i parzy.
W proch zamienia się moje ciało i marzenia.
Ale dotrzeć muszę do Serca Góry bram.
Ale dotrzeć muszę do Serca Góry bram.
By zanieść wieść o wrogu i jego planach!
Czy wykorzystaliśmy za dużo szans?
Czy pozwoliliśmy zbyt wielu nas ominąć?
Czy wyrzuciliśmy to wszystko?
Czy wyrzuciliśmy to wszystko?
Czy poddamy się bez walki?
Idziemy przez ogień!
Czy jest stąd droga wyjścia?
Czy jest stąd droga wyjścia?
Tylko po trupach wrogów!
Wkrótce
wszyscy śpiewali pieśń, idąc zgodnie z jej rytmem. Rubin jak i pozostali czuli
przepełniającą ich moc, niezwykłą siłę i dumę. Teraz rozumiem co miał na myśli mój ojciec, mówiąc że więzy krwi nie
tylko są silne w rodzinie - pomyślał Rubin, ciesząc się, że ma tylu
wspaniałych towarzyszy, na których może polegać. Ogień ich nie sięgał dzięki
wielkim tarczą. Osoby z zewnątrz były wspomagane przez osoby w środku i gdy w
kogoś uderzyła kukła lub taran, był on podtrzymywany przez swojego kompana.
Wkrótce, z pieśnią na ustach, dotarli do końca korytarza. Profesor wyłączył
maszyny treningowe.
- Gratuluję Topazie dobrego
pomysłu! Może być jeszcze z ciebie niezły taktyk! Koniec zajęć na dziś.
Wszyscy przyjęli tą wiadomość z ulgą.
Grunt to praca w grupie i dobra taktyka. Pies wyszla ci całkiem niezła . Fajna retrospekcja do czasow młodości krasnoluda. Zdziwiło mnie ze w szkole uczono ich niechęci do elfów. Mimo wszytko w przyszłości krasnolud z elfem tworzą najlepszy zespół. Wbrew opiniom i przeciwnościom. Przyjemnie sie czyta jak zawsze .Chętnie bym przeczytała cos z młodości Alana
OdpowiedzUsuńDzięki :D Co do nienawiści, to dlatego ze w poprzednich wiekach elfowie i krasnoludowie toczyli mnóstwo wojen i mimo, że jest zawarty między nimi sojusz, to nadal, zwłaszcza starsze pokolenie jest nieufne ;) Retrospekcja Alana jest juz gotowa cała, więc czekam tylko na odpowiedni temat na GPK :D
UsuńO kurczę, ale miałeś pomysł na wykorzystanie piosenki! Moim zdaniem najbardziej pomysłowe jej użycie wśród wszystkich tekstów, jakie pojawiły się w tym tygodniu! Na dodatek czuć tu taki... fantastyczny klimat! Może jest sporo błędów, może fabuła nie jest jakoś super rozwinięta, a świat przedstawiony trochę miesza w głowie ilością nazw, ale jednak ja czuję się przekupiona :D. Coś w twojej twórczości naprawdę przyciąga!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie! Bardzo mi miło ;)
UsuńJestem coraz bardziej pod wrażeniem tego dwiata. I pod jego utokiem. Czuje jakby naprawde istnial. Nazwy wlasne, tlo, solidna konstrukcja. Od str techniczne tez nie mam dzis nic do zwrzucenia. To co zrobiles z piosenka bylo mistrzowskie. Znakomite wykorzystanie, przeklad i niebanalna funkcja. Piesni bojowej sie nie spodziewałam ;)
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńJestem fanką Tolkiena, o czym wiesz, że nic dziwnego, że powyższy tekst trafił w moje serduho. Jest plastycznie, naturalnie i prosto, a jednocześnie z magią. Widać, że z Rubina już jest wojownik z głową na karku. Bardzo dziękuję za te lekturę.
Pozdrawiam.