Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 9 września 2018

[103-108] Kosmiczne kłopoty ~ Kamil


Tekst na cytat. Napisany na szybko, może kiedyś do niego wrócę.


            Wracałem moim ciężkim transporterem do domu prosto z nieodległego punktu handlowego. Kanciasta maszyna, przypominająca XXI-wieczne ciężarówki z Ziemi unosiła się delikatnie nad powierzchnią, bucząc cicho i jednostajnie. Gnałem sto dwadzieścia kilometrów na godzinę, wioząc świeżą dostawę pożywki dla roślin. Mimo, że planeta FX-457 była bardzo żyzna, to ziemska flora potrzebowała odpowiednich substancji odżywczych. A ja jeszcze nie przerzuciłem się całkowicie na jedzenie z FX-457.

            Mój dom znajdował się nad Rubinowym Morzem. Nazwa nie była przypadkowa – woda naprawdę miała rubinowy kolor. Zbudowałem swoją willę na wzgórzu niedaleko plaży. Plusem bycia jednym z pierwszych kolonistów niezamieszkałej planety jest to, że możesz wybudować sobie dom gdzie tylko zechcesz. 
            Ciężki transporter wtoczył się do garażu. Wyładowałem całą przywiezioną pożywkę do roślin a następnie ruszyłem do domu. Gdy wszedłem do holu, zauważyłem że w jednej ze stacji dokujących dla robotów brakuje LK4. Oho... To nie wróży nic dobrego. Spróbowałem się skontaktować z droidem za pomocą mojego komputera nadgarstkowego. Jednak odpowiadały mi tylko szumy na jego częstotliwości. Pewnie wyłączył radio. Włączyłem więc namierzenia nadajnika pozycyjnego. Również brak odpowiedzi. Zaczęło mnie to bardzo niepokoić. Włączyłem Sokoła – małego, okrągłego drona z czterema silnikami wystającymi z boków, który miał na wyposażeniu kilka rodzai kamer.
-        Znajdź D3M0-LK4 – powiedziałem do drona. Ten piknął wysokim dźwiękiem oznajmującym przyjęcie zadania i ruszył unosząc się na swoich silnikach pulsacyjnych. Ja w tym czasie ruszyłem przygotować sobie obiad.
            Gdy zjadłem już pyszne ziemniaczki z warzywami oraz udźcem nosówki – zwierzaka przypominającego dzika, tylko z sześcioma parami kłów, łysego i smakującego trochę jak krewetki – mój komputer nadgarstkowy odezwał się pikaniem. Był to Sokół który oznajmił, że znalazł LK4. Wrzuciłem więc naczynia do zmywarki, popędziłem do garażu, wskoczyłem na pulsacyjnego śmigacza i ruszyłem zgodnie z koordynatami drona.
            Zjechałem ze wzgórza na którym znajdował się mój dom, minąłem ogródek roślin z FX-457 oraz terrarnie – szklarnię dla roślin ziemskich. Dotarłem na skraj lasu. Sokół krążył nad pewnym punktem. Uznałem, że to musi być LK4. Zsiadłem z śmigacza i powoli zacząłem zbliżać się do błyskającego metalicznie kształtu.
            Sokół się nie pomylił. To faktycznie był D3M0-LK4. Klęczał na swoich czterech nogach i grzebał w ziemi małą łopatką. Wyglądało to co najmniej komicznie – ogromny, masywny, ponad trzymetrowy robot, kopiący dziurę w ziemi malutką łopatką. Jednak mi nie było do śmiechu, obok droida leżał jakiś kształt.
-        LK4! Na litość boską! Kogo teraz zabiłeś? - Robot powoli podniósł się na swoje cztery nogi, obrócił masywny tułów wokół własnej osi, wypuścił łopatkę z prawej ręki i odpowiedział mechanicznym, niskim głosem:
-        O! Cześć Xandro! Mówisz o tym Derianinie? Nie zabiłem go. To znaczy, zabiłem, ale nie chciałem. Zresztą, to bardzo zabawna historia, już ci ją opowiadam...
-        LK4, daruj sobie. Co przeskrobał takiego „okropnego” ten kosmita, że musiałeś go rozerwać na pół? - podszedłem do dwóch połówek ciała i dokładnie się im przyjrzałem. Oprócz, oczywiście oddzielonych od siebie połówek, miał ślady jakby po jakimś mieczu, które przechodziły na wylot – Nazwał cię maszyną? A może naśmiewał się, że jesteś z metalu?
-        Nie, nic z tych rzeczy. Kazał mi powiedzieć gdzie jesteś. I nazwał mnie kupą rdzy! Rozumiesz to?! Mnie – kupą RDZY!!! Nie po to, do trojana, poleruję się trzy godziny dziennie, chronię swoje podzespoły przed czynnikami atmosferycznymi i kąpię się w smarze, żeby jakiś śmierdzący Derianin nazywał mnie kupą rdzy. Co nie zmienia faktu, że nie zabiłem go specjalnie.
-        Co ty w ogóle za kit mi wciskasz? Jak to nie zabiłeś go SPECJALNIE? Czy ty w ogóle słyszysz co do mnie mówisz? Czy może przewody ci się przegrzały?
-        Ale Xandro, mówię ci teraz prawdę. To ścierwo samo się zabiło. Bo to było tak. Przyjechał tutaj swoim krążownikiem napowierzchnym, swoją drogą, niezłe cacko, co?
-        Jakim krążownikiem napowierzchnym?!
-        Konstruktorze, miej litość! Co, tyle już masz maszyn w domu, że nawet nie zauważyłeś krążownika napowierzchniego w garażu?
-        No, w sumie to nie...
-        O formacie, przecież to jest wielkie prawie jak twój ciężki transporter!
-        Oj, no już dobra, do rzeczy LK4.
-        No, to tak jak mówiłem, ten Derianin przyjechał swoim krążownikiem napowierzchnim i zaczął dopytywać o ciebie. Najpierw roboty ogrodnicze, ale wiesz jakie one są – wypikały, żeby poszedł do Majordomusa. I tak też zrobił. Majordomusowi nie spodobał się ten typ, więc przebudził mnie, a Derianinowi kazał czekać w holu mówiąc, że idzie sprawdzić gdzie jesteś. Gdy dowlokłem się do niego, to zaczęła się uprzejma wymiana zdań. Zresztą, puszczę ci nagranie.
            Z lewego ramienia nagle podniosła się tuba. Osoby niedoświadczone mogłyby pomyśleć, że to jakiś laser dalekosiężny, wyrzutnia rakiet lub chociaż urządzenie namierzająco-celownicze. Jednak dobrze wiedziałem, że to rzutnik, zabójcze bajery LK4 ma w prawym ramieniu. Z tuby wystrzeliła wiązka światła na niebieską trawę i pojawił się w trójwymiarze i nadal w całości Derianin. Dwunożny kosmita, z rękoma długimi aż do ziemi i podłużną paszczą przypominającą jaszczurkę przyglądał się czterema oczami w coś za kamerą. Nagle słychać dźwięk, jakby odchrząkniecie:
-        Podobno szuka pan Xandra? - zapytał głos w języku międzygwiezdnym zza kamery.
-        Tak – odpowiedział kosmita zwięźle – Wiesz gdzie go znajdę?
-        Jak pan widzi, nie ma go tutaj. Proponuję poszukać gdzie indziej. Najlepiej daleko stąd. Może coś przekazać, gdy się już pojawi?
-        Nie trzeba, zaczekam za nim.
-        Pan chyba nie zrozumiał, to była taka delikatna aluzja, żeby pan – wypikany dźwięk – stąd w podskokach.
-        To ty czegoś nie zrozumiałeś, kupo rdzy. Mam sprawę do twojego pana!
-        KUPO RDZY!? - dźwięk wysuwanej broni oraz przeładowania – Nie życzę sobie obrażania mnie w moim domu! Proszę – znowu wypikany dźwięk.
            Derianin nagle odskoczył do tyłu, zniknął z hologramu i po chwili znowu się pojawił, jednak tym razem strzelał z lasera i leciał w stronę kamery na plecaku odrzutowym. Nagranie się urwało.
-        To nazywasz uprzejmą wymianą zdań? - zapytałem.
-        Ej, przecież go nie wyzywałem. Nie to co on. Do teraz boli mnie ta zniewaga.
-        Ech... - przeczesałem włosy ręką - No dobra. I co było dalej?
-        Latał jak jakaś mucha po całym holu i strzelał jak zawirusowany. Strąciłem go wiązką lasera. I tak niefortunnie upadł, że nadział się na moją antenę. A właśnie, trzeba będzie mi ją naprawić, bo szwankuje mi teraz system komunikacji i lokalizacji.
-        Ale to nie tłumaczy, czemu jest rozerwany na pół?! - próbowałem dociec.
-        Yyyy... No bo przeskanowałem jego komputer nadgarstkowy i przeczytałem jego wiadomości. Szukał cię, żeby zabić. No to się jeszcze bardziej wściekłem i tak jakoś wyszło, że go rozerwałem na pół.
-        ŻE CO?!
-        No rozerwałem go na pół.
-        Nie, to wcześniej!
-        Aaa, chciał cię zabić. Jest spora za ciebie nagroda.
-        Co?! Dlaczego?
-        Pamiętasz tego Apaxa, co zabiłem go przez przypadek dwa miesiące temu? To był syn szefa Kartelu z Mgławicy Byka. I chyba się trochę zdenerwował.
-        No to pięknie! Przez ciebie jest nagroda za MOJĄ głowę! - wybuchnąłem złością.
-        Oj no, Xandro, ale pomyśl tak, dzięki temu twoje życie będzie ciekawsze! Będziesz mógł się codziennie bawić w chowanego, berka czy jeszcze inną ziemską zabawę, którą tak bardzo lubią dzieci. I zobacz jaką będziesz mieć motywację – jeśli przegrasz, to zginiesz. Czy nie super?
-        Nie, wcale nie super, ty kupo złomu!
-        Ej, ej, bez takich!
-        Co my teraz zrobimy?! Powinniśmy stąd jak najszybciej uciekać! Albo skontaktować się z tym szefem kartelu i wyjaśnić, że to nieporozumienie. Albo zakupić jakiś wypaśny system obronny. Albo...
-        Xandro, nie panikuj. Ja cię obronię. Idź do domu, zaparz sobie jakieś tam ziemskie ziółka, wypij je i się trochę uspokój. Ja zakopię tego Derianina, szybko wrócę i obmyślimy plan.
            Zrezygnowany poczłapałem do śmigacza i udałem się do domu. Zrobiłem tak jak mi kazał D3M0-LK4, zaparzyłem melisę i postarałem się uspokoić. Po około godzinie do domu wrócił robot i oznajmił:
-        Derianin leży pochowany między Apaxem a Szostakami. W razie czego, zasadziłem tam mlecze. Jak ktoś tam spojrzy, to nie zobaczy świeżo wykopanej ziemi, tylko żółte kwiatki.
-        Ty kretynie! Przecież tutaj nie rosną mlecze!!! To od razu zasugeruje komuś, że tam coś jest!
-        Ups... Mój błąd. Ale Xandro, przecież tutaj nikt nie przylatuje, tylko takie szumowiny jak ten Apax czy Derianin. Także, co za różnica czy odkryją tam ciała czy nie?
            Zdałem sobie sprawę, że LK4 ma rację. Faktycznie, nikt tu nie przylatywał oprócz bandziorów, dla których świeżo skolonizowana planeta była rajem – prawo jeszcze jest w powijakach, prawie nikt go nie respektuje a już na pewno, nikt nie go nie egzekwuje, więc mogli wyczyniać różne cyrki i przekręty. Hazard, haracze, kontrabanda, narkotyki – to tylko najlżejsze ich przewinienia.
-        No dobra, załóżmy przez chwilę, że masz rację. Co powinniśmy teraz robić.
-        Powinniśmy znaleźć jakiegoś frajera i...
-        Nie, nie zgadzam się, nie pozwolę zabijać niewinnej osoby, żeby tylko mi się upiekło.
            LK4 wydał dźwięk zawodu. Przez chwilę siedział cicho, jego podzespoły natomiast chodziły bardzo głośno. Robot myślał i to bardzo intensywnie.
-        No dobra. Albo tam wparowujemy i wszystkich zabijamy – miałem wrażenie jakby mówił to z wielkim entuzjazmem - albo próbujemy przekonać ich, że to nie ty.
-        Beznadziejne opcje. Nic lepszego nie możesz wymyślić?
-        A czy ja ci wyglądam na robota-myśliciela?
            Zacząłem chodzić w tą i z powrotem zastanawiając się nad najlepszym rozwiązaniem. Gdy nic nie wymyślił, powiedziałem z niechęcią:
-        No dobra, szykujmy się na wojnę.
-        Ekstra! Ale będzie ubaw! - ucieszył się LK4



6 komentarzy:

  1. Cieszę się, ze udało Ci sie dotrzeć z teksami na gpka ;) Oficjalnie witamy na pokładzie!

    Najpierw zabieram się za tekst z cytatem, jako że drugiemu, chcę poswiecic wiecej czasu, by porzadnie sie z nim zapoznac.

    O, chyba mamy tu sci-fi! Cieżko zapamiętać numeryczno-literowe nazwy, ale wygladają ładnie i pasują do całości, oczywiście. Zwasze ciekawią mnie nowe światy, Ty przedstawiasz jeden z nich bardzo zgrabnie. Rubinowe Morze? Świetnie, że mnie tam zaberasz. Kocham morze. O tak, sama osiedliłabym się pewno w tym miejscu.
    Wszystko jest bardzo płynne. Prowadzisz narracje bardzo nauturalnie. Mimo że zderzamy sie tu z nowościami, jak nosówka, czy udoskonalone pojazdy i drony, nic nie jest niezrozumiałe. To pozawla wgryzc sie w swiat i tekst. Tylko dialogi przeskoczyły w pewnym momencie na chyba liste numeryczną... u Cb tez tak to wyglada? Bo moze to wina bloggera. A jesli nie, to musisz na to uważać.

    Tu mam uwagę: przyglądał się czterema oczami w coś za kamerą. <--- przyglądać się czemuś, a 'w coś" można się wpatrywać

    Muszę się przyznać, że z Twoim tekstem zaliczyłam właśnie pierwszy raz z robotem. ;D To znaczy - polubiłam robota, co wczesniej jescze mi sie nie zdarzyło, czuć sympatię do maszyny! (lustrzanki nie licze) a LK... szlag... nie pamiętam! Ech, za grosz nie ma we mnie umyslu scislego ;/ LK4! Rany. Ma osobowość. I to świetną. "Proponuję poszukać gdzie indziej. Najlepiej daleko stąd." I sam sie cenzuruje, hahaha! ;D <3 genialne... czekaj.. HAHAHAHA.... xdxd ok, masz mnie, kocham LK4! "Proszę "piiiii" " ahahahaa xdxd Jaki kulturalny! poprosił! ;D świetne. xd i tak, rzeczywiscie zabił go przypadkiem, no faktycznie ;D;D


    "I zobacz jaką będziesz mieć motywację – jeśli przegrasz, to zginiesz. Czy nie super?"
    Boże! Zakochałam się w robocie!!!

    "Jak ktoś tam spojrzy, to nie zobaczy świeżo wykopanej ziemi, tylko żółte kwiatki.
    - Ty kretynie! Przecież tutaj nie rosną mlecze!!"
    xdxdxd matko, ale Ci sie udało z tym tekstem podbić calkowicie moje serce. kocham, kocham, uwielbiam. "powinnismy znalezc jakiegos frahera..." serio. Świetne opisy LK4, świetna personifikacja, pozostał zmechanizowanym bytem, a jednak tak bardzo dał się lubić. Jego odmienność i sposó bycia skradły każdą scenę. Mam nadzieję, że się z nim jeszcze spotkamy1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie!
      Tak, włączyła mi się numeracja i zapomniałem to poprawić zanim wysłałem.
      I taka ciekawostka - robot tak naprawdę nazywa się DEMOLKA ale samogłoski zostały zastąpione cyframi :D

      Usuń
  2. Hej :)
    Po Pisarskim Sierpniu wiedziałam, że dotrzesz i na bloga. Witamy! A ja się pozachwycam tym sci-fi, bo - cholera no - to drugi tekst na GPK, a ja Cię już uwielbiam. Humor LK4 i jego poczucie czegokolwiek, w tym sprawiedliwości, rozbawiły mnie, ale dostrzegam u niego pewną logikę ;) świetny z niego robot.
    Xandro przywiódł mi na myśl połączenie Luke'a Skywalkera i Marsjanina; chętnie bym go poznała i posłuchała o tym, jak to zaczął kolonizację nowych ziem.
    Ciekawie wykorzystany temat, przeniosłeś mnie do galaktyki i sprawiłeś, że część mojego serca należy teraz do Twojej prozy. Gratuluję udanego, podwójnego debiutu, liczę na kolejne świetne opowiadania.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie - ale genialnie zrobiłeś z imieniem robota xD przyznaję, że sama tego nie zauważyłam i zobaczyłam dopiero w komentarzu. Spotkałam się już z tym zmienianiem samogłosek na litery, ale tutaj nawet nie brałam tego pod uwagę. Świetny szczegół :D
    Nie spodziewałam się takiego robota xD tak, robot podbił tekst xD jak miał się odezwać, byłam przygotowana na jakieś nieskładne zdania stworzone przez systemowy algorytm, a tutaj jest prawdziwa sztuczna inteligencja xD w ogóle w jednym miejscu, pewnie przypadkowo wyszedł ci żart językowy xD "Ale Xandro" - "Aleksandro" xD chętnie bym się dowiedziała coś jeszcze o tej planecie, ale widzę, że jest już kontynuacja :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Generalnie nie przepadam za sci-fi, ale kurde... ten robot mnie kupił!
    Opisy wymagają trochę dopracowania, ale było ok. Nie żebym była mistrzem i znawcą tworzenia opisów, ale ponarzekać zawsze mogę xd
    Tak szczerze, to nie bardzo wiem, co mam myśleć o tekście. LK4 i dziwne „wpadki” w które najwyraźniej lubi (nie do końca świadomie) pakować swoje twórcę były fajnym elementem, ale sam główny bohater jakiś taki… meh. Trochę nieogarnięty mi się wydawał. Tu niby nie pierwszy raz jest w takiej sytuacji, a zachowuje się odwrotnie. Chociaż zagracenie garażu do tego stopnia, że nie zauważył nowego gigantycznego pojazdu wydaje się dość urocze ;)
    Pozdrawiam i witam xd

    OdpowiedzUsuń