Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 30 września 2018

[111] Jedno słowo ~SadisticWriter


Patrzę: 111 tydzień. O, cholera. Moja szczęśliwa liczba (jedna z wielu, ale to się wytnie), trzeba coś napisać. Rypać to, że tonę w zaległościach. Na dodatek ta piosenka – o najświętszy Panie Piekieł! Ruszamy do boju! Tylko z czym? Ostatnio napisałam taki sobie wierszyk o tym, że każdy z nas jest potworem i przy okazji wpadł mi potworny pomysł do Paranoidalnej. No, więc Paranoidalna. Dzisiaj tytułowa dziewoja zyskała nawet imię! Uniwersum choć powoli, to jednak się rozwija (co widać po nowych postaciach, o których tutaj wspomniano). Tak więc… Paranoidalna i Wyobrażalny, czyli Charmaine i Blaven, w tym niezaplanowanym chaosie. Taaaak, dużo tu ognia i lodu.

***
– Zależy mi na tobie.   
W moich oczach zapłonął ogień. Rozprzestrzenił swoich parzących braci po wnętrzu tej pustej, zlodowaciałej egzystencji, pobudzając ją do życia i topiąc jej kruszące się od wielu tygodni mury. Czułem prawdziwy, fizyczny ból. Podobał mi się. Więzione przez lata serce zatłukło się w mojej piersi jak oszalały demon, który pragnie uwolnić się i wyjść na światło dzienne, by zaczerpnąć tchu poza ciasnym więzieniem. Patrzyłem z bliska w mieszaninę wiosennej trawy, po której rozrzucone były dojrzałe orzechy laskowe – ten widok zawierał się w błyszczących tęczówkach jedynej osoby, która potrafiła rozpalić we mnie ogień.  
Otworzyłem usta, by wyrzucić z siebie gnieżdżące się we mnie potoki słów, ale zamiast tego, zacząłem się mieszać. To był moment, w którym rzeczywistość uderzyła w moją wyobrażalność. Od zawsze miałem problem z rozróżnieniem tych dwóch odmiennych od siebie światów. W głębi umysłu mogłem wszystko, na zewnątrz nie mogłem niczego.
Potężny ogień strawił moje wnętrze, pozostawiając po sobie zaledwie garstkę popiołu, którą szybko zmroził lód. I znów poczułem się pusty, jak niezmierzona otchłań piekielna, kryjąca w sobie największe tajemnice wszechświata.
Zamknąłem usta, zmarszczyłem czoło i spojrzałem w ścianę, unikając przeszywającego spojrzenia mojej rozmówczyni. Słyszałem jak wzdycha. Nie musiałem widzieć wyrazu jej twarzy, aby wiedzieć, co poczuła. Była zawiedziona. Nie po raz pierwszy odpychałem od siebie kogoś, kto starał się do mnie zbliżyć.
– Czego się boisz, Blaven?
Słysząc te łagodnie brzmiące słowa cały zesztywniałem. Zlodowaciały popiół zaczął się we mnie unosić i krążyć po moim ciele, ocierając się delikatnie o wszystkie organy. Czułe i delikatne pieszczenie było zarazem zapowiedzią czegoś niepokojącego. I znów tonąłem w trawiastym podłożu osnutym orzechowym dywanem, z otwartymi ustami, które nie potrafiły wyrzucić z siebie żadnych słów. Chaos mieszał się w popielnym tańcu z odłamkami lodu, nie dając mi wyraźnego obrazu tego, co naprawdę czułem. Kiedy znów chciałem odwrócić wzrok, uciekając po raz setny od realiów życia, moje blade policzki zostały objęte przez rozpalone dłonie, przenoszące na mnie swoje ogniste ciepło.
– Nie możesz wiecznie uciekać – usłyszałem kojący szept. – Może to jest właśnie twój problem, Blave. Zamknąłeś siebie w ciele Wyobrażalnego i zapomniałeś o tym, że poza twoją chorobą istniejesz jeszcze ty sam. – Wzięła głęboki wdech. – Masz dużo do powiedzenia. Wiem to. Dlatego powiedz choć jedno słowo. Więcej od ciebie nie wymagam.
Jedno słowo? Kiedy w głowie miałem ich tysięcy, miliony, niepoukładanych, chaotycznych? Jak miałem wybrać jedno? Dlaczego skazała mnie na takie tortury? Dlaczego mój umysł skazał mnie na takie tortury? Czułem, że znów uciekam do świata wyobrażalności. Mój szary i cichy pokój zamienił się w cyrk kolorów, w którym wirował popiół, ogień, woda, lód, zieleń i brąz. Naraz dochodziły do mnie szumy, krzyki, śmiechy, zawodzenie. Twarz Paranoidalnej zniknęła – rozmazała się w obłoku wspomnień, które właśnie porwały mnie w swoje sidła. Jedynym ratunkiem był dla mnie płomień, który palił mnie w policzki. Chciałem uchwycić w dłonie tę błądzącą po mojej skórze iskrę, która choć parzyła, dawała mi również nadzieję na to, że chaos  opadnie na szare dno czterościennej, więziennej klitki i uwolni mnie od szaleństwa.
Błądziłem wzrokiem po płynących wokół mnie słowach, które zapisane ogniem, krwią i popiołem niknęły w wyimaginowanych ścianach mojego umysłu.
Płomienny ból. Czarna jak smoła śmierć. Strata rozsypująca się drobny, szary mak. Błyszcząca szpitalną bielą choroba. Wyobrażalność. Wszystkie rozpływały się przed moimi oczami jak w wielkim oceanie pokracznych dziwów. Z mocno bijącym sercem oglądałem zadziwiający spektakl kolorów, który uciekał wraz z gorejącymi emocjami, kryjąc się znów głęboko w mojej piersi. Nie było ostatniego słowa, bo te zniknęły naraz jak pochłonięte przez cyklon odpady, niemające większego znaczenia. Została tylko twarz. Twarz, która zmieniła się w to, czego uparcie, choć skrycie szukałem. W to jedno, magiczne słowo.
– Charmaine. – Wraz z imieniem, które po raz pierwszy wymawiałem, wrócił ład.
Zdziwione zielono-brązowe oczy zamrugały kilka razy, a blade, piegowate policzki zapłonęły delikatnym, rumianym blaskiem. Dopiero teraz zauważyłem, że moje chłodne ręce spoczywają na rozgrzanych dłoniach, które obejmowały moją twarz.
– Tak, Blaven. Tak się nazywam – powiedziała ledwo słyszalnie i niepewnie, jakby się bała, że ktoś jeszcze usłyszy to owiane tajemnicą słowo.
Imiona nie grały w tym miejscu żadnej roli. Ja zawsze byłem dla innych Wyobrażalnym, ona była Paranoidalną. Wszyscy wiedzieliśmy, jakie są nasze prawdziwe miana, a jednak baliśmy się ich używać, jakby ich przywołanie miało oznaczać przełamanie jakiejś niewidzialnej ściany, która oddzielała nas od przeszłości i teraźniejszości. Tylko ona wołała do nas uparcie po imieniu.
Niepohamowany – Raiden, Nieobliczalna – Canaria, Bezwolna – Shia, Wyobrażalny – Blaven. Dwie osoby w jednym ciele. Dwustronnie postrzegani. Prawdziwe i sfałszowane postacie.
– To jest to słowo – powiedziałem niewyraźnym, jakby omdlałym głosem wydobytym ostatkiem sił z moich udręczonych płuc.
Dziewczęce oczy okryte długimi rzęsami stały się szklane. Trawa zamieszała się z błotem, gdy nadeszła mżawka. A ja deszczu nie znosiłem i nigdy nie nosiłem przy sobie parasola, który stanowiłby ochronę. Miałem wrażenie, że ten delikatny napływ wody zamieni się niebawem w ulewę, która zaleje i mnie.
– Ale ty jesteś głupi, Blaven. – Paranoidalna zaśmiała się przez łzy, ocierając je szybko dłonią, którą wyrwała z moich przymrożonych policzków. Nagle poczułem, że znowu robi mi się zimno. – Na dodatek bardziej romantyczny i liryczny, niż ci się wydaje!
– Liryczny? – spytałem siebie, marszcząc czoło. – Romantyczny? – to słowo wzbudziło we mnie taki niepokój, że zesztywniałem jak kij od miotły, robiąc przy tym wielkie oczy.
Znów zostałem obdarzony dźwięcznym śmiechem, który połechtał moje uszy jak najmiększy puch. Marzyłem o tym, by w nim utonąć.
– Hej, nie uciekaj jeszcze ode mnie. – Kobieca dłoń znów chwyciła mnie za policzki i przywróciła w swoją stronę, nie pozwalając mi odejść do świata dzikich komplikacji, które wybuchały we mnie ognistymi myślami. Już otwierałem usta, żeby rzucić nieprzychylną uwagą, kiedy czerwony, delikatny jedwab zatopił się w moich ustach, uciszając we mnie wszystkie słowa. I wtedy po raz pierwszy usłyszałem ciszę, która ogarnęła moje ciało jak bezgłośna, matczyna kołysanka tuląca mnie do snu.
Kiedy dziewczyna odsunęła się ode mnie na bezpieczną odległość, posłała mi drobny, nieśmiały uśmiech. Nie widziałem niczego więcej. Tylko jej usta. Usta, które pozostawiły na moich wargach palące piętno. Dotknąłem ich chłodną dłonią i spojrzałem za uciekającą, leśną nimfą, która przeskoczyła przez moje łóżko jak płochliwa łania i ruszyła w stronę drzwi. Obróciła się do mnie tylko na moment, żeby z pełnym uczuć głosem powiedzieć:
– Dziękuję, Blaven.
Jej dźwięczne słowa i gorąco rozpływające się po moim ciele jak najsłodsze wspomnienie, zostały ze mną przez całą kolejną noc, a także poranek. Potem zgasły jak płomień, który uciekł w żarzącą się poświatę, gotowy na nowo zapłonąć, gdy odnajdzie drogę do ognistego spełnienia.
Charmaine. To będzie słowo, które mnie wybawi.




11 komentarzy:

  1. Bardzo ale to bardzo spodobał mi sie ten tekst💜 pełen emocji i to zobrazowanie uczuć opisami. Ile autorów tyle interpretacji piosenki. Bardzo podoba mi się to uniwersum mimo , że jest dla mnie jeszcze dość tajemnicze. Twoi bohaterowie są bardzo wyraziści. Tekst czytalam z dużą przyjemnością nie zatrzymując się ani na chwilę. Wciagajaco mimo, że bez akcji, sposób w jaki piszesz jest dla mnie wiecej niz satysfakcjonujący. Super oby wiecej takich tekstów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa <3. Jednocześnie się cieszę, że uniwersum odpowiada, bo jest trochę powalone!

      ~SadisticWriter

      Usuń
  2. Przepraszam, to moja subiektywna opinia, więc w sumie nie jest jakaś rzetelna. Kurczę, mam problem z tym tekstem. Jest bardzo ładny i ogólny wydźwięk mi się podoba, ale jednak coś mi w nim nie pasuje. Jakoś tak, to chyba nie moja bajka... Ale to nie zmienia faktu, że fragment jest świetnie napisany i piękny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo opowiadanie z tego uniwersum jest trochę... inne i dziwne. Szczególnie jeżeli chodzi o fragmenty przedstawione oczami Blavena, który jest pomiędzy tym, co nierealne, a tym co realne! Dlatego nie dziwię się, że komuś może się nie spodobać i spokojnie, byłam na to gotowa c: na szczęście nie wszystkie moje opowiadania są takie schizujące! :D

      ~SadisticWriter

      Usuń
  3. Tak sb czytam, a z telewizora nagle.. "wybraź sb niewyobrazalne" xdxd ok, wracam do tekstu, moze zdarze, ale musialam to teraz napisac, zeby nie zapomniec xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, no tak, no tak. Chyba gdzieś się już otarłam o ten świat, ale teraz dopiero przyjrzałam mu się z bliska i... No tak. ;D Masz w pełni rację, jest schizująco. I jest porywająco. Miałam wrażenie, że... oglądam obraz. I po prostu to wszystko to morze refleksji i, tak, wyobrażeń. Ze to takie zatrzymane w czasie, ze ja sie w czasie zatrzymałam. Imiona. Kurwa, piękne. Bezbłedne. Jak je wymawiać? Czy tak jak podpowiada logika, z angielska? Czy Blaven to Blaven czy Blejven? Wybacz, jeślim zbluźniła. Czekaj, to mi sie cholernie podobało: ie pozwalając mi odejść do świata dzikich komplikacji, które wybuchały we mnie ognistymi myślami.
      Oraz te metafory czy wyobrażenia zwiazane z ogniem jak i sama końcówka. We mnie grało. No i nawiązanie do piosenki - you did good.
      Wiesz, w tym wszystkim, całej tej liryczności tekstu, lekkości i poetyckości... to ciężki tekst. Yhym. Trzeba mieć siłę, zeby go unieść. Ja lubię takie gimnastyki. Jest zgrabnie, trochę popieprzenie i interesująco. Jestem ciekawa tego uniwersum z perspektywy innych bohaterów (kim oni kuźwa tak wgl są?? jakimiś... aspektami, personifikacjami? półbogami?).
      Jedna jedyna mini-uwaga: Jedno słowo? Kiedy w głowie miałem ich tysięcy <--- a nie tysiące?

      Usuń
    2. "Wyobraź sobie niewyobrażalne" XD jebłam. To powinno być jakieś reklamowe motto tej opowieści.
      Ja "Blaven" wypowiadam rzeczywiście jako "Blejven", a "Charmaine" jako "Szarmein", więc... tak rzeczywiście po ingliszowemu >D!
      Wiem, że to ciężki i pojebany tekst! Ale cieszę się, że komuś się to gimnastykowanie przy nim podoba XD! W sumie to on ciężki jest głównie z perspektywy Blavena, bo tak na ogół to... to nie jest źle buahaha. CHYBA.
      A kim są ci bohaterowie. Powiedziałabym, że psychopatami, których chorób do końca nie można sprecyzować, a tym bardziej nazwać, dlatego są obiektami doświadczalnymi (powiedzmy). Tak jak np. choroba Wyobrażalnego to... wyobrażalność! A choroba tytułowej Paranoidalnej - choć początkowo miała to być schizofrenia paranoidalna, to koniec końców wyszło, że to coś, co można z tą chorobą pomylić, czyli... paranoidalność! I dlatego to wszystko jest takie pojebane. Bo oni są pojebani XDDD. A perspektywy są trzy w tej opowieści! Jest właśnie najbardziej pojebany Blaven, normalna Paranoidalna, czyli ta Charmaine i wesoły ziomek lubiący granaty i zabijanie - Raiden/Niepohamowany, i następny tekst będzie właśnie z jego perspektywy, gdzie będzie przedstawiał jeszcze inną postać, czyli Nieobliczalną (Canarię). BANG. Takie komplikejty. Mam nadzieję, że nie zadręczyłam XD. A w sumie podrzuciłaś mi pomysł, żeby w końcu wyjaśnić, o co z nimi wszystkimi chodzi, bo do tej pory to tworzyłam tylko jakieś osobne sceny i nie dziwię się, że nikt nie wie, kim oni są!
      TAK! Rzeczywiście powinno być "tysiące słów", ale wiesz jak to jest z poprawianiem. Szybko przeglądasz, wysyłasz, a potem... BUM! Coś poszło nie tak >D!
      Dziękuję za ten epicko komentarz, hohoho <3.

      ~SadisticWriter (wiecznie z innego konta)

      Usuń
  4. Strzelam w ciemno, że pokocham Raidena ;D o krate zimnego, ciemnego piwa! xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)
    Uwielbiam całą tę bandę, która jest nienormalna i w miarę zdiagnozowana, a przy tym wabi. Bardzo podobał mi się ten tekst, mający w sobie wiele z dziwności, a jednocześnie będący jasnym. Kurczę, przepadam za tą dwójką, ale nusze przyznać, że jakoś moje serce bardziej lgnie do męskiej części obsady. Niemniej świetne myśli Blavena, lubię jego narrację. Mam nadzieję, że niedługo doczekamy się kolejnych dzieł z uniwersum.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie te opisy były świetne! Uwielbiam takie obrazowe fragmenty, gdzie to, co dzieje się w głowie, zyskuje namacalną formę. Niby nic się nie dzieje, akcja jest dość statyczna, a mimo to ja bym to czytała... Planujesz z tym coś dłuższego w przyszłości? Nawet serię takich pojedynczych scenek? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoją drogą ominęłam część tych shotów na pewno, ale ten pomysł naprawdę mnie kupuje. Mówiłam ci już o tym. Najciekawsze jest to, że przy tych bohaterach naprawdę nigdy nie wiadomo, czy to zjawisko "paranormalne", taka fantastyka, czy jednak to tylko w ich głowie... XD
      Tak jeszcze dodaję, bo wcześniej opublikowałam komentarz na szybko xD

      Usuń