Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 30 września 2018

[111] Show me a way out ~Miachar


            Nazwiska bohaterów to prawdziwe nazwiska, na jakie natrafiłam podczas wykonywania swojej pracy. Perełki zasługują, by o nich nie zapomnieć.
            Znowu schodził tak, jakby płynął w powietrzu, zupełnie nie dotykając stopami podłoża. Wyglądało to nadzwyczaj niezwykle, gdyż detektyw Wiski w żadnym stopniu nie miał nic wspólnego z lekkością. Był średniego wzrostu - złośliwi twierdzili, że wręcz bardzo średniego, bo nieco poniżej przyjętej minimalnej liczby - a do tego okrąglutki niczym najpyszniejszy z pączków, z równie krągłą twarzą, niskim głosem i taką elegamcją, że brytyjska rodzina królewska to powinna ze wstydu chować się ze swoimi ubraniami doszafy i tam czekać, aż Wiski nie dokona żywota, by znowu się gdzieś pokazać. Za każdym razem jego wpółpracownicy dziwili się, że udaje mu się z taką gracją znosić swoją tuszę z piętra na piętro, Wiski w odpowiedzi wzruszał ramionami i tłumaczył, że może ciało i ciało ma ciężkie, za to duszę leciutką i to ona prowadzi go przez życie. Tak właściwie to nikt i nic nie musiało prowadzić tego doświadczonego detektywa przez cokolwiek, ale tłumaczenie było przyjmowane do wiadomości i pytanie o lekkość nie padało  ponownie, dopóki na posterunku nie zjawiał się kolejny świeżak i karuzela pytań ruszała od nowa.

            Dokąd to wybierał się Wiski tego dnia, nim zegar nie wybił jeszcze południa, a na komendzie było jakoś dziwnie cicho? Z konsultacją, bo wszyscy w całym powiecie, że jeżeli ktoś w którymkolwiek wydziale ma jakiś problem, to Wiski go rozwiąże, nawet jeśli chodzi o coś tak banalnego jak wybór koloru markera potrzebnego do pisania na tablicy podczas odprawy.
            Tym razem wzywał go aspirant Mrzygłodzik, młodszy kolega z dochodzeniówki, który po odebraniu porannej poczty stał się jakiś taki cichy i nawet nie zaszedł po kawę, co czynił codziennie po odprawie, by rzucić jakimś żartem - często czarnego  humoru lub dwuznaczny - i wytworzyć odpowiednią atmosferę do pracy, która nie zanudzi ani nie zirytuje, a przyniesie ze sobą jakieś dobre owoce. Detektyw Wiski nie wiedział, co takiego przyszło wśród kopert i wywołało taki stan rzeczy, ale gotowy był wysłuchać, o co chodzi, i coś poradzić, bo sam jakoś nie miał za wiele do zrobienia poza wypisaniem raportów i aresztowaniem z nakazem koło drugiej po południu. Miał więc czas, a naprawdę nie lubił go niepotrzebnie tracić, w końcu nie posiada mocy cofania się w czasie ani żadnego urządzenia, które mogłoby mu pomóc; nie był ani Flashem, ani Hermioną Granger, chociaż był pewien, że superbohaterem byłby genialnym.
            Do pokoju kolegi wszedł po uprzednim grzecznym zapukaniu, które nie tyle miało świadczyć o olbrzymiej kulturze osobistej Wiskiego, ile po prostu dać znać, że oto nadchodzi i wszelkie próby wypchnięcia go z pomieszczenia na nic się zdadzą, bo on tu przyszedł zagrzać miejsce na trochę dłużej niż tylko minutę. Przy okazji chciał o coś zapytać, może nawet od tego pytania zacznie. Przynajmniej tak planował, dopóki nie dosłyszał słowa zapraszającego do środka, nie rpzekroczył progu i nie dostrzegł, że poza aspirantem w pomieszczeniu jest ktoś jeszcze, w dodatku ktoś, kto za nim Wiskim, nie bardzo przepadał.
            Już miał na końcu języka słowa powitania, ale w porę się zorientował, że mogłoby to zabrzmieć dziwnie, dlatego rzucił tylko krótkie: Witam, po czym przystanął przy najbliższym krześle, nie racząc usiąść i z całej siły nie patrząc na tę, która tylko czychała na to, by znaleźć jego słaby  punkt i mieć znacznie wyżej na swojej osobistej czarnej liście.
            Gdy aspirant Mrzygłodzik stał przy oknie, marszcząc czoło i relacjonując bez zbędnego wstępu, dlaczego zaprosił do siebie starszego kolegę, trzecia osoba - wysoka, patykowato chuda kobieta o nieprzyjemnym wyrazie twarzy - przyglądała się krągłemu detektywowi z wyraźnym zniesmaczeniem i wyglądała jak ktoś, kto tylko liczy na jakiś sygnał, by wyjść i nie wracać. Tylko obowiązki kazały jej tu być i spędzić chwilę z dwoma policjantami, z którymi z własnej woli nigdy by nawet nie rozmawiała, bo naprawdę byli dla niej z innej sfery. Co jakiś czas zerkała na zegarek na nadgarstku, by monitorować czas i mieć wymówkę, jeśli jej pobyt tutaj się przeciągnie.
            Spojrzała na Wiskiego i skinęła mu głową.
            - Witam również - powiedziała chłodno i znowu skupiła się na postaci aspitanta.
            Mecenas Sendobry, bo tak nazywała się ta kobieta, której Wiski nigdy nie witał słowami dzień dobry, bo ponoć nie lubiła tego u osób, które ją znały, była tuż przed czterdziestką i jeśli ktoś mógł coś o niej powiedzieć, to to, że jest to osoba z przerostem ambicji, twarda niczym skała i walcząca o tytuł światowej Królowej Lodu. Bezkompromisowa, zdeterminowana i - niestety - odrzucająca od siebie. Każdego uznawała za wroga, nawet swoich klientów, to dlatego nie posiadała znajomych i wmawiała sobie, że samej jest jej najlepiej. Tak właściwie była bardzo samotna; gdyby tylko choć trochę spuściła z tonu, może znalazłaby dobrych kompanów w osobach Wiskiego i Mrzygłodzika, ale nawet nie chciała spróbować, pozostało jej więc smutne mieszkanie i towarzystwo żółwia, który gdyby miał gdzie, również mógłby ją opuścić. Ale o tym wolała nie myśleć - jej życie, jej decyzje, jej samotnia. O ile zdoła tak dociągnąć do śmierci.
            Wiski przyglądał się koledze, gdy ten tłumaczył, co takiego wytrąciło go z dobrego humoru - okazało się tym być umorzenie przez prokuraturę sprawy, od której zależał awans aspiranta - i dlaczego potrzebuje wsparcia. Detektyw wyglądał na niewzruszonego całą zaistniałą sytuacją, ale gdyby przyjrzeć mu się dokładniej, po wyrazie twarzy można by powiedzieć, że już szukał najlepszego rozwiązania. Rozumiał też, dlaczego pani mecenas zawitała na komendzie, to jej klienta dotyczyło owe dochodzenie, jej również nie na rękę było umorzenie.
            - Sam więc rozumiesz, że nie mogę się poddać - dodał Mrzygłodzik i westchnął ciężko. - Nie po to zapierdalam jak ten wół, by mi te cieniasy z prokuratury problemy robiły.
            - Czego ode mnie oczekujesz? - zapytał Wiski, drapiąc się opuszkami palców po karku, bo tylko nimi tam sięgał. - Mam złożyć wizytę w rejonowej i zaprowadzić porządek?
            Przez głowę aspiranta przemknęła scena, kiedy to okrąglutki Wiski wtacza się do sekretariatu prokuratury i każe zawołać prokuratora prowadzącego sprawę, bo potrzebne są wyjaśnienia. Wyglądało to komicznie, w rzeczywistości mogło mieć bardziej tragiczny efekt.
            - Nie trzeba - odparł. - Po prostu pokaż mi drogę wyjścia z tej sytuacji. Na pewno już wcześniej przydarzyło ci się coś podobnego. Nie masz dla mnie jakieś rady?
            Wiski uśmiechnął się pod nosem, a jesienna aura za oknem falowała kolorowymi liśćmi, promieniami słońca i mżawką, która tak bardzo chciała przydać się na coś ziemi.
            - Mam i to nie jedną. Pytanie tylko, czy zechcesz mnie posłuchać?
            Aspirant i pani mecenas zbliżyli się do detektywa, który zaczął rysować przed nimi plan działań, a kolejny dzień na komendzie upływał we względnym spokoju. Dopiero wieczorem miało zacząć się dziać.
           

7 komentarzy:

  1. Kiedy przeczytałam jak Wiski drapie sie opuszkami palców po szyi, bo inaczej nie sięga zobrazowalo mi to dokładnie jaki z niego pulchny misio😜 nazwiska super, od razu wchodzą w głowę. Fajna lekka interpretacja tekstu, dzień jak codzień na komendzie😆
    Tylko jedna rzecz rzuciła mi się w oczy, a mianowicie że z dwa zdania bylye bardzo , bardzo długie i czytajac mialame wrażenie, że powinny sie skończyć kropka, a one szly dalej.
    Po za tym bardzo fajnie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może ciało i ciało ma ciężkie, za to duszę leciutką i to ona prowadzi go przez życie <---- już to mi się mega spodobało :D. Fajnie stworzona postać Wiskiego (mam ochotę napisać: Whisky XD). Mrzygłodzik. Sendobry. Matko. Te nazwiska naprawdę zasługiwały na to, aby o nich wspomnieć! A co do koloru flamastra, to ja bym chętnie pomogła wybrać i najchętniej różowy MWAHAHHAHA. OOOO TAAAAAK.
    Opisy bardzo fajne, ale zastanawiam się, czego tekst tak naprawdę dotyczył, bo puenty jako takiej nie miał i czuję się, jakbym przeczytała twór urwany w połowie. Bo niby zgrabnie opisałaś bohaterów, ale... w sumie na tym koniec. Bynajmniej za postacie ogromny plus <3. Chciałabym rozwinięcia tej historii. I chciałabym się dowiedzieć, co to za plan uknuł Wiski!

    Pozdrowionka huehue. Nawet się nie podpisuję, bo ty przecież wiesz, kto się kryje za tym Naffem >D!

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda nie za bardzo rozumiem czemu nie na rękę pani mecenas było umorzenie sprawy, ale tak to nie mam więcej wątpliwości - super tekst, fajnie odwzorowany klimat posterunku policji ;) Nazwiska są genialne, sam w swojej pracy spotykam równie interesujące :D Trochę brakuje też ciągu dalszego, ale wiadomo suspens jest jak najbardziej na miejscu, nie można ujawniać od razu wszystkich kart :P Czekam na dalszą część, gdzie dowiemy się jaki jest plan Wiskiego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miły obrazek zycia na komendzie. Wyraziści bohaterowie, szczególowe opisy i charaktery i wygląd, wszystko ładnie podane. Tekst spokojny, nazwiska przednie. Szkoda, że krótko i nie mamy więcej akcji, ale jak pisał Kamil, nie wszystko na raz ;) Przyznam się, ze nie zrozumiałam sensu tego zdania: która tylko czychała na to, by znaleźć jego słaby punkt i mieć znacznie wyżej na swojej osobistej czarnej liście. <-- coś tu mi uciekło + czyhać... nie dam sb obciąć pazurów, ale chyba samo 'h'?
    Jeszcze mała uwaga odnośnie Sendobry (serio ludzie sie tak nazywaja? xd), która "odrzucała od siebie". Myślę, że samo "odrzucała" wystarcza, wiadomo, z jaką osobą mamy do czynienia, jeśli ktoś jest 'odrzucający'.
    Jestem ciekawa, czy pokusisz się kiedyś o powrót do Wiskiego - który musze powiedziec zdobyl moja sympatie - i społłki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, jeszcze jedno. Nawiązanie do piosenki może skromne, ale świetnie wstrzeliłaś się z tytułem. Słyszę ten wers. chba najwyraźniejszy z całej piosenki.

      Usuń
  5. Przyjemna scenka, świetne opisy bohaterów na przestrzeni przecież tak krótkiego tekstu. Każda postać jest jakaś, każda inna. Chociaż nie powiem, chciałabym tu większej fabuły konkretniejszej, bardziej zarysowanej. Bohaterowie co prawda nie żyją w próżni, ale chciałoby się zobaczyć ich w akcji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłam zapomnieć. Nazwiska są genialne! Ale nazywać się tak w rzeczywistości... Może zostawię to bohaterom fikcyjnym i ich pierwowzorom xD

      Usuń