Szampon
Nie jestem zadowolona.
Wszystko miało wyglądać inaczej, ale pomysły pouciekały, wena się obraziła,
czas się dawno skończył, a ja napisać na ten temat (a właściwie oba) bardzo
chciałam. Na dodatek krótko, chociaż użyłam obu tematów. Ale ważne, że jest,
prawda?
***
Dzwonek przy drzwiach zabrzęczał, kiedy pakowała
zamówienie starszej kobiecie, cierpiącej na kiepską pamięć. Nie zwróciła
większej uwagi na to kto przyszedł, do czasu, aż usłyszała doskonale jej znany
i irytujący głos.
– Potrzebuję kolejną porcję tej twojej mieszanki –
powiedziała Miena, podchodząc do okienka i zupełnie ignorując obecność innego
klienta.
– Mam klientkę, zaczekaj na swoją kolej Miena –
odparła spokojnie Jay i podała starszej pani jej zamówienie, podczas gdy Miena
wydukała z siebie zirytowane „to pilne”. – Proszę bardzo. Dziękuję i zapraszam
ponownie. – Uśmiechnęła się ciepło, odprowadzając kobietę wzrokiem i dopiero po
chwili zobaczyła, że Miena ma na głowie kaptur, a na twarzy ciemne okulary,
chociaż słońca już dawno nie było, i zieloną skórę. Jay powstrzymała się od
głośnego śmiechu, ale nie mogła nic poradzić na drżenie głosu, kiedy spytała co
się stało. Miena nie odpowiedziała, tylko niecierpliwie przestępowała z nogi na
nogę.
– Nie będę wiedzieć, co ci dać, jeśli nie powiesz
mi coś się stało.
– Szampon koloryzujący okazał się nieco zbyt
koloryzujący – padło zza Mieny i dopiero wtedy Jay zobaczyła, że jej stara
znajoma nie przyszła sama. Obok stała młoda dziewczyna, wyglądająca nieco…
nietypowo jak na znajomą Mieny. – Tak się dzieje, jak się nie czyta instrukcji
obsługi.
– Żadna instrukcja obsługi! Doskonale znam się na
magii koloryzującej. To wszystko wina producenta! Na pewno dlatego był na
promocji.
Jay popatrzyła na Mienę z powątpiewaniem. Zresztą
druga dziewczyna zrobiła to samo, chociaż w jej spojrzeniu było może coś z
kpiny. Jay wolała nie wnikać. Westchnęła tylko i zastanowiła się, czego będzie
potrzebować do przygotowania mieszanki.
– Nie mam skóry iguany na stanie, a bez tego ani
rusz. Będziesz musiała zaczekać do jutra – oznajmiła spokojnie, wiedząc jednak,
że Mienie się to nie spodoba.
– Co? Nie mogę przecież uczyć, wyglądając tak! – Oburzenie
Jay było oczywiste i do przewidzenia, ale zdecydowanie bezsensowne. – Nie masz
czegoś na stanie?
– Nie, nie mam. To musi być przygotowane na świeżo.
Jak chcesz, możesz iść do hipermarketu na drugim końcu miasta, ale nie
gwarantuje skuteczność tych „wybielaczy”. Nie mam tu hurtowni tylko aptekę i
mały warsztat, więc nie mam gdzie trzymać składników, których używam bardzo rzadko.
Miena wyglądała jakby biła się z myślami, ale po
chwili wydukała krótkie „będę jutro rano” i zamaszystym krokiem wyszła,
naciągając kaptur na głowę jeszcze bardziej. W drzwiach obróciła się jeszcze i
popatrzyła na drugą dziewczynę wyczekująco.
– Idziesz? – zapytała Miena.
– Muszę jeszcze załatwić parę rzeczy. Trafię sama –
odparła nieznajoma, a Mienie najwyraźniej nie trzeba było dwa razy powtarzać, a
przynajmniej tym razem, bo już po chwili zniknęła po drugiej stronie ulicy.
– Witam w aptece „Na zdrowie”, w czym mogę pomóc? –
Jay powiedziała swoje klasyczne powitanie dla nowych klientów.
– Poproszę wzmacniającą odporność herbatę ziołową z
czymś na strach. – Padło w odpowiedzi.
– Jaki rodzaj strachu? – Jedno spojrzenie na nową
klientkę wystarczyło, by wiedziała, że nie jest to coś, o czym lubi mówić. –
Rozumiem, w takim razie najlepiej ogólny. Proszę chwilę poczekać.
Jay zniknęła na zapleczu, wzięła odpowiednią
mieszankę herbaty i wymruczała zaklęcie, dorzucając kilka gałązek brzozy i
odrobinę mieszanki strachu, po czym wróciła do lady. Kiedy dziewczyna wyszła z
apteki w akompaniamencie staromodnego dzwonka, Jay miała wrażenie, że gdzieś
już ją widziała. Pamiętała też, że ktoś kupował podobną rzecz, jakoś niedługo
po tym, jak rozpoczęła ten mały biznes. Nie mogła sobie jednak przypomnieć kto
to był i jak wyglądał.
– Ah, chyba zawodzi mnie pamięć. Może jednak udam
się do tego terapeuty, który pomaga odkopać stare wspomnienia.
Kiedy następnego dnia, otwierając aptekę, zobaczyła
błysk, spodziewała się, że na Krześle zobaczy Mienę. Uśmiechnęła się pod nosem,
przypominając sobie, jak ta zapierała się, że nigdy nie użyje tego środka
transportu, mówiąc, że to ani nowoczesne jak taxówki, ani tradycyjne jak miotły
czy dorożki z niewidzialnymi końmi. Chciała też zapytać o dziewczyną z dnia
poprzedniego i może nawet by to zrobiła, gdyby nie głośna kłótnia przed
wejściem.
– Na litość boską! Kogo teraz zabiłeś?! – Zawołał
jakiś starszy, krępy mężczyzna, łapiąc za marynarkę znacznie młodszego od
siebie towarzysza, którego długie, fioletowe włosy spięte były w kucyk.
– Nikogo nie zabiłem. Co najwyżej… sparaliżowałem.
Całkowicie – odparł spokojnie mężczyzna, uśmiechając się niewinnie.
– Van! – Zawołał starszy, a jego twarz
poczerwieniała. – Jak to całkowicie? Układ oddechowy i nerwowy…
– Też. Dlatego byłoby dobrze, gdybyś puścił mnie w
końcu, żebym mógł kupić odpowiednie lekarstwo.
Starszy mężczyzna wyglądał na bardziej załamanego i
zmartwionego. Nie puścił jednak, tylko zmrużył gniewnie oczy.
– Kogo? Nie mów, że znowu jednego z twoich
uczniów?!
– Dlaczego zakładasz że to jeden z moich uczniów?
Poza tym, mówisz to tak, jakbym średnio raz na tydzień wprowadzała kogoś w stan
śmierci klinicznej, albo paraliżu wszystkich układów ciała.
Starszy pan w końcu puścił ubranie drugiego,
wyrzucając przy tym ręce do góry i pozwalając mu wejść do apteki. Dopiero w
środku, Jay poznała, że to nowy nauczyciel w szkole, w której pracowała Miena. I
najwyraźniej, ona też go poznała, bo szybko złapała zamówienie i niemal
wybiegła z budynku. Mężczyzna jedynie się uśmiechnął. Jay naprawdę wolała nie
wnikać w niektóre sprawy.
Ciekawa historie nam tu wyskrobałaś Cioteczka:)
OdpowiedzUsuńFajnie połączone tematy i scenariusz też dobrze pomyślany. Zabawnie wyszło z tą nauczycielką, niby profesjonalistka a taką gafę strzelić. A strach koleżanki to chyba względem tego nowego nauczyciela, czy dobrze zgaduje???
Hej ;) Tak, liczy sie, ze tekst jest. Ale nie wiem czemu tak narzekasz, tekst jest fajny ;) Faktycznie,az sie prosi, zeby bylo tego wiecej, zeby pociagnac te historie, bo jest jak zatrzymany w polowie odcinek. Ja bym sie chetnie dowiedziala wiecej o bohaterach, ktorych ciekawie nakreslilas. I nadałas im orginalne imiona. Miena, Jay - zeby tym imieniem nazywac dziewczyne, swietny pomysl, pierwszy raz spotyka Jay w zenskim wydaniu. Magia koloryzująca i przeterminowane opakowanie mnie ubawilo. Zastanawiam sie czym sie to rozni od zwyklych farb. Moze prostszy sposob koloryzacji? Przydaloby sie, bo wlasnie wychodze po niebieska farbe, zeby odsiwezyc wlasny kolor xd
OdpowiedzUsuńtu mam mala watpliwosc: – Co? Nie mogę przecież uczyć, wyglądając tak! – Oburzenie Jay było oczywiste <-- jest to po kwestii Jay i zdaje sie, ze tu powinna sie Miena oburzac. Czy czegos nie zrozumilam?
Serio, tekst naprawde warty rozwiniecia. Albo roziwjania. Bardzo dobrze mi sie czytalo.
Hej :)
OdpowiedzUsuńJak dziewczyny powyżej cieszę się, że w ogóle podzieliłaś się z nami tekstem, bo choć nie jest wypieszczony, to i tak ma prawo i powinien się podobać :) jest tu magia, jest tu humor i czyta się naprawdę lekko. Sympatycznie wręcz, choć chyba nie powinnam śmiać się z magii, która bywa nieprzewidywalna.
Z chęcią poznałabym tych bohaterów bardziej. Wykreowałaś naprawdę ciekawy świat.
Pozdrawiam.
Fajne połączenie dwóch tematów. Chociaz troche zastanawia mnie z tym blyskiem - on wtedy kogoś zabił i dlatego był błysk czy przetelportowali sie po zabiciu i przyszli po lekarstwo? Jestem ciekaw co byłoby dalej :)
OdpowiedzUsuńKurczę, naprawdę krótko, a świat zapowiada się świetnie. Ma ogromny potencjał do rozwinięcia. Zresztą zostawiłaś sobie kilka furtek i może jednak z nich skorzystasz :D najbardziej wybijający z rytmu błąd jaki znalazłam to ten, że klient z fioletowymi włosami nagle odzywa się w rodzaju żeńskim, jako dziewczyna... Chyba że czegoś nie zrozumiałam. Ale i tam nie sprawia to, że tekst jest zły :) Naprawdę chętnie poczytałabym o tej aptece, co tam właściwie się stało, kto kogo i za co zabił... Nie, przepraszam,sparaliżował xD
OdpowiedzUsuń