Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 16 września 2018

[109] Syn dymu i luster [Dziecina i opiekun] ~ Miachar

Pod koniec Pisarskiego Sierpnia 2.0. przez dobre tematy stworzyłam dwie postaci, o których myśleć można jako o dziecinie i opiekunie, stąd nazwa cyklu, który zaczęłam pisać na początku września. 
Jak na razie postaci te nie mają imion, choć kilka propozycji mam. W każdym razie od sylwestra będą pojawiać się regularnie na moim wattpadzie, więc chętnych tam zapraszam.
Poniższy tekst to dodatek, byśmy poznali opiekuna. Jeśli macie jakieś propozycje imienia dla niego, walcie śmiało.
Z dedykacją dla Generała Onii-sana, który wziął na siebie szkolenie mnie w pracy i - cholera - przypomina mi opiekuna.

Kiedy miasto szykuje się do snu, między alejkami, które szykują się ciemności, można dostrzec to, co w świetlednia pozostaje ukryte przed ludzkim okiem. Wtedy to nawet figura anioła, obok której przechodziło się tysiące razy, zdaje się być czymś więcej niż tylko zimnym w dotyku pomnikiem, który w przeszłości miał jakieś znaczenie i o którym snuto liczne, często mocno podkoloryzowane czy też przesadzone opowieści.Kiedy miasto szykuje siędo snu, jego potwory czują się gotowe do wyjścia na powierzchnię, a każdy, komu życie jest jeszcze miłe, kryje się w swoich czterech ścianach, byle tylko nie wpaść w łapy bestii narodzonych z mroku.
Ja nigdy nie należałem do tych rozsądnych ludzi, którzy wieczorami otulają się kołdrami, modlą się czy też czytają książki, oczekując na sen i odpoczynek, który po każdym dniu się im należał. Nie pociągał mnie względny spokój wewłasnym domu, byłem raczej niespokojnym duchem, który pragnął przemieszczać się, zdobywaćdoświadczenie, uczyć się, choć to mogło przynieść ze sobą blizny, które bedą mi towarzyszyć do końca życia. To właśnie przez taki, a nie inny charakter stoję teraz pod tą nieszczęsną figurą anioła i czekam, a czas biegnie nieubłaganie, rozkazując bestiom wyjście z kryjówek i pokazanie,że wciąż istnieją, nawet w większym gronie niż za czasów, gdy były tylko elementem legend i licznych baśni.
Końcówka papierosajarzy się mocną pomarańczą, popiół pragnie dotknąć moich palców, a dym - część mojego dziedzictwa - jest stale przy mnie, otulając w płaszcz, którego nigdy nie zdołam zrzucić. Stojąc na tym chłodzie, który przystio tej porze roku, przyglądam się ścianie luster naprzeciwko mnie, prawie nie dostrzegając swojego odbicia.
Wiele lat temu, kiedy świat zaczął się zmieniać, a wszelkie stworzenia pojawiać na powierzchni, ci z ludzi, którzy nie byli przekonani do nowych praw, próbowali bronić się przed tym, co nieznane i groźne. A co jest lepszego na wampira  niż lustro? Jeśliprzechodząc obok lustrzanej ściany nie odbija się tafli, ludzki osobnik mógł ją wylegitymować. Niestety, czasami było to ostatnią rzeczą, jaką w życiu zrobił, zanim uczyniono z niego wydmuszkę z zaskoczonym spojrzeniem.
Papieros opadł na ciemną ziemię, przydeptuję go, aby nie dć mu powodu, by nadal istniał,a ze wschodu - ze strony, skąd się go spodziewałem - nadchodzi ten, od którego ostatnio zależy moje "być albo nie być". Schowane pod kurtką probówki z krwią dają mi nagle znać swoim mało przyjemnym ciężarem, a świadomość tego, że znowu ryzykuję wszystkim, co mam, po raz kolejny chce zwalić mnie z nóg. Nie daję się, wiem, jak wysoka jest stawka, ale zbytnio się nie martwię - posiadam tak mało, że nic się nie stanie, jeśli wszystko, co mam, stracę. Jestem jak ten szczur w kanale - dam sobie radę zawsze, nieważne jak źle będzie.
Podobno urodziłem się wśród dymu w pokoju z luster. Nie wiem, ile w tym prawdy - matka zmarła parę miesięcy po moich narodzinach, ojciec był nieznany, położna, która odebrała mój poród, zaprzyjaźniła się na emeryturze z Alzheimerem, a ten, który mnie wychował, przepadł dekadę temu gdzieś nie wiadomo gdzie. Nie było więc nikogo, by to potwierdził, ale przydomek syna dymu i luster został ze mną. Ponoć takie było moje dziedzictwo, choć nadal nie wiem, skąd się wzięło.
Akurat teraz, kiedy nadal czekam, łapię się na tym, że patrzę w stronę ściany luster, zamiast obserwować towarzysza, szukam na ich tafli czegoś, co mogłoby wydać się dziwne. Nic takiego się nie dzieje, nie widzę odbicia zbliżającej się postaci, więc wszystko jest jak zawsze w porządku. Z luster przenoszę wzrok na mężczyznę, który jest na tyle blisko, bym dostrzegł świetliki w jego oczach, poczuć odór śmierci, która pocałowała go, nim moi dziadkowie zechcieli przyjść na świat, a także rozeznać się w tym, że nie ukrywa nigdzie broni. Przyszła pora robić interesy.
- Dobry wieczór- odzywam się. - Bardzo mimiło, że jest pan na czas.
Oczywiście mężczyna zdaje sobie sprawę ze swojego spóźnienia, ale nic sobie nie robi z tego powodu. Przystaje tuż przede mną i uchyla rąbek czarnego kapelusza.
- Dobry wieczór jak dla kogo, mój chłopcze. Ty nie wyglądasz najlepiej.
Uśmiecham się pod nosem. Ta scena przywodzi mi na myśl inną, której świadkiem byłem dawno temu, choć nigdy nie spotkałem osobiście - ani nigdy nie spotkam - jej bohaterów.
- To ni takiego, tylko niestrawność.
Jegomość przygląda mi się bacznie.
-A co takiego ci zaszkodziło?
- Życie.
Widzę po jego minie, że nie rozpoznał cytatu, do którego go wciągnąłem - byłbym szczerze i mile zaskoczony, gdyby było inaczej - postanawiam więc przejść do rzeczy.
- Życzył pan sobie osiem porcji, zgadza się?
Wzdryga się lekko na dźwięk słowa porcja, ale nie poświęcam temu zbyt wiele uwagi, zajęty wyciąganiem fiolek z odpowiednią krwią.
Czuję na sobie wzrok wampira, bo nim jest mój klient, jestem niemalże pewien, o czym teraz myśli, ale nie daję po sobie poznać, że poznałem jego rasę na tyle, by przewidywać ich ruchy. Wolę mieć jeszcze jakieś asy w rękawie. 
- Proszę.
Handel czymkolwiek stanowi pewne ryzyko na każdym rynku, jaki istnieje, także na tym najczarniejszym, bo zawsze może znaleźć się ktoś, kto chętnie na kogoś doniesie, ale ja posmakowałem już tej roboty, dlatego kiedy mężczyzna wreszcie postanawia się odezwać, przyjmuję luzacką pozę, okrywać się szczelniej kurtką, by nikt niepowołany nie mógł dojrzeć przez lornetkę, co takiego przy sobie mam.
- Dziękuję, chłopcze, ale czy to nie pora kończyć tę przygodę? Nadal jesteś młody, powinieneś bawić się życiem, a nie stawiać je każdego dnia na szali i żyć tuż pod wzrokiem śmierci.
Uśmiecham się do wampira.
- Rozumiem, co ma pan na myśli. Codziennie istnieje ryzyko, że któryś z klientów zechce mnie zabić, nim dojdzie do transakcji. Proszę się nie martwić, poradzę sobie. Wiem, jaka to praca i co się z nią wiążę.
Nie wyglądał na przekonanego.
- Czyli lubisz mieć nóż na gardle?
- Jak tak topan przedstawia, to może niekoniecznie. Z drugiej strony przynajmniej nie jestem uzależniony od kokainy. Wtedy musiałbym robić coś więcej poza sprzedażą, by móc kupić sobie działkę, a jakoś nie interesuje mnie prostytuowanie się.
Mężczyzna krzywi się niezadowolony z mojego poczucia humoru, bez słowa wciska mi w dłoń kilka banknotów, o jakieś trzy za dużo jak na to,comu dałem, ale kiedy chcę mu oddać nadwyżkę, macha ręką.
- Zostaw je sobie, zaoszczędź i wynoś się z tego przeklętego miasta, chłopcze. Nie jest tu bezpiecznie. Ponoć dzisiaj odkryto zaginięcie młodej dziewczyny w porcie, podejrzewają, że mogła paść ofiarą wygłodniałego wampira.
- To mam nadzieję, że ją spotkam. - Szczerzę zęby w uśmiechu. - W końcu mam coś, co może pozwolić jej przeżyć.
Klient obdarza mnie ostatnim spojrzeniem, po czym odchodzi bez pożegnania. Widzę, jak chowa fiolki do kieszeni płaszcza i wraca tą samą drogą, którą przyszedł, a lustrzana ściana nie ma pojęcia o jego istnieniu.
Spoglądam w niebo i wypuszczam z ust powietrze, które tworzy obłoczek i unosi się, a gdzieś od strony doku rozlega się czyjś krzyk.
Moje miasto. Ciekawe, czy kiedykolwiek zaoferuje mi coś pięknego. 

4 komentarze:

  1. "zanim uczyniono z niego wydmuszkę z zaskoczonym spojrzeniem" i "położna, która odebrała mój poród, zaprzyjaźniła się na emeryturze z Alzheimerem" -skąd ty bierzesz te teksty, mogę się od ciebie sporo nauczyć:) takie zwroty pozostają w pamięci i upiększają tekst, ciągając cie głębiej:)

    jedna rzecz mi trochę przeszkadza, bo chyba nie zrobiłaś korekty i wile słów połączonych jest ze sobą (pozjadałaś spacje).

    Opiekun i dziecina jak zawsze mile widziani i chętnie o nich czytam.

    probówkowy diler znów rozchyla płaszcz ... i robi interes:D

    Zawiodłam się brakiem dzieciny:(

    Fajnie połączone tematy, tekst tez bardzo przyjemny i fakt jest faktem, że uzależnienie od krwi lekkie nie jest.
    Pozdrawiam
    Kajuszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawy korekty biorę na siebie i odpowiadam z całą odpowiedzialnością za błędy, ale przez wyjazd z pracy, na którym obecnie jestem, wymusił na mnie naprawdę pisanie pod presją czasu i sprzętu. Pociesza mnie to, że może niedługo będę miała znowu własny laptop i wtedy będzie o wiele lepiej.
      Nie wiem, skąd biorą mi się te teksty, po prostu jakoś pojawiają się w głowie. Jakby co, można je podbierać do swoich tekstów, nie poczytam tego za naruszenie praw autorskich ;)
      Cieszę się, że się podobało :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ekstra! Fajnie jest przeczytać jak to się zaczęło od strony opiekuna :D Ciekawe jak dalej pociągniesz ich historię i czy fakt, że jest "synem dymu i luster" będzie miał wpływ na fabułę

    OdpowiedzUsuń
  3. No i przede wszystkim czy sie dowie skąd wzięła się ta legenda?

    OdpowiedzUsuń