Mona Lisa
Nudziłem się. Cholernie się nudziłem i nic nie mogłem na to poradzić. Przekrzywiłem więc głowę i szturchnąłem stojącego obok mnie młodzieńca. Kuksaniec prosto między żebra zrobił swoje i chłopaczyna podskoczył na wysokość podestu, przed którym staliśmy. Lubiłem go drażnić, szczególnie wtedy, kiedy się tego nie spodziewał.
— Pojebało cię? — warknął, ale widząc zaciekawione głowy kierujące się w jego stronę, szybko zamilkł i skierował uwagę na ścianę przed sobą. Parsknąłem cicho i wzruszyłem ramionami. Ja również wpatrywałem się w białą ścianę, a raczej na to, co na niej wisiało. Przestrzeń odgrodzona policyjnymi taśmami nie pozwalała na bliższe podejście, ale ja miałem gdzieś jakiekolwiek zasady. Już robiłem krok do przodu, jednak powstrzymała mnie wyciągnięta ręka młodego. Zaśmiałem się szyderczo. Zacisnął palce na żółto czarnej folii, jakby nagle zrobiło mu się słabo -może przyciągnie to większą uwagę reszty funkcjonariuszy, ale przynajmniej nie będzie musiał się tłumaczyć z nagłego machania łapą na prawo i lewo.
— Znowu narobisz problemów — syknął cicho, tak, że nawet ja mogłem go ledwo zrozumieć. Postanowiłem pociągnąć tę zabawę dalej, skoro sam już zaczął.
— Co?!— krzyknąłem najgłośniej, jak potrafiłem, przystawiając szpony do ucha. Jedyną reakcją Pita było podniesienie dłoni i przejechaniu nią po swojej twarzy.
— Pite, wszystko OK?
Do chłopaka podeszła starsza kobieta w okularach z rogowymi oprawkami, lekko przekrzywionymi z prawej strony twarzy. Mimo zmarszczek i zbyt mocnego makijażu zachowała swoje utracone wiele lat temu piękno. Pamiętałem ją jeszcze z czasów, kiedy wstępowała do policji, tuż przed egzaminami. Ile bym wtedy dał, żeby wyrwać ją i wziąć na tylnym siedzeniu Lacera Evo, które wtedy sprowadzano w celu walki z nielegalnymi wyścigami. Cholera, nawet teraz mógłbym się do niej dobrać.
Pite, niedoświadczony jeszcze chłystek z Kanady, ledwo na nią spojrzał. A przynajmniej takie miałem wrażenie, bo przez te jego ciemne okulary nie mogłem zobaczyć jego wzroku. Pomijając, wolał mieć na oku mnie, niż wydatny biust starszej koleżanki. Trzeba przyznać, że w przeciągu ostatnich dwóch lat szczeniak sporo się nauczył i tu mogłem mu przyklasnąć. Reszta była do nadrobienia.
— Jest OK. — Wymusił uśmiech i obdarował nim kobietę, która wcale nie wyglądała na przekonaną. Położyła mu dłoń na ramieniu i poklepała po matczynemu, zanim odeszła.
— W porządku, jeżeli czujesz mdłości. To twoja pierwsza większa sprawa. Nie daj się pożreć demonom strachu.
Pite kiwnął głową, podczas gdy ja już dosłownie zanosiłem się śmiechem. Gdyby tylko wiedziała... Echo odbijające się po niemal całkowicie pustej sali zwielokrotniło mój głos na tyle, że chłopak skrzywił się jeszcze mocniej. Prócz kilku funkcjonariuszy i obrazu wiszącego przed nami na ścianie w pomieszczeniu nie znajdowało się absolutnie nic. Nie licząc jeszcze lamp, które zwisały z sufitu i rzucały ostre, białe światło.
Widząc, że tym razem nie uda mi się sprowokować Pita, zdusiłem śmiech i westchnąłem, przechodząc jednocześnie pod policyjnymi taśmami.
— Uspokój się — mruknął Pite, zasłaniając przy tym usta. Uwielbiałem chwile, kiedy musiał uważać na innych, gdy ze mną rozmawiał. Nie mógł pozwolić sobie na to, by wzięto go za czubka.
— Tylko się przyglądnę — odparłem niewinnym tonem i jednym susem znalazłem się przed obrazem, który przedstawiał młodą kobietę na ciemnym, depresyjnym niemal tle. Jeżeli wierzyć złotej tabliczce widniejącej poniżej, to miał on już ponad pięćset lat.
Kobieta nie była ani brzydka, ani piękna, ale jakimś cudem cały świat uwielbiał ją bardziej, niżby na to zasługiwała. Ciekawe czy gdy tak siedziała i pozwalała by ją malowano wiedziała, jak bardzo ważna będzie dla świata sztuki wiele wieków później?
Mnie jednak wydawała się teraz groteskowa i odpychająca. Jej uśmiech był odrobinę zbyt szeroki, odrobinę zbyt wesoły, biorąc pod uwagę krew na ścianach. Szkarłat nie tknął gabloty, w której znajdował się obraz, ale ściekając po ścianie, utworzył małą kałużę na marmurowej posadzce. Jeszcze jeden krok i wszedłbym prosto w kleistą maź.
Za plecami usłyszałem zniecierpliwione westchnięcie Pita. Odwróciłem się w jego stronę i posłałem mu uśmiech zakończony ostrymi jak brzytwa kłami. Nawet gdybym chciał, nie mogłem nic zrobić z tym faktem. Nie moja wina, pasty do zębów nigdy nie będę reklamował, chyba że w jakiś horrorze. O ile ktokolwiek prócz Pita będzie w stanie mnie zobaczyć.
Odwróciłem się znowu w stronę cuchnącej kałuży i nabrałem powietrza głęboko w płuca lub w to, co mogłoby się znajdować w mojej klatce piersiowej, gdybym był człowiekiem.
W nozdrza wpił się zapach odwagi i złości, pomieszany z lekką nutką cynizmu. No proszę, mieliśmy jakiegoś psychola, który nie dość, że miał problemy ze sobą, to jeszcze chodził i babrał własną krwią najbardziej rozpoznawalne dzieła sztuki na świecie. To było już jego trzecie miejsce. Wcześniej był w Polsce, robiąc niemałe zamieszanie z Damą z gronostajem, a jeszcze wcześniej w Nowym Yorku, gdy niemal zbezcześcił najcenniejszy obraz Van Gogha. Jak widać na załączonym... no właśnie, obrazku, nasz wandal wyraźnie podążał śladem najbardziej znanych dzieł. Nie, żeby było w tym coś dziwnego. Czekam jednak kiedy dorwie się do Kaplicy Sykstyńskiej, to byłby dopiero widok! Dlatego nie daje młodemu wyraźniejszych poszlak. Niech chłopaczyna, jeden i drugi, jeszcze się pobawią.
— Flex...
Zeskoczyłem z podestu i podążyłem za Pitem, który ściągając okulary i chowając je do kieszeni zmierzał już w stronę wyjścia z dosyć niemrawą miną. Jeden ze starszych funkcjonariuszy próbował złapać go i zaproponować zimne piwo po skończonej służbie, ale dzieciak tylko pokręcił głową i wyszedł na chłodny korytarz. Niewiele czasu zajęło mu znalezienie spokojnego miejsca, na tyle oddalonego od ludzi, by mógł spokojnie chwycić mnie za kołnierz i cisnąć na ścianę, tuż przy łukowatym oknie, zza którego wydobywało się ciche ćwierkanie francuskich ptaszków. Wyczuwałem, że migrena, która osiągnęła w jego głowie już chyba poziom alarmowy, wcale nie ułatwiała mu uspokojenia się. Uniosłem dłonie do góry w geście poddania. Pite rozluźnił uścisk i włożył dłonie do kieszeni płaszcza, szukając czegoś zawzięcie. Zmrużyłem oczy, zastanawiając się, o co mu chodzi, ale kiedy szybkim ruchem wyciągnął niewielki mieszek, natychmiast poczułem dreszcz na plecach. Chciałem odskoczyć od niego, ale poczułem, że kompletnie nie mogę się ruszyć z miejsca. W odbiciu lustra, które znajdowało się za jego plecami, zobaczyłem zarys kresek na suficie nad moją głową. Ten gówniarz nie był taki głupi!
Pite w międzyczasie spokojnie rozsypał sól na swoją prawą dłoń, a pusty woreczek ponownie schował do kieszeni. Już sam zapach przyprawiał mnie o nudności.
— Od teraz nie będziesz taki wyszczekany, Flex. — Głos Pita przybrał dosyć nieoczekiwane brzmienie, nie sądziłem, że ten dzieciak jest w stanie brzmieć tak cholernie... ostro. Robiłem jednak dobrą minę do złej gry. Koniec końców byle jakie esy i floresy nie są w stanie zatrzymać mnie na dłużej. Sól może sprawić mi ból, ale nie zabije mnie. Przynajmniej nie tak mała ilość. Niemniej jednak wcale nie miałem zamiaru czuć jej na swojej skórze.
Przełknąłem ślinę i wyszczerzyłem kły, chociaż mój uśmiech nie wypadł tak samo dziarsko, jak jeszcze kilka minut temu. Kiedy uniósł głowę, popatrzyłem mu prosto w oczy i dopiero wtedy zauważyłem, że jego źrenice zwęziły się jak u kota. Ten cholerny sierściuch musiał maczać palce w tym całym przedstawieniu! Dorwę go, jak już skończę niewątpliwie nieprzyjemną zabawę z dzieciakiem. O ile mogłem go jeszcze tak nazywać.
— Ile mu zapłaciłeś? — zapytałem, nie zrywając kontaktu wzrokowego. Pite wzruszył ramionami i, podwijając rękaw zębami, pokazał spory opatrunek na nadgarstku lewej ręki.
— Trzy litry i dziesięć lat dostarczania informacji o typach takich jak ty.
Zarechotałem. A ja się zastanawiałem, dlaczego był taki bladziutki, odkąd mnie dzisiaj wezwał.
— Tylko dziesięć? — parsknąłem — Aż tak krótko chcesz z nim współpracować?
Pite przekręcił lekko głowę, czemu towarzyszyło chrupnięcie kości w karku. Zacisnął dłoń, w której trzymał biały proszek i podchodząc do najbliższego kosza na śmieci, wrzucił go do środka. Kiedy wrócił i stanął przede mną tak jak poprzednio, miałem wrażenie, że wydaje się wyższy, a jego zęby nieco się wydłużyły. Wyciągnął w moją stronę rękę, dokładnie tak, jak w chwili, gdy pieczętowaliśmy nasz kontrakt.
— Zależy, jak długo chcę współpracować z tobą.
Uniosłem kącik ust do góry i chwyciłem w szpony jego wątłą, bladą dłoń. Wiedziałem, że Pite nie tylko chce ugrać coś dla Wąsacza, ale przede wszystkim też dla samego siebie. Ponad wszystko jednak wiedział, że ostatnią rzeczą, na którą miałby ochotę, byłoby zrobienie z nas wrogów. Dlatego, jak na szumowinę ludzką przystało, grał na trzy fronty. Mój, Wąsacza i swój.
Z mojego gardła wydobyło się ciche warknięcie, gdy poczułem, że znów mogę się poruszać. Pite rozluźnił uścisk i, zakładając na powrót ciemne okulary, odwrócił się i ruszył w stronę sali z zakrwawioną ścianą.
Mimo że byliśmy związani umową, ruszyłem za nim z własnej woli.
Cóż, trafił mi się naprawdę ciekawy kawałek człowieka.
Intrygujące :D To fragment czegos więcej?
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, fajne wykorzystanie obu tematów ;) Przyjemnie się czytało żad
Mmmm, to bylo ciekawe!! Stopniowe odkrywanie kart, ale tez nie wszystkich. Najpierw szpony, to szeptanie Pita i wzmianki, ze ktos mógłby go uznac za nienormalnego i zalapalam, ze cos tu jest nie tak xd bardzo spodobal mi sie pomysl, zeby wykorzystac temat w stosunku do obrazu! I to nie byle jakiego. Chetnie bym sie dowiedziala wiecej, duzo wiecej na temat tego uniwersu. Kim jest Wąsacz np.
OdpowiedzUsuńWzmianka o tym, ze coz,reklamowac pasty do zębów nie będzie... Xdxd yep.
Jedyna wątpliwosc mialam w zwiazwi z zapachem ktory wpija sie w nozdrza. Mi on by nozdrza chyba wypelnil, ale to tylko indywidualna sugestia.
Mam nadzieję, ze dowiem sie wiecej o tych bohaterach i ze wgl bede miec czesciej okazje Cie czytac.
Moja pierwsza myśl w czasie czytania, to że trochę mieszasz czasy. Jest to trochę denerwujące, musze przyznać, chociaż sama tak kiedyś robiłam. Ale raczej mnie tego oduczono i wiem, że to źle wygląda (chociaż niewątpliwie łatwiej jest pisać mieszając). Właściwie to może być powód, dla którego tak mnie to drażni.
OdpowiedzUsuńCo do treści… miałam wrażenie, że więcej się dowiedziałam o zbrodni niż o bohaterach. Kim jest Pit(a)? Policjantem prześladowanym przed demona? Jakimś innym rodzajem funkcjonariusza? Detektywem? Co go łączy z tym demonem? Jak zaczęli „współpracować”. Kreski na suficie? Co to za kreski? Pentagram? Jeśli tak, to jak się tam znalazł? Był tam już wcześniej i demon nie wiedział o tym, czy może Pita w jakiś magiczny sposób namalował go w kilka sekund, bez pokazania jakoby to robił? Co to za „sierściuch„ i co Pita zyskał układając się z nim?
Więcej pytań niż odpowiedzi, a sporo tych pytań się zrodziło jak na taki stosunkowo krótki tekst. Tak, jak rozumiem, że czasami niektóre fakty lepiej wyjaśnić później, pozwalając czytelnikowi się wciągnąć, tak tutaj po prostu wydaje mi się, ze trochę ich było za dużo. Wydaje mi się, że można by napisać przy niektórych rzeczach cos w stylu „Pentagram/Znak/Runa/Pieczęć. Dzieciak musiał ją namalować magią/musiał wiedzieć, że była w tym miejscu. Skąd?” (przykład, nie mówię że tak było xd) Fajnie było by tez napomknąć przynajmniej jak zaczęli swoją przygodę. Np. „jak wtedy gdy potrzebował mojej pomocy, żeby złapać mordercę swego ojca” (pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy dla przykładu)
Sama nie wyjawiam wszystkich informacji na raz, ale raczej nie rzucam kęsów na każdy posiłek a resztę posiłku zostawiam dla siebie. I poszczególne fakty, szczególnie jeśli są wymienione w krótkim tekście, zazwyczaj rozwijam/wyjaśniam ich pochodzenie. No ale to moje zdanie, a ostatnio coś wybredna i marudna jestem w kwestii tekstów.
Dobra, trochę pomarudziłam, trochę powytykałam. Większych błędów/literówek nie wyłapałam. Pora na przyjemniejszą rzecz xd.
Ogólnie tekst mi się czytało raczej przyjemnie. Tajemnica, magia, demony i psychopata niszczący dzieła sztuki. Zapowiada się ciekawe. Przypuszczam, że to fragment czegoś więcej, tak?
Sprzeczność między charakterami postaci przypadła mi do gustu. I ich „relacja” xd.
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale nie pamiętam co, a muszę się zbierać, więc na tym skończę. Tak, wiem, trochę mało „dobrego” po całym tym narzekaniu ^^”
Pozdrawiam i życzę dużo weny (również na to uniwersum, bo chętnie poczytałabym jeszcze o tych dwojgu).
Hej :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy tekst. Nie kojarzę, by było coś z tego świata już wcześniej, ale wiem, że ja chcę więcej. Kim dokładnie jest demon? Jak Pite na niego natrafił? Co się stało z ciałem tego, który krwią chciał zniszczyć obraz Mona Lisy? Bardzo ciekawe opisy i humor, widać, że dobrze się czujesz w towarzystwie tych postaci. Jestem zaintrygowana.
Pozdrawiam.
Hej hej, chyba nie miałam przyjemności jeszcze czytac twoich tekstów. Ciekawe użycie cytatu odnośnie obrazu Mona Lisy. Czy Flex to wampir,który o ile zrozumiałam współpracę z policją, lub jest detektywem? W każdym razie interesuje sie zbrodniami. Ciekawa jestem kim jest ten wandal co tak sie zawzialna te dzieła. Bardzo fajny pomysł i przyjemny do czytania.
OdpowiedzUsuń