Chociaż to tekst z uniwersum
Alana i Rubina, nie jest on powiązany z ich historią. No przynajmniej
bezpośrednio. Tekst jest o jednej z licznych wojen między elfami i
krasnoludami, a dokładnie jednej z bitew “Wojny Błękitnej Zimy”. Oprócz
zmniejszenia populacji szlachetnie urodzonych elfów (stąd nazwa wojny),
skutkiem jej było założenie Łowców. Także, wszystkich ciekawych, zapraszam do
lektury :)
17 Śniegu 1874 Przed Uwolnieniem
Bouldwin, dowódca elfów, patrzył
na nieskazitelnie białą od śniegu dolinę znajdującą się u podnóża wzniesienia
na którym stał namiot strategów. Obserwował teren po przeciwnej stronie, poszukując jakichkolwiek śladów
krasnoludzkiej armii. Dostrzegł czarne
postacie zwiadowców. Pochodniami dali znak, że nigdzie nie ma w pobliżu wrogów. Całe szczęście. Mamy jeszcze czas, słońce
dopiero zaczyna zachodzić. Podkomendni Bouldwina szykowali się do walki,
czyścili ekwipunek, grzali się przy koksownikach i odpoczywali w swoich
namiotach. Główny dowódca wciągnął głęboko zimne powietrze, odwrócił się i
poszedł w stronę strategów.
W namiocie, wokół wielkiego stołu
z mapą, stało sześciu Wielkich Strategów. Przekrzykiwali się, energicznie
gestykulowali wskazując miejsca na mapie i kłócili o taktykę, jaką powinni
zastosować.
- Panowie! Uspokójcie się! - Bouldwin starał się
przekrzyczeć harmider panujący w środku. - Mamy niewiele czasu do zmroku,
krasnoludowie na pewno zaatakują nocą! Jakie mamy opcje?
- Ustawiamy się w phâlanko
i odpychamy tych barbarzyńców! - Sędziwy strateg o siwych włosach trzasnął
pięścią w stół. - Ta taktyka sprawdzała się zawsze i teraz też się sprawdzi!
Wszyscy
Wielcy Strategowie pokiwali głowami z uznaniem. Bouldwin tylko westchnął.
- Może nie jest pan na bieżąco, panie Sarinie, ale ostatnie
bitwy przegraliśmy ustawiając się w phâlanko.
Krasnoludowie wchodzą w nas jak w masło, nic sobie nie robią z naszych
tarcz.
- A czyja to wina? Za moich czasów żołnierze pewnie
dzierżyli tarcze i włócznie. Nie przegrałem ani jednej bitwy z karłami dzięki
bohaterskim szeregom. Nie to co teraz...
Na nowo
rozgorzała kłótnia. Strategowie zaczęli licytować się który z nich miał
lepszych żołnierzy pod sobą. W taki
sposób do niczego nie dojdziemy. Do namiotu nagle wszedł młody elf w
błyszczącym, pozłacanym pancerzu z symbolem jaskółki na piersi. No tak, jeden z tych arystokratycznych
gogusiów od Erebina. Pewnie przyjechał na wojnę dla dobrej zabawy. Elf
zasalutował niedbale Bouldwinowi i podszedł do jednego ze Strategów.
- Panie! Złote Jaskółki pytają kto będzie nimi dowodził w
pierwszym szeregu!
Erebin
chwilę się zastanowił, po czym odpowiedział:
- Przekazuję ci ten obowiązek.
- Tam jest ośmiuset ludzi na zewnątrz, którzy chcą się tym
zająć. Dlaczego ja?
- Żołnierzu, chyba muszę cię poinstruować! - Strateg zwrócił
gniewnie uwagę elfowi - Chodźno tu na stronę!
Oboje
stanęli z boku, z dala od uszu pozostałych osób z namiotu. Ten głupiec naprawdę odstawia taki cyrk?! Przecież wszyscy wiedzą, że w
Złotych Jaskółkach jest jego bratanek. Teraz przynajmniej już będzie wiadomo
który to. Młody elf powiedział: “Tak jest!” i wyszedł. Dziwne, że nie powiedział “Tak jest, wujku!”
- Panowie, myślę,
że już pora szykować się do walki. Dziękuję za wasze rady. - Zakończył
posiedzenie Bouldwin, po czym zawołał swojego niewolnika. Gdy wszyscy Wielcy
Stratedzy opuścili namiot, do środka wszedł Heinswort.
- I co ja mam zrobić, Heinsworcie? - Dowódca zwrócił się do
swojego sługi - Te skostniałe smoki na siłę próbują wciskać phâlanko jakby to było rozwiązanie na
wszystkie kłopoty. Ustawmy się wszyscy w pięć rzędów po całej rozciągłości, bo
co może pójść źle? Ech… Heinsworcie, pomóż mi ubrać zbroje.
Człowiek podszedł do stojaka z
pancerzem i zaczął ubierać swojego pana.
- Myślę, że phâlanko to
zły pomysł. Powinniście się rozbić na małe grupki i… - sługa spojrzał na minę
elfa i przerwał swój wywód. - Przepraszam, nie powinienem.
- Nie, nie. Mów! Jak na razie, masz lepszy plan od tych
mądrali.
- Phâlanko dostosowane
jest do natarcia masowego całej armii, a nie do walki z indywidualistami. Duże
grupy ustawione w pięć rzędów są łatwym celem. I krasnoludowie łatwiej się
przez nie przebijają, siejąc zamęt i zniszczenie w szeregach. Hmmm… Najlepiej
gdybyście porzucili w ogóle ustawienie się w szyk i zaczęli walkę
niezorganizowaną, w sensie każdy walczy samodzielnie. Chociaż to wprowadziłoby
wiele chaosu i pewnie sporo żołnierzy by się nie mogło odnaleźć w takiej
sytuacji, zwłaszcza że są uczeni, że zawsze ktoś broni ich prawego boku.
Dlatego myślę, że powinniście walczyć w małych grupkach i starać się związać
Berserków w pojedyncze starcia. Wtedy będzie im trudniej się przebić... Panie.
- Heinsworcie, jesteś geniuszem! No, przynajmniej jak na
człowieka. Bardzo mnie to cieszy, że ktoś myśli tak samo jak ja. Zaraz wydam
odpowiednie rozkazy.
***
Gdy nastał
zmierzch elfowie byli już ustawieni w kilka grup po pięć rzędów każda. Czekali
na przybycie krasnoludów. Wraz z wzejściem księżyca, przybyli Berserkowie.
Ubrani w kolczugowe spodnie i niedźwiedzie płaszcze, z pomalowanymi twarzami w
kolorach czerwieni, wyglądali przerażająco. Nie ustawiali się w żaden szyk, nie
trzymali się żadnej marszruty. Nagle pojawiło się kilku z nich po drugiej
stronie doliny. Po chwili krasnoludów zaczęło przybywać. Mimo to, w porównaniu
z armią elfów, było ich niewielu. Niespodziewanie, spod płaszczy wyjęli broń -
ogromne miecze, wielkie topory i młoty bojowe. Zaczęli wrzeszczeć, a ci którzy
mieli w dłoniach po dwie sztuki oręża, zaczęli nimi obijać o siebie, tworząc
metaliczny brzęk.
Bouldwin,
który stał w pierwszym rzędzie środkowej grupy Czarnych Chimer, rozkazał swoim
ludziom utrzymać pozycję. Rozejrzał się po bokach i przeraził się widząc co się
dzieje. Jedynie Czarne Chimery stały według rozkazu, rozbite na mniejsze grupy.
Pozostałe formacje, na widok krasnoludów, z powrotem połączyły się ustawiając w
phâlanko. Dowódcy z pierwszych rzędów
ani Wielcy Stratedzy nie korygowali ustawienia. Ci głupcy się buntują i trzymają cholernego phâlanko! Jesteśmy
zgubieni! Bouldwin starał się wydać rozkazy, aby skorygowano ustawienie,
jednak nie udało mu się przekrzyczeć panującego wszędzie hałasu. Postanowił
więc wysłać gońców z rozkazami, ale zanim zdążył przekazać im wszystkie
polecenia, krasnoludowie rozpoczęli atak.
Biegli chaotycznie do przodu,
wrzeszcząc na całe gardło. Pierwsi Berserkowie byli niczym fala wpadająca wgłąb
lądu. Swoimi korpulentnymi ciałami wpadali na tarcze elfów unikając trzymanych
przez nich włóczni i przewracając swoich wrogów. W ten sposób w szeregach
tworzyły się luki, które krasnoludowie wykorzystywali. Cięli po plecach
pierwsze rzędy i atakowali w podobny sposób kolejne. Elfowie ustawieni w długie
szeregi nie potrafili sobie z tym poradzić. Zanim kolejne rzędy zdążyły dobyć
miecza, były tratowane przez napierających na nich krasnoludów. Jedynie Czarne
Chimery potrafiły odeprzeć pierwsze natarcia. Chociaż wkrótce i oni ulegli
naporowi Berserków.
Walka była krwawa. Krasnoludowie
atakowali w amoku, nie zwracając uwagi na ciosy zadawane przez elfy.
Berserkowie cięli okrutnie, a każdemu ich uderzeniu towarzyszyła fontanna krwi.
Ich topory i miecze ucinały bez problemu kończyny elfów, a młoty bojowe
wgniatały pancerze i czaszki, jakby były zrobione z aksamitu. Nie znali też
litości. Nie oszczędzali poddających się żołnierzy, ścigali uciekających.
Bouldwin walczył zacięcie,
odrzucając włócznię i dobywając miecza. Jednak jeden z krasnoludów uderzeniem
młota w tarczę, złamał mu rękę. Następnie, po ciosie w klatkę piersiową,
odleciał na dziewięć stóp do tyłu. A upadając, dowódca elfów zemdlał.
***
Później tę wojnę zaczęto określać
mianem Kyânos Haima Pôlemos - Wojną
Błękitnej Zimy, z powodu śmierci wielu szlachetnie urodzonych elfów. Tę bitwę
natomiast Psychrôs Ântos Pôlemas -
Bitwą Zimnego Kwiatu.
***
Oprzytomniał już po bitwie. Leżał
wśród licznych trupów. Dostrzegł w nich jedynie tylko kilkunastu krasnoludów,
przerażająca większość była elfami. Czuł, że wszystko go boli. Spojrzał na
swoją zbroje i tarczę, były pogięte od ciosu młotem bojowym. Próbował się
dźwignąć na nogi. Po kilku niezdarnych próbach w końcu mu się udało.
Rozejrzał się po pobojowisku. Jego oczom ukazał się
rozpaczliwy widok. Stosty umarłych, a wśród nich nieliczne plamki brązowych
płaszczy z futer niedźwiedzi. Potykając się i sycząc przy każdym kroku,
Bouldwin skierował swoje kroki w stronę byłego obozu armii elfów. Teraz zostały
z niego jedynie zgliszcza.
Powoli, ciężkimi krokami wspiął
się na wzgórze, na którym wcześniej stał namiot strategów. Przed zniszczonym
namiotem leżał Sarin, najstarszy z Wielkich Strategów. Bouldwin podszedł do
niego i przekonał się, że sędziwy elf leży martwy.
Muszę przekazać wieść o porażce. Najbliżej będzie Zimnowoda. Chyba
będzie bezpieczniej, jak pójdę lasem. Dowódca zaczął schodzić ze wzgórza i
kierować się w stronę drzew. Nim dotarł do pierwszych z nich, usłyszał za sobą
wrzask. Obejrzał się i zobaczył krasnoluda z dwoma toporami. Jednym z nich
wskazywał na Bouldwina, drugim wykonał gest koło szyi. Elf przyspieszył kroku,
co było niezwykle trudne w jego stanie. Raz po raz oglądał się za siebie.
Berserk nie spieszył się, szedł miarowym, spokojnym krokiem. A mimo to, był
coraz bliżej Bouldwina. Elfowi udało wejść się między pierwsze drzewa,
krasnolud przyspieszył kroku.
Nagle, zza jednego z drzew
wysunął się człowiek. Dzierżył w ręku łuk. W pierwszej chwili dowódca go nie
poznał, po kilku krokach przekonał się, że to jego niewolnik - Heinswort.
- Heinsworcie! Uciekaj! Idzie tu Berserk!
Sługa jednak nie zareagował na te
słowa. Stał i patrzył się na elfa. Podniósł łuk, nałożył na cięciwę strzałę i
wycelował w stronę swojego pana. Bouldwin przystanął ze zdziwienia. Nigdy by
nie pomyślał, że jego niewolnik będzie zdolny zbuntować się przeciw niemu.
Heinswort wystrzelił.
Strzała przeleciała obok
Bouldwina, trafiając w klatkę piersiową krasnoluda, który trzymał już jeden
topór w górze. Kolejna strzała poszybowała w stronę Berserka, trafiając go w
twarz. Trzecia trafiła krasnoluda w brzuch. Wypuścił z rąk topory, uklęknął a
następnie przewrócił się do przodu.
- Pod płaszczami noszą tylko takie śmieszne uprzęże, nie
mają zbroi, więc łatwo ich trafić. - Powiedział Heinswort do elfa i szybki
krokiem podbiegł do niego, żeby go podtrzymać. - Mówiłem panu, że najlepiej
gdybyście walczyli samodzielnie.
- Tak, wiem.. Uch… - Bouldwin złapał się zdrową ręką za
żebra. - Ale teraz musimy iść. Do Zimnowody. I powiadomić Cesarza Obereda. O
porażce.
***
W drodze do miasta, Heinswort
zabił w podobny sposób jeszcze kilku krasnoludów. A w głowie Bouldwina zrodził
się pomysł, aby spróbować zastosować taką taktykę na większą skalę.
oy oy oy. Emocje jak pod helmowym jarem!!! Bardzo moj klimat, w zyciu nie bylam na zadnej wojnie, ale mysle, ze tak to wlasnie wyglada. Zimnowoda - swietna nazwa. Musze zapytac o nazwe jednej strategii i tlumaczenie Wojny Błękitnej Zimy - Kyânos Haima Pôlemos - cóż to za jezyk? Greka (jakos tak mi sie kojarzy)? Czy może nazwa własna, która wymysliles? Podobała mi sie tez funkcja Sześciu Strategów. Brzmi to poważnie i jest orginalne. Co mi się natomiast troszkę nie spodobało, tak troszeczkę, to mimo ze zwykle nie mam nic przeciwko mowie potocznej - sama często piszę bardzo potocznie - tak tutaj niektóre wyrazy trochę psuły mi nastrój. Kiedy mamy dramatyczną walkę, Bouldwin zdaje się zaraz zostanie pokonany, to czytam, że 'odelciał' na parę metrów. No i automatycznie moja chora podła wyobraźnia dorabia dumnemu elfowi skrzydełka rodem tych od Dzwoneczka z Piotrusia Pana (no bo niby to tez elf xd). Dlatego w takiej chwili pokusiłabym się o coś w stylu, ze siła uderzenia go odrzuciła, czy coś pokombinowała, aby zachować powagę sytuacji. Tak trochę się czepiam, wiem, ale często jak sama piszę, a potem czytam co napisałam, łapię sie na tym, że czasem wystarczy zamienic w zdaniu jakieś słowo na synonim lub nieco je przebudować, zeby bylo bardziej atrakcyjne, zeby grało bardziej harmonijnie. I to jedyna rzecz w tekscie, nad która sie zatrzymałam. Reszta wojny płynna i napięta jak cięciwa Heinsworta. tez dobry motyw, ze czlowiek jest niewolnikiem elfa. A, jeszcze mimo tego, ze powiedziales iz alana i rubina nie bedzie i wiedzialam ze to Bouldwin, to i tak przez chwile mialam wrazenie/nadzieje, ze w ostatniej scenie ten krasnolud z toporami to bedzie rubin ;D I ze tak sie pozlali z Alanem. xd Wgl teraz to mnie juz bardzo naprawde bardzo ciekawi jak sie zaczela ich przyjazn, bo widze kultywujesz tę nienawisc miedzyrasową i jest ona silna, nawet jesli od wojny cos sie uspokoilo, watpie zeby pałali do siebie czyms wiecej niz odrazą xd Takze naprawde ciekawe jak to sie zaczeło. Znowu sie rozpisałam. A miało byc krotko. Przepraszam. xd
OdpowiedzUsuńCześć! Bardzo się cieszę, że fragment się podobał :D Tak, zgadłaś - elficki wzoruję na grece a krasnoludzki na łacinie (trudno jest wymyślić cały język od podstaw, więc po prostu trochę przerabiam już istniejące języki :D) I faktycznie, trochę niefortunne użycie "odleciał", muszę ćwiczyć nad stylistyką, także właśnie im więcej takiego wytykania błędów, tym lepiej :D A co do Heinsworta - w tym świecie było tak, że do Roku Uwolnienia ludzie byli niewolnikami elfów, było to na tyle ważne wydarzenie, że zaczęto określać czas na jego podstawie (coś jak "przed Chrystusem" i "po Chrystusie") :D Dzięki za taki kompleksowy komentarz :DD
UsuńP.S. Zimnowoda to jakaś miejscowosc z Polski, spotkałem się z nią w pracy i stwierdziłem, że warto nazwę zapamiętać
Hej :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że uwielbiam to uniwersum ze względu na tolkienowski klimat, a tutaj pokazujesz, że sam świetnie się w nim czujesz. Fajnie pokazane to, jaki stosunek mają elfy do ludzi, jak wygląda walka między rasami. Wciągnęły mnie opisy i przemyślenia, do tego ta plastyczność - widziałam to wszystko jak film krótkometrażowy i bardzo mi się to podobało, za co dziękuję.
Pozdrawiam.
Cześć! Bardzo się cieszę, ze świat i fragment się podoba :D I tak, zdecydowanie to moje oczko w głowie ;) Mam nadzieję, że będzie więcej tematów na GPK które pozwolą mi dalej tworzyć i wysyłać teksty z tego uniwersum :D
UsuńWidzę, że hardo ćwiczysz pisanie tekstów z tego uniwersum :D!
OdpowiedzUsuńOgólnie to bardzo strategiczny tekst! Nie zawsze takie przypadają mi do gustu, ale nawet miło się czytało. Chociaż to zakończenie jest takie trochę krótkie i mało znaczące, ale jednak tekst miły c:
#SadisticWriter