Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

poniedziałek, 22 października 2018

[114] Bitwa Zimnego Kwiatu ~ Kamil


Chociaż to tekst z uniwersum Alana i Rubina, nie jest on powiązany z ich historią. No przynajmniej bezpośrednio. Tekst jest o jednej z licznych wojen między elfami i krasnoludami, a dokładnie jednej z bitew “Wojny Błękitnej Zimy”. Oprócz zmniejszenia populacji szlachetnie urodzonych elfów (stąd nazwa wojny), skutkiem jej było założenie Łowców. Także, wszystkich ciekawych, zapraszam do lektury :)





17 Śniegu 1874 Przed Uwolnieniem


Bouldwin, dowódca elfów, patrzył na nieskazitelnie białą od śniegu dolinę znajdującą się u podnóża wzniesienia na którym stał namiot strategów. Obserwował teren po przeciwnej stronie,  poszukując jakichkolwiek śladów krasnoludzkiej armii. Dostrzegł czarne postacie zwiadowców. Pochodniami dali znak, że nigdzie nie ma w pobliżu wrogów. Całe szczęście. Mamy jeszcze czas, słońce dopiero zaczyna zachodzić. Podkomendni Bouldwina szykowali się do walki, czyścili ekwipunek, grzali się przy koksownikach i odpoczywali w swoich namiotach. Główny dowódca wciągnął głęboko zimne powietrze, odwrócił się i poszedł w stronę strategów.
W namiocie, wokół wielkiego stołu z mapą, stało sześciu Wielkich Strategów. Przekrzykiwali się, energicznie gestykulowali wskazując miejsca na mapie i kłócili o taktykę, jaką powinni zastosować.
- Panowie! Uspokójcie się! - Bouldwin starał się przekrzyczeć harmider panujący w środku. - Mamy niewiele czasu do zmroku, krasnoludowie na pewno zaatakują nocą! Jakie mamy opcje?
- Ustawiamy się w phâlanko i odpychamy tych barbarzyńców! - Sędziwy strateg o siwych włosach trzasnął pięścią w stół. - Ta taktyka sprawdzała się zawsze i teraz też się sprawdzi!
            Wszyscy Wielcy Strategowie pokiwali głowami z uznaniem. Bouldwin tylko westchnął.
- Może nie jest pan na bieżąco, panie Sarinie, ale ostatnie bitwy przegraliśmy ustawiając się w phâlanko. Krasnoludowie wchodzą w nas jak w masło, nic sobie nie robią z naszych tarcz.
- A czyja to wina? Za moich czasów żołnierze pewnie dzierżyli tarcze i włócznie. Nie przegrałem ani jednej bitwy z karłami dzięki bohaterskim szeregom. Nie to co teraz...
            Na nowo rozgorzała kłótnia. Strategowie zaczęli licytować się który z nich miał lepszych żołnierzy pod sobą. W taki sposób do niczego nie dojdziemy. Do namiotu nagle wszedł młody elf w błyszczącym, pozłacanym pancerzu z symbolem jaskółki na piersi. No tak, jeden z tych arystokratycznych gogusiów od Erebina. Pewnie przyjechał na wojnę dla dobrej zabawy. Elf zasalutował niedbale Bouldwinowi i podszedł do jednego ze Strategów.
- Panie! Złote Jaskółki pytają kto będzie nimi dowodził w pierwszym szeregu!
            Erebin chwilę się zastanowił, po czym odpowiedział:
- Przekazuję ci ten obowiązek.
- Tam jest ośmiuset ludzi na zewnątrz, którzy chcą się tym zająć. Dlaczego ja?
- Żołnierzu, chyba muszę cię poinstruować! - Strateg zwrócił gniewnie uwagę elfowi - Chodźno tu na stronę!
            Oboje stanęli z boku, z dala od uszu pozostałych osób z namiotu. Ten głupiec naprawdę odstawia taki cyrk?! Przecież wszyscy wiedzą, że w Złotych Jaskółkach jest jego bratanek. Teraz przynajmniej już będzie wiadomo który to. Młody elf powiedział: “Tak jest!” i wyszedł. Dziwne, że nie powiedział “Tak jest, wujku!”
- Panowie, myślę, że już pora szykować się do walki. Dziękuję za wasze rady. - Zakończył posiedzenie Bouldwin, po czym zawołał swojego niewolnika. Gdy wszyscy Wielcy Stratedzy opuścili namiot, do środka wszedł Heinswort.
- I co ja mam zrobić, Heinsworcie? - Dowódca zwrócił się do swojego sługi - Te skostniałe smoki na siłę próbują wciskać phâlanko jakby to było rozwiązanie na wszystkie kłopoty. Ustawmy się wszyscy w pięć rzędów po całej rozciągłości, bo co może pójść źle? Ech… Heinsworcie, pomóż mi ubrać zbroje.
Człowiek podszedł do stojaka z pancerzem i zaczął ubierać swojego pana.
- Myślę, że phâlanko to zły pomysł. Powinniście się rozbić na małe grupki i… - sługa spojrzał na minę elfa i przerwał swój wywód. - Przepraszam, nie powinienem.
- Nie, nie. Mów! Jak na razie, masz lepszy plan od tych mądrali.
- Phâlanko dostosowane jest do natarcia masowego całej armii, a nie do walki z indywidualistami. Duże grupy ustawione w pięć rzędów są łatwym celem. I krasnoludowie łatwiej się przez nie przebijają, siejąc zamęt i zniszczenie w szeregach. Hmmm… Najlepiej gdybyście porzucili w ogóle ustawienie się w szyk i zaczęli walkę niezorganizowaną, w sensie każdy walczy samodzielnie. Chociaż to wprowadziłoby wiele chaosu i pewnie sporo żołnierzy by się nie mogło odnaleźć w takiej sytuacji, zwłaszcza że są uczeni, że zawsze ktoś broni ich prawego boku. Dlatego myślę, że powinniście walczyć w małych grupkach i starać się związać Berserków w pojedyncze starcia. Wtedy będzie im trudniej się przebić... Panie.
- Heinsworcie, jesteś geniuszem! No, przynajmniej jak na człowieka. Bardzo mnie to cieszy, że ktoś myśli tak samo jak ja. Zaraz wydam odpowiednie rozkazy.
***
            Gdy nastał zmierzch elfowie byli już ustawieni w kilka grup po pięć rzędów każda. Czekali na przybycie krasnoludów. Wraz z wzejściem księżyca, przybyli Berserkowie. Ubrani w kolczugowe spodnie i niedźwiedzie płaszcze, z pomalowanymi twarzami w kolorach czerwieni, wyglądali przerażająco. Nie ustawiali się w żaden szyk, nie trzymali się żadnej marszruty. Nagle pojawiło się kilku z nich po drugiej stronie doliny. Po chwili krasnoludów zaczęło przybywać. Mimo to, w porównaniu z armią elfów, było ich niewielu. Niespodziewanie, spod płaszczy wyjęli broń - ogromne miecze, wielkie topory i młoty bojowe. Zaczęli wrzeszczeć, a ci którzy mieli w dłoniach po dwie sztuki oręża, zaczęli nimi obijać o siebie, tworząc metaliczny brzęk.
            Bouldwin, który stał w pierwszym rzędzie środkowej grupy Czarnych Chimer, rozkazał swoim ludziom utrzymać pozycję. Rozejrzał się po bokach i przeraził się widząc co się dzieje. Jedynie Czarne Chimery stały według rozkazu, rozbite na mniejsze grupy. Pozostałe formacje, na widok krasnoludów, z powrotem połączyły się ustawiając w phâlanko. Dowódcy z pierwszych rzędów ani Wielcy Stratedzy nie korygowali ustawienia. Ci głupcy się buntują i trzymają cholernego phâlanko! Jesteśmy zgubieni! Bouldwin starał się wydać rozkazy, aby skorygowano ustawienie, jednak nie udało mu się przekrzyczeć panującego wszędzie hałasu. Postanowił więc wysłać gońców z rozkazami, ale zanim zdążył przekazać im wszystkie polecenia, krasnoludowie rozpoczęli atak.
Biegli chaotycznie do przodu, wrzeszcząc na całe gardło. Pierwsi Berserkowie byli niczym fala wpadająca wgłąb lądu. Swoimi korpulentnymi ciałami wpadali na tarcze elfów unikając trzymanych przez nich włóczni i przewracając swoich wrogów. W ten sposób w szeregach tworzyły się luki, które krasnoludowie wykorzystywali. Cięli po plecach pierwsze rzędy i atakowali w podobny sposób kolejne. Elfowie ustawieni w długie szeregi nie potrafili sobie z tym poradzić. Zanim kolejne rzędy zdążyły dobyć miecza, były tratowane przez napierających na nich krasnoludów. Jedynie Czarne Chimery potrafiły odeprzeć pierwsze natarcia. Chociaż wkrótce i oni ulegli naporowi Berserków.
Walka była krwawa. Krasnoludowie atakowali w amoku, nie zwracając uwagi na ciosy zadawane przez elfy. Berserkowie cięli okrutnie, a każdemu ich uderzeniu towarzyszyła fontanna krwi. Ich topory i miecze ucinały bez problemu kończyny elfów, a młoty bojowe wgniatały pancerze i czaszki, jakby były zrobione z aksamitu. Nie znali też litości. Nie oszczędzali poddających się żołnierzy, ścigali uciekających.
Bouldwin walczył zacięcie, odrzucając włócznię i dobywając miecza. Jednak jeden z krasnoludów uderzeniem młota w tarczę, złamał mu rękę. Następnie, po ciosie w klatkę piersiową, odleciał na dziewięć stóp do tyłu. A upadając, dowódca elfów zemdlał.
***
Później tę wojnę zaczęto określać mianem Kyânos Haima Pôlemos - Wojną Błękitnej Zimy, z powodu śmierci wielu szlachetnie urodzonych elfów. Tę bitwę natomiast Psychrôs Ântos Pôlemas - Bitwą Zimnego Kwiatu.
***
Oprzytomniał już po bitwie. Leżał wśród licznych trupów. Dostrzegł w nich jedynie tylko kilkunastu krasnoludów, przerażająca większość była elfami. Czuł, że wszystko go boli. Spojrzał na swoją zbroje i tarczę, były pogięte od ciosu młotem bojowym. Próbował się dźwignąć na nogi. Po kilku niezdarnych próbach w końcu mu się udało.
Rozejrzał się po pobojowisku. Jego oczom ukazał się rozpaczliwy widok. Stosty umarłych, a wśród nich nieliczne plamki brązowych płaszczy z futer niedźwiedzi. Potykając się i sycząc przy każdym kroku, Bouldwin skierował swoje kroki w stronę byłego obozu armii elfów. Teraz zostały z niego jedynie zgliszcza.
Powoli, ciężkimi krokami wspiął się na wzgórze, na którym wcześniej stał namiot strategów. Przed zniszczonym namiotem leżał Sarin, najstarszy z Wielkich Strategów. Bouldwin podszedł do niego i przekonał się, że sędziwy elf leży martwy.
Muszę przekazać wieść o porażce. Najbliżej będzie Zimnowoda. Chyba będzie bezpieczniej, jak pójdę lasem. Dowódca zaczął schodzić ze wzgórza i kierować się w stronę drzew. Nim dotarł do pierwszych z nich, usłyszał za sobą wrzask. Obejrzał się i zobaczył krasnoluda z dwoma toporami. Jednym z nich wskazywał na Bouldwina, drugim wykonał gest koło szyi. Elf przyspieszył kroku, co było niezwykle trudne w jego stanie. Raz po raz oglądał się za siebie. Berserk nie spieszył się, szedł miarowym, spokojnym krokiem. A mimo to, był coraz bliżej Bouldwina. Elfowi udało wejść się między pierwsze drzewa, krasnolud przyspieszył kroku.
Nagle, zza jednego z drzew wysunął się człowiek. Dzierżył w ręku łuk. W pierwszej chwili dowódca go nie poznał, po kilku krokach przekonał się, że to jego niewolnik - Heinswort.
- Heinsworcie! Uciekaj! Idzie tu Berserk!
Sługa jednak nie zareagował na te słowa. Stał i patrzył się na elfa. Podniósł łuk, nałożył na cięciwę strzałę i wycelował w stronę swojego pana. Bouldwin przystanął ze zdziwienia. Nigdy by nie pomyślał, że jego niewolnik będzie zdolny zbuntować się przeciw niemu. Heinswort wystrzelił.
Strzała przeleciała obok Bouldwina, trafiając w klatkę piersiową krasnoluda, który trzymał już jeden topór w górze. Kolejna strzała poszybowała w stronę Berserka, trafiając go w twarz. Trzecia trafiła krasnoluda w brzuch. Wypuścił z rąk topory, uklęknął a następnie przewrócił się do przodu.
- Pod płaszczami noszą tylko takie śmieszne uprzęże, nie mają zbroi, więc łatwo ich trafić. - Powiedział Heinswort do elfa i szybki krokiem podbiegł do niego, żeby go podtrzymać. - Mówiłem panu, że najlepiej gdybyście walczyli samodzielnie.
- Tak, wiem.. Uch… - Bouldwin złapał się zdrową ręką za żebra. - Ale teraz musimy iść. Do Zimnowody. I powiadomić Cesarza Obereda. O porażce.
***
W drodze do miasta, Heinswort zabił w podobny sposób jeszcze kilku krasnoludów. A w głowie Bouldwina zrodził się pomysł, aby spróbować zastosować taką taktykę na większą skalę.




5 komentarzy:

  1. oy oy oy. Emocje jak pod helmowym jarem!!! Bardzo moj klimat, w zyciu nie bylam na zadnej wojnie, ale mysle, ze tak to wlasnie wyglada. Zimnowoda - swietna nazwa. Musze zapytac o nazwe jednej strategii i tlumaczenie Wojny Błękitnej Zimy - Kyânos Haima Pôlemos - cóż to za jezyk? Greka (jakos tak mi sie kojarzy)? Czy może nazwa własna, która wymysliles? Podobała mi sie tez funkcja Sześciu Strategów. Brzmi to poważnie i jest orginalne. Co mi się natomiast troszkę nie spodobało, tak troszeczkę, to mimo ze zwykle nie mam nic przeciwko mowie potocznej - sama często piszę bardzo potocznie - tak tutaj niektóre wyrazy trochę psuły mi nastrój. Kiedy mamy dramatyczną walkę, Bouldwin zdaje się zaraz zostanie pokonany, to czytam, że 'odelciał' na parę metrów. No i automatycznie moja chora podła wyobraźnia dorabia dumnemu elfowi skrzydełka rodem tych od Dzwoneczka z Piotrusia Pana (no bo niby to tez elf xd). Dlatego w takiej chwili pokusiłabym się o coś w stylu, ze siła uderzenia go odrzuciła, czy coś pokombinowała, aby zachować powagę sytuacji. Tak trochę się czepiam, wiem, ale często jak sama piszę, a potem czytam co napisałam, łapię sie na tym, że czasem wystarczy zamienic w zdaniu jakieś słowo na synonim lub nieco je przebudować, zeby bylo bardziej atrakcyjne, zeby grało bardziej harmonijnie. I to jedyna rzecz w tekscie, nad która sie zatrzymałam. Reszta wojny płynna i napięta jak cięciwa Heinsworta. tez dobry motyw, ze czlowiek jest niewolnikiem elfa. A, jeszcze mimo tego, ze powiedziales iz alana i rubina nie bedzie i wiedzialam ze to Bouldwin, to i tak przez chwile mialam wrazenie/nadzieje, ze w ostatniej scenie ten krasnolud z toporami to bedzie rubin ;D I ze tak sie pozlali z Alanem. xd Wgl teraz to mnie juz bardzo naprawde bardzo ciekawi jak sie zaczela ich przyjazn, bo widze kultywujesz tę nienawisc miedzyrasową i jest ona silna, nawet jesli od wojny cos sie uspokoilo, watpie zeby pałali do siebie czyms wiecej niz odrazą xd Takze naprawde ciekawe jak to sie zaczeło. Znowu sie rozpisałam. A miało byc krotko. Przepraszam. xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Bardzo się cieszę, że fragment się podobał :D Tak, zgadłaś - elficki wzoruję na grece a krasnoludzki na łacinie (trudno jest wymyślić cały język od podstaw, więc po prostu trochę przerabiam już istniejące języki :D) I faktycznie, trochę niefortunne użycie "odleciał", muszę ćwiczyć nad stylistyką, także właśnie im więcej takiego wytykania błędów, tym lepiej :D A co do Heinsworta - w tym świecie było tak, że do Roku Uwolnienia ludzie byli niewolnikami elfów, było to na tyle ważne wydarzenie, że zaczęto określać czas na jego podstawie (coś jak "przed Chrystusem" i "po Chrystusie") :D Dzięki za taki kompleksowy komentarz :DD
      P.S. Zimnowoda to jakaś miejscowosc z Polski, spotkałem się z nią w pracy i stwierdziłem, że warto nazwę zapamiętać

      Usuń
  2. Hej :)
    Wiesz, że uwielbiam to uniwersum ze względu na tolkienowski klimat, a tutaj pokazujesz, że sam świetnie się w nim czujesz. Fajnie pokazane to, jaki stosunek mają elfy do ludzi, jak wygląda walka między rasami. Wciągnęły mnie opisy i przemyślenia, do tego ta plastyczność - widziałam to wszystko jak film krótkometrażowy i bardzo mi się to podobało, za co dziękuję.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Bardzo się cieszę, ze świat i fragment się podoba :D I tak, zdecydowanie to moje oczko w głowie ;) Mam nadzieję, że będzie więcej tematów na GPK które pozwolą mi dalej tworzyć i wysyłać teksty z tego uniwersum :D

      Usuń
  3. Widzę, że hardo ćwiczysz pisanie tekstów z tego uniwersum :D!
    Ogólnie to bardzo strategiczny tekst! Nie zawsze takie przypadają mi do gustu, ale nawet miło się czytało. Chociaż to zakończenie jest takie trochę krótkie i mało znaczące, ale jednak tekst miły c:

    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń