Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 7 października 2018

[112] Nieobliczalna ~ SadisticWriter

112 tydzień, a tu znowu ja. Wow. Co tym razem? Znów ta nieszczęsna Paranoidalna, której się uczepiłam jak rzep. Tyle że tym razem daję szansę nowej bohaterce. Lubię perspektywę R., więc niech zostanie on narratorem, który ukaże swoje własne relacje z panną Nieobliczalną. Tekst ma 3 strony, więc na 3, 2, 1 wszyscy uciekają, juhu!


***
Byłem typem człowieka, któremu wystarczało kilka godzin dobrego snu, aby czuł się wyspany, rześki i pełen energii. Byłem również tym typem człowieka, który obojętnie, ile by nie przespał, po przebudzeniu zawsze wyglądał jak wygłodniałe zombie szukające na bezdrożach tego korytarzowego zadupia odżywczego mózgu. Mój stan względnego nieogarniania trwał od dziesięciu do dwudziestu minut. No, chyba że spotykałem w drodze do łazienki jakieś pobudzające moje zmysły czynniki, wtedy ożywiałem się nawet po kilku sekundach. Dzisiaj był właśnie jeden z tych pięknych dni.
Przystanąłem w miejscu, ponieważ usłyszałem ciche, bose stąpanie po lodowatych kafelkach. Mój wzrok prześlizgnął się po bladych stopach, a potem zawędrował ścieżką śnieżnych nóg w górę. Rozkoszowałem się widokiem obcisłych, czarnych spodenek, które uciskały zgrabne, kobiece pośladki. Potem zawędrowałem jeszcze wyżej, przyglądając się uśmiechniętemu pępkowi, który nie zdołał się ukryć pod białą, poszarpaną bluzką z rysunkiem różowego jednorożca okalanego brokatem. Na zarysowane pod piżamą nagie piersi patrzyłem jak wilk, który chętnie by je rozszarpał, gdyby doskoczył do swojej ofiary w przeciągu kilku sekund. Na koniec, pełen zadowolenia, pieściłem wzrokiem zgrabną, długą szyję, malinowe, drobne usta zaciśnięte w wąską kreskę, zadarty do góry świński nosek, okalające blade policzki falowane blond włosy i ziejące pustką brązowe oczy. Ciemne brwi nawet nie drgnęły, gdy z pełną satysfakcją oblizywałem rozszerzone w bestialskim uśmiechu usta.  Słowo daję, gdyby teraz zobaczyła mnie jakaś mała dziewczynka z podstawówki, zapewne uciekłaby z płaczem do swojej matki, krzycząc: „Mamo, mamo, to jakiś pedofil!”. I może wcale by się nie pomyliła, bo Nieobliczalna wyglądała właśnie jak takie małe, seksowne dziecko z tym swoim uroczym, zdobiącym jej cycki jednorożcem strzelającym z rogu tęczą.   
W mojej głowie brzęczała pasująca do sytuacji piosenka wąsatego Gunthera, która pozwoliła mi nacieszyć się pobudzającymi mnie wdziękami w spowolnionym trybie akcji.  
Uuuu, you touch my tralala, maleńka. 
A potem ta seksowna muzyka została przerwana przez brzęk przeładowanego pistoletu, który został skierowany w moją stronę. Wiedziałem, że mam zaledwie pięć sekund na reakcję.
Adrenalina przeplatana z radosnym pobudzeniem powędrowała wraz z krwią do mojego serca. W momencie wystrzału wyrzuciłem w górę ręcznik, który dzierżyłem jeszcze chwilę temu w ręku, jak czerwoną płachtę na byka. Męski żel pod prysznic stał się moją bronią i to właśnie nim rzuciłem w stronę nieobliczalnej blondynki, która jak co dzień rzucała mi wyzwanie pt.: „Albo zginiesz, albo przeżyjesz”. Nim kula dotknęła mojego ramienia, skoczyłem w bok. Podparłem się rękami o chłodne kafelki i poczyniłem przewrót wprzód z wystawioną do przodu stopą odzianą w różowy klapek. Uderzyłem nim w drzwi znajdujące się naprzeciw mnie, a potem przetoczyłem się do środka. Sięgnąłem dłonią pod biurko i wyciągnąłem z pudełka, na którym widniała kartka: „Ukochane zabawki Niepohamowanego <3”, broń MAG-08 dobrej, polskiej produkcji. Natychmiastowo przewróciłem się na plecy i skierowałem go w stronę drzwi.
Spod kołdry wynurzyła się głowa zaspanego Wyobrażalnego, który miał za sobą kolejną nocną eskapadę z gołymi pośladami na wierzchu – dziś zabił jakiegoś ministra, którym na szczęście nie bardzo się przejął, ponieważ po wyszukaniu kilku cennych informacji na internetach, okazało się, że nie był to zbytnio lubiany przez społeczność pan. Gdy mnie tylko dojrzał, westchnął cicho i przeczesał bladymi, długimi palcami swoje roztrzepane, białe włosy.
– Znowu zaczynacie od mojego pokoju? – spytał swoim zwyczajowym, chłodnym głosem, pozbawionym chociażby krztyny emocji.
– A myślisz, że po co przyniosłem tu pudełko ze swoimi zabawkami? – zaszczebiotałem jak mała dziewczynka. –                 Dorwę w końcu tę małą kanalię! – zaśmiałem się morderczo, jawnie kpiąc z prawdziwego imienia mojej przeciwniczki. Zaledwie chwilę później, nim Wyobrażalny wyraził swoje zimne oburzenie sytuacją, drzwi rozwarły się, uderzając z głośnym trzaskiem w ścianę. Glock 17 GEN 4 został skierowany w moją stronę. Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy, a potem niemal równocześnie wystrzeliliśmy z naszych broni.
Canaria Eliana Sølvi Alcantar. Krócej: Nieobliczalna. Jeżeli miałbym ją porównać z jakąś fikcyjną postacią, na pewno byłby to Mario. Teraz was to porównanie bawi, ale zaraz wam udowodnię, jak wiele jest w nim prawdy. Cofnijmy się do roku 1983, kiedy Super Mario Bros po raz pierwszy ujrzał światło dzienne, wynurzając się z odmętów zielonej tuby. Ten mały, wąsaty niczym Gunther koleżka (sorry, Mario, Gunther urodził się wcześniej) był włoskim hydraulikiem, którego stworzyli Japończycy, na dodatek mówił po angielsku i wyglądał jak Meksykanin. Nieobliczalna narodziła się na Wyspach Kanaryjskich, wypływając z łona matki wprost do Oceanu Atlantyckiego. Jej rodzicielka była hiszpańską, hipisowską dziwką, a ojciec przypadkowym, albinoskim Amerykańcem, który stał się pewnego dnia jej klientem. Canaria została nazwana na cześć miejsca, w którym się urodziła. Była jasnowłosą, bladą dziewczynką o przenikliwych, brązowych oczach. Wychowywała się w slumsach do piątego roku życia, potem jej matkę zabito na ulicy, a ją przeniesiono do sierocińca, gdzie nadano jej imię Eliana. Gdy miała osiem lat, sierociniec został napadnięty przez upitą hiszpańskim brandy norweską mafię, która będąc na wakacjach, chciała zabawić się w rzeź niewiniątek. Jedyną osobą, która nie uciekała, a dumnie chwyciła za pistolet wytrącony z rąk przez jednego z mafijnych gości, była właśnie mała Eliana. Z pełną satysfakcją wycelowała nim w rozbrojonego mężczyznę i pozbawiła go życia. Przejezdni Norwegowie najwyraźniej się w niej zakochali, ponieważ wzięli ją ze sobą w drogę powrotną, obiecując sobie, że będą jak Timon i Pumba, którzy uczynią z małego, dzikiego lwiątka swoją własną broń. Eliana zamieniła się więc w Sølvi, która odtąd pełniła rolę młodocianej zabójczyni od czasu do czasu będącą ku uciesze swoich mafijnych ojców ich dmuchaną lalką. Sølvi wyrosła na chłodną, dumną, a jednocześnie przepełnioną żądzą krwi nastolatkę, której nic nie potrafiło wzruszyć. Ponoć gdy nie dostała pewnego dnia ulubionego, zielonego cukierka, zabiła wszystkich swoich kamratów i wyruszyła w samotną podróż do USA. Tam już była prosta droga do nas.
Bladą pół Amerykankę, pół Hiszpankę z norweskiej mafii, która porozumiewała się w języku angielskim z wyraźnym, obcym akcentem, poznałem w dniu, w którym robiłem zakupy. Właśnie wyjmowałem z zamrażarki waniliowe lody (bo oczywiście czekoladowe ktoś wykupił), kiedy usłyszałem chłodny, niski, kobiecy głos, który mówił do ekspedientki: „Dlaczego nie macie frytek w kształcie dinozaurów?”. Starsza pani spojrzała na nią wtedy jak na infantylną idiotkę i odpowiedziała z jawną pogardą: „Bo najwyraźniej wszystkie zdesperowane matki małych dzieci je wykupiły”. Twarz dziewczyny nawet nie drgnęła, kiedy wyjęła z kieszeni dwa Colty 1911 i wystrzeliła nimi w kierunku starszej pani – ta nie zdążyła nawet zrobić zdziwionej miny, a już leżała martwa na podłożu, zalewając kafelki swoją szkarłatną krwią. Kiedy ja przyglądałem się tej scenie z psychopatycznym zachwytem, ludzie uciekali w popłochu, wydzierając się ile sił w płucach. To nie przeszkodziło uroczej blondynce z rękami zbrukanymi obcą krwią strzelać w kogo popadnie, chociaż może to złe określenie, zważając na to, że miała całkiem precyzyjne strzały, które ani razu nie chybiły. Ta krwawa scena przepływała przed moimi oczami w spowolnionym tempie, dopasowując się do piosenki Ti Amo, która rozbrzmiewała w mojej głowie, jakby ktoś umieścił w niej pieprzone głośniki od JBL’a.
Wokół falowanych, anielskich włosów i rozchlapujących się wkoło kropli krwi fruwały pieprzone, brokatowe gwiazdki, które doczepiła do tła moja chora wyobraźnia. Chłodna dotąd twarz rozszerzyła się w odrobinę zbyt szerokim, odrobinę zbyt wesołym uśmiechu (biorąc pod uwagę krew na ścianach, podłogach i lodówkach w dziale z mrożonkami). Wtedy już wiedziałem, że znalazłem bratnią duszę. Kusiło mnie, aby wyjąć z kieszeni granat i rozpieprzyć cały ten cholery market, w którym nie było frytek w kształcie dinozaurów i czekoladowych lodów, a potem chwycić tę zbłądzoną duszę w koszulce z niebieskim, uśmiechniętym delfinem i zaprowadzić ją do krainy, gdzie dinozaurowe frytki spadają z nieba, smażąc się na niewidzialnym oleju.
Moje podglądanie zostało przerwane w momencie, kiedy piękna nieznajoma skierowała dwa pistolety w moją stronę. W ostatniej chwili udało mi się ukryć za zamrażarką. Obserwowałem jak chipsy stojące na regale naprzeciw wirują w powietrzu, tworząc na podłodze słony, paprykowo-cebulowy dywan. Z radością sięgnąłem po telefon i wykręciłem numer naszego przełożonego.
– Hej, chciałem ci tylko powiedzieć, że znalazłem uroczą psychopatkę i chyba zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. – Przerwałem i wysłuchałem tego, co miał do powiedzenia znudzony życiem mężczyzna, który był już przyzwyczajony do naszych wybryków. – Tak, znalazłem ją w supermarkecie, w dziale z mrożonkami. Tak, zgadłeś, zrobiła tu lepszą masakrę, niż robi Wyobrażalny, gdy wpada w swój senny trans i zapiernicza po mieści z gołą dupą. Nie, nie, wcale nie mam kieszeni napchanych granatami, przestań, stary, nie wysadzę przecież marketu!
Oczywiście kłamałem. Tak naprawdę wysadziłem ¾ powierzchni, którą zajmował ten ogromny sklep, ponieważ bawiłem się w wybuchowego chowanego razem z moją nową koleżanką. Na pozostałej, odkrytej ¼ części, gdzie słońce oświetlało nasze twarze, a krew spływała po naszych dłoniach, leżeliśmy my – wymęczeni tą zabójczą zabawą. Znaleźli nas, gdy mierzyliśmy w siebie kuchennymi nożami, uśmiechając się do siebie jak najlepsi przyjaciele z piaskownicy (Wyobrażalny powiedziałby, że jak psychopaci, ale nie wierzcie mu na słowo. Ja tam się czułem całkiem normalny).
– Jesteś nieobliczalna – powiedziałem wtedy słodkim głosem przepełnionym miłością.
– A ty jesteś niepohamowanym idiotą – dostałem w zamian chłodnym brzmieniem prosto w twarz.
Tak właśnie się poznaliśmy i tak właśnie pokochaliśmy – bo czyż to nie czysta, niezmącona niczym miłość, kiedy w dziale z mrożonkami spotykały się dwie bratnie dusze walczące o sprawiedliwość na świecie i dostęp do każdego produktu w markecie? Jeżeli to nie była miłość, to nie obraziłabym się, gdyby jej miejsce zajęło przynajmniej pożądanie – i nie, nie chodziło mi bynajmniej o pożądanie lodów czekoladowych czy frytek w kształcie dinozaurów. Lepiej w tej roli sprawdzały się fruwające flaki, płynąca po kafelkach krew i gasnące serca wyrwane prosto z piersi.
Przetoczyłem się na bok, unikając pocisku, który otarł się o mój bark, rozdzierając rękaw szarej koszulki. Pocisk, który posłałem w stronę Nieobliczalnej, przeszył zaś zasłonę uwitą z jej blond włosów – jak zawsze opanowana przesunęła się tylko o kilka centymetrów, nie bojąc się, że nabój zatopi się w jej głowie. Zaśmiałem się lekko, widząc zmarszczony gniewnie nosek i ściągnięte w złości brwi. Wykorzystując chwilę nieuwagi, wyjąłem z kieszeni granat, odgryzłem zębami zawleczkę i rzuciłem nim za moją przyjaciółkę.
– Zgiń – syknęła przez zęby dziewczyna, rzucając się do ucieczki.
– Też cię kocham! – wykrzyknąłem za nią, wybuchając śmiechem tak samo, jak wybuchł mój granat. Wyobrażalny westchnął cicho i schował się pod kołdrą, mrucząc coś z niezadowoleniem pod nosem.
Cóż, to tylko kolejny dzień w naszym nietypowym gronie.

9 komentarzy:

  1. Nie no zobaczyłam tekst Sadistic i myślę sobie: muszę. To jest coś, czego nie mogłam przegapić.
    Sorka, tak się trochę przyczepię. Wiem, że to powtórzenie jest celowe, ale mogłaś to ująć inaczej, nie zmieniając sensu. Bo tekst trochę na tym traci, że drugi raz czyta się prawie całe indentyczne zdanie. Z drugiej strony nadrabiasz zaskoczeniem chwilę później, bo skoro budzi się wypoczęty to nikt nie spodziewał się zombie :)
    "Byłem typem człowieka, któremu wystarczało kilka godzin dobrego snu, aby czuł się wyspany, rześki i pełen energii. Byłem również tym typem człowieka, który obojętnie, ile by nie przespał"
    Łoj! A co to za dziewoja. Zaczęło się nieźle, blade nogi, opinające spodenki, czyli albo powinna schudnąć albo nie kupować ciuchów w dziecięcym :) potem ten brokatowy jednorożec, a potem to:
    "zadarty do góry świński nosek"
    Zadarty to jedno, ale świński nieco psuje jej wizerunek. A rozumiem, że miała być raczej ładna, nie?
    Co to za dziwna hałastra?
    Canaria Eliana Sølvi Alcantar. Skąd ją nazwałaś, bo widzę literę norweskiego alfabetu w trzecim imieniu.
    Ok, ciekawa historia miłosna tej dwójki. A Ty jak zwykle pokazałaś, że nie bez powodu jesteś Sadistic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, ja nie widzę problemu w tym powtórzeniu i dla mnie brzmi całkiem dobrze, obojętnie ile bym razy go nie przeczytała, więc myślę, że to raczej kwestia gustu, a pisanie, że to jedno zdanie sprawia, że "tekst na tym traci" to chyba zdrowa przesada >D.
      Po co tworzyć idealne kreacje? I kto powiedział, że zadarty do góry świński nosek jest brzydki? :D Ja znam takie noski i są całkiem urocze. Na dodatek nigdzie nie napisałam, że Canaria była ładna. To znowu kwestia gustów, a widać, że nasze są bardzo od siebie odmienne >D.
      Już kiedyś spotkałam się z tym imieniem, kiedy pracowałam w Norwegii i po prostu go użyłam, odnajdując na internetach tę uroczą literkę. Chociaż nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam pytanie :o. Może chodziło o coś innego?
      Dziękuję za opinię, aczkolwiek muszę szczerze przyznać (bo nie byłabym sobą), że mnie odrobinę rozwaliła. Poczułam się, jakbyś na siłę starała się doszukać jakiegoś błędu, z czego te wymienione są szczególikami świadczącymi o tym, że po prostu masz inny styl pisania niż ja. Napisanie na końcu: "Ciekawa historia miłosna" to jak zaprzeczenie prawdzie po prawie 90% tekstu, gdzie wyrażałaś raczej negatywną opinię. Jeżeli ci się nie podobało, to mogłaś od razu napisać, ja bym się nie obraziła :D.

      Usuń
    2. Przyznaję, trochę się czepiałam. I trochę źle to ujęłam. Wstęp na tym traci, nie tekst, ale wiesz o co chodzi. Ale to ta jedyna rzecz która mi się nie do końva podobała, bo nawet nie powiem, że zgrzytało.
      Z tym nosem tak rozkminiałam, bo w sumie wyobraziłam sobie ją jako ładną.Ale to ja :)
      Ach, czyli bezpośrednio spotkałaś się z tym imieniem. Kminię. Byłam po prostu ciekawa.
      Przykro mi jeśli tak to odebrałaś. Czepnęłam się tylko początku, reszta to moje luźne rozkminy, bo właśnie tekst mi się ałaś mój komentarz podobał i wciągnął, więc się tak w trakcie czytania zastanawiałam zwyczajnie. Może ja się źle wyraziłam, ale odebrałaś mój komentarz zupełnie na odwrót niż miałaś O.o
      Tenebris

      Usuń
    3. Ważne, że już się prywatnie ugadałyśmy, że nikt nie miał złych intencji, także można odetchnąć :D. Wiadomo, czasem powstają jakieś nieporozumienia i dlatego warto o nich rozmawiać.

      Usuń
  2. Ha! Ten fragment bardziej do mnie przemawia! :D Przyjemnie sie czyta, sporo rozwałki i ciekawie to wszystko przedstawione ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaaaaaaaaaaahahahahah!!!!!!! :D omg, co tu sie odpierdolilo!!!!!!!! Nie, czekaj, wdech, wydech, ok, sprobuje. Szlag, jestem w pksie i mam tylko telefon, wiec moglam skopiowac tylko jedna rzecz nad ktora sie pohichralam, przez jakiekolwiek cecha sie to pisze xd a jest tego mnostwo, od poczatku do konca ostra jazda z komentarzem Niepohamowanego (tak, zakochalam sie).
    ...był włoskim hydraulikiem, którego stworzyli Japończycy, na dodatek mówił po angielsku i wyglądał jak Meksykanin.
    - Taaaaaak i zaraz potem norweska mafia spita hiszpanska brandy??? TAAAAAAK! :D to klasyk poplątania z pomieszaniem, ktore gra jak Cam Newron w tym sezonie czyli swietnie!
    Ale i tak wygrywa cytat ze znanego od pokolen klasyka: uuu, u touch my tralalala xd tu padlam po raz pierwszy. I do konca juz nie wstałam. Weszlo w moment tak idealnie, ze... Zarax! To nie tu padlam pierwszy raz! Tu sie juz nie podnioslam ale przeciez wcześniej byl jeszcze rozowy klapek (serio xdxd powiedz jeszcze ze to byly kuboty xdxf) i zel pod prysznic jako bron zapewne obuchowa. Wgl czy to ze odrzucil ręcznik znaczy, ze on tak odpierdalal na dodatek calkiem co nagu?? Xd to mnie bardzo nurtuje! Bo jak dodam do tego gole posladki Wyobrazalnego, to naprawde dostane wylewu, a trzymalam sie przez caly falcon. W miare xd (olalam wszelkie aktywności i biegalam za sephirotami xd) takze musisz mnie to dopowiedziec! Tylko czekaj sie ladnie ubiore zeby zaklad nie mial dużo roboty xd no i wgl jak to jest ze oni sb biegaja po swiecie i robia taka rozpierduche (aaaa, przypomnial mi sie następny fragment, jak Niepohamowany mowi o wysadzaniu sklepu w ktorym nie ma frytek w ksztalcie dinozaurow i czekoladowych lodow! To bylo tak naturalne, ze sama uznalam iz to sluszny powod!!) i nikt z tym nic nie robi? Wyobrazalny dalej biega po swiecie no i dlaczego oni wszyscy razem sa w jednym miejscu? Czy to jakis zaklad czy raczej organizacja zrzeszajaca takich psychopatow, co bardziej sugeruje telefon Niepohamowanego, chociaż jest to retrospekcja wiec moze nie powinnam tego laczyc. Takze widzisz, coraz bardziej mnie ten swiat, glownie postacie, angazuja, chce wiedzieć coraz wiecej. No i fakt, ze przedstawiasz te historie z roznych perspektyw, tak, to jest coraz bardziej sensowne, nadaje temu ksztaltu i jest po prostu cholernie ciekawe zobaczyc ten swiat różnymi oczami. Nawet jeśli to oczy Wyobrazalnego, ktory ma ciezsza perspektywe to... RÓŻNORODNOŚĆ. Tego slowa szukalam. Tak, to ma sens, ile place, dziękuję, kiedy nastepna dostawa.
    Aha! Canaria, kanalia xdxdxd no tego tu jest mnóstwo! Mow mi jeszcze!! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AhaNo2! Sama Nieobliczalna (kolejny genialny, w punkt przymiotnik) taka... Zimna, wyrachowana! Plus fakt ze jest nastolatka ciekawego pochodzenia (krajoznawcze szalenstwo tu prezentujesz xd) i to "Zgiń".... <3 rany, chyba nwprawde wpadlam w ten swiat!! Sam fakt ze wracam bo mi sie sie cos prxypomnialo mowi sam za sb xdxd

      Usuń
    2. To jest ten moment, kiedy siedzę na zajęciach i chichram się jak głupia, czytając twój komentarz XD. Miło widzieć, że na kimś ten tekst zrobił takie szalone wrażenie!
      TAK! Różowy klapek mógł być właśnie od Kubota >D! Właśnie tak go widziałam w swojej wyobraźni! A co do ręcznika to... NIE! Nago to Niepohamowany nie latał XD! Wtedy zostałby już totalnym psycholem!
      No, właśnie oni są w takiej powiedzmy organizacji, gdzie ich trzymią i ukrywają! >D Chociaż ukrywają to złe określenie, sądząc po rozpierdolce, którą robią na mieście (huehue). To jest oczywiście wstępne założenie, bo opowiadanie jeszcze nie jest tak wyklarowane, jakby mogło być!
      Dziękuję za komentarz, awww <3

      Usuń
  4. Hej :)
    Uwielbiam to uniwersum, z wielką przyjemnością czytam teksty z niego i jaram się wszystkim, co do niego dajesz. Boże, R. od początku był świrem, ale teraz to jest mistrzem świrów i przychopatów, do tego ma taką świetną koleżankę. Bardzo mi się podobała historia ich poznania, ma taki lekko deadpoolowy klimat i magię. Dynamicznie i bardzo plastycznie. Szczerze to nie dziwię się, że się chłopak szybko zakochał, wreszcie spotkał kogoś tak dziwnego jak on. Mam nadzieje, że ich poranny rytuał będzie trwał przez lata.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń