Nawet nie wiem jak to opisać… Rymy na poziomie
dziecka z podstawówki, składnia w sumie też, zero rytmu, fabuła nie porywa i
nic odkrywczego w tym nie ma. No ale jest chociaż morał, więc myślę, że mogę
tego potworka nazwać “bajką”. Jeśli nie przerwałeś/łaś tego czytać do tego
miejsca, to życzę Ci powodzenia w czytaniu i żebyś miał/ła tyle frajdy jak ja
przy pisaniu.
Dawno, dawno temu, żyli sobie Grześ i Basia.
(Swoją drogą, Basia to później była niezła
lasia.)
Brat i siostra, wiadomo, królewska rodzina.
Nigdy nie powstała między nimi spina.
Jak w każdej bajce, musi i być zła macocha.
Przez którą Basia po nocach szlocha.
Zauroczyła ojca, zła jędza to była.
Rzucała czary i eliksiry pędziła.
Pewnego dnia rodzeństwa pozbyć się zachciała.
Perfidny plan w głowie od roku już układała.
Uważyła eliksiru miłosnego wiadro całe.
Mogła tym rozkochać nawet miasteczko małe.
Przekonała gwardzistów, kucharza i lekarza.
Stajennego, paziów a nawet zamkowego murarza,
Co wymyślił genialny wynalazek, czyli cement.
Jej urokom nawet nie oparł się wujek Klement,
Który był zagorzałym kawalerem,
I wielkim wojennym bohaterem.
Wszyscy zaczęli uprzykrzać rodzeństwa życie.
Trębacz zaczął grać pod ich oknami o świcie.
Stajenny płoszył konie, kucharz zupę
przesalał.
Podczaszy zawsze za mało wina nalał.
Lekarz zastrzyki dawał*, giermek kopii nie
nosił.
Pies się nie słuchał, nie siadał ani nie
prosił.
Służące zimną wodę nosiły, gwardziści nogi
podkładali.
Wieśniacy się nie kłaniali, a szpiegowie ich
szpiegowali.
Pewnego dnia Grześ i Basia już tego nie
wytrzymali.
Myśliwych przed swój majestat zawołali.
I żeby wymknąć się z zamku, na polowanie
wyruszyli.
Wkrótce myśliwi na Grzesia się razem rzucili.
Walka była krótka, on sam a ich trzech.
Przegrać z trzema przecież to nie grzech.
On i jego siostra zostali pozostawieni w lesie
na śmierć.
Rzuceni na ściółkę, dostali tylko marcepanu
ćwierć.
A że myśliwi głupi byli i rąk Basi dobrze nie
spętali.
(Królewską skórę więzami otrzeć się bali)
Wkrótce dziewczyna się z więzów uwolniła oraz
swego brata.
Po czym powiedziała: “Ponoć gdzieś tu jest
drwala chata,
Idźmy ścieżką tą, może ją tam odszukamy”
“Pewnie - zgodził się jej brat - lepszej opcji
nie mamy”
Szli tak przed siebie wydeptaną drogą.
Dreptali powoli, stawiając nogę za nogą.
Nagle z boku gdzieś hałas usłyszeli.
Po złamanej gałęzi do rąk wzięli.
I rzucili się w stronę dźwięków niepokojących.
Były to hałasy wilków w potrzasku będących.
Czarny wilk łapę we wnykach miał.
Drugi, szary cały, uwolnić go próbował.
A trzeci, brązowy, na straży stał.
I całej akcji ratunkowej pilnował.
Grześ i Basia wpierw wycofać się chcieli.
Ale odchodząc cały czas wilka skomlenie
słyszeli.
Ich serca tego nie wytrzymały, więc się
wrócili.
Bo od zawsze dobrymi dziećmi byli.
Grześ uspokoić próbował wilka-strażnika.
Przegonił nawet buszującego w pobliżu dzika.
Na którego strażnik złowrogo patrzył i
powarkiwał.
Natomiast wilk z łapką w potrzasku, cały czas
ją wyrywał.
Pułapka jednak mocno łapkę trzymała.
Przez to łapka bardzo go bolała.
Drugi wilk próbował wnyki unieszkodliwić.
Jednak szło mu kiepsko, nie ma co się dziwić.
Kopał, gryzł i obchodził ją dookoła.
Ale tylko człowiek rozbroić ją zdoła.
Basia bardzo powoli i ostrożnie do wilków
podeszła.
Całe szczęście zwierzęta wyczuły, że to pomoc
nadeszła.
Dziewczyna gałąź między wnyki włożyła.
Naparła na nią całym ciałem, zaciski
rozluźniła.
Wilk łapkę szybko wyjął, spojrzał z wyrazem
podzięki.
Polizał Basię po twarzy, przyłożył pyszczek do
jej ręki.
Wilki rzuciły się w las, wkrótce sami już
byli.
Basia i Grześ jeszcze chwilę za nimi patrzyli.
Po czym ścieżką dziarsko ruszyli przed siebie.
Dotarli do chatki, nim księżyc pojawił się na
niebie.
Zapukali.
Zastukali.
Drzwi otworzył im chłop wielki jak dąb.
Uśmiechnęła się do nich, błysnął złoty ząb.
“Witajcie, długo was oczekiwałem” powiedział
na wstępie.
“Nie martwcie się, jesteście bezpieczni na
mojej wyrębie”.
Zaprosił ich do środka, usadził przy stole i
dał kolację.
Grześ zaczął go wypytywać, drwal przyznał mu
rację.
Wytłumaczył, że jest czarodziejem i wiele wie.
I że w królestwie dzieje się bardzo źle.
Widział w kuli magicznej jak myśliwi na nich
napadli.
Jak związali, w lesie porzucili i jeszcze
złoto ukradli.
Zła macocha w zamku rządzi, króla do lochu
wtrąciła.
Gnębi mieszkańców, z ich łez magiczny eliksir
upędziła.
Z każdym łykiem staje się silniejsza, rośnie
jej magiczna moc.
Wkrótce będzie mogła decydować kiedy ma nastać
noc.
Rodzeństwo się przeraziło, z taką potęgą nie
mają szans.
Drwal się z nimi nie zgodził, wprawił się w
magiczny trans.
Po chwili się przebudził, uśmiechnął przemiło i w szafie zaczął szperać.
Nagle stamtąd wyskoczył kotek i postanowił o
nogi drwala się poocierać.
Wkrótce czarodziej z okrzykiem triumfu,
wychylił się zza drzwi.
Basia i Grześ ze zdziwienia unieśli swoje
brwi.
Drwal w ręku trzymał dla nich prezenty.
Wręczył im je od ucha do ucha uśmiechnięty.
“Dla Grzesia tarcza, by przed urokiem wiedźmy
się skryć.
A dla Basi mam specjalną i magiczną nić.
Potrafi wiele, sama będziesz wiedzieć jak jej
użyć.
Życzę wam, moi drodzy, bezpiecznej podróży.”
Na te słowa drwal zniknął z chaty, został po
nim kurz.
I przepiękny, słodkich zapach czerwonych róż.
Basia i Grześ zjedli obiad, po czym spać
poszli.
Czuli się jakby byli już prawie całkiem
dorośli.
Ruszyli z powrotem do zamku następnego dnia.
Ptaki pięknie ćwierkały tego poranka.
Droga im się nie dłużyła, szybko dotarli pod
zamkowy mur.
Basia rozwinęła kłębek i rzuciła nitką, jakby
to był sznur.
Wspięli się po niej bez problemu, na
dziedziniec trafili.
I wyzwanie tam złej macosze prosto w twarz
rzucili.
Siedziała na ławeczce i opalała się w słońca
promieniach.
Na wyzwanie Grzesia i Basi nawet nie poruszyła
ramienia.
Pogardliwie na nich spojrzała, prychnęła
zniesmaczona.
Nawet nie udała, że czuje się obrażona.
Wstała z ławki, nagle zza pazuchy różdżkę
wyciągnęła.
A z jej ust w stronę Grzesia okropna klątwa
popłynęła.
Ten był całe szczęście na to gotowy.
Schował się za tarczą, którą już dobył.
Zaklęcie się odbiło, złą wiedźmę trafiło.
Było tak mocne, że aż ją ogłuszyło.
Basia się rzuciła na nią, wiązać ręce wiedźmie
zaczęła.
Ta jednak zdążyła oprzytomnieć i złowrogo się
uśmiechnęła.
Kolejne zaklęcie wykrzyczała, w serce Basi
wycelowała.
Niechybnie czarem życie by jej zabrała.
Lecz wtem, nie wiadomo skąd, wilk rzucił się
na wiedźmę złą.
Ugryzł w rękę, podrapał po twarzy i za szatę
szarpał ją.
Czarny jak noc, choć kulał trochę na łapę
jedną.
To był bardzo silny, nie jeden kowal przy nim
by zblednął.
Basia znów sytuację wykorzystała.
I ręce ciasno macosze zawiązała.
Magiczna nitka moc wiedźmie zablokowała.
Całą potęgę szybko czarownicy zabrała.
Prysło zaklęcie z zauroczonych osób.
Tak, że mogli już słuchać rozsądku głosu.
Złą wiedźmę do lochu wtrącili.
Na cześć Grzesia i Basi ucztę wyprawili.
Chcieli i wilka wynagrodzić, lecz ten zniknął
gdzieś.
Mówią jednak, że czasem się z nim spotyka
Basia i Grześ.
***
Morał bajki jest prosty i warty zapamiętania,
nawet w środku nocy.
Pomagaj wszystkim, bo może sam będziesz kiedyś
potrzebował pomocy.
*Nie jestem antyszczepionkowcem. Po prostu,
wiem że dzieci nie lubią zastrzyków :P
Bajka niezła ci wyszła. Od poczatku byla zabawna i w jednostajnym tempie rozwijała sie historia. Rymy nie najgorsz😊 mogłeś podzielić bajkę na wersy, lepiej by się czytało, bo w pewnym momencie się rozpedzilam z tekstem wybilo mnie to z czytania bo sie pogubilam. Ale bajka super.
OdpowiedzUsuńDzięki, w sumie to było pisane "na szybko" bez jakiegoś większego przemyślenia ;) Miło, że się podobało :D
UsuńYo, no muszę powiedziec, jakby to dopracowac, to kawał naprawde porządnej bajki! Fabularnie nie mam nic do zarzucenia, chetnie opowedzialabym taką dzieciom, morał wyszedł przyzwoity i nie wymuszony, czego niestety nie moge powiedziec o wszystkich rymach xd Sam mowisz, ze pisales na szybko, wiec to pewno dlatego, ale naprawde warto to dopracowac, bo kupa rymow jest bardzo zgrabna! niektore jednak wersy zdaja sie na sile utworzone, zeby pasowaly. Troszke kuleje rytmika i nie ogarniam dlaczego kazdy wers konczy sie kropka, skoro w wiekszosci przypadkow ewidentnie nie jest to koniec zdania. Mimo tego ze to forma bajki, absolutnie nie ma wymogu by wszystko konczyla kropka, mimo ze nastepny wers jest z duzej litery. (patrz: Pan Tadeusz xd)
OdpowiedzUsuńPodsumowujac, ja sie bardzo ciesze, ze zderzylam sie z taka forma tekstu, roznorodnosc to swietna rzecz! Masz dryg do tego typu produkcji! Mysle, ze gdyby czas byl po Tw stronie, nie mialabym sie do czego doczepic i szczeka calkiem by mi opadła. Bo jest dobrze a widac, ze moze byc jeszcze lepiej. No i byly wilki ^^
Hej :)
OdpowiedzUsuńAy Dios mio, co to była za przygoda. Pozwolę sobie schylić czoła przed Tobą, bo w przeciwieństwie do mnie nie boisz się spróbować swoich sił w tworzeniu bajki, czego ja się od lat wystrzegam, bo czuję, że bym nie podołała. Ciebie nic nie zatrzymało i uraczyłeś nas opowieścią spójną, plastyczną, barwną. Zabawiłeś się językiem, stworzyłeś fikcyjny świat znany z historyjek z dzieciństwa, wplotłeś to, co już się pojawiło, ale przy tym tchnąłeś czymś od siebie. Bardzo podobało mi się to, co nam tu zaprezentowałeś. Dziękuję.
Pozdrawiam.
To byłam ja, jakby co xD
UsuńPozdrawiam,
Miachar