Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 18 listopada 2018

[118] Dom na klifie ~ Laurie

Dom na klifie

A-chan słusznie zauważyła, że ten temat będzie mi bliski. I to nie jest kwestia ostatniego święta, które spędziłam w pracy, w ostatniej chwili zastępując nocną kasjerkę, która się nie pojawiła. Cóż, to próba generalna przed jarmarkiem, który zazwyczaj jest ciężkim czasem dla restauracji. Nie jest to długi tekst, celowo też nie piszę, którzy bohaterowie tu występują, żeby nie powiedzieć za dużo. Ale tak, to do nich pasuje.


Nigdy nawet nie marzyłam o spokojnym poranku. Wiedziałam, że nie będzie mi to dane. Szara codzienność ulicy, wojna, do której nigdy nie chciałam należeć, przeznaczenie, które mnie ścigało od samego początku. Nie miałam przetrwać, nie miałam poznać normalności, o której już zapomniałam, że ją miałam jako dziecko.
Może właśnie to sprawiło, że spędzałam świt przed domem ubrana jedynie w męską koszulę, której zapach dawał mi poczucie bezpieczeństwa równie dobrze jak ramiona jej właściciela spokojnie śpiącego w rozkopanym łóżku. Materiał nie chronił mnie przed porywistym wiatrem i chłodem, które nie robiły na mnie wrażenia. Chyba nie potrafiłam inaczej. Od wielu dni już nie było wojny. Zwyciężyliśmy, zapłaciłam za to własną krwią i jego złamanym sercem. Do tej pory nie zapytałam, czy potrafi mi wybaczyć, że go do tego zmusiłam. Boję się odpowiedzi, ale wiem, że był wściekły, tak bardzo wściekły przez te ostatnie dni, które spędziliśmy razem przed bitwą.
Spoglądałam na budzący się dzień. Znowu. Jak każdego dnia, odkąd tu zamieszkaliśmy. Patrzyłam na wiecznie wzburzone morze, które mieniło się kolorami poranka, na niebo barwiące się z każdą chwilą inaczej, by stać się błękitem, na oślepiającą kulę słońca. Wydawało się, że nic się nie zmieniło od miesięcy, że nasza wojna nie ma dla świata znaczenia. Zwyciężyliśmy, ocaliliśmy wszystkich, ponosząc olbrzymie straty, lecz czy to cokolwiek zmieniło? Czy to cokolwiek znaczy?
Nie wzdrygnęłam się, gdy poczułam, jak mnie obejmuje. Kilka czarnych kosmyków opadło na moje ramiona, pogłaskałam je z czułością, która nie pasowała do żadnego z nas. Wiedziałam, że spogląda w tym samym kierunku co ja – na fale rozbijające się o klif, na którym postawiliśmy dom.
– Już wiem, dlaczego wybrałaś to miejsce – odezwał się cicho, więc ledwo go słyszałam przez wycie wiatru.
– Sądziłam, że to oczywiste.
– Z tobą mało rzeczy jest oczywistych – prychnął. – Chcesz się rzucić w przepaść?
Uśmiechnęłam się. Przepaść. Każdy z nas ją miał. W końcu tyle straciliśmy w tej wojnie, do tylu rzeczy chcieliśmy wrócić, tyle odzyskać. Spoglądaliśmy wstecz, sądząc, że znajdziemy odpowiedź, co zrobiliśmy źle, że do tego doszło. Głupcy, którzy nie potrafili żyć inaczej.
– Boję się – przyznałam. – To ciało… Każdego dnia budzę się ze strachem, że to wszystko było tylko snem. Że oni wrócą i wszystko zacznie się od nowa, a ja…  Jestem już teraz tylko zwykłą dziewczyną. Straciłam to wszystko, co czyniło mnie cenną dla obu stron konfliktu. Jestem bezużyteczna. A jednocześnie tęsknię za tym. Nie potrafię przestać tęsknić za adrenaliną i walką. To głupie. Ja jestem głupia.
– Jak każdy z nas – odparł. – Świata nie poruszył koniec wojny. To, co zrobiłem tamtego dnia. – Objął mnie mocniej, choć pewnie sam nie zdawał sobie z tego sprawy. – Nikogo to nie obchodzi, a my musimy z tym żyć. Oni również. Chcesz do nich wrócić?
– Nie, tak jest dobrze. Nie chcę rozdrapywać bardziej tych ran. Pożegnali się ze mną, nie ma potrzeby wprowadzać mętliku. Może to okrutne, ale nie tęsknię za nimi.
Nie odpowiedział, ale wiedziałam, co myśli. Zbyt dobrze go znałam. Może dlatego pozwoliłam, by znów zsunął ze mnie własną koszulę i odciągnął od przepaści, którą sama sobie stworzyłam. Jak co rano od wielu dni.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny tekst. Gdy wojna sie skończy, wydawaćby się mogło, że nie ma już o co walczyć i pewnie ona tak czuję. Do tego tak wiele poświęcili ale nikt tego nie docenia .Czy nie wszyscy toczymy takie walki na codzień. Bardzo miło się czytało i melancholijnie się zrobiło. Lubie takie teksty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Po tym tekście musiałam posiedzieć chwile i pomyśleć. Niesamowicie czuć piętno wojny. Jest melancholia, jest ból i ciekawa jestem co się stało między bohaterami, ale nie winię ich za to, co czują. Tak musiało być (?). Pięknie. Więcej na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak już wiesz, nie byłam pewna czy widzę to, co chcę widzieć, czy tam faktycznie jest Yuu i Viv, ale walić to, ja wiem, że tam oni są xd I JUST FEEL IT!
    Also, podobało mi się. Co chyba nie jest aż tak dziwne, zważywszy na moją relację z tą dwójką xd I to, jak bardzo życzę im "happy ending-u" (nawet jeśli były to "sad-happy ending").
    Tak sobie czytałam i wnioskuję, że reszta myśli, że Viv (przypuszczalnie ona, ale ja będę wierzyć, że to ona i trzymać sie tej wersji w dalszej części komentarza~) nie żyje. Egzorcyści (i generalnie reszta świata) pożegnali ją, "pogrzebali" i starają się żyć dalej, a ona próbuje żyć na odludziu z Yuu, starając się zwalczyć pustkę i wspomnienia wojny...
    I drobne spoilery, które kiedyś mi podałaś na dobranoc, raczej nie mają nic do tej interpretacji.., raczej.
    Anyway! Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :)
    Alez tu powiało smutkiem, ale tym jego rodzajem, który idealnie pasuje do świata po wojnie, gdzie wszystko niby wraca do normalności, a jednocześnie tego nie robi, bo już zapomniano, czym jest prawdziwa normalność.
    Też mam wrażenie, że przedstawiłaś nam tutaj Vivian, takie emocje i myśli mi do niej pasują. Podoba mi się to, że poza wojennymi ranami kobieta ma jeszcze przy sobie kogoś, kto odciąga ją od przepaści. Ładnie, trochę poetycko, w sam raz smutno. Dziękuję za ten tekst.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń