Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 18 listopada 2018

[118] I'm just a dead man walking tonight ~ Miachar


            Akurat w nasze narodowe i jakże piękne święto oglądałam "Przełęcz ocalonych", bo telewizja taka wspaniała mi to umożliwiła, więc na karb seansu spycham to, że poniższy tekst jest taki dekadencki i dobijający. Ale cóż, historia pokazuje, że nie wszystkie minione czasy były piękne.
            Krótko, z małym pomysłem, ale moja grafomania nie pozwoliła mi na odpuszczenie sobie. Pewnie sto moich tekstów już jest na Grupie, ale moje uzależnienie od pisania raczej tego nie pojmuje. Znowu stworzyłam zdania bardziej złożone niż u mojego pisarskiego Mistrza, ale tylko w nich potrafię zawrzeć gorycz, którą noszę i którą obdarzam swojego bohatera, musicie mi to wybaczyć.

            Ból w piersi, jakby znowu ktoś rzucił ganat, który wreszcie wpadł tam, gdzie powinien, i teraz może rozrywać wszystko, co jest w jego zasięgu. Urywany oddech, bo powietrze to przecież coś innego niż dar dany z góry każdej istocie to dobro, za które tak wielu musiało zginąć, a każdego z tych wszystkich obecnych patriotów będzie po prostu mdlić na samo wspomnienie tej przeklętej wojny, kiedy wyjdą z flagami na ten swój wspaniały marsz po wyzwoleniu i będą głosić, że kraj jest wreszcie po tylu latach niepodległy. Jakby wraz z jej końcem miało zniknąć wszystko, co złe się pojawiło i, po rzuceniu ziarna, zaczęło puszczać korzenie i wzrastać.
            Właśnie to czułem i myślałem tej nocy, kiedy obudziłem się tylko i wyłącznie dlatego, że coś bardzo mi nie grało. I to dosłownie. Wszędzie panowała dziwna cisza, jakby wyzbyto się w mieście i w świecie myśli, że wojna się skończyła i żadne jej odgłosy nie mają już prawa zakłócać spokoju nocy bombardowaniem, strzelaniem i okrzykami. Jakby ktoś zaczarował tę noc, która mnie wydaje się upiorna, bo taka nierealna w swoim spokojnym bycie.
            Skoro nie podobała mi się ta cała sytuacja, mogłem zrobić tylko jedno - odrzucić od siebie cienutką kołdrę, jedyną, jaka mi pozostała w tych smutnych i brutalnych czasach, które miały przynieść ze sobą dobrobyt i postęp, a przyniosły głównie zniszczenie, i wyjść przynajmniej na korytarz starego domu, gdzie wciąż udawało mi się wynajdować niewielkie mieszkanko, by sprawdzić, skąd się wzięła ta cisza i dlaczego nikt nie zamierza jej przerwać. Jakby wszyscy chcieli świętować tę pierwszą noc bez wojny w sposób, który nie będzie przypominał o tych minionych miesiącach.
            Udało mi się przejść przez korytarz, nie spotykając żadnego z sąsiadów, wciąż żyjąc w ciszy, która nie pasowała już do tego świata, i skierowałem się na schody, by wyjść z tego budynku, który przetrwał wszystko, choć tak wiele zostało zniszczone, i sprawdzić, co jeszcze się ostało i czy ta cisza nie zwiastuje czasem nowej, o wiele gorszej burzy. Ledwie stałem się częścią zewnętrzności, a już chciałem wrócić do więzienia, które sam sobie wybrałem, bo nie chciałem być tu, gdzie nie ma już nic.
            Mogłem się rozejrzeć nawet i ze sto razy, a widok wokół mnie mógł być tylko jeden, taki sam nieustannie. Zniszczone budynki, ulice pełne kurzu i rozkładających się ciał, których nikt nie miał ochoty sprzątać, bo po co – i tak wszędzie unosił się potworny fetor, który pasował do wojny i tej nocy po niej, kiedy nie wiadomo jeszcze, czy uda się wrócić na właściwe tory, czy może została nam już równia pochyła ku samozagładzie. Ciemność nocy przysłaniała to, co w świetle mogłoby przerażać i wydobywać okrzyki z płuc tych, którzy jeszcze mieli siłę, by krzyczeć, choć nikt nie zdobyłby się na wysłuchanie tego krzyku. Ruiny gmachów majaczyły na całej linii horyzontu, istniały jeszcze tylko po to, by stać się niemiłą pamiątką, by stanowić historię dla pokolenia, które może – ale niekoniecznie – się narodzi. Nie chciałem pchać się w tę noc, ale zaciekawiony ciszą ruszyłem przed siebie, by sprawdzić na własnej skórze, czy ma ona prawo istnieć.
            Manewrując wśród zwłok i płomieni, które gdzieś wciąż się tliły, zamieniając skorupy zniszczonych regałów w popioły, które mogłyby porwać ze sobą te podmuchy wiatru, który nie miał żadnych uprzedzeń i nie widział problemu, by wciąż istnieć, choć świat się już kończył, szedłem i starałem się przerwać tę ciszę, ale nie potrafiłem, bo mimo prób nie mogłem wydobyć z siebie dźwięku. Byłem jak ten matwy mężczyzna, który chodzi tego wieczoru i stara się znaleźć sens w tym, co pozostało. Ale co mogłem znaleźć w miejscu, gdzie nic już się nie ostało. Wojna mogła zrobić tylko jedno – zniszczyć, nie pozostawiając nadziei na to, że kiedykolwiek będzie znowu dobrze.
            I wtedy, mijając resztki po kilkuosobowej rodzinie, która za szybko poczuła wolność, a teraz dogorywała w martwocie na zniszczonym chodniku, zobaczyłem to, co wyjaśniło mi, co jeszcze może się dziać. Ja sam, ale nie samotny w swoim osamotnieniu, stanąłem na drodze czołgu, którego lufa skierowana była wprost na mnie, jakby powadzący ją czekał tylko na to, aż ktoś wyjdzie w tę ciszę i będzie punktem zapalnym, by nie kończyć wojny. Jeden wystrzał sprawi, że znowu będzie głośno, znowu odezwą się okrzyki i zapanuje chaos.
            Przymknąłem oczy. Tyle będziemy mieć z naszej niepodległości, ile damy radę udźwignąć. Tyle będziemy mieć ze spokoju, ile zdołamy zapanować nad chaosem. Tyle będziemy mieć z życia, ile damy radę obejść śmierć. Ale ja już tego nie zobaczę – tak właśnie czułem, stojąc kilkanaście metrów przed maszyną, od której zależało moje życie oraz ta cisza, która panowała wokół.
            Cholera. Trzeba było zostać w mieszkaniu. Teraz mogło być już za późno nawet na ostatni oddech. Ale nikt nie zabronił mi spróbować go wziąć, patrząc w lufę i słuchając ciszy niczym marszu pogrzebowego. Ten ostatni raz na życie.

3 komentarze:

  1. Wstrząsający tekst pełen bólu i negatywnej energii, ale czego mozna się spodziewać w pozostałościach wojny. Poczułam sie trochę jak licealistka czytajaca po raz pierwszy ksiazki opowiadające o okresie II wojny światowej. Ogarnął mnie smutek i współczucie. Tak ciężko jest współodczowac cierpienie wojennych ocalencow, kiedy jedyne co posiadasz to swoje życie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu. Opisy trwale wywarły w mojej wyobraźni obrazy pozostałości po wojnie. Widziałam dokładnie te trupy, kurz i słyszalna była ta cisza, niepewność... Temat był trudny, ale wydaje się, że przyszło z łatwością, wcale nie czuć tych zdań wielokrotnie złożonych, pasują tam, by wyrazić ból bohatera. Czasem pozostałości po wojnie zostawiają większe piętno niż sama wojna. Jak ten granat rzucony, rozrywa człowieka. Dobre to było, dobre. Z każdym tematem trzeba się zmierzyć i tu ci to doskonale poszło. Czuć tą gorycz. Trzymam kciuki za to, by było więcej z tego tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie odpycha mnie ten tekst. Pokazałaś w najbardziej dosadny sposób bohaterstwo, chwilę po wojnie, ogrom zniszczenia, ale gdzieś tam obok emocje mówiące "to już za nami, będzie tylko lepiej, złe wepchnijmy pod dywan". Pokazałaś świat bohatera, który już nie wróci z wojny, bo ta na zawsze odcisnęła na nim piętno. I zrobiłaś to tak świetnie i doskonale, że po prostu mnie to odrzuca, jak każde bohaterstwo, o którym się mówi w samych superlatywach. Świetna robota, Cleo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń