Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 16 października 2016

[9] Zabójca też człowiek ~ Królik



„Zabójca też człowiek” by Królik

Notka:
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, skąd wziął się pomysł na ten tekst. Po krótkim namyśle stwierdzam, że jest chyba trochę psychiczny. Można w nim dostrzec nawiązanie do shota z tygodnia  drugiego, gdzie pojawiła się wzmianka o Królestwie Grzechu.
Ale co tu więcej mówić – miłej lektury!


Moment, w którym zabójca ma serce to moment jego śmierci.
Ta, gówno prawda. Ten, kto wymyślił ten cytat na pewno nie był zabójcą. Ale za to serce musiał mieć wielkie, podobnie jak wyobraźnię, żeby rzucać wokół ludzi takimi głupstwami. Prawdziwy morderca nie żałuje swoich czynów. Cieszy go widok krwi na swoich dłoniach, szkarłatna ciesz rozlewająca się wszędzie wokół, zastygły w zaskoczeniu wyraz twarzy ofiary. Och, i te błagania o litość! Tak, to właśnie jest najlepszą muzyką dla naszych uszu!
Spytacie się pewnie teraz: a kim ty jesteś, że pozwalasz sobie na takie słowa?
Zabójcą. Taka odpowiedź powinna wam wystarczyć.
W wolnym czasie czaję się na przyszłe ofiary i badam ich życie. Ot tak, żeby wiedzieć o nich więcej. Czasem zaskakuję ich w domu, pozbywam się członków ich rodzin, a dopiero potem ich samych. Nie mogę skarżyć się na nudę. Kolekcjonuję też krew swoich ofiar. Mam całą szafę malutkich słoiczków z tą krwistoczerwoną cieczą. Lubię na nie patrzeć i napawać się tym uczuciem zwycięstwa – w końcu nikt nie zdołał mnie złapać, powstrzymać.
Jestem mistrzem w swoim fachu. I to jest cudowne.

Dzisiaj postanawiam wyjechać na jakiś czas do innego sektora Królestwa Grzechu, Zazdrości. Na samą myśl o tych wszystkich złodziejach, próbujących obrabować targowiska, robi mi się ciepło na sercu. Mógłbym jednego z nich zwabić kosztownymi drobiazgami do ślepej uliczki i zakończyć jego żywot. A potem pójść na tę dobrą szarlotkę, którą sprzedawała Mirabelka.
Ach, Mirabelka. Niesamowita kobieta. Urodzona w sektorze Nieczystości, kiedyś sprzedawała swoje ciało, zarabiając tak na życie. Takie było zresztą życie większości mieszkańców tej dzielnicy. A akurat ona miała dużą szansę na powodzenie w swoim fachu. Długie, kruczoczarne włosy do pasa, opalona cera, intensywnie błękitne oczy, wydatne usta, idealna sylwetka. Faceci ją kochali. Niejeden próbował związać się z nią na stałe, zaskarbić dla siebie. Ale udało się to tylko mi.
Tak właściwie, to nie ja tego chciałem. To Mirabelka dopadła mnie na ulicy i zaczęła się do mnie przymilać. Było miło, fajnie, przyjemnie, spodobało się jej, spodobało się mi (na jakiś czas. W końcu to nie w moim stylu, żeby bawić się jedną zabawką przez cały czas). A potem ona rzuciła tekstem w stylu, że ona nie chce już tak żyć. Że chce być moja, tylko moja. Zapewne uwiodłem ją swoimi sadystycznymi zapędami (to świetne uczucie, być stwórcą wszystkich blizn na jej ciele).
Od tamtej pory porzuciła sprzedawanie swojego ciała na rzecz sprzedaży szarlotki i innych ciast. Ich zapach czuć było w całej uliczce, ludzie uwielbiali jej wypieki. Nauczyła się, że może żyć godnie i być lubianą bez obnażania się przed innymi. Ja nauczyłem się, że w każdej chwili mogę do niej wpaść, zjeść coś dobrego i zabić nudę. Czasem jej to nie wystarczało, wymagała głupich oznak czułości takich jak delikatne pocałunki, kwiaty, czekoladki, przytulanie. Jeśli miałem dobry humor, spełniałem jej prośby. Jeśli nie… karałem ją za takie słowa. Chwilami nienawidziłem tej kobiety.
Myślicie sobie teraz pewnie: chwila, chwila, gość jest zabójcą, więc dlaczego zakochał się w jakiejś dziewczynie? Oczekiwałem krwawej historii od mordercy, nie ckliwych romansów o szarlotkach!
Należałoby więc wyraźnie zaznaczyć: nie kocham Mirabelki. Pożądam ją. To uczucie inne niż miłość. Pożądanie może istnieć bez miłości, ale czy prawdziwa miłość pozbawiona jest pożądania?
Namierzam wzrokiem jakiegoś młodego złodzieja, podążam za nim, aż nie skręci w jedną z bocznych uliczek, aby przejrzeć swoje nowe łupy. Jest młody, ma krótkie czarne włosy. Chowa zdobycze pod szerokim, brązowym płaszczem. Za pasem mam schowane parę noży i pistolet, w kieszeni sznur i buteleczkę kwasu. Zaledwie chwilę zajmuje mi podjęcie decyzji co do tego, jak zabić moją ofiarę. Krótko mówiąc: robię co należy, pozbawiam trupa pieniędzy oraz niewielkiej ilości krwi i wstaję, ziewając przeciągle. Jestem w tym zdecydowanie za dobry.
Ale kiedy słyszę za swoimi plecami pisk przerażenia, przestaję sądzić, że jestem również anonimowy. Obracam się, mój wzrok pada na młodą szatynkę, której oczy zalewają się w łzach. O cholera, nie przewidziałem tego, że koleś będzie miał wspólniczkę. Wyciągam nóż z ciała swojej ofiary, uśmiecham się półgębkiem do dziewczyny i ruszam w jej stronę.
– Nie, błagam. – Trzęsie głową z niedowierzaniem, cofając się powoli. – Nikomu nie powiem.
– Dlaczego? – Unoszę brew. Wycieram ostrze o brzeg bluzki, starając się jej nie rozciąć. Zdarzało mi się, że czyściłem nóż zbyt intensywnie i pozbyłem się paru całkiem fajnych koszulek. – Ludzie powinni się dowiedzieć o tak cudownej zbrodni.
– C-Cudownej? – dziwi się dziewczyna. – Zbrodnia nie może być cudowna.
– Może, jeśli zajmiesz się swoją ofiarą w odpowiedni sposób. – Wzruszam ramionami i wskazuję na moją rozmówczynię nożem. Widzę, jak wstrzymuje powietrze. Jest gotowa na śmierć, ale… Jestem głodny. – Idź. Możesz powiedzieć ludziom o tym, co widziałaś – mruczę. – Bo co mogliby mi zrobić? Żyjemy w Królestwie Grzechu, słońce – śmieję się, chowając nóż za pas. – Jeśli wszechobecne zło ci przeszkadza… Zabij się sama.
Zostawiam dziewczynę w uliczce samą, ruszam w stronę targowiska. Zapach szarlotki dociera do moich nozdrzy już po chwili. Mógłbym teraz za nią zabić. Dosłownie.
Kiedy Mirabelka mnie dostrzega, zostawia układanie ciast na później i macha do mnie z wielkim uśmiechem. Niesamowicie cieszy się, że wróciłem. Ostatnim razem byłem u niej… jakiś miesiąc temu? Tak jakoś się złożyło, że nie miałem ochoty na zabawę z nią.
– Wróciłeś! – mówi radośnie, kiedy nachylam się przez ladę, aby pocałować ją w policzek. – Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłam.
– No, nie wiem – mruczę obojętnie pod nosem i sięgam po kawałek szarlotki, ale obrywam od Mirabelki po łapach.
– Nieładnie  – śmieje się cicho. – Dla ciebie mam jeszcze ciepłą szarlotkę. – Wyciąga talerz spod lady i wciska mi do rąk cudowny smakołyk, na którego widok burczy mi w brzuchu.
Bo zabójca też człowiek, najeść się musi.

Zostaję u Mirabelki przez parę następnych dni i zaszczycam ją swoją obecnością. Codziennie mogę zajadać się pysznymi ciastami, dostaję wódkę do łóżka, mogę spać, ile tylko zechcę. Dziewczyna łasi się do mnie jak kot, jest ślepa, zakochana. Nie obchodzą ją moje wady. Cieszy się moją obecnością, a ja skupiam się na spędzaniu czasu na przyjemnościach, dopóki nie wrócę do mojego ukochanego hobby. Przed snem myślę o nowych ofiarach oraz o tym, jak je zabić, a Mirabelka przygląda mi się z uśmiechem i mówi coś w stylu:
– Musisz myśleć o nas, bo uśmiechasz się tak szczerze i uroczo.
W gruncie rzeczy nie myliła się. Bo trzeciego dnia, kiedy leżymy razem obok siebie, oglądając wspólnie jakieś ckliwe romansidło, czuję głód. Ale nie ten, który mogłaby zaspokoić szarlotka. Pragnę krwi. Chcę, żeby całe łóżko było w niej skąpane, chcę znów usłyszeć lament i błagania o litość.
– Jaka jest twoja ulubiona liczba? – mruczę cicho do ucha Mirabelki.
Dziewczyna zamyśla się, a na jej ustach wykwita nieśmiały uśmiech.
– Spotkaliśmy się dwunastego października, więc jeśliby dodać dwunastkę i dziesiątkę jako symbol miesiąca… Wyjdzie dwadzieścia dwa.
– Cudownie.
Sięgam po nóż, który zostawiłem na szafce obok i wbijam go Mirabelce w brzuch. Nie mogę powstrzymać się od uśmiechu na widok szoku, który widnieje na twarzy dziewczyny.
– Jeden – mówię, po czym wyciągam ostrze i znów traktuję nim ciało swojej ofiary. – Dwa. Licz ze mną, kochanie – śmieję się.
Po siódmym uderzeniu (które całkiem przypadkiem powędrowało raczej w stronę serca, aniżeli w brzuch), Mirabelka zastyga w bezruchu. Ja jednak liczę dalej. Osiem, dziewięć, dziesięć…
Krew rozbryzguje się wszędzie, mam ją na twarzy, na ubraniach, na dłoniach. Ale to nic. Jest mi z tym dobrze. Czuję się wspaniale, mogąc wreszcie zaspokoić swój głód.
Kiedy nudzi mi się wreszcie maltretowanie martwej już Mirabelki, wstaję, wyciągam z lodówki resztkę szarlotki i jem ją powoli, podziwiając zalane krwią łóżko. Na blacie znajduję jeszcze trochę wódki w butelce, chowam ją do kieszeni. Będzie idealna na dzisiejszy wieczór.
Nie martwię się krwią na całym swoim ciele, po prostu wychodzę z domu na ulicę. Ludzie patrzą na mnie z obrzydzeniem, niektórzy już spieszą w stronę służb, żeby zawiadomić ich o szalonym zabójcy.
Ale mnie to nie obchodzi. Mam trochę wódki, splamione krwią dłonie, pełny żołądek i parę nożów za pasem. Nawet jeśli jakieś dziesięć minut później dopadają mnie służby bezpieczeństwa, grożąc psychiatrykiem, walczę. Zabijam jednego z nich. A może dwóch? Sam nie wiem. Walę ich na oślep, śmiejąc się głośno. Jeśli będą chcieli mnie zabić, niech to zrobią. Nie żałuję niczego.
W końcu… zabójca też człowiek, umrzeć kiedyś musi.

3 komentarze:

  1. Ło korwa, ze tak rzekne wielce elokwentnie...
    Tak.
    Tekst mi podobal, bardzo! Cis tam raz ze zalewaja lzami, nie w lzach czy coś, NIEWAZNE. Moc. Ma moc. Serio, jaka jest twoja ulubiona liczba... i to urocze imie, mirabelka. Tak, mowil, nasz zabojca, ze jej nie kocha, ale zeby azctak zupelnie bez poszanowania albo cienia sympatii i bez litości, po prostu z nudow... <3 pieknie. Konsekwentnie. A ja konsekwencje w tekstach lubie.
    Ach no i tytul! Dobrze mi sie kojarzy, bo wlasnie pisze sobie cos o tytule "diabel tez człowiek" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba najlepszy tekst tygodnia. Bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne. To było cudowne. Brutalne, sadystyczne, szalone i naprawdę wciągające. Spojrzałam najpierw na komentarze i stwierdziłam, że chyba jednak nie zostawię tego na później. Tekst czysta patologia, jeśli chodzi o treść, ale świetny i trzymający w napięciu, a zarazem lekko bardzo się go czytało. I te hasła, że zabójca też człowiek i musi jeść i kiedyś umrzeć.

    OdpowiedzUsuń