W
poszukiwaniu Szczęścia.
You’re lost and so afraid
Where
is the hope in a world so cold
Looking
for a distant light
Someone
who can save a life
You’re
living in fear that no one will hear your cry
Can
you save me now?
Szczęście zniknęło razem z Nią.
Nie ubrało płaszcza, nie zabrało
żadnej walizki ani zbędnych bagaży. Po prostu skryło się w Jej cieniu i
dreptało posłusznie. Nadzieja odeszła razem z nimi. Kiedy zawitała do mnie po
raz pierwszy, była dzieckiem. Ale dzięki mnie urosła i wydoroślała. Aż do
czasu, kiedy zaczęły się problemy. Wtedy Nadzieja kurczyła się, stawała wątła
oraz słaba. Był moment, kiedy mogłaby się zmieścić w kieszeni mojego płaszcza.
Potem jednak urosła, wzrostem prawie dorównywała teraz Szczęściu.
Odeszły we trójkę. W ciszy. Ona,
Szczęście i Nadzieja. Zostawiły mnie samego. Nie mogłem ich zatrzymać. Nie
zważały na żadne moje słowa. Zostałem z niczym. Ale nie poddałem się. Zacząłem
ich szukać.
Nie groźny był mi mróz czy wiatr.
Niestraszna ciemność, deszcz, śnieg. Zaraz po tym, jak Ją straciłem, ruszyłem w
drogę. Zabrałem tylko trochę prowiantu i Determinację.
Podróż nie była łatwa. Zazwyczaj
wieczorem zalewałem się łzami. Uderzały we mnie wszystkie wspomnienia. Poranki,
kiedy to pierwszą czynnością po przebudzeniu było spojrzenie na Nią. Wspólne
spacery, kiedy trzymałem Jej drobną, chłodną dłoń w swojej. Wieczory spędzone pod kocem, z gorącą herbatą
i książką. Pocałunki na dobranoc, wtulanie się w swoje ciała, zasypianie przy
kojącym dźwięku Jej oddechu.
Poza chwilami słabości cały czas Jej
szukałem. Potykałem się, zaliczyłem parę poważniejszych upadków, ale to nie
było ważne. Obok mnie cały czas stąpała Determinacja.
– Podnoś się! Musiały pójść tędy,
zobacz! – krzyczała, podskakując w miejscu. Jej błękitne loczki podskakiwały
przy każdym kolejnym podskoku. – Tutaj są jakieś ślady!
– Naprawdę? – pytałem, próbując się
podnieść z ziemi. Kiedy nie potrafiłem zrobić tego sam, pomagała mi moja
towarzyszka. Była silna. Nie wyglądała na taką, ale pozory mylą.
– Tak! Rusz tyłek i chodź to zobaczyć!
Zazwyczaj okazywało się, że tymi
śladami były nieprzypominające niczego odciski w ziemi. Rozczarowanie zalewało
mnie na długi czas. Milczałem godzinami, nie zważałem na słowa Determinacji.
Ale i tak za każdym razem dawałem się nabrać. Wierzyłem w to, że jednak ma
rację. Wtedy na chwilę wracała do mnie Nadzieja. Nie widziałem jej, ale czułem
ją. Zostawała ze mną na parę minut, a potem znów znikała.
Po miesiącu poszukiwań nastąpił
przełom. Znaleźliśmy coś, co mogła po sobie pozostawić Ona. A mianowicie
czerwoną spinkę, porzuconą na ziemi. Determinacja zaczęła piszczeć z radości. W
ciągu kolejnych godzin obserwowała bacznie każde miejsce, próbując znaleźć coś
więcej.
– Sądząc po kierunku wiatru,
połamanych patykach w rogu i śladach stóp, myślę, że poszli w lewo.
– Naprawdę umiałaś po tym stwierdzić?
– Nie, idioto, wysłali mi wiadomość –
westchnęła cicho Determinacja, jakby chciała powiedzieć to tylko do siebie. A
ja zacząłem zastanawiać się, czy na pewno w jej słowach nie było ukrytej
prawdy.
Ale w miarę upływu kolejnych dni nie
znaleźliśmy już nic więcej. Zaczął dokuczać mi głód i pragnienie. Determinacja
czuła się coraz gorzej. Była blada, milcząca, nieustannie zmęczona. Aż w końcu
pewnego dnia zniknęła.
Zostałem sam. Zrezygnowałem z
poszukiwań. Zniknęła na dobre. Ta wiadomość trafiła prosto w moje złamane
serce, była jak strzała. Zacząłem się wykrwawiać. Znalazłem jakieś samotne
drzewo, którego liście już dawno zmiótł wiatr. Usiadłem pod nim i czekałem.
Pozostały mi tylko wspomnienia, które odtwarzałem przez cały czas. Karmiłem się
nimi. To one pozwalały mi przeżyć nieco dłużej.
Ostatnim pocieszeniem było to, że w
chwili śmierci nie byłem sam. Wróciła do mnie. Znów mogłem ujrzeć Jej piękne,
błękitne oczy. Zza jej pleców wyłoniło się Szczęście i Nadzieja. Miały łzy w oczach,
ich usta drżały. Ale Ona… nie uśmiechała się, ale też nie płakała. Jej twarz
nie wyrażała żadnych emocji. Jakbym już nie był dla Niej ważny.
A przecież przeżyliśmy razem tyle
pięknych chwil…
Wtedy zrozumiałem: wszystko było
złudzeniem. Wszystko oprócz Niej.
To Ona była moim Szczęściem, moją
Nadzieją, moją Determinacją.
Była moim życiem.
Piękne, prawie poetyckie ujęcie tematu. Podziwiam każdego, kto podejmuje się personifikacji emocji. Jest to niełatwe zadanie, Ty sobie z nim poradziłaś.
OdpowiedzUsuńJest krótko, ale dobitnie. Poruszyłaś pewną strunę w moim sercu. Brawo!
Widziałaś "W głowie się nie mieści?" Kiedy czytałam twój tekst to mi się ten film przypomniał. Też są emocje które są istotami. Niby dla dzieci, mi poleciła go terapeutka. Jak będziesz miała chwilkę to obejrzyj. :)
OdpowiedzUsuńTen tekst jest bardzo uniwersalny, pokazuje moment w życiu każdego z nas, kiedy coś tracimy. Posłuchałam sobie jeszcze piosenki z wstępu. Bardzo podkreśla klimat tekstu.
Już pierwsze zdanie "Nie ubrało płaszcza, nie zabrało żadnej walizki ani zbędnych bagaży. Po prostu skryło się w Jej cieniu i dreptało posłusznie. " mnie zachwyciło.
Podoba mi się jeszcze bardzo ten moment:
"Pozostały mi tylko wspomnienia, które odtwarzałem przez cały czas. Karmiłem się nimi. To one pozwalały mi przeżyć nieco dłużej." chociaż nie wiem czy takie odtwarzanie wspomnień nie jest raczej samobiczowaniem. ;) Fajne opowiadanie, wyróżnia się na tle wszystkich tekstów w całym GPK. Mi przychodzi na myśl jedno określenie - impresjonizm. Lubię impresjonizm. :)
Naprawdę ładny tekst. Wyróżniający się na tle tego tygodnia i dzięki temu wyraźnie jeszcze zyskuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam