Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 2 października 2016

[7] Kara dla buca ~ Cleo M. Cullen



            Gdyby ten tekst czytał Paweł Ciołkosz, uznałabym, że to piękna proza, a nie byle jaka fantastyka. Wystarczy, że Paweł towarzyszył mi podczas pisania  i od razu pracowało mi się lepiej. Niech żyje bezimienny bohater bez twarzy! 

            Buc. Człowiek zarozumiały i arogancki. Czasami pełen pogardy dla innych ludzi. Tym określeniem można się posługiwać w wielu przypadkach, pewnemu gronu ludzi z pewnością będzie się ono kojarzyło ze mną. No nic, taka jest moja natura. Lubię udowadniać innym, że ich poziom inteligencji nie dorównuje mojemu, ale nie robię tego jedynie z czystej złośliwości serca, ale dlatego, że tak jest - żyję w środowisku, gdzie szkołę kończy mniej niż pięćdziesiąt procent uczniów, egzaminy zdaje co czwarty student. Nie moja wina, że akurat tutaj trafiło mi się egzystować, ale mogę walczyć z tym, co mnie otacza.

            A przynajmniej mogłem. Bo teraz to już raczej niewykonalne.
            Kiedy od wypadku dzieliły mnie sekundy, wiedziałem, że nie wyjdę z niego cało. Ba, wiedziałem, że w ogóle z niego nie wyjdę. Samochód jechał zbyt szybko, ja miałem spowolniony refleks przez osłabienie organizmu. W chwili potężnego uderzenia byłem właściwie szczęśliwy, że pożegnał ten godny łez padół i udam się tam, gdzie może będzie mi lepiej. Jako dusza dość szybko opuściłem swoje wątłe ciało i ruszyłem w podróż. Taką, która mnie nie cieszy.
            Idę przez pustkowie. Całkowite, pozbawione jakiejkolwiek roślinności i wody pustkowie. Właściwie to nie idę, a unoszę się w czymś, co na Ziemi zwane jest powietrzem, a tutaj mogłoby nosić miano pełnego siarku bajora. Przede mną nie ma nic, nawet linii horyzontu. Ta surowość od razu wywołuje u mnie skojarzenie - oto zmierzam sobie po śmierci prosto do otchłani, zwanej Piekłem. Tylko ciemnego nieba mi brakuje (bo tak je sobie zawsze wyobrażałem). Nie widzę innych dusz zmierzających do tego miejsca, co trochę mnie dziwi - jeśli wierzyć wszystkim wiadomościach, na świecie dzieje się na tyle dużo prawdziwego zła, by wśród trupów znalazły się nikczemne dusze. Przynajmniej jedna duszyczka obok to byłoby niezłe towarzystwo na tę bezwyrazową podróż.
            Pojęcie czasu pewnie tu nie istnieje, więc trudno mi określić, ile czasu zmierzałem do tych czarnych drzwi. Ale w końcu dotarłem. Teraz unoszę dłoń i pukam w nie, co wydaje mi się trochę bez sensu. Kto puka do bram Piekła? Choć mam wątpliwości. Piekło to otchłań, więc dlaczego szedłem, zamiast spadać w czarną dziurę? Czyżbym jednak źle zrozumiał, gdzie zmierzam?
            Strzęk otwieranych drzwi brzmi przeraźliwie, drażni moje uszy. Wychylam się, by dostrzec coś za nimi, ale tak jak ściana ma kolor pustkowia, tak droga za drzwiami wygląda identycznie. Może to jednak Czyściec, skoro wszystko wygląda tak samo?
            Wzdycham. Nie mam pojęcia, gdzie się znajduję, ale z drugiej strony już nie mam nic do robienia, więc mogę tak iść przed siebie, a nuż zajdę gdzieś, gdzie czegoś się dowiem.
            By mieć jakieś pojęcie o czymkolwiek i przez chwilę poczuć się znowu jak człowiek, zaczynam liczyć kroki. Jeden, dwa, trzy,... osiemdziesiąt pięć... dwieście trzy... Przy tysiąc pięcset osiemdziesiątym trzecim napotykam ławkę, a na niej postać, która wygląda jak ludzkie wyobrażenie diabła, jest tylko małe - wzrostem dorównuje pewnie kilkuletniemu dziecku - a na jego kolanach spoczywa zwój pergaminu. Unoszę brew, przystając niedaleko. Diabełek spogląda na mnie czerwonymi oczkami i uśmiecha się przerażająco.
            - Witaj - syczy, a mnie przechodzą ciarki. - Miło, że dotarłeś. Za mną.
            Zeskakuje z ławki i w podskokach idzie przed siebie. Czynię kolejne kroki i nagle nic nie widzę - przypomina to nagłe wejście do tunelu, słychać jedynie odgłos poruszania się postaci przede mną. Przełykam ślinę i ponownie liczę kroki, co odrobinę mnie uspokaja. Po stu dwudziestym znowu znajduję się na pustkowiu, dostrzegam jednak oddalone ode mnie i rozłożone równomiernie kotły, ze wszystkich stron dochodzą okrzyki bólu, śmiechy i pogwizdywania. Jest też wyraźnie cieplej. A ja wciąż mam na sobie coś, co przypomina ubranie starożytnych Rzymian i gryzie mnie w skórę.
            Diabełek przede mną prowadzi mnie w stronę jednego z kotłów. Więc to tam spędzę piekielną wieczność. Wyśmienicie. Nie mam jakiegoś podłego humoru - wielokrotnie za życia przeszło mi przez myśl, że przez swój charakter mogę trafić tutaj. Wprawdzie nikogo nie zabiłem (niejednokrotnie miałem jednak ochotę podciąć gardło ludziom w kinie), ale i tak do aniołków nie należałem. Nie jestem niczym zdziwiony, ale zaciekawiony, co chyba normalnej psychicznie duszycce nie przystoi.
            Mały piekielny stworek zatrzymuje się przy kadzi, odwraca do mnie, rozwija pergamin i czyta głosem przypominającym skrzek starej śpiewaczki operowej:
            - Decyzją Rad Nieba i Piekła zostajesz przydzielony do tego oto miejsca, gdzie spędzisz resztę swego niekończącego się po wsze czasy żywota. Twoja kara znajduje się po drugiej stronie tego kotła. Życzymy udanego pobytu w Piekle. Wszelkie regulaminy wiszą na drzwiach, które są nigdzie. Dziękujemy za uwagę. Obyś smażył się dobrze!
            Przyznaję, że to nie najlepsze powitanie, ale dziwniejsze jest, że w ogóle ktoś stworzył taki list dla nowoprzybyłych. Diabełek spogląda na mnie, puszcza mi oczko, po czym odbiega, a ja czuję, jak na moich nadgarstkach pojawiają się ciężkie łańcuchy.
            Oho, kara się zaczyna.
            Zgodnie z tym, co było w liście, mimo ciężkiego sprzętu, jaki mi tutaj zaoferowano, z dodatkową kulą u nogi - jakie to piękne - obchodzę kocioł i zamieram na widok czegoś, czego zupełnie się nie spodziewałem. Przynajmniej nie w tym miejscu. Ja, największy buc na całym świecie, ten, który arogancją obdarzał każdego, kto się nawinął, jestem zaskoczony. Wiem, dlaczego jestem w Piekle. Wiem, co zrobiłem. To, czego nie wiem to, dlaczego mój pies czekał tam na mnie, aż przybędę.
            Mój pies, Boggie, był jedynym promykiem światła w moim życiu. Przytulas, miłośnik błota. Nikogo w życiu nie kochałem tak jak jego (w ogóle nikogo nie kochałem, ale to inna sprawa). Był najlepszym psem, jakiego mogłem sobie wyobrazić. Zmarł na raka żołądka trzy lata przede mną. A teraz leżał dwa kroki ode mnie i wpatrywał się we mnie swoimi mądrymi, brązowymi ślepiami. Czuję napływające do oczu łzy i nie są one wynikiem siarkowych oparów. To przez wstyd, który czuję, kiedy tak na mnie patrzy.
            - Dlaczego? - pytam, dotykając jego ciepłej sierści. - Dlaczego?
            Słona woda zaczyna płynąć po moich policzkach, a gdzieś za mną rozlega się metaliczny głos:
            "Dlatego, że byłeś bucem. Dlatego, że tylko jemu okazałeś ludzkie uczucia, żyjąc wśród ludzi. Więc teraz cierp. Powodzenia."
            Zaczynał łkać, a Boggie kładzie mi łeb na kolanach. Jeśli tak ma wyglądać wieczność, to żałuję. Żałuję, że nie potrafiłem być człowiekiem. Dopiero teraz żałuję.
            Ale jest za późno. O wiele za późno.
            Piekło jest piekłem i nic tego nie zmieni. Nawet płacz jednej żałosnej duszyczki.
           

9 komentarzy:

  1. Na początku kilka literówek, ale to nic strasznego.
    Może i tekst nie jest skomplikowany, bohater nie ma imienia ani twarzy, jak to ujęłaś, ale przynajmniej jest. Wyobrażenie zawieszenia w Piekle, pustka, samotność... Może kotła były trochę sztampowe, ale cały tekst jest klasycznym wyobrażeniem Piekła, więc pod tym względem dopasowałaś kotły. Sądziłam, że karą bohatera będzie to, że łańcuchy nie pozwolą mu zbliżyć się do psa, czyli jedynej istoty, która była dla niego ważna w życiu. Może to byłoby za proste...
    "Wszelkie regulaminy wiszą na drzwiach, które są nigdzie. Dziękujemy za uwagę. Obyś smażył się dobrze!" - najlepszy tekst!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan bezimienny będzie się smażył w kotle i z niego sppglądał na swojego psa. Dla mnie tp byłaby dość bolesna kara.
      Dzięki!

      Usuń
  2. Oi, jak na tak odważny wstęp, zadbałabym jednak, aby literówek w nim nie było, by każdy Paweł dumny mógł być.
    Mam dzisiaj wyjątkowo dobry humor i nawet Twój bohater nie dal rady mi go... *opis powietrza spuszczanego z opony* chociaż, gdybym się na takiego delikwenta natknęła, to bym nawet pierdzieliła serdecznie cywilizowane metody i chyba dla przyzwoitości rąbnęłabym mu w nos. Oczywiście, gdyby ze mną zadarł, bo nie promuje przemocy. Bez powodu ;D
    Może z powodu mojego niewyżycie emocjonalnego, ale nie widzę w tym piekle sensu. No bo co to za kara, buc dostał psa do głaskania? Dla mnie to sama przyjemność. Do czasu aż mój pies ma dosyć, wkurza się i zrywa z miejsca, pozostawiając mnie w "obłoczku" sierści.
    Mimo, ze mój humor się utrzymał, sam tekst ma w sobie sporo melancholii, można się wczuć, zwłaszcza ta podróż na miejsce, budziła we mnie nostalgię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym mieć czas na korektę, a tak to się pewnie na mnie Paweł obrazi.
      Hmm. Gdybym ja smażyła się w kotle, a poza nim widziałabym swojego psa ze smutną miną, to byłoby to dla mnie karą.
      Dzięki!

      Usuń
  3. Borze dębowy, ale się bałam, że na jego oczach będą mu smażyć jego ukochanego psa. Zupełnie nie wiem czemu, ale tak właśnie w pierwszym momencie zrozumiałam końcówkę. Aż mi brewka dygnęła z uznania ;p Dopiero po drugim czy trzecim czytaniu ogarnęłam, że gość może być na zawsze ze swoim najlepszym i jedynym przyjacielem. Czy to kara? Co na to super-niania? :P
    Co do początku to wolałabym sama stwierdzić, że gość jest bucem, na podstawie jego zachowania, jakiejś sytuacji. Sprzedam ci myśl, która mi często towarzyszy, kiedy piszę (nie zawsze, czasem udaję, że o tym nie pamiętam i idę na łatwiznę, ale świadomie). Nie pisz, że na dworze było zimno. Zapisz, że podczas mówienia bohaterowi z ryja wydobywała się para, a na rękach popękała skóra. Nie że był bucem, a że celowo przyspieszał, kiedy widział, że jakiś pies przebiega przez ulicę. Że matka najpierw mu wychowała dzieci, dokładała się do rachunków, a później ją oddał do domu starców ;p No nie wiem. Zamiast opisu tej drogi do piekieł chętnie przeczytałabym czemu ten gość jest bucem.
    A i czasem piszesz w pierwszej osobie, a czasami w trzeciej. Zastanawiam się czy publikować ten komentarz, bo nie chcę ci sprawić przykrości. Twój tekst ma swoje zalety, bardzo fajnie budujesz zdania, podoba mi się ta "słona woda", i w ogóle jak unikasz powtórzeń, w bardzo sprytny, że tak powiem, pisarski, sposób. Akapit kończący się "Obyś smażył się dobrze" mnie pozamiatał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem obecna w tym światku na tyle długo, by przyjmować krytykę, więc luz. Tylko zastanawia mnie, gdzie widzisz zmianę narracji. Jeśli chodzi o moment "zaczął płakać" - to moje uchybienie, bo tekst poszedł bez korekty.

      Usuń
  4. GOD. No, nie mogę! Już wstęp na temat buca mi się podobał :D! Miałam takiego banana na ryjku jak to ja! I ja go doskonale rozumiem, bo zrozumiałam, dlaczego buc! Nie potrzebowałam dodatkowych tłumaczeń, które byłyby mało oryginalnym zabiegiem - bo zawsze wszyscy wszystko tłumaczą, a teksty w których samemu można sobie coś dopowiedzieć są spoko c:
    WTF, ten diabełek! Fajny pomysł! :D
    "Wszelkie regulaminy wiszą na drzwiach, które są nigdzie. Dziękujemy za uwagę. Obyś smażył się dobrze!" - rozpierniczyłaś mnie XD no, po prostu rozpierniczyłaś! Już po tym uważam, że to jest jeden z najlepszych twoich krótkich tekstów! *no, bo długiego Ruliena to nie przebije buahah*. No i na końcówce zachciało mi się płakać ;____;
    Propsuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu :) *Rulien się nie liczy, to inna kategoria xD*
      Miały być uczucia, więc dobrze, że chciało Ci się płakać.
      Dzięki!

      Usuń
  5. Laur wbita w ziemię emocjonalnym kołkiem. Końcówki się nie spodziewałam i w sumie trochę mnie rozbiła. Kara okrutna, ale bardziej żal mi tego psa. No jak? Cleo, Ty zła kobieto.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń