Notka od autora: Zbieżność imion i
wydarzeń nieprzypadkowa. I przyznam jeszcze, że troszeczkę mnie poniosło
podczas pisania :D
Zostaniesz przekształcony przez to co
czytasz. – Deepak Chopra
Pewnego słonecznego dnia, w blasku
srebrzystego księżyca z oceanicznej głębi wyłonił się słoń, który transmutował
na Wilczego Demona.
– Hejka! Co się k#@!a się patrzycie,
nigdy nie widzieliście spóźnionego konwentowicza. Głodna jestem, gdzie są te
ramunowe żelki? – powiedziała Wilczy, po czym rzuciła się na stół z
przekąskami.
Tak się zaczął konwent Grupy
Kreatywnego Pisania, istnej zbieraniny chorych od smogu bezmózgich grafomanów.
Dyletantów obecnych było pierwiastek trzeciego stopnia z dwustu szesnastu. Cały
ten najszlachetniejszy kał ludzkości, których 99% masy stanowił tłuszcz,
siedział w pustym, białym pokoju bez klamek.
– Wilczy zachowuj się, to jest nasz
pierwszy konwent.
– Tris, głodna nie jesteś sobą –
Rilnen wywróciła oczy na lewą stronę – masz, zjedz se żelka.
Chcąc nie chcąc Tenebris była zmuszona
zjeść żelka, bo Patryk już wyciągał swój nóż myśliwski ciesząc się, że będzie
mógł kogoś zabić. Natychmiast jej się poprawiło.
– No dobrze, to zaczynamy. Cleo ty
pierwsza.
Szara jak deszczowe chmury dusza Cleo
M. Cullen wyszła z jej ciała na głowę Tris, wrzasnęła coś po hiszpańsku i
wróciła z powrotem. Po niej przemawiała Aktina. Zawyła kilka razy jak wilk i
rozszarpała krwistego żelka.
– A ja się z wami nie zgadzam, nasze
teksty powinny być coraz brzydsze – powiedział Tomek – w końcu chyba po to
powstała ta grupa. Żebyśmy ćwiczyli się w brzy… – nie dokończył, bo Rilnen się
wtrąciła.
– Hej, spójrzcie co za urocze
stworzonka przyszły.
Wskazała na malutką grupkę trzystu
trzydziestu pięciu i pół tysiąca wieśniaków trzymających widły i wyraźnie
chcących zrobić coś niezgodnego z prawem. Jeden z nich, szczególnie brzydki, z
olbrzymim garbem na plecach wyszedł przed nich i powiedział:
– Nieuprzejmie chcielibyśmy zaprosić
wasze obrzydliwości na chlanie brudnej wody z kałuży i łapanie pokemonów.
Dziewczyny pisnęły z nieszczęścia i z
radością się zgodziły. Pobiegły za nimi, błyskawicznie znikając z pola
widzenia. Na bagnie zostali tylko Tomek i Patryk, którzy stwierdzili, że
poczekają. Czekali. Czekali. Czekali. W końcu, po 88 latach czekania Patrykowi
się znudziło.
– Wiesz gdzie one poszły, obiecały mi
że po konwencie będę mógł je zabić – powiedział.
– Sądząc po kierunku wiatru,
połamanych patykach w rogu i śladach stóp, myślę, że poszły w lewo.
– Naprawdę umiałeś po tym stwierdzić?
– Nie, idioto, wysłali mi wiadomość.
Tomek wskazał na sarniego bobka, na
którym było napisane „Hej wypierdki mamuta jesteśmy na polu konopi. Pomocyyy,
mordują nas.”
– Jak widzisz mają się świetnie i nie
potrzebują naszej pomocy.
– Ale ja tak bardzo chcę je wypatroszyć
i zrobić naszyjnik z ich kiszek – powiedział Patryk z oburzeniem w głosie i
łzami w oczach.
Próbując jakoś uspokoić chłopaka Tomek
uderzył go płazem tak, że głowa oderwała się od tułowia i poleciała hen daleko
poza horyzont. Potem wziął pod pachę uspokojone zdekapitowane ciało i ruszył
prosto przed siebie. Szedł tak, aż doszedł do Wielkiej Rzeki Anduiny, gdzie
wyjął zza pasa różdżkę i szepnął:
– Lumos.
I stała się światłość. A Tomek
widział, że ona była dobra, dlatego oddzielił ją od ciemności. Tak odkrył
szkielety z leżącymi obok nich widłami. Byli to obgryzieni przez wygłodniałe
dziewczyny wieśniacy. Szukał dalej i znalazł Tris i Rilnen martwe, a z ich ust
wyłaziły małe, białe robaczki o twarzach Nicolasa Cage’a. Wziął w palce jednego
z nich i włożył sobie do ust.
– Całkiem smaczne, smakują jak
benzyna.
Szszszszsz.
Odwrócił się, z oddali dobiegał odgłos
odkurzacza. To była dusza Cleo pochylona nad pół ludzkim, pół wilczym ciałem.
Nagle spojrzała na niego. Jej oczy były czerwone. Płonęły chęcią pisania.
– Valar Morghulis! – wrzasnęła tak, że
wszystko się zatrzęsło, a niebo i ziemia zamieniły się miejscami.
Krzyk obudził Wilczy, która akurat
spała w tym miejscu. Poderwała się na nogi napinając gigantyczne mięśnie do
walki, przy których Pudzian byłby malutki, ale gdy tylko zobaczyła znajome
twarze uściskała je. Niezbyt fortunnie dla nich, bo się udusiły ze skutkiem
śmiertelnym.
– Cooo? Już po konwencie – krzyknęła,
gdy nikt nie raczył okazać zainteresowania jej ekstatycznymi podskokami
radości.
Wzruszyła ramionami i rozpoczęła
powolny marsz do domu. Do domu niestety nie doszła, bo na ostatnim skrzyżowaniu
przejechał ją jakiś bezimienny niemowlak na hulajnodze. A jej ostatnie słowa
brzmiały:
– O ja jebie!
Nie wierzę, że to przeczytałam. Człowieku, zmiażdżyłeś mnie tym konwentem, a licznymi nawiązaniami wbiłeś w fotel. Propsuję na stówę!
OdpowiedzUsuńPojechałeś bardzo. To fakt.
OdpowiedzUsuńTak. Boru, tak! Mów do mnie więcej! Bo jak nie miałam czasu, tak zajrzałam wcześniej chociaż na parę zdań, po tym tytule, bo tytuł jest przeboski. I pomysł jest też cudowny. Bo mimo tego, że jesteś tu dość krótko, wstępnie bardzo dobrze oddałeś charaktery poszczególnych postaci, jak szara dusza Cleo mówiąca po hiszpańsku czy transumująca się ze słonia Wilczy, którą znowu wypikało <3 Czego nie rozumiem to, dlaczego była słoniem i czemu wylazła z oceanu jak Godzilla, ale w sumie ^^ Po dłuższej analizie, jest to chyba moja ulubiona postać. Moja Trisza próbująca z Rilnen ogarnąć sytuację, ale że zacytuję Rilę "spierdoliło się na amen". I o ile sam pomysł bardzo mi się podoba, o tyle wykonanie jest już trochę gorsze. Ale śmiem tu wysnuć tezę, że ze zwykłego lenistwa się nie postarałeś, bo poprzedni tekst choć miał kilka błędów stylistycznych, był pod względem technicznym dużo lepszy. No to skoro już zrobiłam Ci na złość i Cię pochwaliłam, to teraz uwagi, a parę ich niestety mam, bo uważam, że mogło być napisane lepiej, chociaż na takim poziomie jak Twój poprzedni tekst.
Pominę kwestię formatowania, bo tu się każdy tekst rządzi swoimi prawami, jak widać, choć w tym tygodniu nieco to zmieniłam.
Wszystko fajnie śmiesznie, ale można to było rozpisać, bo wyszło takie trochę Cleo zrobiła, Aktina powyła, każdy dostał po zdaniu i tyle. Czyli pisane na tak zwany odpierdol, byle było. Bo na ile rozumiem, że jest to swego rodzaju parodia lub karykatura grupy, skoro mają pić wodę z kałuży i ofc łapać pokemony, na tyle nadal można było to rozpisać bardziej i więcej.
" którzy stwierdzili, że poczekają. Czekali. Czekali. Czekali. W końcu, po 88 latach czekania Patrykowi się znudziło. "
Zwłaszcza tu mi się nie podoba. Rozumiem, co chciałeś przekazać i że powtórzenia były celowe, niemniej stylistycznie mimo celowości wygląda to troszkę słabo.
"z oburzeniem w głosie i łzami w oczach."
I palcem w nosie. Mogłeś spokojnie jeszcze dorzucić parę takich haseł. No chłopie, z poprzedniego tygodnia wiemy, że potrafisz pisać lepiej.
"Próbując jakoś uspokoić chłopaka Tomek uderzył go płazem tak"
Albo miało być uderzył głazem albo nie chcę wiedzieć jaki to był płaz. :)
"Byli to obgryzieni przez wygłodniałe dziewczyny wieśniacy."
Tyle Ci powiem, że akurat zawirowania fabularne są tutaj mega. <3
Robaczki o twarzach Nicolasa! Tego jeszcze u nas nie grali. Co prawda nie wiem, czy robaki mają twarze, ale... Nie czepiam się tej kwestii. Ja podobne rzeczy pisałam, jak mi kiedyś Wilczy narzuciła temat na przeforsowanie braku weny. Podobne kwiatki mi wychodziły.
Wilczy paker, o tak. Ja chcę widzieć jej minę, jak to przeczyta <3
Udusiły się ze skutkiem śmiertelnym jest tak samo logiczne jak umarł na śmierć :)
Nieźle się ubawiłam czytając. Jeszcze, żebyś do tego dorzucił lepszą jakość tekstów to myślę, że fanek znajdzie się więcej. Ale spoko. Popracujemy nad tym.
Dzięki za komentarz :) A teraz wyliczanka:
Usuń0. Tak, to jest parodia/karykatura grupy. Nie wiem, nie rozróżniam. I z założenia nie ma tam żadnej logiki.
1. Pierwotnie miałem pomysł, żeby wszystkich tu wsadzić i pozabijać, ale doszedłem do wniosku, że to by było za dużo bohaterów, więc ograniczyłem ich liczbę do 6. No i w dodatku pisałem bez żadnego planu, więc niektórzy mogli dostać mniej niż na to zasługują.
2. Słoń i Godzilla, nie wiem skąd to, po prostu chciałem mieć ładne zdanie na początek :)
3. Czekanie. Fakt gdyby usunąć to czekanie z ostatniego zdania byłoby dużo lepiej.
4. Płaz. To miała być dłoń, ale coś mi się pomieszało, że uderzyć płazem to to samo co uderzyć na odlew. Ale tak chyba nawet lepiej wyszło :D
Nie chcesz widzieć mojej miny, Tris ;D
UsuńJa ci, k@!$a zrobie Pudziana ;D
Bardzo lubię tego typu poczucie humoru. Gdzie czytając tekst zastanawiam się jakim cudem komuś tak się zwarły synapsy, że wpadł na określony pomysł. Fakt, tekst nie jest dopracowany, ale bazę - inteligencję i poczucie humoru, zdecydowanie masz. Teraz pozostaje ci tylko dużo pisać i dużo czytać.
OdpowiedzUsuńRobaczki z twarzą Nicolasa Cage'a zostaną ze mną na zawsze. Boskie!
JEZUSIE CHRYSTUSIE. Co to w ogóle było? Glebłam. Totalnie glebłam. Nie, serio, nie wiem co powiedzieć.Może pod względem pisarskim nie jest to tekst najwyższych lotów, ale parodia rozwala! GKP takie piękne!
OdpowiedzUsuń~SadisticWriter.