Długo i szczęśliwie
Babcia i dziadek byli zawsze
zakochani jak nastolatki. Nie pamiętam ich osobno. Zawsze razem i blisko, jakby
byli połączeni jakąś niewidzialną nitką, która była za krótka na oddalanie się
od siebie. i te spojrzenia. Babcia patrzyła na dziadka jak na czekoladę, którą
uwielbiała, a dziadek patrzył na babcię jak na schabowego.
Kłócili się, pewnie, jak każde
małżeństwo, ale po kilku minutach ogłaszali rozejm. Wtedy nitka, którą byli
połączeni zamieniała się w gumkę, która za bardzo napięta przyciągała ich do
siebie. “Przepraszam królewno!”, mówił wtedy dziadek, a babcia topniała pod
jego spojrzeniem. Zawsze teatralnie odwracała głowę i czekała, aż podejdzie i
da jej całusa na zgodę. Wielokrotnie patrzyła wtedy w moją stronę i puszczała,
z uśmiechem oczko.
Pamiętam, że przez to, zawsze
myślałam, że tak właśnie wyglądają wszystkie kłótnie. Wyobraź sobie moje
zdziwienie, kiedy po raz pierwszy zrozumiałam, że tak nie jest, obserwując
rodziców. Pamiętam, że mama krzyczała i rzuciła w tatę moim ulubionym kubkiem,
który szczęśliwie rozbił sie o krzesło. Nie rozmawiali później tygodniami.
Zawsze wolałam spędzać czas w zamku
mojego dziadka. Tak, dziadek na babcię mówił księżniczka, a swój dom nazywał
swoim zamkiem. Tak naprawdę zamek był ogromnym domem na wsi z wielką, jak dla
pięciolatki, piwnicą i zakurzonym, klimatycznym strychem. Jak byłam mała
myślałam, że na strychu mieszkają duchy, a w piwnicy nasz listonosz zamienia
się w wilkołaka i dlatego dziadek ma tyle lin. Zresztą nie tylko dlatego tak myślałam.
Każdego wieczoru babcia opowiadała
mi bajki. O królewnie, która powiedziała księciu “Nie”; o dziewczynce, która
tak pilnie uczyła się gry na pianinie, że potrafiła z każdego zrobić swojego
przyjaciela swoją grą; o parze sklepikarzy, którzy w piwnicy mieli ekipę
krasnoludków, która robiła najlepszy na świecie sos do spaghetti; o listonoszu
wreszcie, który raz w miesiącu zmieniał się w wilkołaka, ale jak na dobrego
wilkołaka przystało przychodził do zamku i król trzymał go tam zwiazanego do
samego rana.
Uwielbiałam te bajki. Czekałam na
każdy wieczór jak na Xfaktora. Moja babcia miała wyobraźnię większą niz
niejeden pisarz. Za każdym razem opowiadała mi coś innego, albo rozwijała
poprzednią opowieść. Patrzyłam na nią jak na superbohaterkę. Moją ulubioną
bajką była ta o pięknym księciu. Książę był tak ładny (to była kategoria nawet
skalę wyżej niż przystojność, jak wyjaśniła babcia), że założył się z królewną,
swoją przyszłą żoną, o to, kto wygra konkurs piękności. A muszę ci powiedzieć,
że królewna to było nie byle co. Była najpiękniejszą istotą w całym królestwie.
Założyli się o ślub. Skończyło się tym, że książę wygrał konkurs i królewnę, bo
ta widząc jego poczucie humoru i miłość do niej wyszłaby za niego nawet, gdyby
zwycięzcą nie został. Zawsze kiedy prosiłam o skończenie tej opowieści, babcia
mówiła, że żyli długo i szczęśliwie. Jedyna bajka gdzie nie było nic do
dodania.
Moi rodzice rozwiedli się, kiedy
miałam 15 lat. Kiedy się dowiedziałam, złapałam tylko mój szkolny plecak i
uciekłam do zamku. Dziadek podszedl do barku, wyciągnął ogromną tabliczkę
czekolady z orzechami, spojrzał na babcię przepraszająco i powiedział: “Myślę,
że w tej sytuacji musisz się podzielić”. Tego wieczoru nie płakałam. We trójkę
zjedliśmy całą czekoladę, ułożyliśmy kolejną bajkę i oglądaliśmy muminki,
jedyną rzecz, którą dziadek ogladał w telewizji. Zanim poszłam spać powiedział
mi coś, czego nigdy nie zapomnę: “To co się dzieje wokół ciebie to twoje życie.
To ty jesteś za nie odpowiedzialna. Na niektóre rzeczy nie masz wpływu, ale
możesz wybrać jak na nie zareagujesz. Ucz się od życia i nigdy nie pozwól, żeby
cokolwiek sprawiło, że nie jesteś szczęśliwa. Żyj!”
Przypomniałam sobie to właśnie
teraz, bo jego już nie było. Odszedł kilka dni temu we śnie. Przyjechałam ich
odwiedzić. Ot tak, bo mogę. Zjedliśmy kolację, z tabliczką czekolady i malinową
herbatą na deser. Ja i babcia poszłyśmy pozmywać, a on usiadł w fotelu
oglądając muminki. Znalazłyśmy go uśmięchnietego, jakby śnił mu się dobry sen.
Dzisiaj go pożegnałyśmy. Zastanawiam
się ciągle jak babcia wytrzymuje tę odległość. Ciekawe czy ta nitka, która ich
łączy się urwała czy on ciągle tutaj jest.
Postanowiłyśmy powspominać i dlatego
tutaj jestem. Wysłała mnie po pudełko ze starymi zdjęciami, które ma schowane
gdzieś pod łóżkiem. Nie wspomniala tylko w którym pokoju. Chodzę więc od łóżka
do łóżka, podczas kiedy ona robi herbatę. Ostatnią komnatą do sprawdzenia jest
gabinecik dziadka. Od zawsze stoi tam szezląg, który zawsze nazywałam łóżkiem.
Coś tam jest.
Pudełko jest podpisane, nareszcie.
Długo zastanawiałam się, gdzie są
wszystkie co pikantniejsze zdjęcia z ich młodości. W końcu przestałam szukać.
Widziałam tylko kilka z tamtego okresu. Nie mogło być ich dużo, bo przecież
oboje mieli po osiemdziesiątce, ale babcia co jakis czas wspominała, że ma to i
tamto na fotkach.
Pod pudełkiem, jak się okazało jest
dziurka od klucza. W podłodze, pod łóżkiem jest dziurka od klucza! To musi być
niewielki, starodawny kluczyk.
Jak się okazało dziadek ciągle miał
tę sama skrytkę. Kurcze, to musiało być ze 20 lat. Płakałam kiedyś, że mama
czyta mój pamiętnik, i że nigdzie nie jest bezpieczny. Dziadek pokazał mi
szufladę z drugim dnem i powiedział, że tylko my o niej wiemy, i że cokolwiek
tu schowam będzie bezpieczne. Mój pamietnik ciągle tam był, bezpieczny obok
zdjecia uśmiechniętej babci i dwóch kluczy. Jeden z nich pasował do dziurki w
podłodze, drugi do drewnianej szkatuły.
Nagle jakby wszystkie bajki wróciły
do życia. Królewny usmiechały się w mojej głowie do żab, wilkołaki dyszały jak owczarki
niemieckie, puchate i radosne. Złoty kluczyk obrócił się dwa razy, zamek
szczęknął cicho i wieko lekko odskoczyło z delikatnym westchnieniem.
Poczułam się jakbym odkryła wyspę
skarbów.
Korona była naturalnej wielkości
chociaż bardziej w kształcie ogromnej tiary, wysadzana niebnieskimi
kryształkami. Przetarłam ją rękawem prawie oczekując, że zobaczę dżina. Napis
głosił “Miss Polonia”. Skąd u dziadka korona miss? Nigdy nic nie wspominali.
Czy ona przypadkiem nie przechodzi z jednej na drugą zwyciężczynię? Cholera.
Skąd u dziadka pod podłogą kradziona korona miss???
Spojrzałam do pudła raz jeszczcze
tylko po to żeby znaleźć szarfę do kompletu i zdjęcie babci z jakąś dziewczyną.
Ta dziewczyna to był dziadek!!!
Przez lata wierzyłam, że bajka o
pięknym księciu to... bajka.
Chciałam krzyknąć do babci, spytać,
pokazać co znalazłam. Nie. Nie tym razem. O tym nie mogłam nikomu powiedzieć.
To była moja bajka, moja historia i ostatnia przygoda jaką przeżyłam z
dziadkiem.
Zdjęcie, szarfa i korona wróciły do
szkatuły, pod podłogę, a kluczyki zostały zamknięte w schowku w szufladzie.
Bezpieczne obok mojego pamietnika I zdjęcia uśmiechniętej babci.
Love! Bardzo mi się podoba cała historia. Fajnie, że jest prosta i przejrzysta. Leciałam przez nią jak szalona. Mam wrażenie, że za szybko się kończy ;p Bohaterka, jak każda zdrowa kobieta, umarłaby chyba, gdyby nie sprawdziła, czy pozostałe bajki nie mają w sobie ziarna prawdy. Dziadek mister polonia :D Królewna, która powiedziała "nie" - baśniowa istota zaiste :D podobają mi się te bajki, muszę dziecku coś w tym stylu zacząć opowiadać. O księżniczce, która pisała opowiadania na przykład. Widzisz, nie dość, że przyjemność z czytania, to jeszcze mnie zainspirowałaś!
OdpowiedzUsuńDziekuje. Dobrze mi się to pisało też. Zawsze lubiłam bajki i chciałabym być taka babcia. A bajki dlatego, ze uświadomiłam sobie jak mało wiem o moich dziadkach. Właściwie tylko to co chcą powiedzieć. A jestem bardzo ciekawa jacy naprawdę byli jak byli młodzi.
UsuńAch, uśmiecham się. Ubrałaś temat w tak piękną historię, że ja wręcz proszę o więcej! Mała grupka bohaterów, tekst jest właściwie relacją, ale tak dobrze opisaną, że - chcąc nie chcąc - wchodzi się do tego świata, zamienia w główną postać, słucha opowiastek babci, znajduję tę koronę. Bawisz się słowem i robisz to umiejętnie. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńDziekuje :)
UsuńJakie to ładne. Fajnie mieć takich dziadków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam