Tym razem, chociaż nie rozminęło mi się fabularnie. Jeszcze oczywiście mogłoby być lepiej, zawsze mogłoby być, ale jestem dość zadowolona. Mam nadzieję, że nie tylko ja. Zapraszam do lektury. Enjoycie!
Stałam oko w oko z osobą. Osobą, nie
człowiekiem. Może człowiekiem, ale nie mogłam być pewna w tej materii.
Patrzyliśmy dłuższą chwilę patrząc na siebie. Oboje równie zaskoczeni
zaistniałą sytuacją. W końcu poza mną nikogo nie powinno być w domu. Ale on
najwyraźniej myślał tak samo.
Zlustrowałam go wzrokiem,
zastanawiając się, jak powinnam postąpić. W pierwszej chwili chciałam dzwonić
na policję lub wołać o pomoc. Jednak powstrzymałam się, widząc, że jest tak
samo zdziwiony jak ja. Może nawet odrobinę speszony, bo nie ukrywam,
przyglądałam mu się z dużym zaciekawieniem i chyba rozdziawioną buzią. Zresztą
nie wiem jak miałabym wytłumaczyć policji, że ktoś nagle po prostu pojawił się
obok.
Ale może zacznę od początku? No,
więc… Niedawno zmarła moja babcia. Niecały miesiąc temu. Do niedawna mieszkała
w niewielkim domku z ogródkiem, kawałek za miastem. To mi przypadło zadanie
poukładania jej rzeczy w jakieś pudła, bo rodzice chcą sprzedać domek.
W ten sposób natrafiłam na sporych
rozmiarów puszkę. Taką gdzie niegdyś chowało się ciastka. Sama pamiętam, że w
kuchni stało kilka takich. Babcia zawsze wyciągała którąś podczas mojej wizyty.
Zaciekawiona otworzyłam tą znalezioną pod łóżkiem, ale nie było tam ciastek. Nie
żeby mi na nich strasznie zależało w obecnej sytuacji, choć jej wypieki były
wręcz legendarne.
Były za to szklane kulki. Takie
kolorowe, jakie wrzuca się na przykład do akwarium. I pewnie nie uznałabym ich
za nic ciekawego, gdyby na każdej z nich nie było jakiegoś imienia. Zainteresowana
wzięłam jedną z kulek i przyjrzałam jej się. Tylko, że… Kulka wymsknęła mi się
z palców i rozbiła na podłodze.
W następnej chwili stał już przede
mną on. Nieco wyższy ode mnie blondyn o niebieskich oczach i łagodnych rysach
owalnej twarzy. Ubrany raczej normalnie, jak przeciętny dwudziestoparolatek.
Tylko, że oni do licha nie pojawiają się z dymu po rozbiciu szklanych kulek!
– Kim jesteś? – zapytałam wreszcie i
wyciągnęłam do niego rękę na powitanie. – Jestem Dagmara Kiriyau.
– Kiriyau? – powtórzył zaskoczony. – Znasz
ją? Znasz Anitę Kiriyau?
– Oczywiście, przecież to moja babcia –
odpowiedziałam. – Ale jak masz na imię? I skąd znasz moją babcię? – domagałam
się odpowiedzi. – A nie, czekaj… Na kulce było… Masz na imię Daniel?
– Tak.
– Rozbiłam kulkę z tym imieniem i ty… Wtedy
ty… Ty się pojawiłeś – wyjaśniłam, marszcząc brwi. – Boże, jak to niedorzecznie
brzmi…
– Jesteś jej wnuczką – wyszeptał z
namaszczeniem, wpatrując się we mnie. Tym razem to mi zrobiło się jakoś
nieswojo. – Więc ona… Odeszła?
– Zmarła niedawno – przytaknęłam, próbując
powstrzymać się od łez. Nadal nie pogodziłam się z jej śmiercią, choć wiedziałam, że kiedyś to
nadejdzie. – Skąd ją znałeś?
– Była nasza… Opiekowała się nami.
– Kim WY jesteście?
– Przyjaciel na jeden dzień – padło w
odpowiedzi, a ja spojrzałam na niego mrużąc oczy. – Mówi ci to coś?
– To bajka, którą opowiedziała mi kiedyś
babcia. O paczce przyjaciół na jeden dzień, których dusze zamknięte były w
szklanych kulkach – odparłam. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć… – Skinął głową.
– Nie, no nie rób sobie jaj. Jesteś facetem, więc jedne już raczej masz. Serio,
człowieku, bądźmy poważni.
– Jestem poważny – oznajmił i tak też
wyglądał.
– A ja jestem wysoką, długonogą blondynką –
prychnęłam, wywracając oczami. – A teraz poważnie, kim ty u licha jesteś?
– Daniel, przyjaciel na jeden dzień – wyjaśnił
niezrażony moim sceptycyzmem.
– I co? Potem znikasz na zawsze, jak w tej
bajce?
– Nie. Wszystkie zbite kulki wracają do
właściciela, gdy nastaje nowy rok.
– Że taki magiczny reset? – zdziwiłam się i
wywróciłam oczami. – No nie wierzę…
– To zbij jeszcze którąś. Przecież wiesz,
czym jesteśmy.
– Dlaczego moja babcia w ogóle was… Miała?
– Kiedyś zapytałem ją o to, bo rzadko wzywała
nas do siebie – wyznał po chwili Daniel. – Powiedziała, że nie jest samotna, ma
rodzinę. Po prostu chciała się nami zaopiekować, żebyśmy my też nie byli
samotni. Regularnie czyściła nasze kulki. Czasem dawała jakąś rozpłakanemu
dziecku, które straciło pieniądze na lunch, bo starsze dzieciaki znęcają się
nad nim. Lub zapłakanej dziewczynie, którą właśnie rzucił chłopak.
– To w jej stylu – odparłam, uśmiechając się
pod nosem. – Zawsze była bardzo troskliwa. Tęsknię za nią – wyszeptałam, a
blondyn położył mi dłoń na ramieniu.
– My też będziemy za nią tęsknić…
– Co z wami teraz będzie? – zapytałam
niepewnie. – Teraz, kiedy nie ma waszej właścicielki? – Wzruszył ramionami i
odwrócił wzrok. Chyba wiedziałam, o czym myśli, ale najwyraźniej nie chciał
wywierać na mnie presji. – Mam zabrać was ze sobą?
– Możesz nas po prostu komuś oddać wraz z tą
puszką. Nie ma powodu, żebyś nas trzymała.
– Tak po prostu was oddać – zawahałam się. –
Czym tak właściwie jesteście? Czym są przyjaciele na jeden dzień tak naprawdę?
Duchami? Demonami? Czym?
Znów tylko wzruszył ramionami.
– Anita porównała nas do bytów astralnych –
oznajmił po chwili milczenia. – Ale…
– Mniejsza z tym – skwitowałam, widząc, że
jest to niezbyt przyjemny dla niego temat. – Chcesz mi pomóc z pakowaniem
rzeczy?
– Mogę?
– Skoro już tu jesteś – zaśmiałam się jakby
nigdy nic. – Przecież nie wywalę cię z domu na ten deszcz. Skoro tu jesteś,
równie dobrze możesz mi pomóc z tymi klamotami.
– Wyrzucacie je? – przeraził się.
– Nie. Chcemy je przenieść do naszego domu, a
potem się zobaczy.
– To dobrze…
– To co? Mogę liczyć na twoją pomoc? –
zapytałam, uśmiechając się ciepło.
– Oczywiście – ożywił się.
Zaczęliśmy od salonu, pakując
najpierw wszystkie wazony, wazoniki i obrazki. Wszystkie duperele i ozdoby,
które moja babcia zbierała. Było tam też pudełko ze wszystkimi laurkami, które kiedykolwiek
dałam babci.
– Ojej… Ona to wszystko trzymała? –
zapytałam, chociaż nie oczekiwałam odpowiedzi.
– Zawsze chwaliła nam się każdą nową laurką –
oznajmił niespodziewanie Daniel. – Mówiła, że to jej największy skarb.
Poczułam ucisk w sercu i przyjemne ciepło.
Spojrzałam niepewnie na Daniela, ale on uśmiechnął się serdecznie. Nie musiałam
nic mówić. Wystarczyło, że rozumiał.
Potem przyszła kolej na zdjęcia. Ich
też babcia zawsze dużo gromadziła. Uwielbiała fotografować. Do dziś pamiętałam,
jak cieszyła się, gdy dostała od nas pierwszy aparat cyfrowy z kartą, a nie na
kliszę. Choć tego starego i tak się nie wyzbyła.
– O jaaa! – zawyłam, przyglądając się jednej
z fotografii. – Jaaaa… To jaaaa, a to ty… To ty! Masz inną fryzurę i inne
ciuchy, ale to ty, prawda? – gorączkowałam się.
– Tak – przyznał nieśmiało. – Wyrosłaś od
tego czasu.
– No ba, że tak! Minęło dobre piętnaście lat.
Jakbym nie urosła to byłby dopiero problem!
– Chyba tak – przyznał rozbawiony i chyba po
raz pierwszy tego dnia na jego twarzy zagościł szeroki, radosny uśmiech. – Byłaś
naprawdę uroczym dzieckiem.
– A to teraz już urocza nie jestem? – udałam
obrażoną.
– Jesteś, jesteś. Tylko dużo starsza.
– A to…?
– To Emilia, też jest w naszym gronie. A obok
niej siedzi Kamila i jeszcze Marta.
– Pamiętam – przytaknęłam. – Bawiliśmy się w
dom i piliśmy razem z pluszakami herbatkę, jak na prawdziwym przyjęciu. Takie
five o’clock tea. Nigdy nie mogłam się nadziwić, ile babcia ma przyjaciół. I
zawsze chciałam być taka jak ona…
– Jesteśmy twoimi przyjaciółmi – odparł Daniel.
– Jesteś wnuczką Anity, więc też jesteś nasza. Nawet jeśli zdecydujesz się
oddać nas w inne ręce, zawsze będziemy w twoim sercu.
Genialny pomysł! Ja chce takie pudełko!
OdpowiedzUsuńCiepło się na sercu robi czytając opowiadania nie o demonach, diabłach czy innych elfach (nie żebym nie lubiła 😊), a o prawie prawdziwych ludziach.
Ojaaaaa tacy przyjaciele by mi się przydali, lubię ten pomysł. Zgrabnie napisane, bez dłużyzn, bez zbędnych pierdół. Lubię takie teksty.
OdpowiedzUsuń" Patrzyliśmy dłuższą chwilę patrząc na siebie. " - pewnie miało to brzmieć inaczej.
OdpowiedzUsuńW trzecim akapicie powtarzasz słowo "niedawno". Przydałby się jakiś synonim, by nie psuł odbioru tekstu.
Poza tymi dwiema uwagami to mam jeszcze jedną - dlaczego to takie krótkie? To jest uroczy (choć także trochę smutny z wiadomej przyczyny) tekst. Spodobał mi się Twój pomysł i uważam, że możesz go wykorzystać przy jakimś większym projekcie :)
Kurczę, nie jestem przyzwyczajona do tak uroczych tekstów w Twoim wykonaniu. Zawsze są z pazurem, a ten... Po prostu miód. Nie powiem, że mnie nie poruszyło, bo bym skłamała. Poproszę ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przyzwyczaiła się i prosze! Jak niewiele trzeba. :) widzisz, zdarza mi się i bez pazura, choć te z pazurem bardziej wolę :) jakbym mogła to byl zalajkowała wszystkie komentarze do tego posta :)
UsuńPoprzednie osoby już to pisaly, ale... kurde, świetny pomysl! :D I tak bardzo podoba mi się, że Daniel ma na imię Daniel! >D Uwielbiam to imię. Czy tylko ja mam wrażenie że najlepiej pasuje do blondynów?
OdpowiedzUsuńNiesamowity tekst. Też chciałabym takie kulki i przyjaciół na jeden dzień, można gdzieś kupić?