Szklane
kulki (wyrwane z kontekstu)
Mam wrażenie, że z każdym tygodniem moje
teksty są coraz gorsze. Zamiast siąść spokojnie, piszę jak leci, byle tylko
mieć to z głowy, a chyba nie o to chodzi.
Tym razem urodziła się scenka, która zapewne
gdzieś pojawi się w projekcie „Faillen”, który możecie pamiętać z pierwszego
tygodnia. Nie pytajcie mnie jednak, gdzie, bo na razie jestem równie
nieświadoma, jak Lorcan.
Kobaltowe,
delikatne światło rozświetliło strych, nadając mu dość tajemniczy, niezwykły
nastrój. Mimo to wiele kątów było pogrążonych w ciemnościach. Nie umiała
wytworzyć innego światła, a nie dostała nawet kawałka świecy. Aż dziw, że
Anielska Akademia miała taką renomę, a to uczniowie mieli sprzątać. I to miał
być jej obowiązek, nie jakaś tam kara.
Westchnęła,
odrzucając na plecy niebieski warkocz. Nie uśmiechało jej się tu sprzątać, ale
nie miała wyjścia. Jeśli to zignoruje, zostanie ukarana. Wysoka pozycja
społeczna jej nie pomoże.
Początkowo
chciała użyć magii. W akademiku to działało, więc czemu nie tutaj? Raz, dwa i
byłoby posprzątane. Jednak ciekawość sprawiła, że zrezygnowała z tego pomysłu.
Z jakiegoś powodu strych był zamknięty na złotą kłódkę, a uczniom normalnie nie
wolno było się tam zbliżać. Zastanawiało ją, dlaczego. Może próba uprzątnięcia
tego miejsca pozwoli jej zdobyć odpowiedź.
Niedługo
była entuzjastycznie nastawiona do tej pracy. Do tej pory natrafiła na same
graty – stare meble, księgi, które wyszły z użytku, pisane w językach, których
na oczy nie widziała – do tego wszędzie pełno było pajęczyn i kurzu. Te
pierwsze były dość spore, co dawało dziewczynie do myślenia, jak duże mogą być
pająki. Chyba nie chciała tego sprawdzać.
Dopiero po
jakiś dwóch godzinach znalazła coś ciekawego. Była to bogato zdobiona szkatułka
z dębu – drewna, które było już tak rzadkie, że urwanie choćby listka skazywało
człowieka na surową karę. Musiała być stara, bo zamek zdawał się z całkiem
innej epoki. Potrzebowała chwili, żeby rozgryźć, jak go otworzyć i przy okazji
nie zniszczyć. Najlepszy byłby magiczny wytrych, który dopasowałby się sam do
użytego zaklęcia, ale nie miała go przy sobie. Poradziła sobie jednak przy
pomocy wsuwki do włosów i kilku podstawowych zaklęć. Po kilku chwilach
skrzyneczka była otwarta.
W środku
znajdowało się dziesięć kulek ze szkła. Dopiero po chwili dojrzała jakieś znaki
wewnątrz. Wzięła jedną z nich do ręki i przyjrzała się pod światło.
– Sacre? –
przeczytała niepewnie.
Kulka
wyślizgnęła się z jej palców i uderzyła o podłogę, rozbijając się.
– Cholera.
Zamierzała
zebrać szklany pył i z pomocą magii jakoś złożyć kulkę w całość, ale wtedy tuż
przed nią stanął mężczyzna. W kobaltowym świetle jego sylwetka wydawała się
nierzeczywista, a uśmiech złowieszczy. Długie, jasne włosy falowały, choć na
strychu nie było przeciągu.
– Kim
jesteś? – zapytała.
– To ty mnie
uwolniłaś – stwierdził miękko. – Jestem twoim dłużnikiem. Me imię to Sacriatea.
W ramach wdzięczności powiem ci, kim naprawdę jesteś.
I tak
zaczęła się historia.
Krótko, taki wstęp do czegoś więcej. Mnie się podoba ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, ze to cześć większej całości bo brzmi obiecująco. Bardzo przyjemny i niezłe napisany tekst.
OdpowiedzUsuńTo tak faktycznie nadaje się na wstęp, ale nie powiedziałabym, że jest niedopracowane. Wciąga. I jeśli tematy z gpk pomogą w stworzeniu czegoś wiekszego to jest to sukces sam w sobie.
OdpowiedzUsuńŚwietny wstęp, tajemniczy, zapowiada fajną, ciekawą historię. :D Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuń