Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 23 października 2016

[10] Legenda o przeklętym królu ~ Tenebris



Hej, słoneczka! Tym razem jestem zadowolona, bo nie tylko udało mi się napisać wreszcie bardziej sensowny tekst, a nie wyrwane z kontekstu lub niedokończone sceny, a nawet wymyśliłam przy okazji parę fajnych rzeczy. I pewne wykorzystam je w serii, dla której ten tekst jest czymś w rodzaju niezobowiązującej historii pobocznej. Występujący tu bohaterowie oraz kreacja całego świata pochodzą z mojego bloga Legenda Nigmet. Serdecznie zapraszam. Enjoycie!
^~^
            Znowu dopadła ją chwila zwątpienia. Czy na pewno nadawała się na królową? Mimo tego, że Nigmet i Reynald do obrzydzenia tłumaczyli jej, że sobie poradzi w tej roli, nie potrafiła przestać się martwić. Naprawdę chciała dla Silvaterry jak najlepiej, więc obawiała się, że nie sprosta nawet własnym oczekiwaniom, a co dopiero innych.
            Tak zawędrowała do opuszczonej już komnaty, niegdyś należącej do jej nieżyjącego już dziadka. Dwudziestego czwartego króla Silvaterry, imieniem Tyur. Nie przyznała się do tego nikomu. Ani Nigmet ani nawet Reynaldowi, ale ukrywała się tam, gdy chciała przez chwilę pobyć sama. Pomyśleć.
            Stanęła na środku pokoju. Zamknęła oczy i zaczęła modlić się do Viisu, boga wszystkiego co duchowe oraz przeznaczenia, prosząc go o jakiś znak. Rozejrzała się po pokoju, jednak nic się nie wydarzyło. Podeszła, więc do okna i wyjrzała przez nie. Nadal nic.
            Zrezygnowana skierowała się do wyjścia. Pod jej nogą coś zatrzeszczało. Zaciekawiona przykucnęła, oglądając luźną deskę podłogową. Nacisnęła na nią z jednej strony, unosząc drugą i tak otworzyła tajny schowek.
            Syknęła z bólu, gdy w palec weszła jej drzazga. Nie było to głęboko i zdołała ją sama usunąć. Bolący palec przytknęła do ust, ssąc lekko. Drugą ręką chwyciła sporą drewnianą szkatułkę i wyjęła ze schowka.
            Porządna, misterna robota. Ozdobne żłobienia w mahoniowym drewnie i mocne zamknięcie, trudne do sforsowania. Toteż dłuższą chwilę mocowała się z tym, nim udało jej się otworzyć. W środku znalazła zakurzoną koronę. Wyczyściła ją, ówcześnie wyciągnąwszy z rękawa haftowaną chusteczkę.
            – „Własność przeklętego króla” – przeczytała na głos i przerażona upuściła koronę, która upadła z brzękiem i potoczyła się kawałek dalej. – Przeklęty król naprawdę żył?
            Legendę o przeklętym królu słyszała, ale jak to legenda, powinna być jedynie niepotwierdzoną historią przekazywaną z dziada pradziada. Nie powinna znaleźć czegoś tak ważnego, jak korona legendarnego króla. Nie wspominając o tym, że przeklęty król nie był z Silvaterry.
            – Aha! Mamy cię! – krzyknęła tryumfalnie Nigmet, otworzywszy z impetem drzwi. – To tutaj się chowasz przed nami!
            – Nigmet? – zdziwiła się Viviane. – Co ty tu robisz?
            – Przed nami nie uciekniesz. Nawet na końcu świata cię znajdziemy.
            – I Raynald?
            – Szukaliśmy cię – odpowiedział z uśmiechem i dodał, wskazując na drzwi: – Nawet Callan przyszedł.
            Faktycznie. Stał oparty o futrynę. Ręce jak zawsze miał skrzyżowane na piersi. Naprawdę lubił tą pozę lekko obrażonego. Przynajmniej tak twierdziła Nigmet. Natomiast Viviane nie potrafiła się do tego ustosunkować. Wierzyła jednak, że to do Callana bardzo pasuje.
            – Co to? – zaciekawiła się Nigmet, podnosząc z ziemi koronę.
            – Korona. Nie widzisz? – prychnął Callan.
            – Ślepa to ja jeszcze nie jestem – mruknęła Nigmet i sprzedała mu sójkę w bok.
            – Viviane, to nie jest twoja korona, prawda? – zauważył Callan.
            – To chyba coś, o czym nie powinnam nikomu mówić…
            – Mów, nie pierdol – żachnęła się Nigmet i wręczyła koronę Callanowi, najwyraźniej uznawszy, że on zna się na tym najlepiej. Czymkolwiek TO było. – No Calli? Co tu mamy?
            – Nie – zaprotestowała Viviane, lecz stanowczo za słabo.
            – „Własność przeklętego króla” – przeczytał głośno Callan i zmarszczył brwi. – Co tutaj robi korona…
            – No właśnie nie wiem.
            – Co? Co? Jaki przeklęty król? Jaka własność? – dopytywała Nigmet, patrząc to na jedno to na drugie z przyjaciół. – Rey, może ty wiesz, o co im chodzi?
            – No tak… Nigmet nie zna tej legendy – westchnął Reynald i zwrócił się do Callana, patrząc na niego wymownie. – Możesz?
            – Nig, pamiętasz niepodległy nikomu teren, graniczący na południu z Silvaterrą i zachodzie ze Świętą Ziemią?
            – Widziałam to na tej „wypasionej” mapie Reya.
            – Legenda głosi, że po tym, jak bogowie wybrali pierwszych władców i nadali im ich królestwa, przez kolejne kilkanaście lat panował spokój. Do czasu, gdy jeden z królów zapragnął podbić także ziemie należące do pozostałych wybrańców
            – Tam było kiedyś królestwo? – jęknęła Nigmet, przypominając sobie te wszystkie złe rzeczy, które słyszała o Pustkowiu.
            – Tak. Legenda głosi, że tamtejszy władca zaatakował sąsiedni kraj. To nie spodobało się bogom. Przeklęli go, a królestwo szybko popadło w ruinę…
            – To niezbyt sprawiedliwa kara – stwierdziła z powagą Nigmet. – Bogowie ukarali mieszkańców królestwa za błędy władcy, którego sami im wybrali.
            – Niezupełnie. Mówi się, że większość poddanych przeklętego króla zdołało uciec do sąsiednich królestw. Tylko nieliczni odmówili porzucenia ziemi, z czasem stając się znanymi nam teraz plemionami barbarzyńców.
            – Ale to i tak…
            – Może tą koronę przyniósł tu ktoś z tamtego królestwa? – podsunął Reynald. – Jeśli ktoś z dworu przeklętego króla przybył tutaj, to nie byłoby dziwne.
            – Ale po co ktoś by to trzymał? – zapytała Viviane.
            – Racja – przyznał Callan i zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad czymś. – W tamtych czasach na pewno o wiele bardziej obawiano się bogów. Nikt nie trzymałby korony przeklętego króla bez wyraźnego powodu.
            – Nasz wredny rycerz dobrze gada – roześmiała się Nigmet, za co zarobiła pstryczka w nos. – Ała! Zły. Zły rycerz. Siad – zażartowała i w ostatniej chwili odskoczyła, chowając się za plecami Reynalda i Viviane.
            – No to co z tą koroną?
            – Poczekaj Reynaldzie. Sprawdzę czy we wnęce nie kryje się coś jeszcze – zaproponowała Viviane, ale on powstrzymał ją, łapiąc za przedramię.
            – Ja to zrobię.
            – Cały Ray – skwitowała Nigmet. – Urocze…
            – Jestem rycerzem Viviane, to mój obowiązek…
            – Tak, tak, jasne – padło w odpowiedzi i Nigmet wraz z Callanem spojrzeli po sobie, tylko po to, by chwilę później parsknąć śmiechem.
            – Taka to z wami rozmowa – prychnął Reynald, machnąwszy na nich ręką i schyliwszy się, sięgnął w głąb wnęki w podłodze.
            Dłuższą chwilę gmerał w środku, ale ostatecznie pokiwał przecząco głową. Nie wyciągnął jednak ręki i sięgnął jeszcze dalej, wyczuwając wolną przestrzeń.
            – Mam! – krzyknął, a Viviane aż podskoczyła przestraszona. – Mam coś.
            – No to wyciągaj – zakomenderowała radośnie Nigmet.
            To był jakiś stary pergamin lub inny materiał, cały zapisany odręcznym pismem. Reynald dłuższą chwilę wpatrywał się w tekst, coraz bardziej i bardziej marszcząc brwi.
            – Daj to – westchnął zniecierpliwiony Callan. – Przecież to widać, że nic z tego nie rozumiesz.
            – A ty rozumiesz? Po jakiemu to w ogóle jest?
            – To starożytny język – orzekł Callan, wpatrując się w dokument. – Ten sam, w którym napisano Święte Teksty.
            – I co tam jest napisane? – zapytała niepewnie Viviane. Naprawdę nie wiedziała, czy chce poznać treść. – Możesz to przeczytać, prawda?
            – Mogę – odparł tajemniczo Callan.
            – Ale wszystko ma swoją cenę – dodała Nigmet, naśladując jego sposób mówienia. – Czytasz, czy czekasz na oklaski?
            – Czytam. Dajcie mi chwilę.
            Momentalnie zamilkli, bo kiedy mina Callana z obrażonej przechodziła w poważną, wszyscy wiedzieli, że to nie przelewki. Rycerz, choć nie w lśniącej zbroi, w skupieniu czytał. Jego wyraz twarzy zmieniał się z każdą chwilą. Treść pergaminu wyraźnie go intrygowała.
            – I co? – zapytał nieśmiało Reynald.
            – To jest Legenda o przeklętym królu – Callan spojrzał wymownie na przyjaciół. – Bez wątpienia, ale ta wersja różni się od tej, którą znamy.
            – Czyli? – ponagliła go Nigmet, zataczając ręką kółeczka. – No?
            – Tu jest napisane, że Pustkowie i Silvaterra były niegdyś jednym, ogromnym królestwem – oznajmił z grobową miną Callan i obserwował zdziwienie malujące się na twarzach przyjaciół. Upewniwszy się, że nikt mu nie przerwie, mówił dalej: – To było ogromne królestwo, więc przeklęty król rządził ogromną Silvaterrą. Królestwo, które zaatakował to dzisiejsza Flosterra.
            – Czy to nie czasem to królestwo, co to Silvaterra ma z nimi trochę na pieńku? – zapytała niepewnie Nigmet, a wszyscy zgodnie przytaknęli.
            – Dalej jest coraz lepiej – mruknął Callan. – Po tym, jak bogowie przeklęli władcę, królestwo zaczęło popadać w ruinę od strony południowego morza. Lasy zamieniły się w niedostępną puszczę, a pola w pustynię. Przeklęty król, widząc to, zrozumiał, że postąpił źle i poprosił swojego najbardziej zaufanego człowieka, a zarazem przyjaciela, by go zabił i w jego miejsce zasiadł na tronie, żeby uratować Silvaterrę przed kompletnym zniszczeniem. Tym człowiekiem był Aviethr, o ile się nie mylę, „pierwszy” król z twojej dynastii, Viviane.
            – Czyli to wszystko prawda – wyszeptała z namaszczeniem.
            – Wydaje mi się to bardzo prawdopodobne – przyznał Callan. – Sądząc z tego dokumentu, to właśnie pierwszy król, Aviethr pisał te zeznania. Może chciał, żeby przynajmniej rodzina królewska znała prawdę i pielęgnowała historię. To by tłumaczyło, dlaczego to wszystko przetrwało po dziś dzień. Być może poprzedni władcy, aż do twojego dziadka, przekazywali sobie tą koronę, jako symbol ich władzy i historii.
            – Czyli nie jestem prawdziwą królową… – podsumowała cicho Viviane.
            – Jesteś nią. Jeśli to, co tu napisano, jest prawdą, pierwszy król przekazał koronę, wybierając tym prawnie nowego władcę. Jesteś królową z krwi i kości, Viviane – zapewnił ją Callan.
            – Nie, już się nie martwię – powiedziała i uśmiechnęła się ciepło, dłonie przykładając do piersi. – Cieszę się, że poznałam prawdziwą historię tego królestwa i mogę ją teraz pielęgnować. A co najważniejsze, jesteście tu ze mną.
            – Więc teraz jeszcze musisz zadbać o to, by wiedzę przekazać kiedyś swoim dzieciom – wtrąciła radośnie Nigmet, zerkając to na Viviane, to na Reynalda.

7 komentarzy:

  1. Wciagajaca mała historia.
    Zawsze zadziwia mnie wasza wyobraźnia jeśli chodzi o imiona i nazwy i całe uniwersa. To fascynujące.
    Dobra robota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imiona są nordyckie :) Tak jakoś wyszło. A uniwersum jest wyjątkowo dopracowane, jako, że historia ma kilka lat. Najpierw była 15 stronami zarysu, potem 70 stronami książki, a obecnie zaplanowana jest na 5 części, więc piszę to jakby 3 raz już :D
      Dziękuję.

      Usuń
  2. Widać, że znasz świat. Wszystko jest tu tak naturalnie opisane, jakbyś pisała o naszym świecie. Podejrzewam, że spędziłaś w tym świecie sporo czasu ;)
    Opowiadanie mi się podoba. Bohaterowie, mimo, że znamy ich z kilku wypowiedzi, są do odróżnienia. Drugi raz pod rząd czytam o desce i skrytce pod podłogą. Niezbyt praktyczne moim zdaniem, bo pachnie mi to wilgocią i szczurami ;p ale by trzeba dopytać jakiegoś historyka, czy taka skrytka ma szansę przetrwać. Wiem, że w około 100-150 letniej kamiennicy, w której mieszkał mój maż, pod podłogą nie przetrwało by nic. Ciekawa jestem, czy spotkałaś się gdzieś z taką skrytką? Wiem, że to detal, ale naprawdę jestem ciekawa. Przeczytałabym i pewnie ze sto siedemdziesiąt stron w tym stylu i zapłaciłabym za nie ze trzydzieści pięć złotych. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że takie skrytki tylko w filmach raczej. Ale biorąc pod uwagę, że tam ktoś od lat żyje i być może nie od razu znalazło się to pod podłogą, jest to chyba możliwe, że przetrwało.
      A widzisz nie musisz, bo LN jest za darmo. Ale gdyby naszło Cię na czytanie, radzę zacząć od 2 części i luknąć tylko streszczenie, bo już widzę, że 1 rani moje oczy. I na 99% całe 5 części będzie kiedyś napisane od nowa.

      Usuń
  3. Nie miałam jeszcze okazji poznać świata Nigmet, ale tym tekstem mnie zaciekawiłaś. Masz klarowne, nie przynudzające postaci. Cała ta legenda jest pełna i rzetelna, widać że to przemyślane. Zainteresowałaś mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobają mi się imiona, które tu wykorzystałaś. Są oryginalne, a to lubię!
    Ogólnie historia jest ciekawa, zapowiada coś dłuższego. Zwłaszcza fakt, że Przeklęty Król w jakiś sposób oddał tron, aby uratować swoje królestwo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam. Powiedziałam, że nadrobię i to zrobiłam. To nawet nie wygląda jak dodatek, ale regularny fragment LN i przypomina, jak bardzo lubię tę historię.

    OdpowiedzUsuń