Nie poszło mi w tym
tygodniu. Widzę, że to opowiadanie jest dziurawe jak Internet Explorer. Nawet
kawałek metki łososiowej umiał by napisać bardziej logiczną całość. Potraktujmy
to jak takie sobie coś, stu procentowo na temat, ale niezbyt magiczne warsztatowo.
Raz, dwa,
trzy, giniesz ty!
- No i jak się czujesz? - rzuciłam luźno. Mimo, że nagrywałam tą
rozmowę, to chciałam by miała koleżeński ton. - Proszę, oto nasze dwie herbaty.
Naczelnik pozwolił mi ją przynieść, choć nie było łatwo.
- Czuję się świetnie. Lubię tu być. - odpowiedział ciepło mężczyzna
patrząc mi w oczy z serdecznym wyrazem twarzy. Ujął w dłoń filiżankę. Powąchał
herbatę. Upił łyk.
- Wyglądasz bardzo dobrze. Myślałam, że w więzieniu ludzie
powinni być sponiewierani. Nikt nie robi ci tu krzywdy? - zapytałam. Jakiś błysk
w oku sprawił, że od razu poczułam do Tadeusza coś w rodzaju sympatii.
- Bardziej robili niż robią... Od pewnego czasu mam święty
spokój.
- Możesz powiedzieć coś więcej? Bądź szczery.
- Jestem szczery. Chcesz wiedzieć? - jego głos był spokojny.
Zdania wypowiadał z namysłem.
- Po to tu jestem. - Spodziewałam się kogoś zupełnie innego. Nie
tak zwyczajnego. Bardziej przypominał nauczyciela historii z podstawówki, tylko
skrzyżowanego z Liamem Neesonem.
- No dobrze. Wpierw wyzywali mnie od potworów, bestii, walili
kubkami w kraty. Później były pojedyncze poszturchiwania, a skończyło się na...
- tu Tadeusz zawahał się, westchnął.
- Mam wyłączyć dyktafon? - wtrąciłam.
- Nie. Po prostu brzydkie słowa ciężko przechodzą mi przez gardło.
Skończyło się tym, że piętnastu więźniów wykorzystało mnie w bardzo brutalny
sposób. Strażnicy nic nie widzieli. Skończyłem w szpitalu z poszarpanym... Do
teraz odczuwam to, gdy się załatwiam. Przepraszam, to brzmi okropnie. Próbuję
po prostu być szczery. - widać było, że jest zażenowany.
- Mów, mnie to naprawdę nie rusza. - powiedziałam bez mrugnięcia
powiek, nie chciałam przyznać, że czułam się niezręcznie. Szpakowaty, dobrze
wyglądający, seksowny jak na swój wiek facet opowiadał mi tak intymne szczegóły.
- Kiedy będziesz to publikować w pracy dyplomowej, to napisz to
tak, by było delikatnie. Nie chcę epatować wulgarnością, nie chcę sensacji. Dość
już się dostało mojej rodzinie.
- Mówisz bardzo dobrze, a wszelkie szczegóły mogące wskazać twoją
tożsamość wyrzucę. - skłamałam.
- Gdy wróciłem do celi, powiedziałem, że im dziękuję. To była
jeszcze za mała kara, za to co zrobiłem. Że muszą się bardziej postarać. Bo
jestem mordercą. I chcę od nich prawdziwej kary.
- Wtedy się zaczęło? - przerwałam jego milczenie. Zamyślił się, a
ja nie chciałam tracić cennych minut.
- Nie. Wtedy się skończyło. Możliwe, że wpływ na to miało jedno
wydarzenie. Byłem głodny. Bardzo, bardzo głodny krwi. Nie chciałem znów tego
robić. Zabiłem już wystarczającą liczbę osób. Już koniec. Mówiłem sobie, że
nigdy więcej nie zabiję. Wtedy jeden z nich znalazł się ze mną sam na sam. Usłyszałem
jak w jego tętnicy płynie krew. Poczułem zapach potu. To będzie ostatni raz.
Jeszcze ta jedna śmierć. To nic nie zmieni. Przecież i tak zostanę tutaj na
zawsze. Poza tym są moje urodziny. Po tym czynie nie będę miał już okazji
nikogo zabić. Z resztą to nie człowiek. To jakaś kanalia. Kiedy złapałem go za
gardło i zacząłem dusić czułem to co zawsze. Euforię. Robiłem to szybko. Parę
minut i nie żył. Miałem to dopracowane w każdym szczególe. Żeby było cicho,
szybko i czysto. Strażnicy, którzy widzieli zdarzenie na kamerze nie zdążyli
przybiec. Pewnie myśleli, że to ja będę bity. Inni skazańcy zaczęli się mnie bać.
Wiedzieli, że w parę minut mogę pozbawić ich życia. Tak samo strażnicy. Dużo
rozmawialiśmy. Czytaliśmy te same książki. Lęk zniknął. Chyba przerodził się w
sympatię...
- Co pan czuł później? - zapytałam, by zamaskować zdziwienie. Nic
co mówił ten człowiek, nie pasowało mi do schematów z podręcznika.
- Czułem wstręt do siebie. Znów to zrobiłem. Jestem kiepskim
egzemplarzem człowieka. Jakbym nie miał w ogóle ludzkich hamulców. Jakby
podczas stworzenia Bóg zapomniał o sercu. Zabiłem gościa, który być może miał
rodzinę, może dziecko. Mógł kiedyś stąd wyjść, zmienić swoje życie. A ja mu to życie
zabrałem. Zabrałem go komuś, kogo kochał. Miałem już nigdy więcej nie podnieść
ręki na drugiego człowieka.
- I od tamtej pory nic się nie wydarzyło?
- Nie. Dobrze mi tu, w zamknięciu. Nie muszę się bać samego siebie.
Nie zabijam od piętnastu lat. Jestem zadowolony z każdego dnia, w którym udało
mi się powstrzymać.
Mężczyzna siedział wyprostowany. Z przyjemnością patrzyłam na
szczupłe palce splecione na piersi. Lubiłam jego przenikliwe spojrzenie.
Wpatrywał się we mnie z uśmiechem. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale zdjęłam
kurtkę. Pod nią miałam cienką materiałową bluzkę, która podkreślała kształty. Pokój wypełniła woń perfum, które
aktywowały się pod wpływem ciepła. Na jego twarzy zagościł zadowolony uśmiech.
- Jakim cudem wpuścili cię do mnie? - zapytał.
- Sypiam z ministrem sprawiedliwości - odpowiedziałam zgodnie z
prawdą bez mrugnięcia okiem. Pozwoliłam zadrgać rękom, by myślał, że tylko
zgrywam twardą sztukę. Idealnie się złożyło. Studiowałam psychologię. Zawsze
lubiłam bzykać starszych facetów, więc połączyłam przyjemne z pożytecznym. Wpływowy
chłopak załatwił mi wywiad z seryjnym mordercą. Naczelnik nie był zachwycony,
ale musiał się zgodzić. Wszystko zostało zorganizowane bardzo dyskretnie.
- I jak się czułeś potem? - zapytałam pochylając się w jego stronę.
- Jak gówno. Czułem się jak gówno. Zawsze, po każdym...
morderstwie czułem się okropnie. Ale nie mogłem się powstrzymać od następnego.
- Planowałeś morderstwo? Jak się do tego zabierałaś?
- Nie planowałem nigdy... świadomie. Ale podświadomie znajdowałem
się w odpowiednich miejscach. Przebieralnia na basenie podczas porannych zajęć.
Puste kino, w którym wybierałem najwyższy rząd. Lubiłem oglądać filmy w pustej
sali. Raz na sto seansów trafiała się ona. Czasem był to parking podziemny
wczesnym rankiem. Pociąg na niezbyt uczęszczanej trasie. Te miejsca setki razy,
do skutku, wybierała moja wewnętrzna bestia. Dusiłem zawsze gołymi rękoma. Później
na ulicy lubiłem poczuć od przechodzącej kobiety znajome perfumy. Nie lubiłem
patrzeć im w oczy. Podchodziłem od tyłu, zaciskałem ręce na szyi, szybki wdech,
cudowny zapach kobiecego potu wywołanego strachem. Jeszcze wtedy udawały, że
nie wiedzą co się zaraz stanie. Nie wołały o pomoc. Udawały oburzenie. "Co
pan robi? Co pan sobie myśli? Precz z łapami! Chyba się pan pomylił?". A
ja wyciskałem z nich życie. W ciszy. Czując przyjemność. A zaraz potem wstyd.
Ale nie miałem wyboru.
- Chwileczkę, skończyła mi się taśma. - przerwałam mu wywód w
momencie, w którym zaczął się nakręcać. Odwróciłam się i schyliłam do torby. Był
bezszelestny. Poczułam jego ręce na ramionach. Przesunęłam cienkie ostrze pod
pachę. Szybkim ruchem wbiłam mu nóż w serce. Rozłożyłam ostrze, które zrobiło z
przedsionków i komór krwawą miazgę, mimo, że na swetrze była tylko mała
dziurka. Ćwiczyłam to setki razy przed tym spotkaniem. Jego ręce rozluźniły uścisk.
Stanęłam patrząc mu prosto w oczy. Z jego piersi sterczał trzonek noża. Krew sączyła
się powoli. Więzienny sweter nasiąkał czerwonym płynem. Strażnicy wpadli do
sali. Odepchnęli mnie pod ścianę. Użyłam tych samych perfum, których mama
dwadzieścia lat temu, kiedy zginęła jadąc pociągiem na konferencję. Zostawiłam
tę fiolkę na specjalną okazję.
- Jednak masz serce? - zapytałam z uśmiechem.
- Jednak mam. - powiedział bezgłośnie ruszając wargami. W
spojrzeniu zobaczyłam, że mnie rozpoznał. Albo po prostu potrzebowałam tego, by
wypełniła się zemsta? Gdy zastygł w bezruchu na twarzy wypisaną miał wdzięczność.
Wow. Tego się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńTo jest swietny tekst.
Z jakiegoś powodu uderzył w jakaś bardzo brzęcząca strunę.
Dzięki.
Może utożsamiasz się z bohaterem? Bo jego uzależnienie od zabijania wzorowałam na moim uzależnieniu do jedzenia, więc wiesz ;p Dzięki za komentarz.
UsuńPierwsze co ci powiem to tyle, że... rozwalają mnie zawsze twoje notki od autora XD. Kawałek metki łososiowej poprawił mi humor! Buahaha. Tak samo twój komentarz wcześniej u mnie. Kocham cię po prostu! Nieważne jak to brzmi!
OdpowiedzUsuńO kurde. Co ci brutale mu zrobili D: Jezusie Chrystusie.
W ogóle... dlaczego napisałaś taka notkę od autora?! Kobieto, przecież to jest genialne! Czytałam już kilka twoich opowieści i przy tym czuję, że to jest coś... boskiego! Dobra tematyka. I dobre spojrzenie na mordercę.
To sypianie z ministrem sprawiedliwości wbiło mnie w ziemię, ale to pasuje do sytuacji XD.
Ten moment w którym dziewoja schyliła się po taśmę i wbiła gościowi nóż przebiegał co prawda trochę szybko, ale nie odjęło to klimatu, bo jak przeczytałam o tym, że ta dziewoja mści się za matkę, to... kurde. Naprawdę świetnie to rozpracowałaś. Nie gadaj mi tu o metce łososiowej! METKA ŁOSOSIOWA NIE DORASTA CI W TYM MOMENCIE DO PIĘT! Poza tym metki łososiowe są be! Lepsze są całe łososie! *omnomnom - fanka łososi*. Nic, tylko czekać na więcej. Rozkręcasz się jak śrubka z mojego krzesła >D!
O bogu łososi, Kali kochać łososie! Dzięki za ten komentarz, motywacja mi poszybowała do góry jak samolot ryanaira w bezchmurny dzień!
Usuń