Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 2 października 2016

[7] Syn marnotrawny ~ Królik



„Syn marnotrawny”  by Królik

Notka od autora:
Tak, wiem – nie jest to nic specjalnego. Właściwie to tekst pisany na ostatnią chwilę. Nawiązuje łącznie do dwóch poprzednich opowiadań:
1. Wesołych świąt, aniołku! (http://lowcaczasu.blogspot.com/2015/12/wesoych-swiat-anioku.html#comment-form) – o Mefiku i o tym, jak to dostał karę za Angie
2. Łowca czasu (http://lowcaczasu.blogspot.com) – czyli drugiej części… powieści? Dłuższego opowiadania? Właśnie tam pojawia się Astley, Lucyfer i Lucy!


Znacie ten moment, kiedy wychodzicie sobie na spacer, słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, a tu nagle na środku drogi wrota do Piekieł? Śmieszny, ciemnoczerwony wir, z którego wręcz emanuje zło.
Pierwsza myśl? O kurde, znaleźli mnie.
Próbowałem wycofać się z uliczki, do której właśnie wszedłem, ale siła wyższa nie odpuszcza tak szybko. I nie cacka się z delikwentem, który próbuje od niej uciec. Dlatego też wrota przyciągnęły mnie do siebie, po czym wrzuciły do samego środka portalu do Piekieł.
Wylądowałem na ziemi z hukiem. Jak dobrze, że moje kości nigdy się nie złamią – ach, te zalety bycia diabłem. Gorzej, że straciłem trochę gracji po pobycie na ziemi.
Wiem, dlaczego jestem w piekle. Wiem, co zrobiłem. To, czego nie wiem to, dlaczego mój pies czekał tam na mnie, aż przybędę. Zostawiłem go tutaj jakieś dwa miesiące temu, nigdy nie spodziewałbym się, że wciąż będzie warował w tym samym miejscu. Podbiegła do mnie z wywalonym jęzorem i zaczyna mnie lizać, jakbym miał na twarzy psią karmę.
To nie tak miało być. Nie chciałem jeszcze tu wracać. Daję głowę, że moim powrotem zajął się ten debil Mefik. Zapewne mu się nudziło i powróciła tęsknota za starym przyjacielem oraz sączeniem razem zimnego piwa.
Moje przekonania okazały się słuszne – sam Mefisto po chwili pojawił się przede mną w całej swojej okazałości. Jego czarne włosy były nieco dłuższe niż zazwyczaj. Spiął je w kucyka. Krwistoczerwone oczy rasowego diabła, takie jak moje, iskrzyły się łobuzersko. Usta wykrzywiał mu uśmiech pełen zadowolenia.
– Nie musisz dziękować za ciepłe przyjęcie – stwierdził na dzień dobry.
– I nie podziękuję – mruknąłem, odsuwając od siebie psiaka. Wstałem, przeciągając się leniwie i rozczochrałem włosy. – Czego chcesz?
– Tęskniliśmy za tobą – zachichotał diabeł, zakładając ręce na piersi. – Powiedziałeś, że idziesz po piwo i nie wróciłeś przez następne dwa miesiące.
– Szukałem odpowiedniego piwa – zaśmiałem się, jednak w moim śmiechu nie było nawet krztyny wesołości. – Takiego, które zwaliłoby cię z nóg.
– Nie ma takiego. – Wzruszył ramionami Mefik. – No, koniec tego urlopu. Pizzeria nie utrzyma się bez jednego z lepszych pracowników.
– Więc tylko dlatego mnie tu ściągnąłeś? – prychnąłem, ruszając w kierunku mojego domu. O ile wciąż jeszcze tam stał i nie padł ofiarą domówek Mefika. – Nie, musiałeś mieć jakiś większy cel.
Mefisto westchnął ciężko, chowając dłonie w kieszenie. Moja psina pobiegła przed nami, szczekając i merdając radośnie ogonem.
– Tak, chodzi o coś więcej. Nasz stary poczciwy Lucyfer stracił posadę – mruknął. Po raz pierwszy wydawał się być całkowicie poważny. A może nawet trochę przybity.
– Żartujesz sobie chyba!
– Nie. Nie wiem, dlaczego, ale szef postanowił zwolnić go ze swojej posady. Sam Lucek wydawał się ostatnio jakiś przybity i nie do życia. Jakby rzuciła go dziewczyna albo coś.
– Tyle że on nie ma dziewczyny – mruknąłem. – A jego żona już dawno zniknęła z jego życia. Razem z córkami i synem. Został sam.
– Właśnie, syn – westchnął Mefik. – Nie do końca umarł rok temu, jak wszyscy myśleli. Właściwie to wykiwał Śmierć i znalazł sposób na coś w rodzaju nieśmiertelności.
– O cholera. Szef musiał się nieźle wkurzyć.
– Właściwie to nawet nie zainterweniował. Jak zawsze jest spokojny i czeka na rozwój wydarzeń. Tyle że syn Lucyfera, jak mu tam było… Astley? Postanowił stać się jak tatuś.
– Zapuścił włosy i stał się nadętym diabłem?
– Gorzej. Przejął jego posadę – burknął Mefik. – Dlatego cię tutaj ściągnąłem. Mamy nowego władcę. Szczeniaka, który zapewne nie wie nic o władzy.
– Łatwo będzie go zrzucić z tronu – zachichotałem cicho. – Myślałem że to ty pokusisz się na stanowisko króla.
– Mnie wciąż obowiązuje kara – mruknął niezadowolony Mefisto. – Wiesz, za Angie. Ale powinna wkrótce minąć. Obowiązywała ona w Piekle rządzonym przez starego Lucyfera. Być może jeśli odpowiednio potraktuję nowego władcę, będę mógł przestać niańczyć wreszcie córeńkę starego szefa.
– Może. – Wzruszyłem ramionami. – Myślisz, że zlikwiduje nam Piekiełko?
– Skądże. Ta pizzeria przynosi nam spore dochody. Może wreszcie uzbieramy na własny burdel czy coś w tym stylu.
– A może nawet nasz nowy władca się do nas przyłączy – zaśmiałem się.
– Młody jest, niech korzysta z życia i posady – wymruczał mrocznym tonem Mefisto. – Niech cieszy się nią, póki jeszcze nikt nie planuje zrzucić go z tronu.
Dotarliśmy do pizzerii, gdzie już przed południem był spory ruch. Większość ludzi uważało, że serwujemy jedne z najlepszych pizzy. Gdyby wiedzieli, czego tak naprawdę używamy do jej produkcji, zmieniliby zdanie.
W środku pracowała już cała ekipa. Brakowało tylko nas. W powietrzu unosił się zapach spalenizny.
– Ekipa, syn marnotrawny powrócił! – wrzasnął Mefik, od razu sięgając do lodówki po piwo. Rzucił mi jedną puszkę, którą otworzyłem jak zwykle lewym kłem. Uwielbiałem uczucie wbijania zęba w metal. Smak piwa wypełnił moje usta, uświadomiłem sobie, jak dawno go nie czułem. Podczas pobytu na ziemi odmówiłem sobie alkoholu na jakiś czas.
– Dagon, stary, gdzieś ty się podziewał! – przywitał mnie Loki, rozsmarowujący właśnie sos na cieście do pizzy. – Musiałem odwalać za ciebie całą robotę.
– Też się cieszę, że cię widzę. – Uśmiechnąłem się krzywo, pociągając kolejny łyk piwa. – Już biorę się do roboty. Pizza się sama nie zrobi.
– Bardzo dobre podejście, stary – zaśmiał się Mefisto, klepiąc mnie przyjacielsko po plecach. – A ja poobserwuję waszą pracę i będę sączył piwko. Muszę korzystać, dopóki ta mała dziewoja śpi. Potem znów będę musiał nią niańczyć – westchnął.
– Daj spokój, Lucy nie jest chyba taka zła – stwierdziłem.
– Nie jest. Ale sama świadomość, że muszę pilnować ją w ramach kary wymierzonej przez jej ojczulka już nie jest taka fajna.
Odstawiłem piwo na bok i wziąłem się do pracy. Mieliśmy dziś dość sporo zamówień. Uświadomiłem sobie, że stęskniłem się za pracą w pizzerii, docinkami Mefika i głośną rozmową pozostałych diabłów. Tak, to był mój dom.
Jakiś czas po moim powrocie drzwi otwarły się z trzaskiem. Stanęła w nich wysoka sylwetka białowłosego chłopaka o fiołkowych oczach. Skórę miał bladą, jego usta wykrzywiał przebiegły uśmieszek. Mefisto natychmiast odstawił swoje piwo i ukłonił się w stronę przybysza. To właśnie po tym poznałem, że musiał to być nowy władca piekieł, syn Lucyfera.
– Witaj, panie – mruknął Mefisto. Nie usiadł z powrotem na kanapie. Wpatrywał się w naszego nowego szefa, jakby czekał na rozkazy. – Co cię tu sprowadza?
– Szukałem cię – stwierdził chłodno Astley, zakładając ręce na piersi. Emanował od niego mrok. Większy niż od Lucyfera.
– Oto jestem, zwarty i gotowy do służby – westchnął cicho diabeł. Chłopak przewrócił tylko oczami ze znużeniem.
– To ty opiekujesz się moją siostrą, tak?
Usta Mefista wykrzywiły się w czymś na kształt uśmiechu. Nasz nowy władca wiedział, w jaki temat uderzyć.
– Tak. Robię to z rozkazu dawnego władcy.
– Mam dla ciebie zadanie. – Astley uśmiechnął się mrocznie, jakby w jego głowie właśnie powstał idealny plan.
– Słucham, panie.

4 komentarze:

  1. Ach, wiesz, że stęskniłam się za światem Łowcy? Miło, że powstał tekst o jego bohaterach. I co z tego, że krótki? Temat zawarty, Piekiełko znowu mnie kusi swoją pizzą (tylko ja poproszę bez szynki!!!). Jest klimat ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się bardzo fragment o kle wbitym w puszkę piwa. Nie wiem czemu, ale chciałabym spróbować :D Fajne, luzackie podejście do tematu. Przez takie ciekawe wrażenie zwyczajności przepleconej z diabłami czyta się bardzo przyjemnie. Jedynie nie do końca ogarniam gdzie co się dzieje. Czy ta pizzeria jest "na zewnątrz" czy w piekle? Bo skoro przychodzą tam ludzie...? Jakoś mi to wprowadziło lekki chaos.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Wylądowałem na ziemi z hukiem. Jak dobrze, że moje kości nigdy się nie złamią – ach, te zalety bycia diabłem. Gorzej, że straciłem trochę gracji po pobycie na ziemi."
    Heh :D Gracji
    Mefik. Słodko.
    Pizzeria w piekle <3 Czyżby pizza była diabelsko smaczna?
    Loki <3
    Jasne, kto nie chciałby przegryzać blachy zębami :)
    I jestem ciekawa, co to za zadanie dostanie Mefik?

    OdpowiedzUsuń
  4. Lekki i bardzo przyjemny tekst. Czytałam z przyjemnością. Dzięki

    OdpowiedzUsuń