„Syn
marnotrawny” by Królik
Notka od
autora:
Tak, wiem – nie
jest to nic specjalnego. Właściwie to tekst pisany na ostatnią chwilę.
Nawiązuje łącznie do dwóch poprzednich opowiadań:
1. Wesołych
świąt, aniołku! (http://lowcaczasu.blogspot.com/2015/12/wesoych-swiat-anioku.html#comment-form)
– o Mefiku i o tym, jak to dostał karę za Angie
2. Łowca czasu (http://lowcaczasu.blogspot.com)
– czyli drugiej części… powieści? Dłuższego opowiadania? Właśnie tam pojawia
się Astley, Lucyfer i Lucy!
Znacie ten
moment, kiedy wychodzicie sobie na spacer, słoneczko świeci, ptaszki śpiewają,
a tu nagle na środku drogi wrota do Piekieł? Śmieszny, ciemnoczerwony wir, z
którego wręcz emanuje zło.
Pierwsza myśl? O
kurde, znaleźli mnie.
Próbowałem
wycofać się z uliczki, do której właśnie wszedłem, ale siła wyższa nie
odpuszcza tak szybko. I nie cacka się z delikwentem, który próbuje od niej
uciec. Dlatego też wrota przyciągnęły mnie do siebie, po czym wrzuciły do
samego środka portalu do Piekieł.
Wylądowałem na
ziemi z hukiem. Jak dobrze, że moje kości nigdy się nie złamią – ach, te zalety
bycia diabłem. Gorzej, że straciłem trochę gracji po pobycie na ziemi.
Wiem,
dlaczego jestem w piekle. Wiem, co zrobiłem. To, czego nie wiem to, dlaczego
mój pies czekał tam na mnie, aż przybędę.
Zostawiłem go tutaj jakieś dwa miesiące temu, nigdy nie spodziewałbym się, że
wciąż będzie warował w tym samym miejscu. Podbiegła do mnie z wywalonym jęzorem
i zaczyna mnie lizać, jakbym miał na twarzy psią karmę.
To nie tak miało
być. Nie chciałem jeszcze tu wracać. Daję głowę, że moim powrotem zajął się ten
debil Mefik. Zapewne mu się nudziło i powróciła tęsknota za starym przyjacielem
oraz sączeniem razem zimnego piwa.
Moje przekonania
okazały się słuszne – sam Mefisto po chwili pojawił się przede mną w całej
swojej okazałości. Jego czarne włosy były nieco dłuższe niż zazwyczaj. Spiął je
w kucyka. Krwistoczerwone oczy rasowego diabła, takie jak moje, iskrzyły się
łobuzersko. Usta wykrzywiał mu uśmiech pełen zadowolenia.
– Nie musisz
dziękować za ciepłe przyjęcie – stwierdził na dzień dobry.
– I nie
podziękuję – mruknąłem, odsuwając od siebie psiaka. Wstałem, przeciągając się
leniwie i rozczochrałem włosy. – Czego chcesz?
– Tęskniliśmy za
tobą – zachichotał diabeł, zakładając ręce na piersi. – Powiedziałeś, że
idziesz po piwo i nie wróciłeś przez następne dwa miesiące.
– Szukałem
odpowiedniego piwa – zaśmiałem się, jednak w moim śmiechu nie było nawet
krztyny wesołości. – Takiego, które zwaliłoby cię z nóg.
– Nie ma
takiego. – Wzruszył ramionami Mefik. – No, koniec tego urlopu. Pizzeria nie
utrzyma się bez jednego z lepszych pracowników.
– Więc tylko
dlatego mnie tu ściągnąłeś? – prychnąłem, ruszając w kierunku mojego domu. O
ile wciąż jeszcze tam stał i nie padł ofiarą domówek Mefika. – Nie, musiałeś
mieć jakiś większy cel.
Mefisto westchnął
ciężko, chowając dłonie w kieszenie. Moja psina pobiegła przed nami, szczekając
i merdając radośnie ogonem.
– Tak, chodzi o
coś więcej. Nasz stary poczciwy Lucyfer stracił posadę – mruknął. Po raz
pierwszy wydawał się być całkowicie poważny. A może nawet trochę przybity.
– Żartujesz
sobie chyba!
– Nie. Nie wiem,
dlaczego, ale szef postanowił zwolnić go ze swojej posady. Sam Lucek wydawał
się ostatnio jakiś przybity i nie do życia. Jakby rzuciła go dziewczyna albo
coś.
– Tyle że on nie
ma dziewczyny – mruknąłem. – A jego żona już dawno zniknęła z jego życia. Razem
z córkami i synem. Został sam.
– Właśnie, syn –
westchnął Mefik. – Nie do końca umarł rok temu, jak wszyscy myśleli. Właściwie
to wykiwał Śmierć i znalazł sposób na coś w rodzaju nieśmiertelności.
– O cholera.
Szef musiał się nieźle wkurzyć.
– Właściwie to
nawet nie zainterweniował. Jak zawsze jest spokojny i czeka na rozwój wydarzeń.
Tyle że syn Lucyfera, jak mu tam było… Astley? Postanowił stać się jak tatuś.
– Zapuścił włosy
i stał się nadętym diabłem?
– Gorzej.
Przejął jego posadę – burknął Mefik. – Dlatego cię tutaj ściągnąłem. Mamy
nowego władcę. Szczeniaka, który zapewne nie wie nic o władzy.
– Łatwo będzie
go zrzucić z tronu – zachichotałem cicho. – Myślałem że to ty pokusisz się na
stanowisko króla.
– Mnie wciąż
obowiązuje kara – mruknął niezadowolony Mefisto. – Wiesz, za Angie. Ale powinna
wkrótce minąć. Obowiązywała ona w Piekle rządzonym przez starego Lucyfera. Być
może jeśli odpowiednio potraktuję nowego władcę, będę mógł przestać niańczyć
wreszcie córeńkę starego szefa.
– Może. –
Wzruszyłem ramionami. – Myślisz, że zlikwiduje nam Piekiełko?
– Skądże. Ta
pizzeria przynosi nam spore dochody. Może wreszcie uzbieramy na własny burdel
czy coś w tym stylu.
– A może nawet
nasz nowy władca się do nas przyłączy – zaśmiałem się.
– Młody jest,
niech korzysta z życia i posady – wymruczał mrocznym tonem Mefisto. – Niech
cieszy się nią, póki jeszcze nikt nie planuje zrzucić go z tronu.
Dotarliśmy do
pizzerii, gdzie już przed południem był spory ruch. Większość ludzi uważało, że
serwujemy jedne z najlepszych pizzy. Gdyby wiedzieli, czego tak naprawdę
używamy do jej produkcji, zmieniliby zdanie.
W środku
pracowała już cała ekipa. Brakowało tylko nas. W powietrzu unosił się zapach
spalenizny.
– Ekipa, syn
marnotrawny powrócił! – wrzasnął Mefik, od razu sięgając do lodówki po piwo.
Rzucił mi jedną puszkę, którą otworzyłem jak zwykle lewym kłem. Uwielbiałem
uczucie wbijania zęba w metal. Smak piwa wypełnił moje usta, uświadomiłem
sobie, jak dawno go nie czułem. Podczas pobytu na ziemi odmówiłem sobie
alkoholu na jakiś czas.
– Dagon, stary,
gdzieś ty się podziewał! – przywitał mnie Loki, rozsmarowujący właśnie sos na
cieście do pizzy. – Musiałem odwalać za ciebie całą robotę.
– Też się
cieszę, że cię widzę. – Uśmiechnąłem się krzywo, pociągając kolejny łyk piwa. –
Już biorę się do roboty. Pizza się sama nie zrobi.
– Bardzo dobre
podejście, stary – zaśmiał się Mefisto, klepiąc mnie przyjacielsko po plecach.
– A ja poobserwuję waszą pracę i będę sączył piwko. Muszę korzystać, dopóki ta
mała dziewoja śpi. Potem znów będę musiał nią niańczyć – westchnął.
– Daj spokój,
Lucy nie jest chyba taka zła – stwierdziłem.
– Nie jest. Ale
sama świadomość, że muszę pilnować ją w ramach kary wymierzonej przez jej
ojczulka już nie jest taka fajna.
Odstawiłem piwo
na bok i wziąłem się do pracy. Mieliśmy dziś dość sporo zamówień. Uświadomiłem
sobie, że stęskniłem się za pracą w pizzerii, docinkami Mefika i głośną rozmową
pozostałych diabłów. Tak, to był mój dom.
Jakiś czas po
moim powrocie drzwi otwarły się z trzaskiem. Stanęła w nich wysoka sylwetka
białowłosego chłopaka o fiołkowych oczach. Skórę miał bladą, jego usta
wykrzywiał przebiegły uśmieszek. Mefisto natychmiast odstawił swoje piwo i
ukłonił się w stronę przybysza. To właśnie po tym poznałem, że musiał to być
nowy władca piekieł, syn Lucyfera.
– Witaj, panie –
mruknął Mefisto. Nie usiadł z powrotem na kanapie. Wpatrywał się w naszego
nowego szefa, jakby czekał na rozkazy. – Co cię tu sprowadza?
– Szukałem cię –
stwierdził chłodno Astley, zakładając ręce na piersi. Emanował od niego mrok.
Większy niż od Lucyfera.
– Oto jestem,
zwarty i gotowy do służby – westchnął cicho diabeł. Chłopak przewrócił tylko
oczami ze znużeniem.
– To ty
opiekujesz się moją siostrą, tak?
Usta Mefista
wykrzywiły się w czymś na kształt uśmiechu. Nasz nowy władca wiedział, w jaki
temat uderzyć.
– Tak. Robię to
z rozkazu dawnego władcy.
– Mam dla ciebie
zadanie. – Astley uśmiechnął się mrocznie, jakby w jego głowie właśnie powstał
idealny plan.
– Słucham,
panie.
Ach, wiesz, że stęskniłam się za światem Łowcy? Miło, że powstał tekst o jego bohaterach. I co z tego, że krótki? Temat zawarty, Piekiełko znowu mnie kusi swoją pizzą (tylko ja poproszę bez szynki!!!). Jest klimat ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bardzo fragment o kle wbitym w puszkę piwa. Nie wiem czemu, ale chciałabym spróbować :D Fajne, luzackie podejście do tematu. Przez takie ciekawe wrażenie zwyczajności przepleconej z diabłami czyta się bardzo przyjemnie. Jedynie nie do końca ogarniam gdzie co się dzieje. Czy ta pizzeria jest "na zewnątrz" czy w piekle? Bo skoro przychodzą tam ludzie...? Jakoś mi to wprowadziło lekki chaos.
OdpowiedzUsuń"Wylądowałem na ziemi z hukiem. Jak dobrze, że moje kości nigdy się nie złamią – ach, te zalety bycia diabłem. Gorzej, że straciłem trochę gracji po pobycie na ziemi."
OdpowiedzUsuńHeh :D Gracji
Mefik. Słodko.
Pizzeria w piekle <3 Czyżby pizza była diabelsko smaczna?
Loki <3
Jasne, kto nie chciałby przegryzać blachy zębami :)
I jestem ciekawa, co to za zadanie dostanie Mefik?
Lekki i bardzo przyjemny tekst. Czytałam z przyjemnością. Dzięki
OdpowiedzUsuń