Woda
Unoszę się. Woda kołysze ciałem w bezrytm okrzyków żurawi. Nagryzłem się
pszczół, teraz czas ululać skorupę do snu. Plum, plum. Przez siedem lat życia
rzucałem ponad tysiąc różnych cieni na dno jeziora. Zakochiwałem się w mglistym
kształcie, który zakrywał życiodajne słońce, wnikałem w niego przez strzępy
tkanek. Szarogęsiłem się w nowym ciele, dotykałem cieniutkiej skóry za uchem,
gładziłem włosy, ramiona, uda. Zatapiałem zęby w słodkiej, łaskoczącej skórze,
by poczuć na ustach smak krwi, używek, popiołu i drżenia. Ból odpędzał
samotność. Wyzwalał z nieznośnej pewności jutra. Wypluwałem do wody kolor.
Wpatrywałem się w spływającą powoli stróżkę śliny ze strzępami skóry.
Zabarwiała moją przestrzeń na czerwono. Słońce stawało się przyjemnie
pomarańczowe.
Zdobyte ciało przez ułamek chwili lub na długie godziny przestawało być błahe.
Już nie jadło brzoskwiń na kraciastym ręczniku. Nie przesypywało brudnego
piasku, unikając wzroku innych. Nie kazało być cicho, nie dawało rad, nie
rozwiązywało cudzych krzyżówek. To ciało tymczasowo ożywało. Pusta skorupa
stawała w blasku tęczy i napełniała się mną. Życiodajnym chłodem. Nagle,
odseparowane od wszelkich myśli, zaczynało brać za pewnik jedynie wrażenia.
Chęci i popędy.
Pytałem ich, czy chcą wracać do siebie. Do kocyka, bezpiecznie rozwartych ud,
codziennych budzików, brzoskwiń i zimnej pościeli. Przez siedem lat żadne z
ciał nie chciało wracać do dawnego marnotrawstwa. Nie chciało być używane wbrew
biologii, wbrew sobie. Zgodnie z wymyślnymi przez innych powinnościami. Ciała
nie chcą być nakłuwane, napełniane papką z tłuszczu i odpadów. Ciało od
poczęcia lubi wodę. Od zawsze chciało leżeć w wodzie. Czuć zapach. Jakikolwiek,
byle prawdziwy. Czuć dotyk. Choćby swój własny, nieskrępowany, czuły i
nieustępliwy.
Te biedne, zaniedbane przez właścicieli ciała błagały mnie o wolność. I to im
właśnie dawałem, panie prokuratorze. Ja im to dawałem.
O matulu. Nie wiem czy pamiętasz moja twarz kiedy pierwszy raz obejrzałam "tańcząc w ciemnościach". Mam dokładnie taka sama teraz. Jestem zaczarowana i oczarowana. Kompletnie mnie chwyciłas i trzymałas za mordę cały czas.
OdpowiedzUsuńBezsprzecznie mój ulubiony twój tekst. Nie mam słów. Uwielbiam
Po prostu odnowił ci się lęk przed żabą z dna ;) Już nic ci ze strony tej żaby nie grozi, nie bój się! A poważnie to wielkie dzięki. Nie ma w tym tekście, wbrew pozorom, ani kawałka przypadkowej literki i cieszę się przeogromnie, że do ciebie trafił, bo myślałam, że jest zrozumiały tylko dla mnie. Mój mąż stwierdził, że nie chce go rozumieć, jeżeli ma bez lęku kłaść się codziennie obok mnie i zasypiać. :D
UsuńNiezwykły tekst. Nie ma ani jednego zbednego słowa. Wszystko jest absolutnie niezbędne. Chciałam zacytować jeden akapit, ale właściwie trzeba byłoby zacytować całość:)) Piękne słowa, piekna wrażliwość, piękna zwięzłość. To taki tekst schodkowy, który z każdym słowem prowadzi cie coraz głebiej i z każdym czytaniem... To nie jest tekst na raz. Dzięki.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że udało mi się trafić w dobre rejestry! Sama czytałam go milion razy i jestem bardzo ciekawa co będzie, kiedy wrócę do niego za jakieś pół roku. Dziękuje za uroczy komentarz!
UsuńO kurde. Masz mnie tym tekstem. Całkowicie mnie zdobyłaś psychodelizmem i smutkiem tego opowiadania. I choć z doświadczenia wiem, że przesłuchiwani nie opisują prokuratorowi zdarzeń w monologach, a jedynie poprzez pytanie, niemniej pokochałam ten tekst. Ma w sobie taką prawdziwość, jeśli chodzi o przekonania. Ciało od zawsze należało do wody - ach. Brawo!
OdpowiedzUsuńDanke! Bałam się trochę twojej opinii :D Ale cudnie, że jest właśnie taka. Dzięki za tą uwagę z dialogiem, spróbuję zapamiętać.
UsuńBitte! Dlaczego się bałaś? Ja przecież w komentarzach nie gryzę. Na żywo też nie.
UsuńNo bo temat niby jest zawarty, ale nie w oczywisty sposób ;) Ciężko cię wyczuć przez internet szczerze mówiąc.
UsuńŁoboru! Do samego końca nie bardzo wiedziałam, o co chodzi. Wyjaśniłaś to za to bardzo prosto i obrazowo na samym końcu Na początku myślałam, że to w ogóle jakaś bajka. Dźwiękonaśladownictwo, te sprawy i jakoś tak myślałam, że piszesz może o potworku morskich albo potworzu. Ale tak końcówka, o rany, ta końcówka. Naprawdę dobry tekst i nie zauważyłam zbytnio nic, do czego mogłabym się przyczepić.
OdpowiedzUsuńKurde, fajny ten tekst. Chyba nie potrafię sklecić konkretnego komentarza, bo mnie wryło, ale to tylko potwierdza, jakie wrażenie na mnie zrobił ten tekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam