Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 8 stycznia 2017

[21] DMF: Kilka pięknych słów ~ Tenebris


Dla odmiany wstawiam tekst z uniwersum DMFu. Jak tak dalej pójdzie sama będę musiała dać sobie karę, choć zazwyczaj tylko do DMFu i Tagged się ograniczam z tych historii już istniejących. Niemniej po prostu musiałam, gdy oczami duszy zobaczyłam tą scenę. Zwłaszcza, że do toastu wybrałam bardzo wulgarnego bohatera, a zarazem starałam się to napisać jak najbardziej zjadliwie. Łacina podwórkowa nie byłaby zbyt chwalebna, dodatkowo zbyt prosta, choć i tak mam wrażenie, że pojechałam, bo delikatne to nie jest. Mam natomiast nadzieję, że uda mi się Was rozbawić. Enjoycie!

Kilka pięknych słów

            Nikt nie sądził, że do tego dojdzie. Oczywiście wszyscy od dawna wiedzieli, że ta dwójka jest w sobie zakochana, nawet jeśli czasem okazywali to w naprawdę dziwaczny sposób. Najczęściej rzucając w siebie nawzajem, czym popadnie. Na przykład mikrofalą, a raz nawet telewizorem. A dzięki Baalowi wiedziało o tym także całe piekło.

            Tam też miał się odbyć ślub, a przynajmniej samo wesele, co w przypadku Blu i Nera było raczej ironiczne. Może na tym to polegało, że cały świat był dla nich jednym, wielkim żartem, więc sami postanowili z niego zakpić. Choć rzekomo ostatecznym argumentem miała być tania do wynajęcia, duża sala załatwiona po znajomości.
            Wśród przyjaciół zapanowała radość. Tamiel cieszyła się chyba najbardziej. W końcu dwoje jej przyjaciół połączyła miłość, tak ubóstwiana przez anioły. Celty natomiast łudziła się, że wreszcie odpocznie teraz, gdy Nero na dobre miał zaopiekować się Blunatic. Dante też już dawno dał zakochanym swe błogosławieństwo. Tylko Baal nie był zadowolony, co zresztą pokazywał całym sobą, komentując wszystko i prychając.
            Cała czwórka odświętnie ubrana sprawdzała ostatnie rzeczy przed przybyciem gości, a przede wszystkim nowożeńców. Przechadzali się między stolikami, tak dla pewności. Łowca demonów, jak przystało na okazję przyodział się w czarny garnitur, który szczególnie podobał się Celty. Chociaż ona zawsze wolała prezent, niż opakowanie.
            Drugi z panów ograniczył się do czarnego, ale dresu. Jak zawsze z adidasa, co biorąc pod uwagę jego standardy, było odzieniem jak najbardziej uroczystym. Ciężko było zobaczyć go w innym kolorze, niż niebieski czy czerwony. Choć wyglądał, jakby zamiast na ślub, wybierał się raczej na pogrzeb i to przynajmniej sportowca rangi olimpijskiej.
            – A tych kwiatów tyle to chutmmh… – zaczęła się kolejna wiązanka łaciny podwórkowej w wykonaniu Baala. Na szczęście Tamiel w porę zatkała mu buzię, blokując rynsztok ku uciesze coraz bardziej poirytowanej Celty. Wyrwał się jednak, warcząc: – Tamiel, zabieraj tą łapę.
            – Kobiety mają ręce, nie łapy – syknęła Celty. – I na litość boską, zachowuj się trochę. Nie cieszysz się szczęściem swojej siostry?
            Zapadła głucha cisza. Oznaczało to może nie tyle skruchę demona, a raczej to, że głęboko myśli nad słowami blondynki. To z kolei prowadziło do kolejnego wniosku, że trochę mu to zajmie i na jakiś czas mają spokój. Wszyscy odetchnęli z ulgą, choć najgorsze było dopiero przed nimi.
            Najważniejsza para tego wieczoru przebrała się już w nieco mniej oficjalne stroje, co Tamiel określiła, jako z deszczu pod rynnę. Naprawdę łudziła się, że przekona Blu do białej sukni ślubnej, a skończyło się na tęczowej w stylu pin–up i niebieskich trampkach. Mimo to anielica postanowiła, że nie pozwoli już bardziej zbezcześcić tej ceremonii.
            – Powodzenia – parsknęła Celty, ciągnąc przyjaciół do głównego stołu, gdzie mieli towarzyszyć nowożeńcom przez resztę imprezy.
            Ledwo wszyscy goście zajęli miejsca, a Baal poderwał się jak oparzony z krzesła. Upewnił się tylko, że szampan został już nalany do kieliszków, mówiąc:
            – Pozwólcie, że wzniosę toast, jako brat panny młodej i jej jedyna, prawdziwa rodzina!
            Tamiel pobladła, ale słowo się rzekło. Przeciągnęła dłonią po twarzy, czekając na krwawą sieczkę. Nikt nie miał wątpliwości, że dobrze już nie będzie.
            – Uhuhu, będzie się działo – mruknęła Celty, spoglądając z rozbawieniem na zrozpaczoną anielicę, następnie na zaskoczoną Blu, a potem na marszczącego brwi Nera. – Jak myślisz? – zwróciła się do Dantego. – Zdąży wszystko powiedzieć, zanim Blunatic go ukatrupi?
            – Blunatic? – prychnął łowca. – Nero też nie będzie siedział cicho.
            – Stawiam stówę, że Blu wkurzy się pierwsza.
            – Stówa na mojego bratanka.
            Uścisnęli sobie dłonie, zatwierdzając zakład.
            – Tami, przetniesz? – zapytała Celty.
            – Co?
            – No czy przetniesz. No zakład. Szybko – gorączkowała się.
            Tamiel westchnęła, ale spełniła prośbę.
            – Zatem – zaczął Baal i odchrząknął znacząco, skutecznie uciszając szepty. – Naprawdę cieszę się, że moja siostra jest szczęśliwa.
            – Zaczęło się nie najgorzej – zauważyła z nadzieją Tamiel.
            – Poczekaj – odparła Celty, uśmiechając się półgębkiem.
            Baal kontynuował:
            – To zabawne, jak przeplata się los. Gdy ci dwoje się poznali, Nero okazał się być zawszonym łowcą – zaakcentował wyraźnie przedostatnie słowo, wyrażając swoją niechęć do ludzi polujących na demony. – W dodatku ścigał moją siostrę i chciał ją zabić. Miałem wtedy szansę rozpie… Znaczy zmielić mu ten pusty czerep  za pomocą mojego kija do bejsbola i zrobić z niego mielone… I wiecie co? – Nagle zaśmiał się pod nosem, jakby przypomniał sobie całkiem niezły żart. – Gdybym to zrobił, nie siedzielibyśmy tu teraz. Może nawet świat byłby lepszym miejscem? Lub nie… Niestety nie dowiemy się tego. Niemniej to niesamowicie dziwne… – urwał na moment. – Chciałem powiedzieć… wspaniałe, że tych dwoje ludzi coś połączyło. Poza płynami ustrojowymi i demoniczną krwią. Sęk w tym, że moja siostra nie potrzebuje już psa.
            – Co? O czym on pierdzieli? – zdziwiła się Blunatic, marszcząc brwi tak, że niemal złączyły się w jedną.
            – Bo ma nowego – orzekł dumnie Baal. – W końcu spotkała swojego kundla, jak w tej bajce dla ludzkich pomiotów.
            – On coś ćpał? – zapytała Celty. – Czy próbuje być zabawny?
            – Obiecał mi, że nie będzie przeklinał. Stara się – broniła go Tamiel, ale chyba sama zbytnio sobie nie wierzyła.
            Dante pozostawał niewzruszony na obelgi skierowane do bratanka, choć przy demonicznej krwi oberwał trochę rykoszetem.
            – Dobry jest – Celty niemal się dusiła, próbując powstrzymać śmiech i poklepała starszego łowcę demonów bo udzie. – Długo wytrzymali.
            Cała uwaga skupiona była na coraz bardziej dumnym z siebie Baalu. I nikt nawet nie miał odwagi spojrzeć na Blunatic, a tym bardziej Nera, który omal nie zmiażdżył w dłoni (tej ludzkiej) kieliszka.
            – Ale to dobrze! – stwierdził radośnie Baal. – Bo skoro moja siostra potrafiła go pokochać to, no żeż klękajcie narody i się radujcie! Bo każde ścierwo ma szansę znaleźć kogoś, kto go pokocha. Jak w tym powiedzeniu – dodał. – Znacie? Że każda potwora znajdzie swojego amatora. Dlatego naprawdę cieszę się szczęściem Nera. I całym sercem kibicuję, żeby go moja siostra za jakiś czas nie rzuciła, bo przecież by mogła, a dla niego być z taką laską to jak jedna szansa na miliard. Tryliard i sekstyliard. Radujmy się jednak chwilą. Chwilo, trwaj, jesteś piękna i takie tam – skwitował, uśmiechając się coraz szerzej. Najwyraźniej uznał, że martwa cisza oznacza uznanie dla jego wyobraźni i elokwencji. – Wznieśmy zatem toast za moją siostrę i jej psa… Znaczy męża! – zakończył, wznosząc kieliszek, szczerząc się do nowożeńców.
            Nikt nie odważył się odezwać. Świat na kilkanaście sekund zamarł w oczekiwaniu. Brakowało tylko koncertu świerszczy. Gdyby w piekle jakieś były, zapewne zebrałyby się teraz, by zagrać marsz imperialny, gdy Blunatic bez słowa wstała, wpatrując się w brata z nieodgadnioną miną.
            Ciężko było stwierdzić, czy pokrewieństwo krwi wygra i dziewczyna ryknie śmiechem, czy zamorduje demona na odległość samym spojrzeniem.
            – Nooo toooo… – Celty postanowiła ratować sytuację i zapobiec rozlewowi krwi. – Gromkie brawa? Za jakże nietuzinkową… Przemowę? – Sama nie była do końca pewna, jak nazwać tą mieszankę disów w stronę przyjaciela, bo koło przemowy to, to nawet nie leżało. – I tego… Zdrowie młodej pary! – dodała, zanim jednym haustem opróżniła swój kieliszek i z hukiem odstawiła na stół.

5 komentarzy:

  1. Bardzo ułożony tekst, "Zdrowie mojej siostry i jej psa" :D "Choć rzekomo ostatecznym argumentem miała być tania do wynajęcia, duża sala załatwiona po znajomości." Piękne! Tekst mi się bardzo, ale to bardzo podoba, fajna dawka humoru, toast nie przegięty, temat zawarty. Świerszcze grające marsz imperialny :D :D :D Bosko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha. No to git, bo tekst miał bardziej bawić, niż uczyć. A teraz właśnie widziałam, że masz tam w poprzednim tygodniu o Żedaj :D

      Usuń
  2. Ball ja cię kocham! Do ciebie szlocham! <3 Koleś tak bardzo wlazł ci w tą rolę ! :D Tekst "poza płynami ustrojowymi i demoniczną krwią" mnie rozwalił, do tego, ze Danteuszowi oberwało się rykoszetem też :D No i ten zakład, to tylko Celinka mogła być do tego zdolna :D ale fest się ubawiłam za pierwsyzm razem jak czytałam i teraz także! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, no mimo wszystko spory udział na swój sposób miał nasz Wilk, skoro to ona stworzyła Baala. Niemniej w temat wpasował się idealnie. A Cell, jak to Cell, zawsze coś odwali.

      Usuń
  3. Uniwersum trochę mniej znane, ale tekst fajnie napisany. Zgrabny, ciekawy. Na plus.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń