Dla odmiany wstawiam
tekst z uniwersum DMFu. Jak tak dalej pójdzie sama będę musiała dać sobie karę,
choć zazwyczaj tylko do DMFu i Tagged się ograniczam z tych historii już
istniejących. Niemniej po prostu musiałam, gdy oczami duszy zobaczyłam tą
scenę. Zwłaszcza, że do toastu wybrałam bardzo wulgarnego bohatera, a zarazem
starałam się to napisać jak najbardziej zjadliwie. Łacina podwórkowa nie byłaby
zbyt chwalebna, dodatkowo zbyt prosta, choć i tak mam wrażenie, że pojechałam,
bo delikatne to nie jest. Mam natomiast nadzieję, że uda mi się Was rozbawić.
Enjoycie!
Kilka pięknych słów
Nikt nie
sądził, że do tego dojdzie. Oczywiście wszyscy od dawna wiedzieli, że ta dwójka
jest w sobie zakochana, nawet jeśli czasem okazywali to w naprawdę dziwaczny
sposób. Najczęściej rzucając w siebie nawzajem, czym popadnie. Na przykład
mikrofalą, a raz nawet telewizorem. A dzięki Baalowi wiedziało o tym także całe
piekło.
Tam też
miał się odbyć ślub, a przynajmniej samo wesele, co w przypadku Blu i Nera było
raczej ironiczne. Może na tym to polegało, że cały świat był dla nich jednym,
wielkim żartem, więc sami postanowili z niego zakpić. Choć rzekomo ostatecznym
argumentem miała być tania do wynajęcia, duża sala załatwiona po znajomości.
Wśród
przyjaciół zapanowała radość. Tamiel cieszyła się chyba najbardziej. W końcu
dwoje jej przyjaciół połączyła miłość, tak ubóstwiana przez anioły. Celty
natomiast łudziła się, że wreszcie odpocznie teraz, gdy Nero na dobre miał
zaopiekować się Blunatic. Dante też już dawno dał zakochanym swe
błogosławieństwo. Tylko Baal nie był zadowolony, co zresztą pokazywał całym
sobą, komentując wszystko i prychając.
Cała
czwórka odświętnie ubrana sprawdzała ostatnie rzeczy przed przybyciem gości, a
przede wszystkim nowożeńców. Przechadzali się między stolikami, tak dla
pewności. Łowca demonów, jak przystało na okazję przyodział się w czarny
garnitur, który szczególnie podobał się Celty. Chociaż ona zawsze wolała
prezent, niż opakowanie.
Drugi z
panów ograniczył się do czarnego, ale dresu. Jak zawsze z adidasa, co biorąc
pod uwagę jego standardy, było odzieniem jak najbardziej uroczystym. Ciężko
było zobaczyć go w innym kolorze, niż niebieski czy czerwony. Choć wyglądał, jakby
zamiast na ślub, wybierał się raczej na pogrzeb i to przynajmniej sportowca
rangi olimpijskiej.
– A tych
kwiatów tyle to chutmmh… – zaczęła się kolejna wiązanka łaciny podwórkowej w
wykonaniu Baala. Na szczęście Tamiel w porę zatkała mu buzię, blokując rynsztok
ku uciesze coraz bardziej poirytowanej Celty. Wyrwał się jednak, warcząc: – Tamiel,
zabieraj tą łapę.
–
Kobiety mają ręce, nie łapy – syknęła Celty. – I na litość boską, zachowuj się
trochę. Nie cieszysz się szczęściem swojej siostry?
Zapadła
głucha cisza. Oznaczało to może nie tyle skruchę demona, a raczej to, że
głęboko myśli nad słowami blondynki. To z kolei prowadziło do kolejnego
wniosku, że trochę mu to zajmie i na jakiś czas mają spokój. Wszyscy odetchnęli
z ulgą, choć najgorsze było dopiero przed nimi.
Najważniejsza
para tego wieczoru przebrała się już w nieco mniej oficjalne stroje, co Tamiel
określiła, jako z deszczu pod rynnę. Naprawdę łudziła się, że przekona Blu do
białej sukni ślubnej, a skończyło się na tęczowej w stylu pin–up i niebieskich
trampkach. Mimo to anielica postanowiła, że nie pozwoli już bardziej
zbezcześcić tej ceremonii.
–
Powodzenia – parsknęła Celty, ciągnąc przyjaciół do głównego stołu, gdzie mieli
towarzyszyć nowożeńcom przez resztę imprezy.
Ledwo
wszyscy goście zajęli miejsca, a Baal poderwał się jak oparzony z krzesła.
Upewnił się tylko, że szampan został już nalany do kieliszków, mówiąc:
–
Pozwólcie, że wzniosę toast, jako brat panny młodej i jej jedyna, prawdziwa
rodzina!
Tamiel
pobladła, ale słowo się rzekło. Przeciągnęła dłonią po twarzy, czekając na
krwawą sieczkę. Nikt nie miał wątpliwości, że dobrze już nie będzie.
– Uhuhu,
będzie się działo – mruknęła Celty, spoglądając z rozbawieniem na zrozpaczoną
anielicę, następnie na zaskoczoną Blu, a potem na marszczącego brwi Nera. – Jak
myślisz? – zwróciła się do Dantego. – Zdąży wszystko powiedzieć, zanim Blunatic
go ukatrupi?
–
Blunatic? – prychnął łowca. – Nero też nie będzie siedział cicho.
–
Stawiam stówę, że Blu wkurzy się pierwsza.
– Stówa
na mojego bratanka.
Uścisnęli
sobie dłonie, zatwierdzając zakład.
– Tami,
przetniesz? – zapytała Celty.
– Co?
– No czy
przetniesz. No zakład. Szybko – gorączkowała się.
Tamiel
westchnęła, ale spełniła prośbę.
– Zatem
– zaczął Baal i odchrząknął znacząco, skutecznie uciszając szepty. – Naprawdę
cieszę się, że moja siostra jest szczęśliwa.
–
Zaczęło się nie najgorzej – zauważyła z nadzieją Tamiel.
–
Poczekaj – odparła Celty, uśmiechając się półgębkiem.
Baal
kontynuował:
– To
zabawne, jak przeplata się los. Gdy ci dwoje się poznali, Nero okazał się być
zawszonym łowcą – zaakcentował wyraźnie przedostatnie słowo, wyrażając swoją
niechęć do ludzi polujących na demony. – W dodatku ścigał moją siostrę i chciał
ją zabić. Miałem wtedy szansę rozpie… Znaczy zmielić mu ten pusty czerep za pomocą mojego kija do bejsbola i zrobić z
niego mielone… I wiecie co? – Nagle zaśmiał się pod nosem, jakby przypomniał
sobie całkiem niezły żart. – Gdybym to zrobił, nie siedzielibyśmy tu teraz. Może
nawet świat byłby lepszym miejscem? Lub nie… Niestety nie dowiemy się tego.
Niemniej to niesamowicie dziwne… – urwał na moment. – Chciałem powiedzieć…
wspaniałe, że tych dwoje ludzi coś połączyło. Poza płynami ustrojowymi i
demoniczną krwią. Sęk w tym, że moja siostra nie potrzebuje już psa.
– Co? O
czym on pierdzieli? – zdziwiła się Blunatic, marszcząc brwi tak, że niemal
złączyły się w jedną.
– Bo ma
nowego – orzekł dumnie Baal. – W końcu spotkała swojego kundla, jak w tej bajce
dla ludzkich pomiotów.
– On coś
ćpał? – zapytała Celty. – Czy próbuje być zabawny?
–
Obiecał mi, że nie będzie przeklinał. Stara się – broniła go Tamiel, ale chyba
sama zbytnio sobie nie wierzyła.
Dante
pozostawał niewzruszony na obelgi skierowane do bratanka, choć przy demonicznej
krwi oberwał trochę rykoszetem.
– Dobry
jest – Celty niemal się dusiła, próbując powstrzymać śmiech i poklepała
starszego łowcę demonów bo udzie. – Długo wytrzymali.
Cała
uwaga skupiona była na coraz bardziej dumnym z siebie Baalu. I nikt nawet nie
miał odwagi spojrzeć na Blunatic, a tym bardziej Nera, który omal nie zmiażdżył
w dłoni (tej ludzkiej) kieliszka.
– Ale to
dobrze! – stwierdził radośnie Baal. – Bo skoro moja siostra potrafiła go
pokochać to, no żeż klękajcie narody i się radujcie! Bo każde ścierwo ma
szansę znaleźć kogoś, kto go pokocha. Jak w tym powiedzeniu – dodał. – Znacie?
Że każda potwora znajdzie swojego amatora. Dlatego naprawdę cieszę się
szczęściem Nera. I całym sercem kibicuję, żeby go moja siostra za jakiś czas
nie rzuciła, bo przecież by mogła, a dla niego być z taką laską to jak jedna
szansa na miliard. Tryliard i sekstyliard. Radujmy się jednak chwilą. Chwilo,
trwaj, jesteś piękna i takie tam – skwitował, uśmiechając się coraz szerzej.
Najwyraźniej uznał, że martwa cisza oznacza uznanie dla jego wyobraźni i
elokwencji. – Wznieśmy zatem toast za moją siostrę i jej psa… Znaczy męża! –
zakończył, wznosząc kieliszek, szczerząc się do nowożeńców.
Nikt nie
odważył się odezwać. Świat na kilkanaście sekund zamarł w oczekiwaniu. Brakowało
tylko koncertu świerszczy. Gdyby w piekle jakieś były, zapewne zebrałyby się
teraz, by zagrać marsz imperialny, gdy Blunatic bez słowa wstała, wpatrując się
w brata z nieodgadnioną miną.
Ciężko
było stwierdzić, czy pokrewieństwo krwi wygra i dziewczyna ryknie śmiechem, czy
zamorduje demona na odległość samym spojrzeniem.
– Nooo
toooo… – Celty postanowiła ratować sytuację i zapobiec rozlewowi krwi. –
Gromkie brawa? Za jakże nietuzinkową… Przemowę? – Sama nie była do końca pewna,
jak nazwać tą mieszankę disów w stronę przyjaciela, bo koło przemowy to, to
nawet nie leżało. – I tego… Zdrowie młodej pary! – dodała, zanim jednym haustem
opróżniła swój kieliszek i z hukiem odstawiła na stół.
Bardzo ułożony tekst, "Zdrowie mojej siostry i jej psa" :D "Choć rzekomo ostatecznym argumentem miała być tania do wynajęcia, duża sala załatwiona po znajomości." Piękne! Tekst mi się bardzo, ale to bardzo podoba, fajna dawka humoru, toast nie przegięty, temat zawarty. Świerszcze grające marsz imperialny :D :D :D Bosko!
OdpowiedzUsuńHahaha. No to git, bo tekst miał bardziej bawić, niż uczyć. A teraz właśnie widziałam, że masz tam w poprzednim tygodniu o Żedaj :D
UsuńBall ja cię kocham! Do ciebie szlocham! <3 Koleś tak bardzo wlazł ci w tą rolę ! :D Tekst "poza płynami ustrojowymi i demoniczną krwią" mnie rozwalił, do tego, ze Danteuszowi oberwało się rykoszetem też :D No i ten zakład, to tylko Celinka mogła być do tego zdolna :D ale fest się ubawiłam za pierwsyzm razem jak czytałam i teraz także! :D
OdpowiedzUsuńCóż, no mimo wszystko spory udział na swój sposób miał nasz Wilk, skoro to ona stworzyła Baala. Niemniej w temat wpasował się idealnie. A Cell, jak to Cell, zawsze coś odwali.
UsuńUniwersum trochę mniej znane, ale tekst fajnie napisany. Zgrabny, ciekawy. Na plus.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam