G.R.A.
- Mój sztylet przeciw twojemu mieczowi to
niezbyt uczciwy pojedynek. Spróbuję dać ci fory.
Mężczyzna
siedzący naprzeciwko mnie podniósł powoli wzrok i przyglądał mi się przez
chwilę w milczeniu. Ja tymczasem
spoglądałem w okno ukrywając dłonią
drwiący uśmieszek. Ptaki na dziedzińcu rwały na kawałki kromkę chleba
skrzecząc przy tym tak głośno, że mimo zamkniętego okna wyraźnie je słyszałem.
Przerzuciłem językiem papieros z jednego kącika ust do drugiego. Już dawno
zgasł a smak tytoniu był już prawie niewyczuwalny.
-
Obawiam się, że nie rozumiem...
-
Niebo rozrywa się na pół. - przerwałem mężczyźnie odsłaniając usta na których
wciąż tkwił uśmiech choć już nie tak agresywny jak chwilę wcześniej.
Wpatrywałem
się w niebo. Błyskawica rozdarła na dwie nierówne częsci sklepienie a zaraz po
niej kolejna i jeszcze jedna i jeszcze... Pioruny rozszarpywały chmury zupełnie
nie przejmując się tym, że niszczą to,co wydawało się niepokonane i wieczne dla
tak wielu pokoleń. W ogóle pogoda dzisiaj zdawała się wariować. Raz wychodziło
słońce by zaraz zniknąć za chmurami z których spadał ulewny deszcz. Gdy gleba
wystarczajaco nasiąkła kroplami wody, chmury rozpraszały się a w zamian
pojawiał się gwałtowny wiatr pochylający korony drzew do samej ziemi. Nastęnie
nie czekając zbyt długo wiatr zmieniał się w płatki śniegu zasypujące powoli
ulice i bloki.
W
tym momencie trwała burza, ale on tego nie widział.
- O
czym myślisz?
Odwróciłem
głowę i przechylając ją oparłem się wygodnie o drewniane oparcie krzesła.
Myślałem o wielu rzeczach. O ptakach rozrywających kromkę chleba niczym sępy
padlinę, o wczorajszej przypalonej kolacji i lekach po których miałem ochotę ją
zwrócić, o niesymetrycznym zaroście na jego szczęce i o wdzięcznej prezenterce
z kanału trzeciego. Ale to wszystko to były nic nieznaczące myśli, ledwo zlepki
wydarzeń, osób i rzeczy. Nie miały żadnego sensu czy znaczenia. Jedyną ważną
myślą był dzisiejszy mecz i to, jak wypadnie na nim drużyna z Południa. Jeżeli
wygrają, zdobędę od starego Kruka zapas papierosów na cały tydzień. Zaśmiałem
się.
-
Odezwałem się po raz pierwszy od tygodnia a ty pytasz się mnie o czym myślę?
Doktor
nie wyglądał na zadowolonego moją odpowiedzią, patrzył na mnie mrużąc oczy a ja
patrzyłem na niego. Razem milcząco wgapialiśmy w siebie oczy jakbyśmy
prowadzili jakąś dziwną, pozbawioną sensu rozgrywkę. Mój rozmówca był już w
podeszłym wieku, jeszcze chwila i pewnie pójdzie na emeryture. Miał krótką,
siwą brodę i takiego samego koloru włosy elegancko zaczesane do tyłu. Czoło
wydawało się ciągnąć nieskończenie ku przerzedzonej szczecinie a okulary o
prostokątnych szkłach przesłaniały wyblakły błękit oczu. Przeniosłem spojrzenie
z jego twarzy na sylwetkę. Wyglądał jak duży, niewinny niedźwiadek w białym
kitlu. Niedźwiadek, który ukrywa swoje ostre jak brzytwa pazury. Ciekawe co on
widział patrząc na mnie?
Dlaczego
oni wszyscy wyglądają tak samo?
-
Ktoś kto milczy tak długo musi mieć ciekawe myśli - wzruszył ramionami i
zerknął na swoje kolana na których prawdopodobnie spoczywały moje akta. Nie
mogłem być tego jednak tak do końca pewny więc równie dobrze mógł zerkać na
dzisiejszą gazetę albo nowy numer świerszczyka. Chociaż ten typ nie wyglądał na
takiego, co to w tajemnicy przed żoną ukrywa w szafkach kolekcję plakatów z
wdzięczącymi się do obiektywu panienkami. Tym razem to ja wzruszyłem ramionami
i wyciągając papierosa z ust wrzuciłem go do popielniczki.
-
Zastanawiam się dlaczego rozmawiasz akurat ze mną. - Doktor przerzucił kilka
kartek i ponownie skierował na mnie swój wzrok. - Poprzednim trzem lekarzom nie
powiedziałeś nawet "dzień dobry".
-
Tobie też nie powiedziałem. - zauważyłem rysując w powietrzu kółka. Mężczyzna
uśmiechnął się lekko. Kładąc łokcie na blacie przysunął się bliżej mojej twarzy
i zlustrował spojrzeniem od góry do dołu. Jak zwierzę oceniające swoją ofiarę.
Opłaca się atakować dla tych kilku kawałków mięsa, czy lepiej nie tracić sił?
- O
co ci chodziło z tym dawaniem mi fory?
Zaśmiałem
się i odchyliłem na krześle patrząc na sufit po którym spacerowała samotna
mucha. Ciekawe jak postrzegała świat patrząc na niego do góry nogami?
-
Myślę, że już wiesz. Rozmawiam z tobą a nawet nie znam twojego nazwiska.
- To
mój błąd. - kiwnął głową i wyciągnął w moją stronę dłoń. - Jestem...
-
Nie interesuje mnie to - przerwałem mu po raz drugi pochylając się w stronę
biurka. Przednie nogi krzesła stuknęły o posadzkę z głuchym łoskotem. - Ty
znasz moje imię bo chcesz mnie poznać, ale ja wcale nie chcę poznawać ciebie,
więc nie muszę wiedzieć jak się nazywasz.
- chwyciłem jego wyciągniętą dłoń i uścisnąłem ją krótko. - To, że nie
znam twojego nazwiska wcale mi nie przeszkadza. Dla mnie i tak nie jesteś nikim
ważnym.
Brwi
mężczyzny lekko drgnęły kiedy rozluźniłem uścisk. Cofnął swoją dłoń i poprawił
okulary zjeżdżające na czubek nosa. Coś w jego zachowaniu się zmieniło gdy
opadł na skórzane oparcie fotela. Już wcale nie wyglądał na pospolitego
niedźwiadka a raczej na rozwścieczonego grizzli. Naprawdę niewiele trzeba by
ludzie odrzucili swoje maski.
-
Wiesz co ci powiem, Robercie? - sięgnął do szufladki i wyciągnął dokładnie
takie same papierosy które paliłem ja. Nie było sensu pytać go o poczęstunek.
Wkładając papieros do ust nie patrzył w moją stronę doskonale zdając sobie
sprawę, że w tym momencie niemal przewiercam go wzrokiem. Kiedy potarł zapałkę
o draskę i przyłożył płomień do końcówki papierosa przygryzłem lekko wargę, a
mimo to z mojego gardła wydobyło się ciche warknięcie. Wypuszczając stróżkę
dymu skierował na mnie swój wzrok - Myślę, że wcale nie potrzebujesz leków i
opieki psychologicznej tylko resocjalizacji w więzieniu.
Zaśmiałem
się rechotliwie i tym razem to ja położyłem łokcie na blacie dębowego biurka.
Zacisnąłem usta udając grymas smutku.
- A
więc Pan Doktor nie wierzy w moją chorobę psychiczną?
Obrzucił
mnie pogardliwym spojrzeniem i strzepnął popiół do popielniczki. Nie
odpowiadając na moje pytanie zerknął po raz kolejny na swoje kolana, a ja
rozglądnąłem się po pokoju. Wcale nie był duży, ale mały też nie. Ot, zwykłe
pomieszczenie do którego można wrzucić masywne biurko, dwie szafy i całkiem
sporą kolekcję encyklopedii. Ściany zamiast brudnej bieli zostały pomalowane ja
zielono. Uśmiechnąłem się pod nosem. Kogo chcesz uspokajać tym kolorem
doktorku? Pacjentów? Czy siebie samego?
- Mogę zamienić ci to przytulne miejsce na więzienną
pryczę.
Uniosłem
głowę i napotkałem jego zimne sporzenie.
-
Wcale nie jest takie przyjemne. - rozłożyłem ręce i pokręciłem głową - W nocy
co chwilę ktoś wrzeszczy albo wali głową o ścianę. Nie mogę przez to spać!
- W
więzieniu sam będziesz stał z głową przy ścianie a do tego z portkami na
kostkach.
Uniosłem
lekko brwi opierając podbródek o dłoń. Miałem ochotę zaśmiać mu się prosto w
twarz skoro już wszystkie karty zostały odkryte, ale powstrzymywałem się biorąc
pod uwagę fakt, że jakimś cudem wciąż ze mną rozmawia.
-
Znasz to z własnego doświadczenia, że wiesz jakie praktyki się tam odbywają?
Patrzyłem
z zadowoleniem na jego pojawiające się i znikające zmarszczki, na przelotny
grymas i coraz mocniej zmrużone oczy. Już miał je niemal całkowicie zamknięte.
A więc on też z jakiegoś powodu się powstrzymywał. Przerywając ciszę
westchnąłem przeciągle i rozsiadłem się wygodniej kładąc nogi na biurku.
-
Skoro tak mnie nie lubisz i nie wierzysz w moją niepoczytalność umysłową, to
dlaczego jeszcze nie wypisałeś papierka o moim zwolnieniu?
Mężczyzna
wyciągnął dłoń z papierosem i odepchnął moje stopy rozsypując przy tym popiół
na blat. Zaciągnął się ostatni raz i powoli wypuszczając dym wrzucił niedopałek
do popielniczki. Cienka smuga dymu unosiła się do góry wijąc i skręcając jakby
próbowała wyswobodzić się z więzów, które ją krępują.
- Po
pierwsze nie mam decydującego słowa. Przynajmniej troje lekarzy psychiatrów
musi podpisać orzeczenie o braku choroby psychicznej. Po drugie - wyprostował
dwa palce jakby miał do czynienia z dzieckiem - milczałeś przez tydzień i
dopiero dzisiaj się odezwałeś. Nie mogę od tak uznać, że ozdrowiałeś. Nawet
jeżeli to był szok, to takie osoby też trzeba pozostawić na obserwacji. Poza
tym... - zawahał się i przekręcił głowę patrząc na dziedziniec. Ja natomiast
uśmiechnąłem się i założyłem ręce za głowę czekając. Niechętnie oderwał wzrok
od samochodu wjeżdżającego poza szpitalne mury. - Poza tym nie przepadałem za
tamtym gościem.
Klasnąłem
w dłonie tak głośo, że wystraszona mucha oderwała się od sufitu i poleciała na
drugi koniec gabinetu.
-
Jeszcze chwila i pomyślę, że mnie lubisz!
-
Nie schlebiaj sobie. - warknął odkładając na biurko papiery jednak przez jego
usta przemknął cień uśmiechu. Zamrugałem kilka razy a potem zerknąłem przez okno
wzdychając. Ptaki odleciały, a pogoda wróciła do normalności. Szkoda, wtedy
była o wiele ciekawsza.
-
Może faktycznie dajesz mi fory.
Odwróciłem
się w jego stronę zainteresowany wypowiedzianymi słowami, ale nie powiedział
już nic więcej. Odsunąłem krzesło i wstałem przeciągając się. Doktor wciąż
siedział na swoim miejscu, jednak teraz sam położył nogi na blacie. Ruszyłem w
stronę drzwi ale zanim chwyciłem za klamkę mężczyzna poruszył się niespokojnie
i kaszlnął. Przekręciłem głowę. Wpatrywał się we mnie zmruzonymi jak wcześniej
oczami i stukał palcem o kartkę papieru. Domyśliłem się, że to jego opinia o
mnie.
-
Skąd wniosek, że pokonasz miecz sztyletem?
Odsłoniłem
zęby w agresywnym uśmiechu przejeżdżając po nich językiem.
-
Twój miecz to twoja pozycja. Masz w jakimś stopniu władze, wchodzisz do głowy
najgorszym świrom. Co się stanie jak nagle zdrowa, szanowana przez wszystkich
osoba zacznie wymachiwać swoim mieczem zbyt mocno? - położyłem dłoń na klamce i
odwróciłem się w stronę drzwi - Ja natomiast mogę wbić ci sztylet prosto w
serce i nikt tego nawet nie zauważy.
- Po
co mi to mówisz?
Przymknąłem
prawe oko a na ustach rozciągnął się niesymetryczny uśmiech.
-
Lubię grać w gry.
Nacisnąwszy klamkę wyszedłem na korytarz, ale
zanim zamknąłem drzwi zdążyłem usłyszeć szelest rozdzieranego papieru.
Szczerząc zęby włożyłem ręce do kieszeni i skierowałem się w stronę dwóch
ochroniarzy, którzy mieli odprowadzić mnie na mój oddział.
Bożena, chapeaux...!
OdpowiedzUsuńJedno z najlepszych opowiadannjakie tutaj czytałam. Świetny start. Oby tak dalej.
Co rzuciło mi się w oczy to brak przecinków. I o tyle, kiedy sama czasami nie wiem, gdzie powinny być, tutaj po prostu brakuje ich sporo. Każdy czasownik to osobne zdanie złożone, a tutaj bez przecinka zdarzają się po dwa. Tu nawet trzy:
OdpowiedzUsuń"chmury rozpraszały się(przecinek) a w zamian pojawiał się gwałtowny wiatr(przecinek) pochylający korony drzew do samej ziemi."
Pierwszy tekst jakiejś osoby zawsze czytam najuważniej, musisz się z tym pogodzić, Bożeno. Potraktuj to jak inicjał przejścia :)
Druga sprawa, czysto techniczna, że przydałyby się jednak akapity. I tak przy wyrównaniu do lewej są widoczne, ale jednak ten "Tab" przy pierwszej linijce akapitu ułatwiłby sprawę.
Aha, przy haśle o dziedzińcu myślałam, że oni są w zamku, a tu jakieś bloki. Mhm.
A to lekarz? O! Kolejne zaskoczenie. Fajnie, bardzo fajnie, lubię takie niespodzianki. Mam już jakieś wyobrażenie i bach. Dobrze, nie pozwól czytelnikowi, by poczuł się zbyt pewnie.
"- Tobie też nie powiedziałem. - zauważyłem rysując w powietrzu kółka."
Tutaj na przykład kropka zupełnie niepotrzebna, albo wtedy Zauważyłem, ale byłabym za wywaleniem tych kropek jednak. Poczytaj sobie, w necie można znaleźć zasady, choć wiadomo, że chwilę trzeba na to poświęcić i nie zawsze się tą chwilę ma. Jednak skoro mamy tutaj ćwiczyć i poprawiać warsztat pisarski, myślę, że jest to lepsza opcja, niż pod każdym tekstem czytać, jak ktoś wypomina tą interpunkcję. Poczytaj, popatrz jak pozostałe osoby sobie radzą. Zresztą wierzę, że ani się obejrzymy, a już będzie dużo lepiej.
"- O co ci chodziło z tym dawaniem mi fory?"
A nie forów?
Pomijając kwestie czysto techniczne, no bywa, tekst bardzo mi się podobał. Cały czas trzymał - przynajmniej mnie - w napięciu. Chciałam wiedzieć, co dalej. I gdy już myślałam, że wykorzystałaś temat i na tym się skończy, kolejna niespodzianka. Cały czas przewijał się ten miecz i sztylet. Lubię takie rzeczy. Sporo można było dowiedzieć się z samej ich rozmowy, a to dobrze. Wierzę, że dobry dialog to już połowa sukcesu. Także jeśli chodzi o to, to masz duży plus. Zresztą sami bohaterowie bardzo ciekawi, nie tacy oczywiści. Pozornie się wydawało, że lekarz no to jednak chce wyleczyć, a jednak jakby nie do końca. Potem ta sugestia, że też kogoś tam nie lubił. No i ten arogancki pacjent, ale też nie można powiedzieć, że nie da się go lubić.
Już nie mogę się doczekać, co zaprezentujesz nam w kolejnych tygodniach. Widzę tu spory potencjał i mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej.
Muszę się "przeprosić" z tymi przecinkami. Nie wiem dlaczego, czasem pisząc dodaję je co chwilę, a czasem zapominam. Takie chochliki z nich! Ale to fakt, czasem boję się gdzieś postawić przecinek. Pozostałe błędy to wina mojego lenistwa i troszkę tego, że dawno już nie pisałam dla kogoś. No i w sumie zeżarło mi cały tekst i musiałam go w jeden dzień na szybkiego pisać więc nie było zbyt wiele czasu do poprawy (teraz się głupio tłumaczę, wybaczcie, ale natura ludzka :D). Tak czy siak dziękuję za pokazanie błędów, zawsze chętnie słucham co powinnam poprawić. Dzięki też za miłe słowa! Minęło już sporo czasu odkąd, jak już mówiłam, pisałam wiedząc, że ktoś inny to przeczyta, więc dobrze wiedzieć, że trema mnie nie zjadła do końca. ;)
Usuń
UsuńPilnuj tego, bo nie odpuszczę. Ja wiem, że to nie jest łatwe, bo wiem, ile sama z tym walczyłam. A jeszcze różnie bywa. Aczkolwiek no, pracujmy nad tym.
Lenistwo, znam to, moje teksty też wiele razy lecą niepoprawnie. Niemniej czułam się w obowiązku chociaż ten jeden raz być surowa.
Tłumaczyć też się nie musisz. Napisałam, co wychwyciłam. Ale wszyscy rozumiemy jak to jest.
Tekst jest dobry, więc pisz, ćwicz i przede wszystkim się nie bój. Nikt Cię tu nie zlinczuje. Tylko ja się trochę czepiam :)
Początkowo wydawało mi się, że serwujesz nam scenę rodem z psychiatryka, pewnie jeszcze z jakimś fantastycznym elementem i nawet się nieco skrzywiłam, bo to nie są moje klimaty. Nie żebym sama nie miała bohaterów-wariatów na koncie. Jednak z czasem tekst naprawdę mnie wciągnął. Cały czas utrzymałaś pewne napięcie, które nie opadło do samego końca. Za to wielkie brawa. Żałuję tylko, że nie zdradziłaś, jaką to zbrodnię popełnił nasz bohater. Naprawdę świetny tekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak już powoli wiadomo, uwielbiam czytać o psychopatach, sesjach terapeutycznych i psychiatrykach, więc już na wstępie możess liczyć na moją sympatię. Bardzo dobry tekst z lekkim językiem, odpowiednio zbudowane napięcie, plastyczność - mogę powiedzieć, że prawie poczułam dym tytoniowy w pokoju w pracy. Wciągnęłam się. Brawo!
OdpowiedzUsuńNo tak, mnie też pierwsze co rzucił się w oczy brak przecinków, ale daruje sobie wypominanie co gdzie i jak, skoro temat już był poruszany ;p
OdpowiedzUsuń„- Niebo rozrywa się na pół. – przerwałem” <–- błędny zapis dialogu. Po kropce powinna być zawsze duza litera po myślniku, a tutaj zasadniczo chodzi o to, że nie powinno być kropki w tym przypadku, bo ‘pzerwałem’ bezpośrednio określa czynność zwiazana z mowieniem (tak jak ‘krzyknął’ ‘zasugerował’ ‘zaznaczył’ i masa innych)
„Raz wychodziło słońce by zaraz „ – procz baku przecinka… ;p zastanowiłabym się nad budową. Użycie tego ‘raz’ sugeruje ze pojawi się drugie raz… np. raz slonce raz deszcz. Tu mamy za to zaRAZ chwilę potem więc… Raz jest zbędne. Słońce wychodziło, by zaraz zajść i dziękuję ;D Oi czepiam się. Wiem. Czasem lubię. I lubię jak mnie się ktoś czepia. Uważam, że to wychowacze (jeśli chodzi o pisanie ;d). Wgl dla mnie moglibyśmy być GCzK… :P O to chyba chodzi.
Btw, raz czy zaraz, podoba mi się opis pogody. Dynamiczny jak te zmiany w klimacie ;D gut
I to zaraz potem mi się bardzo podoba, te myśli, z których jednak możemy sporo się dowiedzieć:
O ptakach rozrywających kromkę chleba niczym sępy padlinę, o wczorajszej przypalonej kolacji i lekach po których miałem ochotę ją zwrócić, o niesymetrycznym zaroście na jego szczęce i o wdzięcznej prezenterce z kanału trzeciego. Ale to wszystko to były nic nieznaczące myśli, ledwo zlepki wydarzeń, osób i rzeczy. Nie miały żadnego sensu czy znaczenia. Jedyną ważną myślą był dzisiejszy mecz i to, jak wypadnie na nim drużyna z Południa.
<3
Te myśli, no.
Wgl jeszcze te niebo rzrywa się na pół. Pacz, ja se czasem musze przemyslec zanim cos dotrze. To tez fajne. Wgl zdanie takie filozoficzne, a jak adekwatnie jednak opisuje co za oknem, pierwsze moje wrazenie było, ze to metafora ;D Dobre!
Tekst zaciekawia, mocno.
Raju, naprawdę sporo , brakuje. Nie chcę Cię dobijać, bo też wszyscy wiemy, że z przecinków dobry tekst się nie składa, na pewni nie tylko z nich, ale ja lubię zwracać uwagę na przecinki. Wiadomo, że wszystkim go czasem braknie albo się go nadużyje, tego się uniknąć nie da, chyba ze się jest jakimś cyborgiem po polonistyce ;D nie mam nic do polinistow! Nawet się dostałam. I w sumie zaluje, ze to olałam ;p
Nie mogłem być tego jednak tak do końca pewny więc równie dobrze mógł zerkać na dzisiejszą gazetę albo nowy numer świerszczyka. <–- :D:D:D dobre. No tak, chuj wie, co te psychiatry tam trzymają, celna uwaga! (przepraszam za chuja, niestety często mi się… zdarza Oo ;p wiec wnosze o akceptację, bo to silniejsze ode mnie)
- O co ci chodziło z tym dawaniem mi fory? <–- fory? Tego się nie odmienia? Na forów? Powiem Ci, sama nie wiem.
- To mój błąd. – kiwnął <– tu z kolei kropka jest Ok i kiwnął powinien być z dużej. Nie wiem czy umiem dokładnie objaśnić o co kaman z zapisem dialowgow. Polecam zajrzeć tutaj: http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/
Nadpobudliwy ten bohater. Najpierw wypomina, ze się gość nie przedstawił, potem go to nie interesuje. No ale cóż, jest u psychiatry. Zdziwiłabym się jakby się zachowywal calkiem racjonalnie ;D
no i tak, nie zmiescilam sie w 1...
OdpowiedzUsuńMyślę, że wcale nie potrzebujesz leków i opieki psychologicznej tylko resocjalizacji w więzieniu. ––– uuuu to mu pocisnął ;D punkt dla doktora!
Zaśmiałem się rechotliwie – nie prościej: zarechotałem?
W tekście fabularnym zapisywanie z dużej pana doktora jest raczej niepotrzebne
- W więzieniu sam będziesz stał z głową przy ścianie a do tego z portkami na kostkach. – uuuuux2 :D Doktor prowadzi w tej rozgrywce! ;D
Przeczytalam nastepna wypowiedz i już jest remis ;D Och, uwielbiam takie dialogi!!! <3
Coraz bardziej się zaczytuję, więc coraz rzadziej się odrywam żeby wynotować jakas uwagę ;D bardzo, bardzo wciąga.
- Skąd wniosek, że pokonasz miecz sztyletem? <–-– no właśnie! Czekałąm na tą uwagę przez wszystkie teksty! Dla mnie to nasze zdanie tygodnia ma wydźwięk ironiczny w ch… w cholerę no! ;D ale odpowiedz na to też godna no, ja się zastanawiam teraz. Wgl ze to tak w pzenośni wgl… Dobre! Znowu. Lubię! Oi, lubię takie teksty, naprawdę muszę powiedzieć, przekonałaś mnie do siebie, jebać te przecinki, to naprawdę nie świadczy o tekście, czego jesteś dowodem, bo muszę przyznać, ze przez ich brak moje pierwsze wrazenie nie było… Nie że nie było od razu dobre, nie, ale wiesz, jakby nieco zniechęciło do czytania. Oczywiście jako świeża krew nasz tutaj mogłabyś narobić samych byków, a i tak zwycięży ciekawość! Do czego zmierzam. Żałowałabym mocno, gdybym nie przeczytała. Mam nadzieję, że tekstów od Cb pojawi się więceeej, a nad interpunkcją… *szczerzy kły* popracujemy. Xd
Ej ja jeszcze nie skończyłam czemu to brzmiało jak podsumowanie.
Jeszcze słowo o Twojej końcówce chciałam. Zasadniczo się powtórzę. Byłą zwieńczeniem całego tego dialogu między psychicznym a pacjentem. Była ukontentowaniem i była wisienką. Aż mi się wiesz, kącik ust wyrwał w górę na to, po prostu approves.
CZEKAM NA WIĘCEJ.
Ojej... Myślałam, że to ja walnęłam elaborat, ale mnie przebiłaś, Wilczy O.o
Usuńsry za ten elaborat i literowki... w komantarzach zawsze wale, a juz czasu zawsze barkuje by to przejrzec... tyle tekstow do zredagowania no nie da rady wszystkiego! ;p
OdpowiedzUsuńBałam się, że mnie pogryziesz a tu proszę! Owszem, podgryzałaś, ale tak przyjaźnie. ;)
UsuńDzięki za wszystko (kurde, ale ja jestem leniwa)! Szczególnie za te informacje odnośnie zapisu dialogów. No kurcze blaszka, tak szczerze, to nigdy na to jakoś specjalnie nie patrzyłam... Obiecuję się poduczyć! Przecinki... no ja wiem i przepraszam i nie dziwię się, że tekst w pewien sposób odrzucał na początku (na swoją obronę mam to, że wcześniejszy tekst mi sie skasował i miałam tylko jeden dzień, żeby jeszcze raz napisać i wysłać). Tak więc cieszę się, że zaciekawiłam i że się podobało. A z tymi "mocnymi słowami" to nie musisz się u mnie hamować, nie jestem najlepszym przykładem damy. :D