Bez pukania weszła do środka. Drewniane, odrapane
drzwi z rdzewiejącą klamką prowadziły do małego, skromnie wyposażonego pokoiku,
w którym mieszkał właściciel baru znajdującego się na parterze.
Przeważnie.
Mira, już chwyciwszy za klamkę, poczuła, jak coś
łagodnie musnęło jej dłoń. Tym skromnym gestem Tenma jednocześnie witał ją oraz
informował, że jego właścicielka jest obecna. Zresztą, gdyby nie była, to
Mirze, ani nikomu innemu, nie udałoby się wejść do czegoś, co już nie było
pokojem właściciela baru, więc dziewczyna tylko odpowiedziała na przywitanie,
dotykając powleczonej cieniem dłoni palcami drugiej ręki. Po wymianie uprzejmości
przekroczyła próg i już nie znajdowała się w podupadającym barze.
To pomieszczenie trudno było nazywać pokojem.
Rozmiarem przypominało raczej salę balową, chociaż nikomu nie przyszłoby do
głowy urządzać tutaj wesołe przyjęcia. Kilkumetrowej wysokości ściany były
czarne i gołe, a podłoga szara i matowa. Jednak po wejściu do środka pierwsze,
co rzucało się w oczy, to jedno ogromne okno na samym środku, przez które
zawsze, bez względu na porę dnia, zaglądał Księżyc w pełni, wyraźnie zarysowany
na tle czarnego, bezgwiezdnego nieba, oświetlając wnętrze pokoju białym
blaskiem.
Kilkanaście metrów na prawo stały czarny stolik, a
wokół niego dwa szare fotele oraz kanapa, w tej chwili okupowana przez kogoś
chrapiącego wyjątkowo głośno. Leżąca na twarzy śpiącego gazeta, z której część
stron wysunęła się i upadła na podłogę, nie była stanie choćby w minimalnym
stopniu stłumić szorstkiego dźwięku.
Jeden z foteli, bliżej okna, zaciemnił się. Tenma
liczył na to, że Mira usiądzie naprzeciwko i utną sobie miłą pogawędkę, nie
zważając na jego nieświadomą gościa panią. Dziewczyna jednak nie przyszła tu z
towarzyszką wizytą. Niestety, czas, jej największy wróg, gonił ją nieubłaganie.
Stanęła nad śpiącą w najlepsze przyjaciółką i zdjęła z
jej twarzy wychudzoną gazetę.
– Maten, obudź się – poleciła Mira. Ton miała łagodny,
ale bardzo stanowczy. Naprawdę nie mogła czekać, więc musiała obudzić
dziewczynę jak najszybciej. Jednakże miała swoje zasady i nie posunęła się do
szarpania za szmaty, wrzasków czy przekleństw.
Ale Maten wciąż spała w najlepsze, więc kto wie, czy
tym razem Mira nie zagnie tego czy owego podpunktu na swojej liście zasad
kulturalnego zachowania.
Po werbalnych próbach zbudzenia przyjaciółki spojrzała
z cieniem nadziei na Tenmę. On sam był cieniem, ale bynajmniej nie nadziei,
więc tylko wzruszył ramionami i mruknął, wyraźnie rozbawiony: "radź sobie
sama".
Tak też Mira musiała zrobić. Ukucnęła i pochyliła się
nad Maten, powoli zbliżając swoją twarz do jej.
Zareagowała błyskawicznie. Zakryła usta przyjaciółki
dłonią, zanim ta zdołała przypuścić atak. Maten otworzyła oczy, już nie udając,
że śpi, lecz zaraz potem je zmrużyła, a Mira pod dłonią wyczuła rosnący
uśmiech.
– Nie wygłupiaj się – mruknęła Mira. – Mam do ciebie
prośbę.
Podniosła się i odwróciła, ignorując jęki
niezadowolenia z kanapy.
– Oj, mogłabyś czasem stracić czujność. Już powoli
zapominam, że pod tą chłodną kopułą skrywa się taka cieplutka dziewczynka.
Poczuła na karku coś wilgotnego i natychmiast
strzepnęła to z siebie.
– Przestań.
– Dlaczego? – spytała Maten po tym, jak schowała swój
nienaturalnie długi język. Splotła ręce pod głową i ziewnęła przeciągle,
ukazując dwa rzędy białych, trójkątnych zębów. – Żałujesz mi kapki soczku
żołądkowego?
Mira zignorowała pytanie i podniosła wzrok,
intensywnie czegoś wypatrując.
– To może chociaż daj posmyrać płuca? Tak cudnie je
uwędziłaś, że nigdy nie mogę ich sobie po drodze odpuścić.
– Zapomnij – zgasiła ją Mira, po czym kiwnęła głową w
stronę stolika, jednocześnie nie odrywając spojrzenia od sufitu. – Nie chcę,
żebyś mi zrobiła we wnętrznościach taki bałagan jak tutaj.
Niemal każdą powierzchnię stolika zapełniały butelki
po alkoholach wszelkiej maści i narodowości, wszystkie wypite i wylizane co do
kropelki.
– Te wasze ziemskie napoje wyskokowe – pokręciła Maten
z dezaprobatą. – Oczy to od nich na pewno nie wyschną. Toż to wstyd by dla mnie
był upić się takimi soczkami.
"A moim soczkiem to byś się zapijała",
chciała odpowiedzieć Mira, ale w porę się powstrzymała. Lepiej nie zaczynać od
nowa niewygodnego tematu.
– Skoro o alkoholach mowa – powiedziała – potrzebna mi
wątroba. Coś dla szenastolatka.
– Nie ma – odparła natychmiast Maten.
– Jak to?
– Tak to. Dzieciaki chętnie po Nagrodę Darwina
sięgają, ale żeby coś wartościowego po sobie zostawić, to nie są skorzy.
– Daleko szukałaś? – Tym razem Mira spojrzała Maten
prosto w oczy. Ta zrobiła niewinną minę.
– To zależy, jak daleko jest dla ciebie
"daleko".
– Dalej niż sto metrów do baru?
Maten westchnęła i podniosła się z kanapy.
– Słuchaj, słonko, za kogo ty mnie masz? Czego jak
czego, ale nie zarzucisz mi, że partolę swoją robotę. Jak mówię, że towaru nie
ma na stanie, to nie ma. Musisz poczekać na wypadek. Chyba...
– Chyba że co?
Ten perfidny uśmieszek ani trochę się Mirze nie
spodobał.
– Chyba że to ci obojętne, czy organy masz z wypadku,
czy... zdobyte własnoręcznie.
Kiedy Maten błysnęła długimi, białymi pazurami
wychodzącymi z palców czarnych dłoni, Mira zmarszczyła brwi.
– Ani mi się waż.
– Daj spokój. Dwie minuty i jestem z powrotem.
– Powiedziałam "nie".
Złapała Maten za ramię, jakby ta faktycznie tak się
paliła do wyjścia na zewnątrz i upolowania dla niej nastoletniej wątroby.
– Nie chcę, żebyś specjalnie kogoś uśmiercała.
– Dlaczego nie? Z tego, co zrozumiałam, chcesz kogoś
uratować.
– Ale nie kosztem życia innej osoby. Jaki by to miało
sens?
– Jak to jaki? Jeśli umierałby ktoś, na kim by mi
zależało, nie wahałabym się odebrać życia komuś zupełnie obcemu, żeby tylko
uratować tę ważną osobę.
– To źle byś zrobiła – odparła Mira, czując, jak
jeszcze chwila i da się ponieść emocjom. – Ludzie tak nie postępują.
Maten chwyciła twarz dziewczyny w dwa pazury bardzo
delikatnie, by nie podrapać jej policzków.
– Ale ja nie jestem człowiekiem. Nigdy nim nie byłam,
więc czemu oczekujesz, że będę się zachowywała jak jeden z nich?
Mira złapała ją nadgarstek i przyciągnęła do siebie. W
jej głosie na powrót pobrzmiewała dawna nuta spokojnej stanowczości.
– Bo cię o to proszę. W przeciwieństwie do ciebie, ja
nigdy nie zapomnę, jak smakujesz.
Zwolniła uścisk i ruszyła do drzwi.
– Jak coś zdobędziesz, daj mi znać. Tylko żebyś nie
szła na skróty.
Maten chciała rzucić jakimś beztroskim tekstem na
pożegnanie, ale Mira zdążyła już wrócić na tamta stronę. Nie pozostało jej nic
innego, jak rzucić się na kanapę i ankryć twarz gazetą.
– Widzisz, Tenmo – mruknęła, licząc, że tym razem
naprawdę zaśnie. – Tak wygląda rozmowa z człowiekiem, który pozwolił się okraść
z własnego życia.
Tenma, cały czas relaksujący się w fotelu i
niewtrącający się do rozmowy, spoglądał cały czas na biały Księżyc.
– Zawsze to ciekawsze niż nasz rodzinny dom.
– Hm – prychnęła Maten z uśmiechem. – Lepiej, żeby
staruszek tego nie usłyszał, inaczej znowu ześle nam deszcz.
A to ci niespodzianka. Strasznie fajny tekst.
OdpowiedzUsuńPogubiłam się przy opisie cienia i pokoju na początku. Niebulatwilasbspeawh tym ze bohaterki maja na imię prawie tak samo. Musiałam się wracać i upewniać która jest która. (Ale może to tylko ja, może mam zły dzień)
Zdania znow lekko przydługie.
Ogólnie jednak podoba mi się pomysł i alternatywna rzeczywistość, w której znajduje się pokój (jakby Gaimana) i zdobywanie narządów (jakby repo-manow). Pisz nam więcej!
Nie wiem, kto stroił pokój właściciela baru, ale chcę go zatrudnić, żeby mi też tak odpicował pokoje ! :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy tekst. Mimo długich zdań, w których czasem się gubiłam, to bardzo kreatywnie :D ale zdania też spoko, sama piszę takie wielokurwakrotnie złożone, więc nie przeszkadzało, przynajmniej mi, to w czytaniu :) Po za tym ciekawa fabuła, jakby coś większego byz tego zrobić na pewno, bo i postacie nowe, ciekawe, ten cień mnie strasznie intryguje, powiem ci, lubię go! :) Temat wpadł fajnie, wkomponowałaś go w historię tak, jakby tam należał. Tam musiał być :D
I tak, zgadzam się z Alą, pisz więcej! :D
Imiona bohaterek zbyt podobne! Gubiłam się miejscami. Podoba mi się bardzo idea zdobywania organów. Zaczarowuje mnie twoja wyobraźnia, bardzo to wszystko sympatycznie się łączy i mimo tego że wiele się dzieje ani razu nie poczułam, że nie wiem gdzie jestem. Plastyczny opis "sali balowej". ;)
OdpowiedzUsuńMoja reakcja po przeczytaniu tego tekstu dowodzi, iż jestem psychopatą - uśmiechałam się złośliwie z myślą: "a ja bym pozwoliła Maten na takie zdobycie wątroby. Ba! Chętnie bym na to popatrzyła.
OdpowiedzUsuńImiona mogą się mylić, ja jakoś nie miałam z tym problemu. Bardzo podoba mi się klimat tego opowiadania, jak i relacja między Mirą a Maten. Jestem ciekawa, jak się poznały.
Pozdrawiam!
Troszke pogubilam sie w pierwszym akapicie,musialam przeczytać go kilka razy. Po drodze jakies tam literówki sie znalazły, ale nie na tyle, by przeszkadzały. Czasami wydawalo mi sie, ze troche za duzo jest opisów, np przy gazecie w zupełności wystarczyłoby pozostawić ja po prostu leżąca na twarzy śpiącego. Moze sf to nie do konca moje klimaty, ale spodobal mi sie swiat (choc poznałam go tylko w ułamku), ktory przedstawilas i postać Tenmo i Maten. Mira swoje za uszami pewnie tez ma. Fajnie by bylo poznac kiedys blizej bohaterów. Taki styl chyba najbardziej ci pasuje, taki wlasnie sf. To dobrze, moze w koncu sie do niego przekonam w większym stopniu. :-)
OdpowiedzUsuńTak to jest pisać na telefonie... chodzilo mi w sumie o akapit od pierwszego do czwartego :-)
UsuńAch, wszyscy znamy te wredne bohaterki, które wszędzie włażą jak do siebie i nie raczą zapukać :D
OdpowiedzUsuńCiekawy sposób na uprzejmości... Posmyrali się po dłoniach na dzień dobry.
"Kilkanaście metrów na prawo stały czarny stolik, a wokół niego dwa szare fotele oraz kanapa,"
Stał stolik.
"Jednakże miała swoje zasady i nie posunęła się do szarpania za szmaty, wrzasków czy przekleństw."
Nie wiem, ale rozbawiło mnie to :D
"Po werbalnych próbach zbudzenia przyjaciółki spojrzała z cieniem nadziei na Tenmę. On sam był cieniem, ale bynajmniej nie nadziei, więc tylko wzruszył ramionami i mruknął, wyraźnie rozbawiony: "radź sobie sama"."
Aha, no spoko :D
"Zakryła usta przyjaciółki dłonią, zanim ta zdołała przypuścić atak. Maten otworzyła oczy, już nie udając, że śpi, lecz zaraz potem je zmrużyła, a Mira pod dłonią wyczuła rosnący uśmiech."
Coś mi się nie zgadza, bo to chyba Maten zakrywała Mirze usta dłonią...
A nie dobra, ma sens, już czaję.
"Żałujesz mi kapki soczku żołądkowego?"
Ten tekst jest ogółem... Taki w Twoim stylu :)
A imiona wcale nie są podobne. Mira i Maten, szło się połapać.
Fajny tekst, naprawdę fajny, Haniu, pisz nam więcej :D
Fajny tekst. Co prawda czuję niedosyt i chętnie poznałabym ten świat bardziej, ale to nie zmienia faktu, że naprawdę mi się podobało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam