Tablica ogłoszeń


Grupa Kreatywnego Pisania to długoterminowy projekt cotygodniowych wyzwań pisarskich z wykorzystaniem writing prompts. Więcej znajdziesz w zakładce "O projekcie".



Temat

Temat na tydzień 129:

To było bardzo kłopotliwe. Nigdy nie miał ofiary, która odniosłaby porażkę w umieraniu.

klucze: klucz, wymiana, akcesoria, niedobre.

Szukaj tekstu

niedziela, 15 stycznia 2017

[22] "Rachunek za wolność" ~ Justyna W.-R.

Rachunek za wolność.

– Dzień dobry, Liz!
– Witaj Max, jaka pogoda? – powiedziała dziewczyna do lustra. Na tafli zaświeciły się wskaźniki. W prawym, dolnym rogu wyświetliło się 17şC, wilgotność 32%. Z ukrytych głośników chropowaty męski głos odczytał cyfry.
– Na zewnątrz siedemnaście stopni w skali celcjusza, wilgotność trzydzieści dwa procent, użyj tego mocniejszego lakieru, piękna, bo może wiać! Masz dzisiaj wyjątkowo jaśnistą cerę, wiesz? Będziesz idealnie wyglądać w tej beżowej bluzce, którą zamówiliśmy tydzień temu. Właśnie wczoraj przekazałem ją z systemu pocztowego do mieszkania, jest w szafie numer trzy, na półce po lewej stronie.
Dziewczyna słuchała codziennej porcji informacji myjąc zęby i nakładając na twarz staranny makijaż.
– No i co myślisz o tej nowej kredce do brwi? – zapytała wpatrując się w lustro marszcząc nos.
– Nie wiem, kochanie – dobiegło aksamitnie z głośników. – Wiesz, że dla mnie jesteś piękna taka, jaka jesteś, córeczko.

Rozanielony uśmiech dziewczyny zamienił się w grymas.
– Mówiłam tyle razy, żebyś nie wyciągał moich problemów z terapii z kartoteki. Ile razy mogę ci powtarzać, że gdy mnie tak nazywasz to czuję fizyczny ból? To nieludzkie!
– Nie jestem człowiekiem. Nigdy nim nie byłem i nigdy nie będę. Jestem zaprogramowany tak, by spełniać swoje zadania, a nie zachowywać się jak niedoskonała istota ludzka. Postępuję zgodnie z pakietem, który wykupiłaś. Jeżeli chcesz bardziej rozbudowany i konfigurowalny pakiet, to mamy w ofercie wiele różnych opcji. – Głos kontynuował wyliczanie zalet mocniejszej opcji asystenta życiowego.
– Co to ma znaczyć? Wyłącz reklamę!
– Czy jesteś pewna? – srebrny zegarek zapikał i wyświetlił komunikat. Jej ukochany głos, głos najlepszego przyjaciela, wciąż  wciskał jej droższy pakiet. Dziewczyna kliknęła "OK".
– Jeżeli chcesz wyłączyć reklamy, przejdź do droższej wersji oprogramowania. Tylko dzisiaj oferuję ci bezpłatny pakiet minut twoich ulubionych filmów pornograficznych S–M w VR na cały miesiąc, a w każdym następnym miesiącu za symboliczną złotówkę za godzinę. Na lustrze zamigotał obraz jej samej przywiązanej aksamitnym sznurem do łoża z baldachimem, w tle słychać było charakterystyczne pojękiwania.
– Wyłącz reklamę! – w głosie dziewczyny słychać było rozpacz.
– Wyłączenie reklam spowoduje przejście do pakietu niższego–premium. Czy naliczyć należność z konta głównego czy firmowego?
– Nie chcę pieprzonego pakietu. Chcę mojego Maxa!

***

            Kawiarnia wyglądała tak jak co dzień. Podobne do siebie kelnerki w idealnie wyprasowanych uniformach przemykały przez wnętrze, które zostało zaprojektowane co do centymetra. Jej wzrok na dłużej zatrzymał się na szybie, którą zdobiło wielkie logo przedstawiające kobietę otoczoną księżycami w różnych fazach. Z wbudowanego w stolik panelu dotykowego wybrała kawę i ciastko, zapłaciła zbliżeniowo za pomocą zegarka. Wiedziała, że nie zostało jej zbyt wiele kredytków na koncie, na szczęście restauracja była w tym samym budynku, w którym biuro, więc korzystała ze zniżki pracowniczej. Potrzebowała pilnie porozmawiać z kimś żywym. Wybrała do tego jedyną osobę, jaką miała, to znaczy sekretarkę prezesa, z którą wymieniała czasem kilka uwag na temat pogody. Ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że od miesięcy nie rozmawiała z siostrą. Nigdy nie były blisko, ale nigdy też nie milczały przez tyle czasu. Kelnerka przyniosła zamówienie. Chwilę później w do stolika podeszła znajoma sekretarka.
– Cześć, o co chodzi Liz? – zapytała prosto z mostu. Usiadła gładząc nienagannie skrojoną jasnozieloną garsonkę korespondującą z rudymi włosami i delikatnym makijażem.
– Cześć. Chciałam po prostu porozmawiać – powiedziała dziewczyna zakłopotana. Nie wiedziała od czego zacząć.
– Ok, mów, jak ci mogę pomóc?
– Możesz zdjąć na chwilę okulary i wyjąć słuchawkę?
– Przykro mi, wtedy stracę połączenie z moim asystentem, nie będę wiedziała, czy ktoś do mnie dzwoni. Przepraszam cię, Liz, ale nie możesz tego ode mnie wymagać.
– Jasne, Stef. Jasne. Wiesz, mam taki problem. Mój asystent zaczął wariować. Wyświetla reklamy. Dzisiaj zdałam sobie sprawę, że robi mnie w konia od jakiegoś czasu. Na przykład kiedy mam gorszy dzień to w domu czeka na mnie sernik.
– Co w tym złego? Na mnie czeka babeczka jagodowa.
– To w tym złego, że ten sernik jest określonej firmy. Tej samej, której jest ta cukiernia. Te same księżyce, to samo logo. I za ten sernik potrącają nam pieniądze z konta.
– No jasne, że potrącają. Wyraziłaś na to zgodę instalując nakładkę "Małe przyjemności".
– I zależnie od mojego cyklu pokazują mi się reklamy seksownych komplecików i burdeli online, albo poradni lekarskich "Późne macierzyństwo". Tak, wiem, na obserwację cyklu dałam zgodę w innym pluginie, tym, który pozwala na wyposażanie domu w środki higieniczne.
– No tak, nie rozumiem, do czego zmierzasz. To taka wygoda! – Stef zacytowała reklamę, mechanicznie rozciągając usta w uśmiechu numer osiem.
– Ale oni zaczynają mnie terroryzować reklamami. Boję się, że na którymś lustrze, w którym dochodzi do identyfikacji tęczówki, zaraz pokaże się reklama filmu... powiedzmy, że erotycznego, albo innych krępujących rzeczy z mojej przeszłości lub historii karty kredytowej. Reklama, której nie da się łatwo przewinąć. Pytanie wyświetla mi się na zegarku, a reklama wciąż leci. Dopiero za drugim "Czy jesteś pewna?" ekran na zegarku zmienia się na pytanie z którego konta pobrać płatność za pakiet bez reklam. Właśnie w łazience służbowej pokazała mi się reklama tamponów. Czułam się jak kompletna idiotka.
– Nie słyszałam nigdy o czymś takim, ale może po prostu wykup dostęp do pakietu bez reklam? Wiesz jak to jest, gdy korzysta się z darmowych rozwiązań. Dbaj o siebie, Liz! Pamiętaj, że jesteś swoją najlepszą przyjaciółką!
Sekretarka powtarzała frazesy z reklam bez mrugnięcia okiem. Liz dostrzegła, że podczas rozmowy  jednocześnie rusza oczami, co sygnalizowało, że przegląda Sieć.
– Ale nie mam pieniędzy.
Stef potrząsnęła głową i wreszcie spojrzała na koleżankę.
– Jak to nie masz?
– Normalnie. Mam równo na bieżące sprawy i rachunki. Każdy nadprogramowy wydatek mnie pogrąży. Moja matka chorowała, wszystkie pieniądze poszły na jej operację.
– No i jak, jest lepiej?
– Nie, zmarła trzy miesiące temu – Liz utkwiła wzrok w blacie stolika, na którym migotały reklamy beztłuszczowych napojów. – To już trzy miesiące, a jakby zdarzyło się wczoraj.
– Jest w lepszym miejscu – powiedziała mechanicznie sekretarka. – A ty musisz wykupić dostęp do płatnej wersji. Weź pożyczkę u pana Żabki.
– Jak to, muszę? Pożyczkę?
Do pracy w kawiarni wybierano tylko drobne, niewysokie dziewczęta. Krzesła były poustawiane tak, by kelnerki na przejście mały absolutne minimum miejsca.  Bywalcom to nie przeszkadzało. Siedzieli w goglach VR albo klikali po ekranach wbudowanych w blaty.  Służbiści najczęściej przeglądali Sieć na monitorach wbudowanych w okulary. Mężczyzna z sąsiedniego stolika odwrócił się, uśmiechnął i spojrzał Liz głęboko w oczy.
– Zaraz zacznie wrzucać ci rozmowy przychodzące na holda, a twoi rozmówcy będą musieli przed rozmową wysłuchać reklamy. Każda próba zrobienia czegokolwiek będzie kończyć się reklamą – powiedział wpatrując się intensywnie w jej oczy.
Liz siedziała osłupiała. Nie pamiętała kiedy ktoś aż tak bardzo na nią patrzył. Czuła palący ból za oczami. Zrobiło jej się gorąco, serce przyspieszyło, w nosie poczuła śmieszne łaskotanie. Zegarek zaczął piszczeć i migać na czerwono. Bała się mrugnąć, by nie utracić kontaktu z mężczyzną. Czuła się naga, ale nie wstydziła się.
– Tego się boję – wydusiła z siebie wreszcie.
– Państwo wybaczą, muszę pilnie wracać do pracy. Ale, Liz, musimy to koniecznie powtórzyć! To takie odświeżające! Do zobaczenia – sekretarka oddaliła się szybko w stronę windy mówiąc do słuchawki dyskretnie ukrytej w oprawce drogich okularów.
– Przypadkiem słyszałem, że nie ma pani pieniędzy. Gdyby je pani miała, system zjadał by je pani pomału. Teraz, gdy jest pani spłukana będą szantażować, by na konto wróciła tłusta sumka. Najlepiej z drakońskiej pożyczki. Oni tak właśnie działają. Nie jest już pani znaczącym klientem, więc można pani wbić nóż pod żebro. Uzależniają od serniczków, siłowni, pornografii. Od intensywnych i łatwych bodźców, wyzwalaczy oksytocyny, serotoniny, dopaminy. Kiedy objemy się tych sztucznych emocji wtedy te zwyczajne przestają smakować. Pamiętam gdy to się zaczynało. Gdy pasło się ludzi wzruszającymi reklamami, miały być odtrutką na proste reklamy pożyczek i zup w proszku. Pamięta to pani? Cała sala płacze, bo dziadek uczy się angielskiego, by porozmawiać z wnuczką z innego kraju. A rozpłakała się pani kiedyś, bo tata zamiast pić piwo z kolegami zapierniczał do drugiej pracy? Przepraszam, zagalopowałem się, ale rzadko kiedy udaje mi się z kimś naprawdę porozmawiać. Kto rzeczywiście słucha, a nie myślami jest zupełnie gdzie indziej. Nazywam się Andrew Bucks, mogę się przysiąść?
– Jasne, jestem Liz. Skąd pan to wszystko wie? – zapytała dziewczyna podając mężczyźnie rękę.
– To moje dzieło – mężczyzna na chwilę spuścił wzrok, by za chwilę jeszcze intensywniej spojrzeć na Liz. – Wymyśliłem to.
– Co Pan wymyślił?
– Mów mi Andrew. Jestem naukowcem. Dwadzieścia lat temu badałem uzależnienia. Stałem się specjalistą od kompulsywnego jedzenia. Niestety badania nad dużymi grupami ludzi były drogie. Zgłosiła się do mnie firma, która chciała sponsorować moje badania. Nazywali się Moon, od nazwiska właścicielki, Susane Moon.
Mężczyzna zamyślił się.
– Wykorzystali twoje badania? – wtrąciła Liz.
– Nie tylko badania – uśmiechnął się kwaśno Andrew. – Susane zaproponowała mi spółkę. Sygnowałem jej produkty moim nazwiskiem. Moonbucks, widzisz nazwę na swojej filiżance?  Ten  bucks to właśnie ja. Bardzo szybko zrezygnowała ze wsparcia dla osób uzależnionych, a zaczęła wykorzystywać wiedzę zdobytą podczas badań mózgu i reakcji organizmu na bodźce. I teraz terroryzuje ciebie i wiele innych osób.
– Nie rozumiem dlaczego? Przecież w jej interesie jest, żeby ludzie byli szczęśliwi.
– Tak. Ale skąd masz wiedzieć, że jesteś szczupła, zdrowa i bogata, jeżeli nie zobaczysz nikogo grubego, chorego lub biednego? Trzeba wśród pozornie zwyczajnych ludzi umieścić paru spłukanych, paru niestandardowych, ale w ściśle kontrolowany sposób.
Liz zamyśliła się. Po chwili po jej twarzy zaczęły płynąć łzy. Chciała wrócić do domu, zjeść serniczka, wtulić się w poduszkę i obejrzeć z Maxem film. Andrew wpatrywał się w przestrzeń za jej plecami.
– Zbudowała to imperium opierając je nie na przeczuciu czy intuicji, tylko na konkretnych danych naukowych. Jeżeli ludzi nie mieszczących się w standardowych ramach byłoby za dużo, to wtedy zbuntowali by się, jeżeli za mało, to reszta nie czułaby strachu przed kruchością swojego dobrobytu – kontynuował Andrew.
– Ale dlaczego ja? – zapytała Liz, wycierając nos w serwetkę. – Przecież nic złego nie zrobiłam. Nawet nie buntowałam się przeciwko systemowi. Wszystko miało być inaczej.
– Spełniałaś wszystkie warunki algorytmu, wyszukano cię na podstawie wielu parametrów. To prawie tak, jak byś wygrała na loterii.
Liz uśmiechnęła się przez łzy.
– Ja też przez to przeszedłem. Skoro los nas ze sobą zetknął to pomogę ci przez to przejść. Tak zasadniczo to masz dwie opcje – Andrew zawiesił głos i wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Pierwsza to załamanie nerwowe i leczenie psychiatryczne. Tego nie polecam. Masz jeszcze drugie.
– Opowiadaj! – powiedziała dziewczyna, a w jej sercu pojawiła się otucha. Bała się, że reklama filmu pornograficznego albo terapii przyłapie ją w publicznym miejscu i w pracy już zawsze będzie postrzegana jako ta od ostrych filmów. W każdym lustrze i w wielu szybach były zamontowane czytniki tęczówki, które wykrywały przechodzących ludzi i dostosowały do nich wyświetlane dane. Mogło ją to złapać w każdej łazience lub windzie. Kiedyś lubiła te krótkie chwile, kiedy ze słuchawki słyszała głos Maxa, który szemrał jej o tym, jaka jest piękna. Teraz unikała ich jak ognia.  Jednak było to na dłuższą metę niemożliwe.
– Wypiłaś kawę? – zapytał mężczyzna. – To może się przejdziemy i opowiem ci po drodze o drugim sposobie? Tylko zdejmij słuchawkę i wyłącz okulary.
– Jasne – odpowiedziała Liz zaskoczona. Zdjęła okulary i wrzuciła je do torebki. Gdy wyszli na zewnątrz przez chwilę czuła się jakby spadała z wysokiej grani. Kolory były intensywne, ludzie przemieszczali się wpatrzeni w przestrzeń. Oczy zapiekły, chłodny wiatr osuszył łzy. Poczuła dłoń Andrew w swojej dłoni.
– Spokojnie, pomogę ci – powiedział. – Możesz iść?
Kiwnęła głową. Czuła jak od jego mocnej dłoni promieniuje w jej stronę jakieś spokojne ciepło. Szła niepewnie, jakby robiła to pierwszy raz. Każdy ruch mięśni sprawiał radość. Jeżeli to była cena jaką płaciła za utratę Maxa, to chętnie zapłaci rachunek. Zmysły powoli wracały do normy. Dłoń Andrew dawała poczucie bezpieczeństwa. Wzięła głęboki oddech, powoli wypuściła powietrze.
– No dobrze... Teraz opowiedz mi o tym drugim sposobie – poprosiła Liz.
***

7 komentarzy:

  1. Hmmmm, jakbym już coś o tym czytała na twoim blogu :)
    Dobry tekst. Lekko straszny. Mam nadzieje, ze nie proroczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, moje myśli wędrowały w tym kierunku w zeszłym tygodniu.

      Usuń
  2. To jest kapitalne, Justyna.Twoja wizja świata to jakby nasza przyszłość w krzywym zwierciadle. Przyznam, że sama się w tym roku nabrałam na tą reklame z dziadkiem uczącym się ang., choć od jakichś dwóch lat nie oglądam tv, oprócz kilku tematycznie wybranych programów. Teraz zaś, od 3 m-cy - w ogóle. Świetnie to napisałas i oczywiście c.d.n. Co do naszej przyszłości nie mam jednak obaw, bo min. dzięki takim ludziom, jak Ty, którzy to zauważają, swiat podąży w lepszym kierunku! Wrzuciłam małą antypropagandę, bo...czasami muszę:)) Świetnie opisałaś ten przerażający świat manipulowany przez reklamy. Ja wybrałam podobny temat, choć zupełnie inaczej ujęty. Gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc, boję się takich światów jak cholera. Wszystkie Matrixy, Raporty mniejszości, Wyspy, Psycho-passy wzbudzają we mnie strach, bo to powoli dzieje się na naszych oczach. Może nie tak szybko, ale drobnymi kroczkami. Aż mam dreszcze.
    Bardzo dobry tekst. Świetnie napisany, dobrze opisany świat, wywołuje odpowiednie emocje. Przeraził mnie, ale bardzo mi się też podobał.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, ale to bardzo dziękuję! Takie komentarze sprawiają, że mi lepiej na świecie ;)

      Usuń