Taki zgniło–mglisto–zimowy dzień nie zapowiadał niczego dobrego. Można
powiedzieć nawet, że w powietrzu Dzikiego Wybrzeża wisiało coś paskudnego.
Wzdłuż
zanurzonego we mgle Bulwaru Odchodzącego Słońca przesuwały się postacie w
długich szarych płaszczach, z postawionymi kołnierzami, jak u modnych chłopaków
z dobrych lat 90–tych XX w.
Odgłosy
ponurego marszu mieszały się ze złowieszczym szumem burych fal, uderzających o
skały.
Wszyscy
zmierzali do baszty, położonej na skalnym urwisku. Jak zapisano w miejscowych
kronikach, wybudował ją w latach 80–tych XX w.pewnien bogaty przedsiębiorca
pogrzebowy z pobliskiej Metropolii, aby uczcić pamięć swojej zmarłej żony.
Nigdy jednak nie przybył do ukończonej budowli.
Po
jakimś czasie przysadzista bryła baszty, zwieńczona Krzyżem Zamętu, tak wrosła
w miejscowy pejzaż, iż można było znależć jej wizerunek na większości
pocztówek z Dzikiego Wybrzeża.
Uchylone wrota opuszczonej budowli przepuszczały teraz z jej wnętrza zimne
światło.
Kiedy
wszystkie postacie, znalazły się w środku, ciężkie drzwi ruszyły za siebie i
dudniąc pokonywały opór pomiędzy kamiennym podłożem, a ciężarem własnym. Proces
zamykania trwał dziesięć i pół minuty.
Za
długim, czarnym stołem, ustawionym w głębi pomieszczenia, stała postać w
kapturze, która wydawała się górować nad wnętrzem wielokątnej komnaty.
Przy trzech
kamiennych stołach, ustawionych równolegle, siedzieli pozostali uczestnicy
zgromadzenia, sprawiający wrażenie zastygłych w bezruchu.
Makiaweliczne
pomieszczenie przenikał chłód, większy nawet od zimnicy mglistego, nadmorskiego
wiatru.
Postać w
kapturze odezwała się głosem przypominającym echo z głębokiej studni.
– Moi oddani
i paskudni Wygaszacze! Jak co siedem lat zebraliśmy się, aby podsumować nasze,
a właściwie wasze osiągnięcia. Moje, jak wiecie, czyli Wielkiego Wygaszacza,
stoją poza wszelką oceną i nie podlegają dyskusji. Przejdźmy od razu do
pierwszego z was, moi drodzy.
Słuchacze,
obserwujący go z pierwszych rzędów, dostrzegli coś na kształt uśmiechu
pojawiającego się na zaciśniętej linii warg, o ile tak można było nazwać tę
część jego twarzy. Mogło być to jednak tylko złudzenie, spowodowane odblaskiem
świec, błąkającym się po bezkrwistym obliczu, ukrytym częściowo pod kapturem.
– Jestem
Wygaszaczem Marzeń. Hi, hi – zachichotała postać, przemawiająca jako pierwsza. –
Jak wiecie od lat spełniam moje zadanie bardzo sumiennie i teraz mogę pochwalić
się, iż pobiłem własny rekord. Minęło siedem lat i tylko w rejonie Dzikiego
Wybrzeża zabiłem ponad tysiąc osób. Mogę...– W tym momencie słowa mówiącego
zagłuszone zostały odgłosami przypominającymi uderzenia o siebie
kilkudziesięciu blaszanych garów z pokrywkami. Szare płaszcze dawały wyraz
swemu niezadowoleniu.
Wielki
Wygaszacz ostudził je uniesioną w górę, siną dłonią ze szpiczastymi paluchami.
Salę znowu zaległa lodowata cisza.
– Mogę
pochwalić się – ciągnał dalej Wygaszacz Marzeń – iż opatentowałem swój
wynalazek nazwany Piłą Wyżynającą Marzenia. Dzięki współpracy z Wygaszaczem
Nadziei skonstruowaliśmy zdalnie sterowaną, samonaprowadzającą się piłę
łańcuchową, która w momencie pojawienia się myśli przypominającej marzenie,
natychmiast dokonuje jej wyżynania z pamięci osobnika.
–
Protestuję! – rozległ się świszczący okrzyk z końca Sali.
– Jestem
Wygaszaczem Wiary w Sens Czegokolwiek i według przeprowadzonych przez moją
agencję badań, nie da się jednoznacznie potwierdzić, iż działanie Piły
Wyżynającej Marzenia jest w jakikolwiek sposób związane ze śmiercią tych osób!
Czy to fizyczną, czy psychiczną! Moje wygaszanie doprowadza ludzi do stanu
depresji, a ona jest najlepszą drogą do śmierci. Nie potrzeba do tego żadnych
pił! Działanie depresji zostało potwierdzone naukowo! – świszczał, jak
przelatujący przez żelazną rurę pocisk, tak że ledwie można było wyodrębnić i
zrozumieć słowa.
– Ależ nic
tak nie popycha ludzi w depresję, jak ciągły niedosyt, zamieniający się w
zachłannośc – krzyknął piskliwym głosem, przypominającym odgłos pocierania
styropianem o szybę Wygaszacz Umiarkowania – i to jest, przepraszam bardzo, ale
moja zasługa!
–
Śmieszniście – zaszeleścił wystarczająco głośno, aby go usłyszeć, siedzący w
ostatnim rzędzie Wygaszacz Samoakceptacji – od zawsze wiadomo, że do depresji
prowadzi prościutko moje działanie! Jaki człowiek, bez poczucia wartości, może
obronić się przed depresją! Nikt!
– Cisza! –
ryknął, tym razem, jak z tuby Wielki Wygaszacz – zawsze to samo?! Wrzaski i
kłótnie, a wróg korzysta. Jesteście zadufanymi w sobie fajtłapami!
– Ostatnie
doniesienia mówią – grzmiał, górując nad salą – że ludzie znaleźli sposoby na
odbudowanie swojej niskiej samooceny! To wyglada na masowe działanie, na
spisek, który ogarnia świat! I na tym się mamy skupić. Nie chcę słuchać żadnych
przechwałek. Tylko fakty. Prawdziwe statystyki. Ruszcie tępymi głowami! – w tym
momencie zaniósł się suchym, szczekającym ( przepraszam psy) kaszlem i zsiniały
z wysiłku, musiał umilknąć.
– Ciekawy
jestem – zachrzęścił po chwili milczenia – co ma do powiedzenia Wygaszacz
Miłości, która znowu zdadziecko rozprzestrzenia się na ziemi?! A ty, Wygaszaczu
Przyjaźni? Nie chowaj się za kołnierzem, tylko gadaj. Trzeba rozpocząć śledztwo
i zdusić wrogów w zarodku! Inaczej przejmą ludzi i zaraza Dobra znowu zaleje
świat. A wiecie, co wtedy będzie? Zginiemy! Wszyscy, co do jednego, wy zakute,
wyszczurzone ( przepraszam szczury) łby!
W sali
podniósł się wrzask. Skrzypiące słowa, świsty, brzęchy, chrąchy i głuche,
studzienne odgłosy rozpętały między sobą prawdziwą wojnę.
Nikt
z obecnych, pochłoniętych chaotyczną dyskusją, przypominającą rzucanie grochem
o ścianę i przemawianie dziada do obrazu, nie zwracał uwagi na jeden z posągów,
stojący w rogu wielokątnej baszty.
Rzeźba,
przykryta białym prześcieradłem od stóp do głów, zdawała poruszyć się już
dwukrotnie.
„ Masz rację
pieprzony Wygaszaczu. Wasze rządy na ziemi dobiegają końca. A teraz zamknijcie
się już, bo jak się zdematerializuję, to spadnie prześcieradło.” – pomyślała
szeptem Wernechora.
„ Och, jaki
to był cudowny pomysł, to założenie Grupy Rozbudzenia Świadomości w Ludziach.
Och, och...– rozmarzyła się Werna i znudzona zapadła w błogą drzemkę, sprawnie
utrzymując pozycję pionową pod okrywającą ją szatą.
Och, przepraszam za te punkty u dołu, nie wyrzuciłam! Jeśli mozna, to prosze wywalić - to był tylko szkic:))
OdpowiedzUsuńDopiero mnie "olśniło". Na poczatku ma byc " nie zapowiadał nic dobrego", a nie "niczego dobrego". Braki w redagowaniu są, są braki.
OdpowiedzUsuńAjajajaj. Ajajaj. Taki piękny kawałek tekstu. Posypałabym go jeszcze podsmażonym boczkiem a stałby się u mnie obowiązkowym elementem tygodnia, wraz z rozpoczynaniem diety. No pięknie jest. Wygaszacze świetni. Narracja coraz bardziej poukładana, ale nie traci artystycznego szwungu, który tak lubię. Niepotrzebnie masz cyferki przy latach, trzeba było je literkami napisać, chyba że to celowy zabieg, bo w uszach słyszałam głos Wołoszańskiego. Trudne słowo - makiaweliczny, musiałam spojrzeć do słownika. Kiedy Wygaszacz mówił o tym, co może pomóc odbudować poczucie własnej wartości u ludzi, to w głowie mignął mi kołczing. I Werna z kołcz-anem strzelająca do Wygaszaczy. Bam, bam! Ogólnie tekst świetny!
OdpowiedzUsuńDzięki. Musze sprawdzić zapisywanie lat z wiekiem. Tutaj zgrzyta, wiem. Chciałam podkreslić z jakiego czasu te lata, bo to istotne:)) Lubię ładnie brzmiące słowa i podoba mi się makiaweliczny - tylko go tutaj spersonofikowałam ( czy tak się to nazywa?). Posiedzę nad zapisywaniem cyferek itd.
UsuńBardzo ładnie. Świetny pomysł. I znowu jedna z moich ulubionych bohaterek.
OdpowiedzUsuńMały zgrzyt (sic!) przy zamykaniu tych drzwi. Jakieś dziwne to zdanie.
Poza tym kolejny świetny tekst w tym tygodniu. Proszę was pan i panów, jesteście na fali!
Też mi zgrzytnęło z tymi drzwiami, ale zostawiłam ( i po co?) Za bardzo udziwniłam. Tenks.
Usuńzgnilo-mglisty-zimowy - <3 podoba mnie sie nagromadzenie epitetow, fajny combos ;)
OdpowiedzUsuńi bure fale <3 oi, bedzie epicko.
ciężkie drzwi ruszyły za siebie - czaje, ze one sie zaczely same zamykac tak? tylko nie jestem pzekonana do tego 'ruszyly za siebie'
duzo opisow. ja lubie, choc wole dialogi, lubie opisy, lubie dokladne i lubie ich duzo, im wiecej, tym bardziej zyje obraz w mojej glowie. wiec to mnie cieszy ;)
Makiaweliczne - kojarzy mi sie tylko z makiawelizmem, a to z koleji kojarze z dwuznacznoscia i celem, ktorym uswieca srodki. fajne, dobre slowo, ale jesli przymiotnik powstal od nazwy tej doktryny, to nie umiem tego pogodzic z opisem pomieszczenia... moze chodzilo o czasy, z ktorych pochodzi ta polityka? *mysli*
z technicznych spraw. na poczatku dbalas o kilka spacji (ciut za malo), ktore tworzylyby akapit (proponuje tab zamiast tego, powinien blogspot zalapac). potem niestety i te nieliczne spacje znikly (szkoda, ale tez rozumiem, ze blogspot jest problematyczny). druga sprawa to myslniki a raczej pauzy albo pół-pauzy, ktore powinny sie pojawiac przy zapisie dialogow. zauwaz, ze u cb raz mamy krociotki myslnik, raz dluzszy. choci o to, ze powinien byc zawsze dluzszy i dobrze to ujednolicic. jak dobrze pamietam, ctr i minus daj polpazue. kwestia zeby przywyknac. mozna tez w wordzie w 'znajdz i zamien' ustawic by zawsze krotki zmienial w polpazue. wtedy z automatu przeksztalci ci kazdy - w polpauze. natomiast krotkie myslniki stosujemy przy pisaniu wyrazow wlacznie, tj np czarno-czerwony <-- miedzy tymi wyrazami powinien stac krotki zwykly myslnik. ;)
Szare płaszcze dawały wyraz swemu niezadowoleniu. - skoro szare plaszcze to tez ich nazwa, Wygaszaczy, to trzeba by to z duzych liter zapisywac. w innym przypadku nie wyobrazam sobie jak plaszcze moga dawac wyraz niezadowoleniu ;) chociaz, po dr strange nie powinno mnie to dziwic ;D wiec jesli to magiczne plaszcze, spoko, to sorry ;D
Bardzo dzieki za konkretne uwagi - bardzo potrzebne! Makiaweliczny to także upiorno-podstępny ( cos w tym stylu, np. mak. plan). Wydaje mi się, że tego typu odrealnionych tekstach całkiem dopuszczalne.
Usuńwgl jestem bardzo pod urokiem Twojej opowiesci. Kolejny tekst, w ktory przenikam - btw w 22 tygodniu chyba nie skomentowalam jeszcze tekstow, wiec spodiewaj sie tam tez komentarza, pewno dzisiaj! no. a wracajac, dziewczyno, trzy teksty to za malo, zeby juz rzucac rzucac wyrokami (;D nie boj sie, jak tylko brzmie groznie, moje serce jest....dobra, nie mam serca! xd serio, jestem bardzo oczarowana i jesli sie czepiam to dlatego ze chce dobrze, o, o to mi chodzilo, wiec te wszystkie techniczne sprawunki, to dlatego, zebys mogla oczarowywac takich jak ja jeszcze lepiej!), ale, moja droga, dla mnie jesteś kreatorem baśni. Baśni z prawdziwego zdarzenia. A ja kocham baśnie. Więc, nie widzialabym cie w kryminalach ani obyczajach, czytam Cie i mysle - baśnie. Jest w tym cos czystego, nie umiem tego ujac w slowa inaczej, ale jest w tym cos pierotnego i wlasnie czystego. Jesteś bardem XXI wieku. A ja chcę sluchac.
OdpowiedzUsuńok, podramatyzowalam, czytam dalej! ;)
- Mogę pochwalić się – ciągnał dalej Wygaszacz Marzeń - iż opatentowałem swój wynalazek nazwany Piłą Wyżynającą Marzenia <--- !! tylko ujednolicic myslniki na polpauzy i pieknie zapisany dialog. podkreslam, bo rzadko sie widuje taki zapis. lubie.
Wygaszaczem Wiary w Sens Czegokolwiek < --- piekne!!! ;D wygaszacz wiary w sens czegokolwiek, no laska. piekne.
protest tego Wygaszacza bardzo mi sie podoba. pomysl jest zarabisty.
świszczał, jak przelatujący przez żelazną rurę pocisk, tak że <-- przy porownaiu , przed jak jest zbedny, o ile nie odziela zdan skladowych (za chuja nie umiem czasami wytlumaczyc)
depresję, jak ciągły niedosyt <-- j.w.
Jaki człowiek, bez poczucia wartości, - raczej po czliwkeu , nie, zabraklo mi slowa 'wlasnej' wartosci
widze ze ten zapis dialogu ktory jest ajrzadziej spotykany, tu stosujesz b czesto ;D to nadaje temu sejmowego bełkotu. belkotu w pozytywnym sensie, choci mi o ten klimat panujacy w sejmach, chaosu. ale tutaj:
- Cisza! - ryknął, tym razem, jak z tuby Wielki Wygaszacz – zawsze to samo?!
bym sie zastanowila czy jednak nie standardowy zapis spelni lepiej swoja role.
- Cisza! - ryknął, tym razem, jak z tuby Wielki Wygaszacz. – Zawsze to samo?!
w tym momencie zaniósł się suchym, szczekającym ( przepraszam psy) <-- ale kto przeprasza psy? Ty jako autorka? ;D moj psiak docenia, ale na przyszlosc, nie krepuj sie i nie przepraszaj, wtracenie autora zawsze wybije czytelnika z rytmu ;)
widze pewna konsekwencje ;D z tymi szczurami. o ile nie publikowalismy tekstu w swiatowy dzien zwierzako, to naprawde, zaloze sie ze zadne pies ani szczur nie czul sie urazony ;D ale pewno docenili ;D
I mamy na koniec Wernę. no niezle. nie wiem czy zgadzasz sie z moja opinią o basniach, ale ja tak sie czuje wlasnie. jak w basni ;) i mi sie podoba.
Dzieki. Cieszę się, że tak odbierasz moje teksty. Tak mnie troche samo niesie w strone basni. Co do tych psów to odezwała sie moja dusza obrońcy zwierząt i ogólnie nie lubię stosować złych porównań, które utrwalają błedne pojecie człowieka o świecie zwierząt. Masz racje, po prostu muszę to zamienić na inne.
Usuńno, tak wlasnie obstawialam, ze dusza obroncy zwierzat. czaje mocno (bylam kiedys wegetarniaka z tepo powdu az dostalam anemii i przestalam i pogodzilam sie z tym ze jestem miesozerna-.-), ale dla dobra tekstu, musimy zacisnac zeby i przepraszac zwierzaki w myslach. zapewniam Cie, ze moj pies sie nie poczul urazony. nawet sie nie obudzil, jak mu o tym mowilam ;)
UsuńWerna zasługuje na własne uniwersum, nie ma bata.
OdpowiedzUsuńWygaszacze mnie rozbawili! Stworzyłaś komiczny świat, gdzie widać, jakich sposobów musi używać zło, by istnieć. Bardzo przemawia do mnie to opowiadanie. Można prosić o więcej?
Dzięki. Jesli mnie nie zagoni w inny świat, to zostanę z Werną na dłuższy czas. Daconte.
UsuńOjej, to znowu Werna. Fajny tekst. Podoba mi się ten baśniowo-horrorkowy klimat i czarny humor. Z chęcią zapoznam się z większą częścią tego uniwersum.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam